Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Jubileusz
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Aktualności
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 16:06, 08 Mar 2008    Temat postu: Jubileusz

Wszystko, co jest związane z obchodami 50-lecia TM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 16:47, 22 Kwi 2008    Temat postu:

22 kwietnia w finale odbywającego się w Gdyni "Festiwalu Teatrów Muzycznych" wystąpi Teatr Muzyczny ROMA. Zespół pokaże specjalnie na tę okazję przygotowany program: NAJLEPSZE Z ROMY. Będzie do koncert wielkich przebojów z dziesięciu lat warszawskiego teatru, obchodzącego właśnie okrągłą rocznicę dyrekcji Wojciecha Kępczyńskiego. Widzowie gdyńskiego festiwalu zobaczą fragmenty spektakli: CRAZY FOR YOU (1999), PIOTRUŚ PAN (2000), MISS SAIGON (2000), GREASE (2002), KOTY (2004), TANIEC WAMPIRÓW (2005) oraz - napisanego specjalnie dla TM ROMA musicalu AKADEMIA PANA KLEKSA (2007). Usłyszą m.in. "Dachowy song" i "Pamięć" z KOTÓW, "Kaczkę Dziwaczkę" z AKADEMII PANA KLEKSA oraz duet "Na orbicie serc" z TAŃCA WAMPIRÓW. Nie zabraknie także słynnego duetu tytułowego z najnowszej produkcji TM ROMA, musicalu UPIÓR W OPERZE (premiera odbyła się 15 marca 2008 roku). Na scenie wystąpi kilkudziesięciu artystów, m.in. Daria Druzgała, Malwina Kusior, Paulina Janczak, Damian Aleksander, Tomasz Steciuk, Jan Bzdawka, Jakub Szydłowski oraz balet i orkiestra Teatru Muzycznego ROMA pod dyrekcją Macieja Pawłowskiego. Całość reżyserują Wojciech Kępczyński i Sebastian Gonciarz.
Producentem jest Maciej Bargiełowski.

ze strony TM ROMA

~~~~~~~~~~~~~~

Zdjęcia z Festiwalu Teatrów Muzycznych 28.03-22.04
[link widoczny dla zalogowanych] Metra w Gdyni.
[link widoczny dla zalogowanych] Zemsta Nietoperza

~~~~~~~~~~~~~~

Muzyka Straussa i Stokłosy na scenie
Spektakle I Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Muzycznych omawia Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

«Za nami trzy prezentacje - odmienne w stylu i formie. I już po pierwszych trzech tytułach można stwierdzić, że Maciej Korwin, dyrektor Muzycznego, miał świetny pomysł, zapraszając do Gdyni zaprzyjaźnione sceny muzyczne z całej Polski. Po raz pierwszy mamy możliwość, nie ruszając się z Trójmiasta, sprawdzić, co jest grane w innych miastach. To duża wartość, zważywszy, że wiele scen idzie w stronę specjalizacji: np. stołeczna Roma stawia na tzw. superprodukcje, a wrocławski Capitol podąża w kierunku scenicznego eksperymentu.

Przegląd teatrów z całej Polski to także okazja, by wyrobić sobie zdanie na temat poziomu... gdyńskiego teatru. Spektakle, które już zobaczyliśmy ("Rent" Teatru Rozrywki z Chorzowa, "Zemsta nietoperza" Teatru Muzycznego z Poznania i "Metro" warszawskiego Studia Buffo) przeczą zarówno tezie, że gdyński teatr - jak chciałoby wielu z nas - to wyprzedza inne sceny muzyczne w kraju lub odwrotnie: że jest na szarym końcu.

Jak dotąd najlepszym przedstawieniem bezsprzecznie było legendarne "Metro" Teatru Studio Buffo. Może jego świeżość i sława nieco już zwietrzały, a niektóre aranżacje muzyczne zaczynają trącić myszką, ale widowni nadal podobają się kolejne pokolenia wyjątkowo zdolnych wykonawców i energia, z którą wychodzą na scenę. Dlatego choć od premiery "Metra" minęło 17 lat i z pierwszej obsady nie ostał się prawie nikt, bilety na spektakl rozeszły się w mig. W tej sytuacji dyrekcja Muzycznego postanowiła pokazać "Metro" dwa razy. Druga partia biletów też poszła jak woda, a widzowie żegnali aktorów Józefowicza i Stokłosy owacją na stojąco.

"Zemsta nietoperza", w wykonaniu artystów z Poznania, zgromadziła głównie starszą widownię. I tym razem sala pękała w szwach, bo klasycznej operetki na gdyńskiej scenie nie wystawiano od lat. Widać, że starsze pokolenie jest jej spragnione. Poznańska wersja operetki z muzyką Straussa nawiązuje do XIX-wiecznej tradycji scenicznej i nie odchodzi na krok od klasycznych rozwiązań. Świetne wykonawstwo partii wokalnych i duża kultura inscenizacji to główne atuty tego spektaklu. Widać jednak, że poznańscy artyści nie są oswojeni z rozmiarami gdyńskiej sceny - w ich macierzystym teatrze jest ona dwukrotnie mniejsza i to do jej rozmiarów dopasowana była dekoracja i choreografia.

Najsłabiej jak dotąd wypadł "Rent" Teatru Rozrywki w Chorzowie w reżyserii samego Ingmara Villqista. To spektakl, z którego uleciała energia, część artystów nie dorównywała wokalnie powierzonemu im zadaniu, a tłumaczenie tekstu z pewnością wymaga poprawek.»

recenzja z e-teatr

~~~~~~~~~~~~~~
Ze strony Gazety Świętojańskiej:
Króciutka recenzja "Rent" w Gdyni + 2 zdjęcia i przemówienie Korwina otweirające Festiwal
[link widoczny dla zalogowanych]
Parę zdjęć z Metra i oklaski:
[link widoczny dla zalogowanych]
Zdjęcia z Człowieka z La Manchy
[link widoczny dla zalogowanych]
Zdjęcia z 42nd Street
[link widoczny dla zalogowanych]
Moja mama Janis
[link widoczny dla zalogowanych]

~~~~~~~~~~~~~~

Krótkie recenzje Renta i Zemsty Nietoperza
[link widoczny dla zalogowanych]

~~~~~~~~~~~~~~

EDIT: [link widoczny dla zalogowanych] "Najlepsze z Romy" + nagrania z finału


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 12:42, 23 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alagashka



Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 12:37, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Byłam wczoraj na Najlepsze z Romy Wink
Wreszcie wysłuchałam Podróra w roli Krolocka, ale szczerze mówiąc- nie pobije Dziedzica.
No i nareszcie po spektaklu na autografy zapolowałam XD I przydybałam czwóreczkę z ROMY i jednego rodzynka z Gdyni (<img src=D" border="0" />)
Ale w sumie, jak na piosenkach z Grease Steciuk zaśpiewał Beauty School Dropp-Out, to się od wycia powstrzymywałam. Z radości/śmiechu/głupawki oczywiście.
Ogólnie było pięknie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Śro 16:46, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Wróciłam właśnie z pociągu i chcę się podzielić wrażeniami "na świeżo." Uprzedzam, będzie wylewnie, więc może polecę po programie.

"Crazy for you" - uwiertura, na scenę wjeżdża wielki samochód w stylu lat 20-stych, wychodzi z niego Bzdawka, zaczyna śpiewać, stepować i pozdrawiać Gdynię. Dołączają do niego dziewczęta i też stepują ("Nie dziś jest na to czas"), potem romantyczny w założeniu utwór "Jak mogą to odebrać mi", potem "Rytmem jestem" i znowu stepowanie. Generalnie z tego bloku wyróżniało się właściwie tylko stepowanie i kłęby dymu, które nas wręcz zasnuły i powodowały kaszel u niektórych Ogólnie przyjemnie, choć bez szału. Na koniec wszystkich przegania ze sceny Piotruś Pan - rozkoszny Piotr Janusz. Kładzie się na scenie, zasypia, rozpoczyna się blok Piotrusiowy.

Wchodzi Hak- Szydło, zamierza ciachnąć śpiące chłopię hakiem, ale nie- chłopię wszak tak uroczo śpi Wobec tego Szydło zaczyna genialnie śpiewać "Bezczelną minę". To aktorstwo! Ten głos! Budzący się i śpiący znowu Piotruś to sama słodycz, a jak jeszcze wparadował na scenę Worti jako Sznaps to już w ogóle sama radocha była. Jaki on miłosierny, dobry i uroczo niezdarny, och, och. A jak Hak nim fajnie miatał, góra-dół, góra-dół, cud i miód. Potem wbiega Wendy- Justyna Bojczuk, która zaczyna uroczo śpiewać "Ogarnie nas przypływ" - dzieci niby to stoją na skale, a wokół otacza ich woda, która ma ich zaraz zatopić. Ogólnie piosenka radośnie urocza, dzieci cukierkowo słodkie i milutkie, po chwili Wendy z rozbrajającą szczerością i słodyczą oznajmia, że musi siusiu i zostawia Piotrusia samego, ale nie ma strachu, po chwili wróca. Pojawia się dym, który "zatapia" nie tylko dzieci chowające się w zapadni, ale i Bogu ducha winnych widzów. To jedyny minus pierwszego rzędu Ogólnie piotrusiowy blok, choć kruciótki, był uroczy - nagle tylko pojawiły się projekcje syren z obnażonym biustem i ogonami rodem z Painta, czego nie uważam za konieczne i stosowne, ekhym. Justyna i Piotr zdobyli wielkie owacje i moje uznanie - śpiewali i grali jak ta lala.

Ale, ale! Nie może być tak słodko, bo po chwili sceneria przenosi nas w "Dreamland" z "Miss Saigon". Szef- Steciuk zaprasza do swojego królestwa, piękne i kuso ubrane panie (wypatrzyłam Malwinę w czarnej peruce) nęcą panów. Kim-Ewa Włazowska była ślicznie zagubiona i och, tak nieszczęśliwa. Ania Sztejner jako Gigi zaśpiewała "Z marzenia mego film," ale jej barwa głosu nie podoba mi się, kropka. Bardzo podobał mi się za to John Podgóra - czuł się jak u siebie w domu Potem Damian i Ewa zostali sami pośród animacji chmurek, żeby zaśpiewać standardową "Ostatnią noc świata" - wyszło nieźle, choć Damian pogubił tekst, a Ewa śpiewała zbyt anemicznie i delikatnie jak dla mnie, brzmiało dość cienko. Z romantycznego nastroju natychmiast wyrwał nas Steciuk, śpiewając z boku sceny "Mój tata tatuaże dziergał...". "American Dream" wyszło świetnie, brawa dla Tomka za aktorstwo, tutaj naprawdę podobało mi się tło i sposób realizacji. Gromkie brawa.

Ale co to? Steciuk znika ze swoim dolarem, a na platformie w górze pojawia się Damian w skórzanej, greasowej kurtce i zaczyna śpiewać tęsknie "Sandy." Tutaj baaardzo mi się podobał, taki zagubiony, taki zabawny, aijaijaijai. Po chwili wbiegają kumple, domagając się relacji z wakacji - machina ruszyła, zaczyna się "Letnia noc" i panowie tańczą cudnie ku uciesze widowni. Tutaj muszę zachwycić się Podgórem - patrzył się na nas prawie przez cały czas Niespodzianka - Malwina jako Sandy wypada naprawdę bardzo pozytywnie, cała piosenka to jedna, wielka uciecha. Ach, ja chcę jeszcze. Ledwie się skończyło, zaczyna się wielka scena imprezy w szkole, Podgór, Szydło i Jaś ślicznie się miotali, próbując znaleźć partnerkę, Damian wywija swoją w widowiskowym "Born to hand-jive," a na górze patronuje imprezie Grześ Pierczyński jako Johnny Casino. Jest zabawnie, energicznie i wesoło, chociaż Damiana za króla parkietu nie uważam . Potem nadchodzi czas na moją upragnioną scenę - na środek wjeżdża Szydło w swojej cudnej, lukierkowo-różowej bryce. Zaczyna się "Śliska Błyskawica", jest cudnie, widownia klaszcze do rytmu, w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, że Podgór bez przerwy podglądał, co robi Damian i nieco się gubił Uciechy przy tym co niemiara, zarówno ze strony widowni, jak i panów artystów. Niby to samo, co na 5-lecie, ale jednak... nie to samo, lepiej! Cudnie, och, ach. Ale niestety, ślicznie odpicowana bryka odjeżdża a na scenę wbieg Frenchy (Daria Druzgała? nie poznałam rysów), siada sobie na schodkach na widownię tuż przy nas i marzy o Aniele Stróżu. Anioł się pojawia, a jakże, przy akompaniamencie dzikich wrzasków żeńskiej części widowni. Tomek aktorsko i tutaj świetny, chociaż nie mogę znieść jego wokalu, taki "kreskówkowy" - sorry. Frenchy szuka u nas wsparcia, ale niestety sztab Anioła-Steciuka jest zbyt silny, zwłaszcza, kiedy na scenie paradują Ciasteczka w samych tylko ręcznikach. Tego zbyt wiele, widownia nie wytrzymuje, piski i owacje, jeszcze, jeszcze! Tomek pyta: ma Frenchy iść do szkoły? Widownia odpowiada: TAK! Wobec tego zdenerwowane i sfochowane dziewczę tupie nóżką i oświadcza, że za karę czeka nas dwadzieścia minut przerwy. Koniec części pierwszej. A szkoda, pogapiłabym się jeszcze... na Anioła, a co, wcale a wcale nie na ręczniki

Przerwa okazała się nieco dłuższa, do tego stopnia, że zniecierpliwiona gawiedź zaczęła dopominać się o swoje oklaskami. Przeszło około trzech takich spontanicznych owacji, dopóki nie zgasły światła. Ekran opada, zaczyna się znajomy filmik panoramy Warszawy przy skocznych dźwiękach kociej Uwertury. Po chwili widzimy samą kocią ferajnę, rozłożoną po scenie w tej czy innej pozie. "Dachowy Song" wygląda w zasadzie tak samo, jak na scenie, tyle, że bez scenografii i w okrojonym dość mocno składzie. Po raz pierwszy miałam okazję podziwiać Derybowego Myszołapa - prezentuje się wizualnie znacznie korzystniej niż Damian Mungo-Stryma - boski! Podobnież Worti i Podgór, a Szydło to już w ogóle och i ach, kocham jego Tam Tamka. Dalej "Kocie Imiona" i epizod z łapaniem gwiazdek, który kocham i który cudnie zatańczyła Ania Sąsiadek, jakie to wszystko ślicznie i budzące wspomnienia. Cudownie było jeszcze raz zobaczyć "Koty." Ale to jeszcze nie koniec futrzastych! Na pytanie "Kim Dachowy jest kot?" Szydło odpowiada, żeby zapytać "Mefistofeliksa." Numer wyszedł super, iluzje bezbłędnie, Paweł Irmiński tańczył, skakał i czarował. Następnie na scenę wkroczyła Grizabella - Daria Druzgała. "Pamięć" może nie wzruszyła mnie, ale Daria zaśpiewała ten utwór naprawdę ładnie, podobała mi się tak samo jak Izabela Zając. Po tym smutnym, legendarnym utworze kotki zniknęły...

... żeby na ich miejsce wskoczył ekran z animacją zielonych krzewów i wrót do Akademii Ambrożego Kleksa. Na widownię wbiegły dzieci, a koci klimat poezji poszedł się bujać. "Witajcie w naszej bajce", chociaż skrócone, wyszło naprawdę fajnie i płynnie przeszło w "Kleksografię," do której nie pałam specjalną miłością, a która jednak wyszła w miarę miło. W roli Kleksa - niespodzianka - niezawodny Szydło, który bardzo dobrze sobie poradził. Jestem pod wrażeniem zdolności tanecznych dzieci - co za energia! Aż miło się patrzyło. Następnie Rezeda i Adaś zostali sami, żeby podziwiać Księżyc, co raz odwiedził staw - urocza scenka, raz jeszcze gromkie i zasłużone brawa dla Justyny i Piotrusia, świetni i wokalnie, i aktorsko. Urocze. Jednak po chwili czar pryska, robi się mrocznie, natychmiast przechodzimy do pracowni Demonicznego Golibrody z Fleet... znaczy się, do pracowni Filipa Golarza oczywiście Draby i Steciuk - miodzio, o ile denerwuje mnie jego "kreskówkowy" wokal, o tyle w "Ta lalka będzie żyć" wielbię bezgranicznie. Wszystko na miejscu - urządzenia, ustrojstwa, wzmacniacze, iskry, śpiewające głowy. I oto Alojzy Bąbel - Jaś Bzdawka - zyskuje życie. W ostatniej chwli na scenę wbiega Rezeda z gromkim okrzykiem "Alojzy Bąbel!", a kiedy kurtyna opada, dziewczę zostaje samo i wyśpiewuje nam o "Psich Smutkach." Słodko i ślicznie, co zostaje po raz kolejny nagrodzone gromkimi brawami. Chwila przerwy, kurtyna idzie w górę... i oto sam Bąbel, w okularach przeciwsłonecznych, z ekipą z "Alamakoty" i przy dźwiękach gitary zaczyna "Kaczkę Dziwaczkę." Jasiowi daleko, oj, daleko do Zagrobelnego, w moim odczuciu dość skopał tą piosenkę, ale co tam, bawimy się, jest wesoło, w pewnym momencie Bąbel śpiewa tylko dla mnie, patrząc mi prosto w oczy. Najbardziej w tym utworze podobał mi się jednak Maestro - w okularach przeciwsłonecznych, wczuwał się rozkosznie, skakał, machał bujną czupryną, ach, jaka radocha. Aż chciało się klaskać.

Ale nareszcie...!! Kleksowa ekipa znika. Światła gasną. Zsuwa się ekran. Chwila rozkosznego czekania i... jest. Zaczyna się Uwertura do TW. Na ekranie animacja ze spektaklu - ząbki, na widok których kurczowo ścisnęłam siedzenie, księżyc, nietoperz, góry Transylwanii. Śnieg. Nie sposób opisać tego, co czułam, kiedy TO się działo - miałam dreszcze na całym ciele, oczy mokre, siedziałam kompletnie sparaliżowana. Tak naprawdę to mój stan wówczas nie nadaje się do publikacji, więc na tym poprzestanę... Z śniegu wyłania się smukła postać Malwiny w TEJ SUKNI, wygląda ślicznie, zaczyna się "Na orbicie serc." W tym momencie Draco wyłączyła myślenie i tylko wgapiała się w zachwycie, bliska wydzielania śliny. Malwina zaśpiewała przecudnie! Ekran podniósł się tuż przed refrenem i zdążyłam zobaczyć plecy Krolocka w pelerynie i z peruką, zanim odwrócił się i zaczął śpiewać. Przyzwyczajona do rysów dziedzicowego Krolocka na początku przeżyłam lekki wstrząs, ale po chwili przyzwyczaiłam się do aparycji wampirzego Pawła. Jego głos wybitnie nie pasuje mi do Księcia - nie ma mroku, nie ma głębi, nie ma *tego czegoś*, ale o tym myślała tylko niewielka cząstka mojego umysłu. Cała reszta krzyczała: "KROLOCK! WAMPIRY! PERUKA! PELERYNA! FULAR! SURDUT! KŁY! TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ! OŁMAJGAD!!!". Mniej więcej w takim stanie trwałam przez cały wampirzy blok Utwór się kończy... a po widowni przewala się ogłuszająca wprots salwa oklasków, pisków, okrzyków radości - innymi słowy, calusieńka widownia zdawała się emanować wampirzym Nienasyconym Głodem. Nigdy jeszcze nie było w Gdyni TAKICH owacji, kiedy ja tam byłam - szok. Ja sama oczywiście walnie przyczyniłam się do podniesienia poziomu decybeli . Po tej oszałamiającej wprost owacji Podgór i Malwina znikają, uciekając w bok (Sara schowana w pelerynie ), a na scenie pojawia się ekipa: Magda (Daria Druzgała), Rebeka (Iza Bujniewicz) i Chagall (z braku Demona Jaś Bzdawka), oddający się spokojnym, porannym zajęciom ("Ale tu jasno"). Wszyscy w kostiumach, z rekwizytami w postaci kaczek, kłód i innych miseczek. Po chwili na scenę wczłapuje genialnie profesorowym krokiem Grześ Pierczyński, a za nim ciągnie się Alfred - Worti. Ach, jaki on słodziaszny! Zaczyna się "Prawda", przerywana dwa razy dzikimi owacjami widowni. Utwór zrobiony genialnie, chociaż miejscami Grześ nie nadążał, ale i tak było super, bosko, sentymentalnie i jachcęwampiry. Owacje równie gromkie i ogłuszające, co po "Orbicie." Na scenie zostaje Worti - biedny, sam jeden, pośród padającego śniedu, zaczyna śpiewać "Dla Sary." Jak dla mnie nie było tak tragicznie, niektóre dźwięki wyszły przepięknie. Ogólnie na plus. Bardzo się cieszę, że było mi dane oglądać go w tym utworze, w pełnym alfredowym trybie. Ślicznie. Widownia doceniła - po raz kolejny posypały się takie owacje, że aż się dziwiłam, że ściany teatru wytrzymują. Ale oto przed nami największa atrakcja - kurtyna się podnosi, ale zaraz, zaraz, coś jest nie tak... Acha, już wszystko jasne - Maestro leży jak trup na środku sceny, a zamiast niego widzimy plecy Króla Ubu, który kieruje orkiestrą. Ta scena wywołała ogólną wesołość, ale i grozę - mówię wam, aż się przestraszyłam, choć było to oczywiście komiczne, to jednak Ubu nad orkiestrą... brrr. Ten klimat. A orkiestra gra... "Wieczność." Po chwili wampir zbliża się do Maćka i pochyla się nad nim, a Maestro wstaje iście wampirzymi ruchami, z drgawkami, sztywnymi kończynami i całą resztą, po czym rusza do swojej orkiestry niczym prawdziwy krwiopijca. Dyryguje iście wampirzo - ach, te sztywne ruchy! Po chwili rzuca się i gryzie pana grającego na keyboardzie . Brawa dla kogokolwiek, kto wymyślił ten epizod! Genialny, przegenialny. Ale na scenie już wieje prawdziwą grozą, bowiem oto wkracza wampirza świta von Krolocka, śpiewając swój hymn o wieczności. Łomamo. Łorety. Niech mnie ktoś trzyma. Ledwo usiedziałam na miejscu. Widzieć to wszystko na własne oczy, tych tancerzy, te kostiumy, te WAMPIRY! Dziwię się, że w ogóle coś widziałam przez łzy. Nie do opisania. Pod koniec, po kolejnej ogłuszającej owacji, wampiry ruszają w publiczność! A jednak! Straszą, choć nie gryzą, żegnani jeszcze jedną porcją dzikich, złaknionych wampirów oklasków. Koniec, chlip. Papa, wampiry... Jachcęjeszczejeszczejeszcze!!

A na ekranie, który już zdążył się zsunąć, widzimy labirynt. Po chwili wszystko staje się jasne - rozpoczyna się charakterystyczne "DUUUUUM!!! Dumdumdumdumduuuuuuuuuum....", a z boku wkracza na scenę Upiór- Damian i Paulina w białej kiecce Christine. Ze śpiewem na ustach przemierzają scenę, a po chwili na górnej platformie widzimy sobowtóry na tle animacji. Ekran podnosi się i na scenę wpływa gondola (TAK!), widzimy upiorne kandelabry, widownia po raz kolejny uraczona tonami dymu. Paulinie ślicznie poszły wokalizy, chociaż nie zachwycała ani głosem, ani aktorstwem - było po prostu nieźle, momentami dobrze, ale nie świetnie, nie porywająco. Podobnie Damian - niestety, raczej nie przekonam się do niego w tej roli, dla mnie za dużo manier, to po prostu nie ten wokal. Toteż "Noc muzykę gra" nie wywołała we mnie żadnych emocji, bo - poza paroma dźwiękami - zwyczajnie mi się nie podobało. Tyle. I dodam jeszcze, że owacje po Upiorze wypadły słabiutko w porównaniu z tym, co działo się przed chwilą... może to da pewnym osobom do myślenia

Na tym koncert właściwie się kończy - na scenie widzimy Justynę, ponownie w stroju Wendy, która śpiewa pierwszy wers "Siły wyobraźni". Po chwili dołącza do niej Piotruś (Pan), a z boku wychodzą kolejni aktorzy w swoich kostiumach, każdy z nich śpiewając parę kwestii. Na wejście Podgóra-Krolocka posypały się owacje i piski, oj tak. Podobnie, gdy pojawił się Steciuk, no i Szydło. Wampiry, Kleksy, paru greasowców, gdzieniegdzie jakiś kotek - cała ta hałastra wyśpiewuje "Magiczną siłę wyobraźni", a w tle na ekranie u góry- niespodzianka! Pojawiają się filmiki ze wszystkich spektakli Romy. Na widok Dziedzica w "Zaproszeniu na bal" nie wytrzymałam, zaczęłam dziko krzyczeć "Dziedzic! DZIEDZIC!" i pokazywać paluchem, ale na szczęście było tak głośno, że nikt mnie nie słyszał oprócz siedzącej obok siostry. Widownia klaszcze, po chwili wszyscy wyklaskują rytm, bach, koniec, ukłony. Przepięknie. Oczu nie mogłam oderwać od Krolocka, który szczerzył kły, machał peleryną i robił iście wampirze miny w stronę każdego obiektywu, jaki wypatrzył. A nam puścił oczko! Nam! O! Owacjom i piskom nie ma końca, nagle wszyscy - WSZYSCY! A to się w Gdyni naprawdę rzadko zdaża - stoją, na scenę wchodzi Kępczyn, dziękuje. Podziękował też Gdyni za to, że połowa ich zespołu pochodzi z tutejszego studium, na co rzeczoni artyści zaczęli się aktywnie wyrywać i podnosić ręce, tak, ja, ja, ja stąd jestem! Urocze to było wielce. Zaliczyłam też uśmiech od Maestra, który mnie rozpoznał i było mi bardzo miło. Potem znowu "Magiczna siła wyobraźni," sama śpiewam z artystami, owacje, piski, uśmiechy, szczęściu ogólnemu nie było końca. Jeszcze tylko ostatni ukłon... i koniec. Czar pryska. Czas wracać do rzeczywistości.

Ogólne wrażenie - super. Owszem, były usterki, były niedoróbki, czasami wpadki techniczne i widać było, że zespół nie jest tak do końca przygotowany do niektórych utworów. Owszem, nie wszyscy wokaliści mi się podobali i jeśli chodzi o ogół zespołu, to jednak wokalnie wolę Gdynię. Ale... ALE! Sentyment robi swoje. Bawiłam się znakomicie, podziwiałam znajome twarze, zalewałam się łzami tudzież zaśmiewalam w głos, odpływałam, innymi słowy. Szalenie się cieszę, że mogłam w tym uczestniczyć. Coś wspaniałego. Więcej takich koncertów, proszę! Ja chcę jeszcze.

A po wyjściu okazało się, że Roma przywiozła nie tylko artystów, ale i sklepik, wobec tego nie oparłam się pokusie i kupiłam upiorny program z DVD. A co.

Poza tym... widzowie jasno dali do zrozumienia, który musical darzą największą miłością WAMPIRY WIECZNIE ŻYWE!

A w piątek i w sobotę "Francesco." Mój Boże. Jak ja wytrzymam taką dawkę emocji?!
Pokłony dla wszystkich, którzy dali radę doczytać moje wypociny do końca

PS, W ŻYCIU się nie spodziewałam, że zobaczę Krolocka i wszystkie te groźne, mroczne wampiry śpiewające "Maaaaaaaagiaaaaa... siła wyobraaaaaaźniiiiiiii..." XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Śro 17:08, 23 Kwi 2008    Temat postu:

skomentuję krótko... jesteś podła i w ogóle wstrętna i foch na ciebie, bo tylko się smutno przez ciebie innym robi. ja też chcę na takie coś. ;(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 17:10, 23 Kwi 2008    Temat postu:

mateuo napisał:
skomentuję krótko... jesteś podła i w ogóle wstrętna i foch na ciebie, bo tylko się smutno przez ciebie innym robi. ja też chcę na takie coś. ;(



O chłopcze.. jak Cię dorwę to zginiesz marnie Razz

Jak śmiesz mówić do mojej kochanej Dziadowej Moniki, że jest wstrętna..?!?!
Mi też się robi smutno, ale fajnie, że przynajmniej wiem, co było i jak było..
Trzeba było jechać..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alagashka



Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 19:18, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Em.
Draco, toś pięknie opisała moje objawy na pojawienie się Wampirów Wink
Widocznie są takie same (Taaa... A potem ojciec się ze mnie smiał, że dostałam ślinotoku... :/)
A potem przydybałam aktorów przy tylnym wyjściu, co zaowocowało autografami Kusior, Podgóra, Wortiego, Szydła i jeszcze Andrzeja Shosta-bo-jakimś-cudem-był.

Ogólnie- bosko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 19:40, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Zmieniając temat.. Na stronie TM pojawił się "dział" o koncercie plenerowym.. tylko, że poza napisaem "Muzyczny swojemu miastu" nic tam nie ma..:/

EDIT: 2 V 2008
20:00, piątek MUZYCZNY SWOJEMU MIASTU Koncert Musicalowy
MUSZLA KONCERTOWA przy Placu Grunwaldzkim
12.00. PINOKIO - spektakl dla dzieci
18.00. NIECH NO TYLKO ZAKWITNĄ JABŁONIE

<--- to pojawiło się w repertuarze


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 20:23, 23 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 21:17, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Oooo, Jabłonki, jak fajowo. No to pokoczujemy sobie pod muszlą. Ale chwilkę, to jest piątek? Czemu oni to robią w piątek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 21:21, 23 Kwi 2008    Temat postu:

A czemu nie? Przecież to i tak dzień wolny od pracy..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Aktualności Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1