Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Koncert sylwestrowy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Aktualności
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 12:53, 04 Sty 2009    Temat postu:

No cóż, jeśli o mnie chodzi, to po koncercie wyszłam naładowana pozytywnie i radosna, aczkolwiek zgrzyty były, i Miłośniczka czy nie, nie zawaham się ich wytknąć Razz

Od początku.

"One" - to była taka lekka masakra. Przez chwilę zastanawiałam się, czy widzę ten sam zespół, który tak uwielbiam, bo wyglądało to dość, hm... amatorsko, niemrawo, cieniutko. I chór i tancerze nie popisali się. Spuśćmy zasłonę milczenia.

"Beauty and the Beast" - mi również pozostał niedosyt, wolałabym, gdyby wykonawcy (Karola i Baduszek) zaśpiewali to bardziej w swoim stylu, a tak miałam wrażenie, że próbowali naśladować Celine Dion i Peabo Brysona, co nie wyszło najlepiej. Jednak masakry nie było, a wręcz pojawił się klimacik i ogólnie brzmiało ładnie, wstawki Kowalewskiej też mi się podobały i uważam, że pomysł z jej tekstem po polsku się sprawdził. Piękna sukienka Trębacz, zgadzam się z Enid. Jednak w dalszym ciągu trochę to niemrawe i nierozkręcone...

"Good old-fashioned lover boy" - nieco lepiej. Chór panów w melonikach i garniturkach wyglądał przeuciesznie, Artur Guza zaśpiewał i odegrał bardzo przyjemnie. Na tancerzy, szczerze mówiąc, prawie nie patrzyłam. Ciągle czegoś brak...

"The Star Sisters" - o ile poprzedni utwór był nieco bardziej rozkręcony i przyjemny i zapowiadał pewne rozruszanie się wieczoru, tak ten był, krótko mówiąc, zbędny. Panie owszem, brzmiały ładnie i przyjemnie było słyszeć ich harmonie, ale cały numer był, krótko mówiąc, nudny. Sytuację podratowali tańczący panowie, ale to też tylko przez chwilę, bo potem już się tylko dłużyło. Nie pomagało, że angielskiego tekstu nie było w ogóle słychać. Zapchajdziura, następny proszę.

"La Cage aux Folles" - spodziewałam się duuużo. Dostałam tak trochę jakby mniej, głównie dlatego, że utwór był jedynie instrumentalny i przez to było trochę... łyso, niemrawo. Brakowało bardzo Westera. Ale przynajmniej mogłam podziwiać ciekawe kostiumy i przyjemną choreografię, no i Wariatki, wśród których prym wiedli zdecydowanie Wieco i Wisełka. W tym momencie zaczęłam się trochę martwić, że cały koncert będzie taki bez polotu...

"Someone like you" - ... gdy wtem pojawiło się światełko w tunelu. Alicja Piotrowska głos ma piękny i chociaż brakowało mi tu trochę emocji i powera, zwłaszcza w ostatnich nutach, to jednak wyszło jej naprawdę ładnie i słuchałam jednego z moich ulubionych numerów musicalowych z prawdziwą przyjemnością. Można złapać oddech. Lecim więc dalej.

"Pociąg Boogie" i "Push Ka Pi Shi Pie" ("Je he"!^^) - te dwa utwory z "Pięciu Braci Moe" zdecydowanie uratowały sytuację i dopiero w tym momencie koncert nabrał tempa. Pierwsza piosenka i scenki odegrane przez panów wyszły bardzo miło, potem zdziwienie, że o ja cię, tu jest publiczność! I zapędzenie nas do tańca - o dziwo, nawet mój tata się przyłączył! No, wreszcie coś się dzieje, bawimy się! Podobało mnie się bardzo, animowanie publiczności przez dwóch panów na scenie i tych wśród widzów wyszło bezbłędnie. Tekst, przyznaję, trudny, a obracanie się w miejscu nie łatwe, ale Miłośnicy podołają! Brawo.

No i potem atrakcja, przy której wstrzymywałam oddech: "Gdybym był bogaczem" i "młody solista, bardzo zdolny," Łukasz Dziedzic. No słów mi brak. Wreszcie dane mi było usłyszeć na żywo Dziadka demonstrującego swoje pełne możliwości głosowe i byłam, krótko mówiąc, oczarowana, zachwycona, rozpłynięta. Nic to strój, nic to paskudna sztuczna broda, nic to, że za młody wizualnie - zaśpiewał obłędnie. Słychać było, że głos bardzo mu dojrzał, momentami byłam zaskoczona głębią. Plus Tewje Dance i narzekanie, że po kiego on musi do tego teatru akurat dzisiaj, za takie pieniądze, uch, umrze z głodu z pomocą pana Dyrektora. Dracze w stanie płynnym.

"By żyć!" - i znowu nowy Tewje, tym razem Tomek Czarnecki, który chyba wyglądał jeszcze dziwniej, niż Dziadek; jakoś tak też słabo widoczny był i miałam wrażenie, że próbował uruchomić rosyjski akcent Wink Jednak źle nie było, poradził sobie w nowej roli. Jacek Wester świetnie, jak to on, uwielbiam moment, kiedy robią dance off. I świetnie było móc zobaczyć to z bliska! Na początku faktycznie trochę jakby mniej mocarne, niż zwykle, ale rozumiemy, nie spektakl, a koncert. Potem się rozkręciło i było super. Jerzowe "AAAAAAA!" mniej powalające, niż zwykle, potem już za to było wspaniale. Kocham tę scenę, zaprawdę! Very Happy Chyba mi się nigdy nie znudzi.

"Diamenty" - ... powtórzę za Enid: ładna sukienka Karoliny Trębacz Wink I ładny balecik w tle. Samo wykonanie... zaskakująco słabe. Chyba tylko momentami mi się podobało, ogólnie wyszło cienko, a wręcz trochę irytująco. Gorszy dzień? Dalej lecim.

"El Tango de Roxanne" - chyba przejdzie do legendy. Wyszło niesamowicie. Drey w szoku i na powrót w stanie, który woła o wiadro, a nawet dwa. Łukasz mnie autentycznie przestraszył, to było... no niesamowite, słów brak. Krzysiek, choć z początku miał pewne problemy z głosem, potem się rozkręcił i również brzmiał tak, że och, ach. Piękny głos, cudnie brzmiał, a potem te końcowe, wywrzaskiwane niemal "ROOOOOOOXAAAAAAANNE!" wraz z Dziadem sprawiło, że miałam ciary. Obaj panowie super też wczuli się w rolę i odegrali tak, że naprawdę poczułam klimat, ciekawe były też symbole kolorów; Dziadu z czerwonymi wstawkami, Krzychu z białymi (pasja/niewinność?) Jeśli chodzi o choreografię, to podziwiałam z przyjemnością, zwłaszcza Baduszka z Semeńczuk, aczkolwiek moim zdaniem cały balet spisał się świetnie i dodał takiego klimatu, że ojacięwniosłem, jak to się mówi w niektórych kręgach. Piękne. Wideo nie oddaje Very Happy

"Think" - kolejne wielkie zaskoczenie. Moim zdaniem: wyśmienicie! Darina z miejsca zyskała we mnie fankę, chyba jako jedyna prezentowała przyjemny do słuchania angielski, w dodatku power, prezencja, mnóstwo humoru i uroku, i chociaż chudzina z niej, to pokazała takiego pazura, że ja byłam zachwycona. Darina na Lady!

"Gościem bądź" - jakże ja się stęskniłam za PiBem! Cudownie było móc to znowu zobaczyć. I po raz pierwszy Kaliszukowy Świecznik, który na mnie wywarł wrażenie pozytywne, śpiewał ładnie, choć troszkę mi brakowało richterowej barwy. No i również staję po stronie tych, którym brakowało Belle-Ani Urbanowskiej. Poza tym znowu tylko jedno menu, chór trochę niemrawo, dobrze słychać było chyba tylko Ewę Gregor i Alicję Piotrowską (którą miło było znowu zobaczyć w roli Czajnikowej), moje ulubione talerzyki robiły cudowne minki i świetnie się je oglądało, balet sztućców na miejscu, panowie świetnie pomykają, a akcja Korkociąg kontra Korek ucieszyła mnie niezmiernie, jak to Kunc skwitowała: "Dziadu-Terminator!" Nie ma litości, jak tak można niecnie?! No ale ile przy tym radości. Kieliszki- kolejna atrakcja. No i piękne sztuczne ognie na końcu, po których nawet nie śmiedziało tak, jak zwykle! Ja chcę PiBa Sad

Wrażenia po części pierwszej: żarty Korwina co najmniej zbędne, tylko z niecierpliwością czekałam na kolejne numery i szkoda, że rozkręciło się dopiero mniej więcej w połowie. Początek niemrawy, potem było bardzo przyjemnie, a scenografia z PiBa najwyraźniej jest bardzo funkcjonalna. Światła - piękne, orkiestra na poziomie, jak to oni, a podczas antraktu powzięłam postanowienie, że chcę udzielić całemu zespołowi korepetycji z angielskiego, bo większość numerów to była trochę "wariacja na temat" Wink Dlatego nieco drżałam o Abbę i cieszę się, że część numerów była jednak tłumaczona - aczkolwiek tłumaczenie nieco kulało - bo gdyby całość była śpiewana po angielsku, to by taka trochę masakra była. Ale część druga nastąpi, muszę zebrać siły...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 14:36, 04 Sty 2009    Temat postu:

Zapomniałam dodać: W Roxanne nie podobała mi się za bardzo ta wstawka, którą mówił w środku Krzysiek. Była zbędna moim zdaniem. I też wychwyciłam, że mieli inne wstawki w kostiumach.. i dobrze Smile

Żarty Korwina są nieodłącznym elementem koncertów, także z tym nic nie zrobimy. Kilka mu się udało (co przysporzyło potem podczas przerwy mi i Matełowi dużo radości Razz), ale ogólnie, co za dużo to niezdrowo. Gdyby było ich 3 razy mniej, to myślę, że by było akurat i może nawet coś by się udało zapamiętać, bo póki co zapamiętałam chyba ze dwa tak dokładnie.

Co do orkiestry.. Grali tak, że w II akcie zastanawiałam się chwilami, czy to nie leci (w całości) z taśmy. No ale zobaczyłam podskakującego Rózankiewicza i obawy przeszły.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Nie 14:37, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 14:46, 04 Sty 2009    Temat postu:

Dobra, odpoczęłam, mogę jechać dalej z tym koksem. Później scalę.

Zaczęło się bardzo humorystycznie: Dyro oznajmił, że koniec z teatrem, teraz telewizja ma przyszłość i oto robią program pt "Mam Talent (do Abby)". Nastąpiło podanie numeru telefonu, pod który można wysyłać SMSy (ktoś zapamiętał? ^^), zjechał ekran, na którym pokazało się logo "Baduszek TV" (wielkie brawa dla pomysłodawcy!), potem prezentacje uczestników rodem z tych wszystkich show z gwiazdami co śpiewają na lodzie i po prostu tańczą. Bardzo przyjemne (choć później nieco się dłużyło, gdyby ominąć trochę pikantnych szczegółów myslę, że byłoby nie mniej humorystycznie, ale ogólnie podobało mi się). I tak puszczono nam materiały z przygotowań, zapowiedziano łączenie się z jurorami i w ogóle cała ta formułka telewizyjnego show została zachowana. I tak rozpoczęła się druga część koncertu.

"Voulez-vous" - niestety, słabizna. Balet, owszem, przyjemny, ale niewiele właściwie z niego pamiętam i chociaż soliści śpiewający wyglądali i gibali się przyjemnie, to jednak brzmienie toto miało dość cienkie i średnio przyjemne. Najlepiej wspominam z tego animowanie publiczności przez ekranik ("Owacje," "Miarowe klaskanie" itp.)

Następnie duet ponownie humorystycznie przedstawiony oraz "Gimme! Gimme! Gimme!" w wykonaniu Kampy i Małgosi Szczypińskiej, z którego zapamiętałam głównie kampusiowe miny rodem z Playboya i komendę na ekranie "Fruwają marynary," której panowie niestety nie posłuchali Wink Kolejny numer przyjemny, ale taki sobie o.

"Super trouper" - z tego najlepiej zapamiętałam Gang Chudego Tafeja Very Happy Dziewczęta świetnie wyglądały. I tu mam pewien problem, bo mieszane uczucia: z jednej strony dziewczęta ładnie trzymały harmonię i pod tym względem brzmienie było bardzo okej, ale z drugiej nie było w ogóle mocy i takie trochę rozmyte, słabe się wydawało. Szkoda, że panowie nie wnieśli więcej poza chóralnymi wstawkami, które nawiasem mówiąc brzmiały przyjemne. Balet - super.

Potem nadeszło "Mamma mia!", którego początek był rewelacyjny - scenę zdcydowanie kradła Ewa Gregor i jej wymiatanie na gitarze Very Happy Było więcej mocy i zaśpiewane lepiej, ale też brakowało mi trochę mocy i zabawy - przy tej piosence zawsze mnie nosi i czuję radochę wzbierającą w sercu, a tutaj to było po prostu bardzo przyjemne.

"S.O.S." - stylizowane ewidentnie na film, ale jakże przyjemne! Balet płetwonurków mnie rozwalił, a Jacuś w wypasionej peruce i Darina w drewnianej łodzi dramatycznie wieszający się i opierający na sterze to była sama radość. Zaśpiewane ślicznie, odtańczone świetnie, z humorem, z werwą, a już potem to surfowanie na kawałkach drewna mnie dobiło. Brawa, sama uciecha.

"Take a chance on me" - Shocked czyli Zgon (Fangirla) to Niezła Farsa. Ktoś tu próbował mnie ewidentnie zabić. Węszę zamach na moje kruche serducho. Bo już z chwilą, kiedy podczas przedstawiania by Korwin na scenę wkroczył, jeszcze w cieniu, zespół Krawców Kreatywnych pod patronatem Papcia Jacykowa, wyrwało mi się nie-tak-znowu-ciche "O Boże!!", które to zawołanie wraz z Kunc powtarzałyśmy podczas całego utworu dość głośno i regularnie. Ómarłam, padłam, nie ma co zbierać. To było sam ZUO. Kunc obok mnie dostała panicznego ataku śmiechu, a ja wraz z nią. Tego nie dało się wytrzymać. Dziaaaa-aaaaa-aaaa-duuuuu! Dziadek na Herberta! Nie no, ja kapituluję, tego nie da się opisać. Bardzo ładna z Łukasza dziewczynka... xD Krzysiek świetnie się bawił w tym swoim kostiumie ze skrzydłam, w ogóle wszyscy - i panowie, i panie - wyglądali nieziemsko - te stroje, te peruki, te mejkapy! Utwór również zaśpiewany tak, że nie mam zastrzeżeń, ale z całości pamiętam niestety tylko miny Dziadka i jego gesty, jak odgarniał sobie włoski, zaczepnie zerkał na widzów i posyłał swoje urocze półuśmiechy, jakby startując zalotnie do któregoś z panów na widowni, a kiedy wyrwał nam się kwik na koniec, podskoczył jak na rasową blondyneczkę-schoolgirl przystało i tak już w kicaniach pomknął za kulisy. No zgon na miejscu, jaki to był numer, chcę wysłać esemesa na Krawców Kreatywnych! Laughing

"The winner takes it all" - i tu, na moje szczęście, nastąpiło wyciszenie emocji, jakże potrzebne po poprzednim numerze. Siostrzany duet, którego byłam bardzo ciekawa, przerósł moje oczekiwania - wyszło PRZEPIĘKNIE. Cudny wokal obu pań Smuk, ze wskazaniem na Martę, piękno samego utworu, a jeśli do tego dodać niesamowite choreografie w wykonaniu tańczących par wyszło coś, co wprawiło mnie w trans. To było lepsze, niż wszystkie ju ken densy, to było naprawdę cudowne. Piękne. Wielkie brawa dla wszystkich, i tańczących, i grających i śpiewających. Ta lekkość, ta miękkość ruchów, ta ekspresja...! Dracze znowu rozpłynięta.

"Money, money, money" - tu emocje nieco opadły. Było drapieżnie, było z mocą, głównie za sprawą Grażyny Drejskiej i jej niezawodnego wokalu oraz aranżacji, Kowalewska troszkę w cieniu, ale dobrze. Baletu, przyznaję się bez bicia, nie pamiętam.

"Does your mother know" - zdecydowanie jeden z najlepiej wykonanych i opracowanych utworów wieczoru. Anna Andrzejewska - moja bogini! Ona ma niewyczerpane pokłady humoru, ta kobieta, potencjał komediowy ogromny i jako ponętna, acz surowa nauczycielka wyciskała łzy z oczu ze śmiechu. Dzielnie asystowali jej uczniowie - chłopcy byli po prostu fenomenalni, choreografia świetna, a odegranie jej to sama radość była. Świetne kostiumy, świetnie zagrane, z humorem, zabawa, nieco parodystycznie a nawet było trochę świntuszenia - wspaniale Very Happy

"Dancing Queen" - przyznaję, że na ten kwartet "seksownych panów" czekałam z zapartym tchem Wink Kostiumy mieli rewelacyjne, kapelusiki i cekiny skradły mi serce, w dodatku panie poprzebierane niczym z rewii - bardzo przyjemnie. Każdy z panów świetnie brzmiał, w refrenie Kaliszuk dawał najgłośniej razem z Wiecem, a sam kwartet falsecików wyszedł przeuciesznie. I solówka Dziadka w drugiej zwrotce po raz kolejny sprawiła, że Drey nie nadawała się do niczego, Kaliszuk ładnie uzupełnił. Słowem: klasowy boyband, niech się jakieś tam backstreet boysy schowają! Very Happy

"Head over heels" - właściwie ten utwór jakoś tak mi się zmył, Kaliszuk przyjemnie ruszał się w tle i wykonanie było ładne, ale nic, co by mi utkwiło na dłużej w pamięci.

"Waterloo" - kostiumy! Piękne, wszyscy wyglądali w nich szałowo, zwłaszcza Renia. Jajcarsko, z humorem i werwą, wykonanie bardzo fajne, Artur Guza błyszczał i w stroju Napoleona wyglądał fantastycznie. Podobało mnie się bardzo.

"Happy New Year" - zaśpiewane pięknie przez oboje solistów, jak ja uwielbiam głos Tomka Więcka! Kiedy wyszedł cały zespół, wyglądało to pięknie, wielbię takie finały. Ta mieszanka strojów i akcentów na scenie wyglądała przednio. Ślicznie, nieco melancholijnie i przyznaję, że dopadło mnie trochę refleksji. Głównie taka: szkoda, że już koniec.

Ale! Trzeba koniecznie wspomnień jeszcze o dodatkowych atrakcjach zapodanych przez Baduszek TV Very Happy Oset bardzo dobrze sprawdzał się w roli prowadzącego, a wywiady z "uczestnikami" były przednie, szczególnie rozbroił mnie Tafej pzdrawiający wójta i ochotniczą straż pożarną (dobrze zapamiętałam?) Powalający był też Baca, który prosił o wysyłanie esemesów o treści "1" - i tu pokazanie raczej nie tego palca, co trzeba, co wywołało gromką wesołość. Kolejną atrakcją było połączenie się z Wozem - czyli z wozem Bernarda Szyca Mleczarza, który wmawiał, żeby pić mleko, to się będzie wielkim, a przy okazji i serek, i kefir, i maślankę i co tam jeszcze. Nie ma, jak kryptoreklama. Bo i reklam też było dostatek - Pan Czesław rozbrajał. Tomasz Fogiel z każdym swoim wyjściem na scenę wywoływał głupawkę, a każda reklama z jego udziałem to był majstersztyk. Gdyby takie puszczali w TV, to bym chyba od niego nie odchodziła Very Happy Zwłaszcza "Upiór w operze" wywołał u mnie niekontrolowaną wesołość - czyżby jakaś "subtelna" ironia...? Gdzie to można dostać?! Twisted Evil

No i cóż, drodzy państwo - koniec, był standing, a jakże, a kurtynę w ostatniej chwili podniesiono chyba ku zaskoczeniu wszystkich i ku naszej niekłamanej radości, czego nie omieszkałyśmy skwitować zdwojoną porcją kwików. Koncert, aczkolwiek nierówny i nie pozbawiony wad, był super przyjemny i szkoda, że to tak szybko zleciało. Jestem pewna, że gdyby było bardziej rozegrane, wyszłabym kompletnie oczarowana. Znaczy, i tak wyszłam, bo bawiłam się znakomicie. Ale jednak mogło być lepiej Smile


Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Nie 14:53, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 14:56, 04 Sty 2009    Temat postu:

To ja będę pierwszą osobą, która nie jest zachwycona koncertem. Ale po kolei...

Wejściówki dostałyśmy z Enid bez problemu. Pani w kasie miła. Pragnę podziękować Enid za dzielne znoszenie mojego towarzystwa przez kilka godzin - muchos gracias!

Z balkonu bylo wszystko widać, aczkolwiek twarze trochę gorzej.

Nie będę dzielić na utwory czy wykonawców. Powiem zbiorowo.
To był jeden obrzydliwy gwałt na języku angielskim. I to taki z poderżnięciem gardła na koniec. Zawiodłam się. WSZYSCY, którzy śpiewali po angielsku robili takie błędy, że uszy bolą. Jeżeli już ktoś chce śpiewać w obcym jezyku, błagam niech się nauczy fonetyki tego języka. Tym bardziej, jesli ktoś chce zarabiac ze śpiewania w tym języku. Te wszystkie piosenki wyszły tragicznie, po prostu obrzydliwie. Studenci za drobniejsze błędy nie zdają egzaminu z fonetyki. Serio, jeśli ktos się za coś bierze, niech robi to DOBRZE. Tym bardziej, że jest to teatr. Co więcej, teatr muzyczny. Ja oczekuję perfekcji w wykonaniu, a nie żałosnej komedii. OK. zaraz powiecie, że się czepiam, ale od strony fonetycznej to naprawdę było żałosne. Po raz pierwszy zespół TM mi nie zaimponował i nie byłam w ogóle oczarowana. Rozumiem też, że ludzi takich jak ja jest bardzo malutko i tak naprawdę niewielu osobom błędy fonetyczne w angielskim przeszkadzają, ale to nie powinno wpływac na wykonawców tak, że podarują sobie zupełnie dążenie do perfekcji. nieoświecona tłum przyjmie co rzucą, ale czasami trafi się w tym tłumie ktoś, kto będzie odrobinkę bardziej oświecony niż reszta i usłuszy, że jest źle, tragicznie i do bani. to fonetyczne przestępstwo. jednak chciałabym wyróźnić dwie osoby. pierwszą - panią Alicję Piotrowską. nie wiem czy świadomie, czy nieświadomie, ale trafiła z wieloma słowami tak jak powinna. były zgrzyty, ale juz uslyszałam u niej kilka poprawnych samogłosek. drugą osobą jest Darina Gapicz - angielski na dobrym poziomie. ale też nie ideał.

reasumując, zespołowi przydałyby się nie korepetycje z fonetyki, tylko obowiązkowe zajęcia. bo to jest na tak niskim poziomie, że wstyd.

wybaczcie, ale musiałam to napisać. jesli jest choć jedna rzecz, na której się dobrze znam, to fonetyka języka angielskiego. to jest przykre, że zespół TM słabo śpiewa po angielsku, no ale cóż... przecież wszystko da się zmienić na lepsze Wink

a teraz ogólnie.
pierwsze część ok. niepełne La Cage Aux Folles trochę rozczarowało. ślicznie zaśpiewała pani Piotrowska. Piosenki z Pięciu Braci Moe ok. fajnie, że ktoś chociaż próbował rozruszać publiczność. bardzo przyjemne piosenki ze Skrzypka. pozytywne zaskoczenie Dziedzicem jako Tewje. ciekawy występ pani Gapicz. wg. mnie najlepiej zaspiewana piosenka tego wieczoru. Gościem bądź - ... błagam, niech ktoś zwolni Kaliszuka z roli Świecznika. On jest za mlody, i wychodzi na podjaranego podlotka. jego głos jakoś tak nie pasuje mi do reszty. poza tym, malo energicznie Gościem bądź wyszło.
humor słaby, by nie powiedzieć prostacki. stare żarty już można było sobie podarować.

druga część. wg mnie gorsza. pomysł świetny, ale wykonanie już nie. za długie, nudne i wcale nie smieszne opisy zespołów. dobrze, że kilka piosenek przetlumaczyli, bo te nieprzetłumaczone wypadły słabiutko. chyba najgorsze było voules-vous. w ogóle śpiewali? mam wrażenie, że jakoś tak chicho i bez pary. na wyróżnienie zasługuje zespół krawców - za stroje. panowie wyglądali jak członkowie zespołu Lordi. naprawdę duże brawa dla sióstr Smuk za The winner takes it all. dobrze, że po polsku i dobrze, że te dwie panie. wg. mnie najlepsze piosenka drugiej części. reklamy z panem Czesławem ok. aczkolwiek jakoś tak niepotrzebne. plus za proszek Upiór w Operze. Zakończenie utworem Happy New Year słabiutkie, takie nijakie.

podsumowując, nie jestem ekstra, super, hiper, mega zadowolona z koncertu. aczkolwiek, cieszę się, że to zobaczyłam. bardzo długo chciałam się o czymś przekonać i chyba właśnie wczoraj się przekonałam Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 15:07, 04 Sty 2009    Temat postu:

Draco Maleficium napisał:
Następnie duet ponownie humorystycznie przedstawiony oraz "Gimme! Gimme! Gimme!" w wykonaniu Kampy i Małgosi Szczypińskiej, z którego zapamiętałam głównie kampusiowe miny rodem z Playboya i komendę na ekranie "Fruwają marynary," której panowie niestety nie posłuchali Wink


Najlepsze było to, że chociaż panowie nie posłuchali, to panie (w tym my Razz) zaczęły machać rękami, wprawdzie bez marynar, ale dokładnie tak, jakby je miały. A panowie widać zamuleni Razz Kobity rządzą!

Draco Maleficium napisał:
Ómarłam, padłam, nie ma co zbierać. To było sam ZUO. Kunc obok mnie dostała panicznego ataku śmiechu, a ja wraz z nią. Tego nie dało się wytrzymać.

Ooj.. Embarassed ten śmiech mi się sam wyrwał i teraz mam wyrzuty sumienia, bo to trochę głośno mi się wyrwało Razz Ale jak tu się nie śmiać
Draco Maleficium napisał:
Bardzo ładna z Łukasza dziewczynka... xD
NIE! NIEEE NIEEEEEE!!! Dziadek nie był ładną dziewczynką - choć uroczą, to mu trzeba przyznać..

Draco Maleficium napisał:
...i tak już w kicaniach pomknął za kulisy. No zgon na miejscu, jaki to był numer, chcę wysłać esemesa na Krawców Kreatywnych! Laughing

Chcialam zaznaczyć, że wszyscy pomknęli w kicaniach, za co naprawdę należą się im wielkie brawa, bo nie sądzę, żeby kicanie w takich maifjnych bucikach było rzeczą łatwą.
A nr smsa, to chyba 6.. albo 7 Razz Nie pamiętam teraz, ale pamiętam, że po kilku utworach zaczęłam liczyć, które było Take a Chance Razz

Draco Maleficium napisał:
"Happy New Year" - zaśpiewane pięknie przez oboje solistów, jak ja uwielbiam głos Tomka Więcka! Kiedy wyszedł cały zespół, wyglądało to pięknie, wielbię takie finały. Ta mieszanka strojów i akcentów na scenie wyglądała przednio. Ślicznie, nieco melancholijnie i przyznaję, że dopadło mnie trochę refleksji. Głównie taka: szkoda, że już koniec.

Ja też kocham takie finały, chociaż to takie smutne trochę. No i to składanie życzeń... Niby wymuszone przez Korwina, a jednak wyszło naturalnie i wydaje mi się, że moje życzonka w stronę Draco wtedy były bardziej prawdziwe, niż 1 stycznia o 00:00. Normalnie aż mi się łezka w oku wtedy zakręciła.

Draco Maleficium napisał:
Szczególnie rozbroił mnie Tafej pzdrawiający wójta i ochotniczą straż pożarną (dobrze zapamiętałam?) Powalający był też Baca, który prosił o wysyłanie esemesów o treści "1" - i tu pokazanie raczej nie tego palca, co trzeba, co wywołało gromką wesołość. Kolejną atrakcją było połączenie się z Wozem - czyli z wozem Bernarda Szyca Mleczarza, który wmawiał, żeby pić mleko, to się będzie wielkim, a przy okazji i serek, i kefir, i maślankę i co tam jeszcze. Nie ma, jak kryptoreklama.

Tafej pozdrawiał Komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej, jeśli dobrze pamiętam Smile Połączenie z Wozem było boskie! Świetny pomysł! Chyba zacznę pić mleko i maślankę i kefirek co by być dużą!

Draco Maleficium napisał:
Bo i reklam też było dostatek - Pan Czesław rozbrajał. Tomasz Fogiel z każdym swoim wyjściem na scenę wywoływał głupawkę, a każda reklama z jego udziałem to był majstersztyk. Gdyby takie puszczali w TV, to bym chyba od niego nie odchodziła Very Happy Zwłaszcza "Upiór w operze" wywołał u mnie niekontrolowaną wesołość - czyżby jakaś "subtelna" ironia...? Gdzie to można dostać?! Twisted Evil

Chcę jeszcze wspomnieć o Tomku Czarneckim, który wprawdzie w reklamie pojawił się tylko raz, ale JAK! Razz Btw, nie wiedziałam, że on tak śpiewa haha.. Do opery go! Razz
A Upiora wszyscy kochają, co widać, słychać i czuć na każdym kroku Wink Chociaż przyznam, że dość mocno pojechali po Romie i wprawdzie ten drugi tekst, nie był aż tak dosłowny w sensie ironicznym, to jednak wystarczy przynajmniej trochę być w temacie, żeby od razu skumać o co chodzi.

Draco Maleficium napisał:
No i cóż, drodzy państwo - koniec, był standing, a jakże, a kurtynę w ostatniej chwili podniesiono chyba ku zaskoczeniu wszystkich i ku naszej niekłamanej radości, czego nie omieszkałyśmy skwitować zdwojoną porcją kwików.

Ku zaskoczeniu naszemy, jak i aktorów. Pomijając to, że ludzie siedzący na brzegach już wyszli i przed nami było puściutko jeśli chodzi o widownię. Ogólnie oklaski były bardzo fajne i łapki bolały potem Smile


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Nie 15:08, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 15:18, 04 Sty 2009    Temat postu:

Mina, widzę, bezlitosna Wink Co do angielskiego, to ja również jestem przeczulona na tym punkcie, ale jakoś udało mi się przymknąć na to oko przez większą część czasu - aczkolwiek aktorów na zajęcia zaciągnąć trzeba, może we dwie się podejmiemy, co? ^^

Oczywiście dopadły mnie afterthoughts, jak to zwykle bywa. I tak napomknąć muszę jeszcze o łączeniu się z jurorami, te montaże były powalające, zwłaszcza ostatni z politykami. Poza tym Tomkowi Czarneckiemu brawa się należą za jego reklamówkę Very Happy

To prawda, że przez część koncertu nie było pary, nie było iskry, brakowało "tego czegoś." Ale ja jednak bawiłam się dobrze, mimo tych zgrzytów, które już wcześniej wytnęłam. Gdyby to jeszcze dopracować, to by wyszło akurat na Sylwestra.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:50, 05 Sty 2009    Temat postu:

Zaciągniemy we trzy Razz

Nie sądziłam że koncert tak mi się spodoba (nie jestem jakąś wielbicielką Abby); poszłam w sumie na Mroksanne, którym panowie wyrwali mi serce (ale akurat ten rodzaj sadyzmu mnie satysfakcjonuje) ^^

One: Zgadzam się, że było niemrawo, ładnie ale bez mocy, z jaką powinno się zacząć.

Beauty and the Beast: Kowalewska mi tu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Ogólnie nie było źle, ale do "dobrze" też trochę brakowało.

Good Old-Fashioned Lover Boy: Marta z Arturem wywołali szeroki uśmiech na mojej twarzy, zwłaszcza gdy Artur "urósł" nagle,wchodząc na stopień Wink I pocałunek cudny,dwie nóźki w powietrzu xD też chcę takiego Old Fashioned Lover Boya. Wszystko było takie cukierkowe, słodziaszne, i co najważniejsze, wyglądało jakby się przy tym świetnie bawili i to mi się udzielało.

Le Cage Aux Folles. Hana zaczęła nosić spodnie i wolę ją w tej wersji Wink Panowie wywołali sporą dyskusję wśród osób siedzących za mną ("Który to Kaliszuk?!" "A Wieco?"). Szkoda tylko, że tak mało tego i bez Westera.

Bracia Moe jeszcze sympatyczniejsi. Brawa za obłedne buty ^^ i rozruszanie publiczności.

Dziedzic jako Skrzypek. Przyzwyczaiłam się do "jedynej słusznej" wersji w wykonaniu Szyca i szczerze mówiąc, zawiodłam się trochę Łukaszem. Spiewał pięknie, jak zwykle z resztą, ale czgoś mi w tym brakowało, coś zgrzytało w tej interpretacji. (I zaśpiewał "mądry"zamiast "dobry" Żyd, ale to drobiazg^^)

Le Chaim: jestem oczarowana choreografią (nie podobał mi się wprawdzie 1 moment, gdy wszyscy niemalże na raz zeskakiwali ze stołu) którą po raz pierwszy widziałam w całości. I nareszcie zobaczyłam Westera jako Lejzora, także było nieźle. A Czarnecki jest zupełnie innym Tewjem niż Szyc. Nie chodzi mi tylko o głos i posturę, ale nie umiem tego opisać.

Diamenty: Nie podobało mi się. Karolina piszczała (z całym szacunkiem dla jej pięknego przecież głosu).

Mhroksane: Czy tylko ja mam wrażenie że Wojciechowski dużo lepiej śpiewa niż mówi? (gdy mówi niemal zawsze wydaje się taki przygaszony) nie zapytam, why does my heart cry w trakcie tej piosenki, bo przecież wiem. I jestem w pełni usatysfakcjonowana. No, może, gdyby tak jeszcze chwila na oddech Wink bo następny numer wziął mnie z zaskoczenia. Darina ma fajny mocny głos, i podoba mi się że śpiewa lekko jazzowo. Zastanawiam się tylko, jak brzmi w kawałkach zbliżonych do klasyki.

Gościem bądź: Trochę narwany świecznik z tego Kaliszuka Razz no ale długo mu się nudziło, więc się nie dziwię.

ABBA
Zacznijmy od tego, że nie była to nigdy moja ulubiona grupa. Mimo to coś mi się jednak podobało. A kolejno: S.O.S, Take a chance on me, Dancing Queen i Mamma mia.

No bo Darina świetnie machała butami. Po za tym wspaniała łódź, surfing na scenie, balet z Wdzydz Kiszewskich, no i "nurkowanie"pana Jacka. Wszystko to przysporzyło mi sporego zacieszu xD O wokalu wogóle nie ma co mówić, oboje wypadli wspaniale.
Krawcy Kreatywni podbili moje serducho (dodajmy Tafeja i możemy przemianować na Gang Chudego Motla). Kostium Dziada wywołał u mnie skojarzenia z Crawfordowym Krolockiem, reszta panów jak jakieś ptaszyska Smile Wszyscy z resztą wyglądali nieziemsko.

Dzięki Waterloo nareszcie wiem, który to Deskiewicz.


Ostatnio zmieniony przez Findurka dnia Pon 18:06, 05 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anika



Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:47, 06 Sty 2009    Temat postu:

Kurcze strasznie wam zazdroszecze, że mogliście być na koncercie, mnie niestety nie było w okolicy ... ale moi rodzice byli i wrucili bardzo zadowoleni, mało tego bardzo przypadł im do gustu Pan Korwin i jego dowcipy Smile miło tak się czyta te wasze recenzje. Przez to, że tak szczegułowo piszecie czuje się jakbym tam była razem z wami Smile także dziękuje Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
APOLLO



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: KOSMOS

PostWysłany: Śro 0:15, 07 Sty 2009    Temat postu:

Po przeczytaniu waszych recenzji jestem załamana ..... myślę , że nie macie pojęcia o przygotowaniu takiego koncertu , więc powinniście się zastanowić mocno co piszecie a już w ogóle o kim Twisted Evil

Dobrze , że jest to nieoficjalne forum Teatru Muzycznego ....... to jest jakaś dziecinada , myślę , że po porostu się nie znacie Confused

Opisaliście Koncert Sylwestrowy właśnie w taki sposób .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Śro 0:27, 07 Sty 2009    Temat postu:

Cóż, przykro mi, że tak uważasz. Oczywiście masz rację, że my nie znamy kulis powstawania koncertu, tego, w jakim tempie był przygotowywany (patrząc na rezultat, zgaduję, że raczej "na szybkiego"). Bo my jesteśmy widzami, płacimy za bilety, oglądamy, cieszymy się - bądź nie - tym, co widzimy, a potem dzielimy się wrażeniami. Od tego jest to nieoficjalne przecież forum - dla wielbicieli TM, którzy lubią dyskutować o swoim hobby. To, co i kogo zauważamy i jak to odbieramy, jest sprawą czysto subiektywną, jak każdy odbiór sztuki. Mamy prawo do własnej opinii i każdy może wyrazić ją tutaj, w tym i Ty - chociaż przykro mi, że uważasz nasze wrażenia za dziecinadę, to jednak mam nadzieję, że przekonasz się do nas i wniesiesz coś od siebie, niekoniecznie obrażając przy tym resztę forumowiczów Smile

Zresztą, czy słodzenie za każdym razem i wychwalanie pod niebiosa jest obowiązkowe, kiedy widzimy, że coś wg nas nie poszło? Chyba niekoniecznie, bo i obłudne to będzie, a i teatr niewiele z takiego słodzenia wyniesie.


Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Śro 0:28, 07 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Aktualności Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1