Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Dracula vs Dracula

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Dracula
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 23:07, 09 Paź 2008    Temat postu: Dracula vs Dracula

Czyli bawimy się w analizę porównawczą Smile

Na pewno orientujecie się, że poza musicalem Svobody jest jeszcze mnóstwo innych dzieł musicalowych o Draculi, z czego najsłynniejsza jest wersja Wildhorna. Proponuję porównać do siebie te musicale, o ile je znamy, oczywiście na tapetę można brać dosłownie wszystko, na muzyce począwszy, a na ułożeniu drzewek w scenografii skończywszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 23:31, 09 Paź 2008    Temat postu:

O jaaaaa, ty, Draco, masz łeb.

No to jeżeli uchował się jeszcze ktoś komu o tym nie wspomniałam, to UWIELBIAM Draculę Wildhorna. Bo muzyka jest prześliczna, przepiękna, przecudowna i przewspaniała, bo jest bardzo ładnie oparte o powieść Strokera, i nie wprowadza się tam przedziwnych interpretacji historii Draculi.

A wersji Svobody mówię zdecydowane nie. Nawet jeżeli muzyka jest odpowiednio mroczna, to chyba nie da się tego wystawić tak, żeby nie było idiotyczne. Nasza wersja to mały koszmarek, a głos Czesia pobija wszelkie rekordy.

I jeszcze ta francuska, co mnie w sumie nudzi, jakaś taka rozmyta. I nie rozumiem o czym oni gadają, niestety.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 21:30, 11 Paź 2008    Temat postu:

Jak miło mieć łeb Wink

Od razu zaznaczam, że innych wersji niż Wildhorn-Svoboda nie widziałam, zatem o francuskim "Draculi" (ani tym bardziej o tylu innych wersjach) wypowiedzieć się nie mogę. Zapewne Kunc napisze coś o "Entre L'Amour et la Mort", kiedy tu zawita, ja zaś ograniczę się póki co do stwierdzenia, że muzyka mnie właściwie nie rusza i gdyby nie śpiewający Bruno Pelletier i sama tematyka, raczej bym się tym nie zainteresowała. Muszę się wsłuchać w całość, żeby sobie wyrobić konkretne zdanie, ale póki co zgadzam się z Enid - muzycznie francuski "Dracula" wydał mi się dość... nijaki.

Czyli zupełnie odwrotnie, niż dwie wersje, o których pisałyśmy już powyżej. Jeśli mówić tylko o muzyce - czyli, jakby nie patrzeć, o jednym z absolutnie najważniejszych elementów spektaklu - to chyba obie wersje podobają mi się tak samo - z tym, że przyjmuję tutaj Wildhorna z wersji w Graz. Angielskie nagranie jest ładne, owszem, a wykonawcy i aranżacje przyjemne, jednak jest to dla mnie zbyt jednostajne - brak mi drapieżności, pazura, wampirycznej atmosfery. Niemiecka wersja z kolei ma to wszystko, a nawet więcej i w dalszym ciągu jestem zachwycona aranżacjami, które ocierają się o geniusz. No i obsada - Borchert jako Dracula jest fenomenalny, Jesper Tyden jako Jonathan podoba mi się niezmiernie, Uwe jako Van Helsing, no i panie i adoratorzy Lucy - wszyscy są wspaniali. Muzyka ma w sobie to... coś, co przywodzi mi na myśl w pewnym sensie film Coppoli z Garym Oldmanem, zwłaszcza utwór Renfielda "Das Lied vom Meister" (chyba jedna z moich najulubieńszych piosenek!). Ta wersja jest bardzo, bardzo wierna powieści Stokera... I chyba filmowi również, ale o tym za chwilę. Muzyka Svobody z kolei ma w sobie taką, nie wiem, jak to okreslić, europejską? W każdym razie specyficzną magię. Melodie są lekkie i czarowne, płyną zgrabnie, a jednocześnie mają w sobie mrok, melancholię, pewną tęsknotę i jak najbardziej grozę. Zdecydowanie są bardziej kameralne od muzyki Wildhorna, która brnie jak zwykle bardziej w stronę popu - chyba w tym sensie bardziej kojarzą się też z teatrem jako takim. I ta muzyka pasuje idealnie do historii o Draculi, wampirze bardziej wzorowanym na historii niż na powieści Stokera. Aranżacje jeszcze dopełniają tego wrażenia i szczerze mówiąc tutaj trudno mi wybrać, które bardziej mi się podobają, bo w każdej wersji warstwa muzyczna "Draculi" czeskiego powalała mnie na kolana. W pewnym sensie przywodzi na myśl styl Steinmana, który ach, jak uwielbiam. Chociaż sama właściwie nie wiem, skąd mi się wzięło to skojarzenie...

Jeśli chodzi o realizację, to w przypadku Wildhorna znowu skupię się na wersji z Graz - bo tylko ją widziałam w całości, a amerykańska czy ta z St. Gallen (ta szczególnie, uch, zło, "Dracula" w latach 50-tych? Kto to, k***a, wymyślił?), jak mogę ocenić po kiepskiej jakości klipach na jutubie, średnio przypadły mi do gustu. Po Wildhornie w Graz spodziewałam się cudów, ze względu na niesamowitą muzykę - i może dlatego się zawiodłam, bo wyszło na to, że utwory lepiej brzmią na nagraniu niż na scenie... Nie jest to wina wykonawców, którzy wyśpiewywali swoje serca na scenie (w większości), ale chyba tempa spektaklu, które właściwie nie wciągało, nie trzymało się całości, nie tworzyło jakiejś specjalnej magii. Czegoś mi zabrakło. Być może winna jest zbytnia wierność oryginałowi, choć w życiu nie spodziewałam się, że powiem coś takiego Wink Musical zachowuje wprawdzie klimat powieści Stokera, ale ten klimat działa jakoś tak topornie na scenie, historia jest nie do końca funkcjonalna w wersji teatralnej. Aktorzy chyba sami niejako to wyczuwali, bo miejscami grali mało przekonująco, a rola Borcherta w większości scen ograniczała się do tego, że stał i groźnie/ładnie wyglądał (a że wypadał w tym świetnie, to swoją drogą Wink). Realizację z Graz określiłabym chyba jako nierówną; mnóstwo świetnych, ciekawie pokazanych momentów, które wyłapywały esencję powieści, ale też trochę dłużyzn czy scen, które na scenie po prostu nie działają. Widać też było ogromną inspirację reżysera filmem, zwłaszcza, jeśli chodzi o kostiumy (suknia ślubna/grobowa Lucy...) - w scenie "Einsamer Mann", kiedy Jonathan pierwszy raz pojawia się w zamku D., podświadomie oczekiwałam wręcz, że ów D. pojawi się w tej idiotycznej peruce z filmu Coppoli. Nie pojawił się, i chwała mu za to, ale te inspiracje były aż nazbyt widoczne, co niejako każe wziąć całą produkcję w filmowy nawias. Relacja Mina/Dracula też nie była pokazana dostatecznie przekonująco, żeby widz uwierzył w chemię między nimi - Lynn Liechty chyba nie była przekonana do końca, z jakiej racji w ogóle ma się zakochać w tym Draculi poza tą jedną, nie do przebicia - że to Borchert i że jego głos Wink Uczucie ze strony Draculi też właściwie nieuzasadnione - widzi ją na zdjęciu, spodobała się, bach, wieczne i nieśmiertelne uczucie. Albo to może ja nie do końca zrozumiałam niektóre teksty, bądź co bądź po niemiecku. I tak sceny, w których D. rozmawia z Miną w jej umyśle, choć śliczne i pięknie wyreżyserowane, wydały mi się naciągane. Poza tym czuć było, że to produkcja robiona "na szybkiego" - i nie mówię tu koniecznie o strojach czy znikomych dekoracjach, których prawie nie było, ale coś w tej produkcji jest takiego, co nie do końca mnie przekonuje.

Chyba to samo można powiedzieć o wersji Svobody. O naszej, średnio udanej realizacji już pisałam przy innych okazjach, powiem więc tylko tyle, że niejako zgadzam się z Enid: ta muzyka jest szalenie trudna, jak się okazuje, żeby zrobić z niej coś sensownego na scenie. Jeszcze nie widziałam wersji "Sexy", która by mi się podobała (nasza wyglądała jak z hiphopowego teledysku z MTV w reżyserii kogoś, kto powienien częściej wychodzić na świeże powietrze :/). Wszystkie realizacje Svobody, jakie widziałam do tej pory, mają w sobie więcej z opery niż z musicalu, zwłaszcza, jeśli chodzi o aktorstwo (i tutaj nasza ekipa wybija się jak najbardziej pozytywnie). Wizualnie wszystkie olśniewają - jest tu mnóstwo scen, które można naprawdę pięknie przedstawić, i były momenty, kiedy naprawdę miałam ciary na plecach (zwłaszcza utwór baletowy w momencie, kiedy Lorraine zostaje... no wiecie.) Jest tu mrok, jest tu surowość i groza, jest tu ten mrożący krew w żyłach koncept wampiryzmu, który odwołuje się do tych mroczniejszych pokładów naszej świadomości, i za ten mrok i specyficzny klimat gotyckiego surrealizmu uwielbiam "Draculę" Svobody. Szkoda, że nie było dotąd realizacji, która by to odpowiednio wyeksponowała na scenie, bo w każdej jednak czegoś mi brak... I dlatego chcę zobaczyć naszego "Draculę" jeszcze raz, żeby sobie odświeżyć wrażenia i upewnić się w opinii, choć zdaję sobie sprawę, że mogę się jeszcze bardziej rozczarować niż za pierwszym razem.

I właściwie nie wiem, po się tak rozpisałam na temat, którego i tak raczej nikt nie pociągnie, ale co tam, wszystko, byle nie praca nad esejami, którymi powinnam się teraz zajmować Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 21:45, 11 Paź 2008    Temat postu:

Ciągnie mnie najwyraźniej w stronę popu Razz Albo raczej subtelności, która objawia się w demówce Draculi W., a która została w Graz zastąpiona mrooookiem. Prostota- bo to jednak demo- wersji angielskiej niesłychanie mi się podoba, i uznaje jej zdecydowaną wyższość nad wersją angielską oficjalną i już "prawdziwą"- przekombinowane to jakieś, jak dla mnie największy urok Draculi tkwi właśnie w tej prostocie.

A te rockowe wstawki, te wszystkie Zu Ende itd., wcale mi się nie podobają. Dracula jest miękki, lejący się i błękitny, to nie jakieś bum-bum-bach!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 10:15, 12 Paź 2008    Temat postu:

Wersji Wildhorna nie widziałam. Znam tylko nagranie oryginalne i Borsiertowe (Graz). Muzyka jest piękna, ale jakoś na dłuższą metę mnie nie wciąga. Nie wiem czemu.. Może to wszystko zbyt monotonne.. Każdy utwór jest trochę na jedno kopyto i przez to po kilku (choć pięknych!) utworach już mam dość. Co do muzyki z Graz mam podobne odczucia, chociaż rzeczywiście jest bardziej drapieżna. Tam jest trochę ciekawiej, ale jednak jakoś nie miałam nigdy takich "faz" żeby słuchać nagrań z tego spektaklu po kilka razy pod rząd.
Muszę posłuchać jeszcze raz wersję Borsiertową, co by sobie odświeżyć.

Muzyka Svobody bardzo mi się podoba. Może nie jakoś specjalnie nie wpada w ucho, ale stanowi spójną całość. Na spektaklu muzyka robi piorunujące wrażenie! Nie często zdarza mi się być wbitą w fotel podczas Uwertury.. (chociaż możliwe, że to też po części kwestia świetnego nagłośnienia).
Jednak jak wiadomo, wszystko zależy od aranżacji i wersje zagraniczne już trochę mniej mi się podobały. Co do muzyki to tyle, a o stronie wizualnej nie będę pisać, bo pisałam o tym we wrażeniach, a skoro i tak nie mam do czego porównać, to po co się powtarzać?


Co do Draculi Pelletiera. Muzyka moim zdaniem jest prześliczna! Własciwie nie ma utworu, którego bym nie uwielbiała. Nie wiem, jak się to komponuje z całością, ale muzyka jak dla mnie jest genialna.
Muszę w końcu się wziąć i obejrzeć spektakl. (jakby ktoś chciał, całość jest na moim chomiku.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 21:58, 01 Sty 2009    Temat postu:

Matko, ja nie wiem co z tymi Draculami. Jakaś klątwa, czy co? Razz
Wczoraj próbowałyśmy z Draco oglądać wersję z Mr. Borsiertem & Uwe z Graz i po chyba 4-5 utworach zrezygnowałyśmy. To wszystko takie nijakie. Borchert poza groźnym wyglądaniem i wypowiadaniem/śpiewaniem swoich kwestii niewiele robi. Reszta tak samo (tyle, że oni nawet groźnie nie wyglądają), scenografia taka w miarę, ale ogólnie.. Strasznie nijakie to, i tak jak Draco powiedziała wczoraj: nie wiem, czego tam brakuje, ale CZEGOŚ brakuje. Co gorsze, muzyka Wildhorna (szczególnie w tej aranżacji) jest naprawdę piękna i słucha się jej bardzo symaptycznie. Borchert śpiewa fajnie, Uwe też (w "Zu Ende" bosko brzmią razem), ale gdy przy okazji widzi się obraz, to nawet tych głosów i przede wszystkim MUZYKI nie słychać. Wszystko jest nijakie, nudne i rozmyte...

Póki co widziałam trzy różne wersje Draculi i wszystkich trzech dużo przyjemniej się słucha niż ogląda. A szkoda, bo to fajny materiał na musical...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Dracula Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1