Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Enid
KMTM
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Wto 20:39, 17 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Łiiii! W końcu ktoś wpadł
Wiecie co? Wszyscy narzekają na baśniowość Wicked (nie mówię Mino, że ty narzekasz, bo tylko mi przypomniałaś, ale ogólnie ludzie często dyskwalifikują ten musical bo jest "taki słodki, baśniowy i kiczowaty"), a jak dla mnie bardziej kiczowaty jest Footloose. Co jest takiego słodkiego w historii Elphaby? Mnie przeraża...
Znudziła mi się Kerry Ellis odkąd wróciła z Broadwayu. Obejrzałam ostatnio film z No Good Deed na którym po prostu stała i ładnie śpiewała. Fakt, nadal jest wokalnie jedną z najlepszych Elphie, ale zrobiła się taka gwiazdorska
Znalazłam za to niesamowite No Good Deed w wykonaniu Carmen Cusack, Elphaby z trasy po kraju. Ktoś tu czytał książkę!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karina
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 21:29, 17 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Muzyka z Wicked baaaaaardzo mi się podoba Poza tym nie uważam aby "baśniowość", czy "słodycz" były wadami tego spektaklu. On poprostu taki ma być I to jest w nim właśnie fajne. Cały czas sie zabieram za obejrzenie całości, ale póki co zawsze mam coś ważniejszego na głowie miejmy nadzieje, że w kwietniu to nadrobię
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beep
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
Powrót do góry |
|
|
Enid
KMTM
Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 14:14, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Mina! I co!?
|
|
Powrót do góry |
|
|
wilhelmina
KMTM
Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Wto 17:56, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Dobrze, już piszę Choć poślizgu nie ma, bo obiecałam, że napiszę po 15 lipca, ale skoro Enid mnie ponagla...
Czyli tak. Należy chyba zacząć od początku. Bilety na musical okropnie drogie, a miejsca nie do końca zadowalające. No ale za bilety w pierwszych rzędach podobno biorą 300 dolarów. Jednak pomimo tak drogich biletów, teatr był całkowicie zapełniony. Widownia jest tam strasznie duża, a foteliki małe i niewygodne (i strasznie stare, zniszczone). A, zapomniałam napisać, co było jeszcze przed wejściem na widownię! Czyli tak, zaraz po wejściu do teatru widz trafia na sklepik, który oferował dużo różnych rzeczy – od bluzek po perfumy (były dwie wersje perfum, jedna elphabowa, a druga glindowa ). Jednak sklepik oczywiście diabelnie drogi, więc kupiłam tylko program. Program jest duży – jak duży zeszyt szkolny. Są w nim same zdjęcia różnych obsad amerykańskich. (Chcę załączyć zdjęcia, ale jeszcze nie wiem jak to zrobić. Jak tylko rozpracuję wstawianie zdjęć, zobaczycie jak wygląda program.)
Bilety daje się przed wejściem na schody. Pani z czytnikiem kodów kreskowych bierze bilety, czytnik robi „pik” i idzie się dalej. Schody są w dwie strony, na prawo i lewo. Na ścianie jest namalowana mapa, ta sama, która jest na kurtynie. Zrobiłam zdjęcie części mapy. W korytarzu, który jest strasznie duży i wyłożony dywanem, stoją różne wystawy. Większość niezwiązana z Wicked, tylko z przeszłością Gershwina. Z Wicked były wystawione przedmioty, które „grały” w pierwszej obsadzie spektaklu – zrobiłam kilka zdjęć: szafa, fotel, kostium.
15 minut przed rozpoczęciem spektaklu otwarto drzwi do sali. Pierwsze, co się rzuca w oczy – piękna, genialna scenografia. Tak, tak, jeszcze przed podniesieniem kurtyny! Kurtyna sama w sobie stanowiła element scenografii, bo była mapą krainy. Nad kurtyną-mapą wisiał ogromny smok, który jak się później okazało, rusza się i zieje ogniem. Po bokach kurtyny były różne konstrukcje wieżopodobne, dużo czegoś na kształt roślin, drzew. Początek sceny miał kształt zębatek. Okazało się, że siedzimy dość daleko, co mnie na początku trochę rozczarowało, jednak w Gershwinie, jak się później przekonałam, inaczej niż w TM, z daleka wszystko bardzo dobrze i dokładnie widać. Panie bileterki były bardzo niemiłe i dużo krzyczały, głównie po to, żeby widzowie wyłączyli i schowali aparaty. Jednak udało mi się zrobić zdjęcie jeszcze zanim spektakl się rozpoczął – słabo widać, ale zawsze coś.
Drzwi się zamknęły. I znów inaczej niż u nas – od zamknięcia drzwi do rozpoczęcia spektaklu nie trzeba było długo czekać. Minęło może 30 sekund i już orkiestra zaczęła grać. I wszystko zaczęło się ruszać. Smok nad sceną i małpy. Podniosła się kurtyna. I to było jak magia.
Wicked to nie był musical, to była magia. Naprawdę. Po pierwsze, miałam świetną obsadę, z której kojarzyłam tylko jedno nazwisko. Przyzwyczajona już do piosenek (słuchałam głównie tych wykonywanych przez pierwszą obsadę broadwayowską), i tak kompletnie zaniemówiłam, gdy usłyszałam je na żywo. Szczególnie zachwycająca była dla mnie odtwórczyni roli Elphaby – Nicole Parker. Z Elphab dotychczasowych zawsze podobała mi się Kerry Ellis i mam wrażenie, że Parker wzorowała się na Ellis. ŚWIETNIE panowała nad głosem. I dopiero po usłyszeniu Defying Gravity w tak dobrym wykonaniu, stwierdziłam, że Idina Menzel nie pasowała głosowo do tej roli, bo zwyczajnie sobie nie radziła (przynajmniej na płycie oficjalnej, nie wiem jak na żywo). Aktorsko Elphaba dobra, aczkolwiek ociupinkę za sztywna, w przeciwieństwie do Glindy w wykonaniu Alli Mauzey. Pierwsze moje glindowe skojarzenie – gdzieś już to widziałam. Mauzey tak wspaniale bawiła się rolą, była taka... elastyczna (o dżizzzz... ale żem powiedziała). Natychmiast przypomniałam sobie jak kiedyś na YT widziałam fragment Wicked, w którym Glinda była grana tak świetnie, że doprowadziła do śmiechu aktorkę grającą Elphabę. No i oczywiście nie zapamiętałam nazwiska aktorki, która grała wtedy Glindę. ALE chodzi mi o to, że to i tamto to było strasznie podobne, no. W sensie gry, o.
Bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że w obsadzie jest Cristy Candler, którą nie wiadomo z jakich powodów lubię. Grała Nessarose. Generalnie, Nessarose to chyba moja ulubiona postać w Wicked. Czuję do niej dziwną sympatię i wydaje mi się, że ją rozumiem. Nie wiem dlaczego. Doszłam do takiego wniosku po spektaklu, i tyle.
Najsłabszym ogniwem spektaklu był Fyiero – Kevin Kern. Postać, której nie cierpię, choć jego motto życiowe jest dość przekonywujące Zdecydowanie najsłabszy wokalnie w zespole, a aktorsko ok. Bardzo niemęska rola i strasznie denerwująca postać.
Świetnie został zagrany Doctor Dillamond – aktor mówił po prostu pięknym akcentem, okropnie niewyraźnym, ale idealnie pasującym do postaci. A propos niewyraźnego mówienia – Glinda na początku była udręką, ale to chyba z powodu piskliwego głosu. Z kolei Elphaba mówiła i śpiewała bardzo wyraźnie, myślę, że przesadnie wyraźnie.
Reszta postaci również bardzo udana, ale nie będę pisać o każdym z osobna. Zdziwił mnie mały zespół. Spodziewałam się, że będzie złożony z bardzo wielu osób, a tancerzy było mało. Pomimo tego, robili świetne wrażenie na scenie. Kostiumy były wprost cudne! Takie bogate i pięknie uszyte, idealnie dobrane do często zmieniającej się scenografii. Bo scenografia zmieniała się często – ta w tle. Ekrany zmieniały kolory i kształty. Najbardziej podobał mi się pewien element w pierwszej scenie do „No one mourns the Wicked”. Zespół tańczy i śpiewa, a w tle pojawia się gigantyczny cień Elphaby! I się rusza! Było też dużo świateł – wspaniale wyglądają zielone lampki zgrane z zielonymi kostiumami zespołu w scenie w The Emerald City. Cudne!
Spektakl był pełen humoru. Najbardziej podobało mi się jak Glinda próbowała nauczyć Elphabę jak odpowiednio i zalotnie odrzucać włosy. „Toss, toss!”, po czym ma nastąpić zalotny uśmiech. Oczywiście Elphabie to kompletnie nie wychodziło Generalnie Nicole Parker świetnie imitowała ruchy i głos Glindy w „What is this Feeling”. Warto w tym momencie wspomnieć o widowni. Chciałabym, żeby TM miał taką widownię. Siedząc tam, czułam, że wszyscy przeżywają spektakl. Oklaski były po każdej piosence i ile pisków! Na końcu widownia wstała natychmiast – cała widownia! Miałam wrażenie, że tam ludzie w teatrze czuli się jak u siebie – nie widziałam nikogo ubranego formalnie, nikt się nie „odstawił”. Widownia typowo na luzie z podejściem „Przyszliśmy miło spędzić czas.”. Na widownię można było wnosić na poje i jedzenie, co pracownicy bufetu podkreślali jeśli kupiło się coś do jedzenia. Tak, jak w TMie mi to zawsze przeszkadza, gdy ktoś coś je w trakcie spektaklu, tak na Wicked mi to kompletnie nie przeszkadzało. Tworzyło to trochę kinową atmosferę. Oklaski końcowe były strasznie króciutkie, ponieważ aktorzy wyszli do ukłonów tylko raz. Po zapadnięciu kurtyny po prostu włączono światła. Co ciekawe – orkiestra grała nadal – zagrali utwór do końca, czym umilili widzom wychodzenie. Również ciekawa rzecz – przerwa między aktami jest taka jak u nas, czyli 15 minut. Ale jest jedna różnica – nikt nie czeka na zapełnienie widowni. Po prostu drzwi są zamykane o czasie i nawet pomimo tego, że było bardzo wiele pustych rzędów, rozpoczął się 2 akt. Nie jest to dobre, bo wracający ludzie trochę przeszkadzali w oglądaniu. Ale dzięki temu wszystko zaczyna się i kończy o czasie.
W sumie to cały spektakl siedziałam z gęsią skórką nie dowierzając temu, co widzę. Myślałam: „O Boże, o Boże! Jakie to piękne, to nie może się dziać naprawdę!”. Tak, spektakl wydał mi się zbyt piękny by był prawdziwy. Przyzwyczajona to wpadek, ascetycznej scenografii i... trochę innych głosów, nie mogłam uwierzyć, że można stworzyć TAKI musical. Przyznam - fakt, że obejrzałam Wicked wpłynął na moją opinię o musicalach jako o rozrywce. Ale myślę, że nie powinnam otwarcie mówić w jaki sposób zmieniła się moja opinia. Ale się mocno zmieniła.
Oczywiście bez wzruszenia nie mogło się obejść. „For good”, które kocham, wycisnęło ze mnie niemały kieliszeczek łez Wiecie, ciężko mi pisać o wrażeniach z tego spektaklu. Bo... no kurcze... to co widziałam jest naprawdę niepodobne do wszystkiego, co do tego czasu mogłam doświadczyć w teatrze. Nie umiem tego do niczego przyrównać. Wicked jest tak magiczne, że nie umiem znaleźć słów, aby wyrazić jak BARDZO magiczne. Brak mi słów, bo to co tam zobaczyłam jest przez Amerykanów uważane za normalny, dobry poziom musicalowy. A u nas... taki poziom chyba jest nieosiągalny. I to mnie smuci. Wiem, wszystko to wina braku pieniędzy. Ale mnie nie chodzi tylko o dekorację. Ale o samo wykonanie. Te mega głosy. Głosy, które brzmią tak pięknie i czysto, że ciarki przechodzą. I chór! I ta muzyka! Czyste piękno warte każdego wydanego na bilet grosza. Jeśli inne musicale na zachodzie grane są takim samym poziomie, to zazdroszczę Amerykanom. Bo ich musical to klasa.
PS: Jest nieskładne, wiem. Zwalam winę na jet lag syndrome. 12 godzin snu mi nie pomogło i czuję się jak zombie. Potem dopiszę jeszcze parę rzeczy.
PS2: Dołączę zdjęcia albo dziś w nocy, albo jutro. Jako rekompensatę za spóźnienie ze zdjęciami, wstawię jeszcze dwa dodatkowe
|
|
Powrót do góry |
|
|
ola
KMTM
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: czarna dupa
|
Wysłany: Sob 19:53, 15 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
od wczoraj zasłuchuje się w muzyce, trochę poczytałam, trochę pooglądałam....ja chcę to zobaczyć na żywo!!!
może taki mały prezent na 18?hmmm.
Ostatnio zmieniony przez ola dnia Sob 19:53, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
polajda
KMTM
Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Nie 19:46, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
olaa pojedziemy w ferie na wicked z polajdami!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dosia
KMTM
Dołączył: 28 Paź 2008
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Nie 22:56, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ja też chcę! Jadę z Wami! ;p
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beep
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 2:24, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Może ktoś byłby zainteresowany? "Elfaba" zamiast "Elphaba"...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mateuo
KMTM
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ustka/Słupsk
|
Wysłany: Nie 11:54, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Na podstawie tego powstał spektakl, tak? Czemu to takie drogie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|