Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Spekulacje obsadowe
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Piękna i Bestia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lifaen
KMTM


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 20:50, 14 Mar 2009
PRZENIESIONY
Sob 21:02, 14 Mar 2009    Temat postu:

Byłam dzisiaj 2 raz na PiBie i muszę przyznać,że za pierwszym razem(w styczniu) mi się bardziej podobało.Ania Urbanowska podoba mi się o wiele bardziej jako Belle niż Karolina Trębacz,miałam dzisiaj wrażenie,że Karolina była strasznie sztuczna.Jacek Wester jako zegar jest zachwycający:D
Jako Lumiere'a zdecydowanie wolę Marka Richtera,jest fenomenalny w tej roli Smile
Miotełka Ewy Gregor jest urocza,niestety nie mam porównania z Kasią Kurdej,bo 2 razy miałam Ewę.
Co do Czajnikowej to naprawdę trudno mi powiedzieć.Po pierwszym PiBie myślałam,że Alicja Piotrowska jest nie do pobicia,jednak teraz mam wątpliwości,bo Dorota Kowalewska też mi się baaardzo podobała^^
Jeśli chodzi o Gaston-bez wątpienia wolę Więcka.Lefou Gregora jest śmieszny,a Deskiewicza uroczy.Obydwaj podobają mi się tak samo:)
Maurycy-po zobaczeniu Szyca w tej roli pomyślałam 'ok,jest ojciec..fajnie.'
A dziś,po zobaczeniu Perskiego stwierdzam,że ojciec Belle to jednak super postaćVery Happy więc...zdecydowanie bardziej porusza mnie Aleksy Perski Smile

edit: aa zapomniałam napisac o Bestii! :p
Miałam dziś Michalskiego i podobał mi się.Może nie jakoś super,ale było ok:) Wisłocki jakoś do mnie nie dociera Very Happy


Ostatnio zmieniony przez lifaen dnia Sob 21:00, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
philo
KMTM


Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:54, 05 Cze 2009    Temat postu:

Nareszcie udało mi się obejrzeć PiB! Na dwóch spektaklach duża część obsady się powtórzyła, więc nie miałam wielu okazji do porównań. Jednak rolę Zegara, która na forum budzi niemałe emocje Wink mogłam zobaczyć w obu wykonaniach. Na pierwszym spektaklu Zegarem był Łukasz Dziedzic i prawdę powiedziawszy nie przekonał mnie do swojej interpretacji zupełnie. Właściwie odniosłam wrażenie, że był po prostu sobą – uroczym, młodym człowiekiem ubranym w kostium Zegara. Owszem, jego kroczki, miny, uśmiechy, gesty, mogą się podobać, ale po pierwsze są bardzo mało „teatralne” – myślę że zauważalne najwyżej z pierwszych rzędów parteru, cała reszta widowni musi się obejść bez tych smaczków. Może lepiej by się sprawdził w zbliżeniach kamery, bo na scenie w dyskrecji jego gestów gubią się intencje. A po drugie – z jego zachowania zupełnie nie wynika, dlaczego Cogsworth został zamieniony akurat w Zegar. Brakuje mi w jego interpretacji nie tylko konsekwencji, ale w ogóle jakiejkolwiek refleksji i nad poszczególnymi scenami, i nad całą rolą.
Nie wiem, czy aż tak bardzo zachwyciłabym się Zegarem Westera, gdybym go widziała w pierwszej kolejności. Pewnie swoim zwyczajem doszukałabym się jakichś szczegółów do przedyskutowania. Ale na tle swojego poprzednika Jacek Wester zajaśniał pełnią kunsztu aktorskiego. Jego Zegar był przemyślany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Z całego jego zachowania już od pierwszej sceny, ba, od pierwszych słów wynikało, kim był, zanim został wraz z resztą służby zamieniony w sprzęt: gospodarzem domu, majordomusem trzymającym w ryzach całą służbę i pilnującym, by życie w zamku toczyło się według odgórnie narzuconych zasad. Tu nie ma miejsca na radosne bieganie po korytarzach, jego podreptywanie wynika raczej z wiecznego zaaferowania i przejęcia. Przekonany o tym, że jest nieomylny i niezastąpiony, wiernopoddańczo realizujący zarządzenia swego pana – kimże miałby być, jak nie sztywnym, akuratnym zegarem? Wszak wszystkie sprzęty obdarzone są cechami charakteru i słabostkami ze swego „ludzkiego” życia. Zegar Dziedzica musiał być kiedyś bardzo miernym majordomusem, takim jeszcze nieopierzonym, nie znającym swoich obowiązków i nie przejmującym się nimi za bardzo. Właściwie nie wiadomo, dlaczego ten wesoły chłopak został zamieniony akurat w zegar. Co innego Wester - z całym przekonaniem wierzę w zapewnienie Świecznika w „Human again”, że na luz ze strony Zegara nie ma co liczyć. A przy tym Wester potrafi wydobyć z tej postaci cały komizm – gestami, interpretacją, modulacją głosu. O dwuznacznych gestach i podtekstach już nawet nie wspomnę. W tej interpretacji jest to bogata w znaczenia, prawdziwa psychologicznie, złożona postać.
I, Draco, może z Twojego miejsca nie było to specjalnie widoczne, ale w niedzielę podczas piosenki śpiewanej przez Panią Czajnikową Zegar ze Świecznikiem również tańczyli. I to jak! Co się tam działo w kąciku za schodkami! Walc w objęciach, obroty, przegięcia… Zegar zerkał co jakiś czas, czy Bella z Bestią ciągle jeszcze tańczą i wracając do Świecznika z dobrą nowiną wzbudzał kolejne wybuchy radości. Inne sceny również zostały pięknie wypunktowane i zagrane przez Westera: oprowadzanie Belli po zamku i ukrywanie obecności Bestii, lęk przed przekazaniem Panu odmowy Belli, próby zachowania porządku w Zamku i okiełznania samowoli reszty służby („Żadnej herbaty! (na stronie: będzie tu siedział całą noc!) Żadnej herbaty!”), stopniowe niechętne ustępstwa w sprawie kolacji dla Bell i jego skwitowanie efektów tych ustępstw, pełne przygany dla samego siebie, że pozwolił na taką niesubordynację wobec Pana. Wypowiedziane na jednym oddechu „dobrazabawaudaneshowachjakpóźnoidziemyspać” brzmi zupełnie jak „to było wszystko, na co mogłem pozwolić, a teraz udawajmy, że to się w ogóle nie zdarzyło” Very Happy Właściwie każda scena z jego udziałem była jasna, czytelna, bez zarzutu aktorsko.
W wielu zawodach wiedza przechodzi przekazywana z mistrza na ucznia. W PiB Cogsworth-Dziedzic zapewne musi jeszcze się długo uczyć, jak być idealnym majordomusem. Najlepiej od Cogswortha-Westera. Obawiam się, że podobnie jest ze sztuką aktorską.
Pewnie to jest trochę i tak, że każdy musi mieć swojego Zegara do kochania. Ja pozwolę sobie zaliczyć się raczej do tej części publiczności, która od kreacji aktorskiej oczekuje trochę więcej, niż tylko uroków młodości.
Dla mnie Cogsworthem jest Wester. Dzięki jego Zegarowi, Bestii Wisłockiego i Belle Urbanowskiej (której nie miałam okazji porównać ze zmienniczką, ale i tak byłam usatysfakcjonowana) spektakl jest wielowymiarowy, niejednoznaczny i z bajeczki dla dzieci staje się także spektaklem dla trochę dojrzalszych widzów.


Ostatnio zmieniony przez philo dnia Pią 19:07, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 19:25, 05 Cze 2009    Temat postu:

Mimo tego, że wielbię Dziadkowego Zegara, to muszę się zgodzić, że u Łukasza w ogóle nie widać stereotypowego majrdomusa, który jest sztywny, bez poczucia humoru i całkowicie posłuszny swojemu panu. Za to u Westera rzeczywiście to wszystko wręcz samo rzuca się w oczy.. I muszę się zgodzić, że taka interpretacja jest bardziej "poprawna" jeśli chodzi o tę postać, która z założenia powinna być drętwa, na pozór wredna i "bez serca" (początkowo oczywiście).
Łukasz Zegara wygląda bardziej na takiego, który po prostu nie chce się narażać i o chce odzyskać swoją ludzką postać, nawet kosztem wszystkich wokół. Czyli trochę taki samolub i egoista (o czym świdczy bezczelny zaciesz w dramatycznej scenie pierwszego przyjścia Belle do zamku). I to właśnie Łukasz mnie przekonuje bardziej. Wygląda na to, że mam słabość do śmiesznie dreptających panów z takimi, a nie innymi skłonnościami..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 9:13, 06 Cze 2009    Temat postu:

Cóż, wolę się nie wdawać w dyskusje na temat warsztatu czy przemyślenia roli, bo na tym się po prostu nie znam kompletnie. Nie twierdzę, że Łukasz Dziedzic nie jest dobrym aktorem, zresztą nawet nie miałam za bardzo okazji go podziwiać, ale jako Zegar wydawał mi się mało charakterystyczny, żarty w wykonaniu Westera bardziej przypadły mi do gustu, a wielu szczególików (miny, gesty) zwyczajnie nie zauważyłam, jak np. desperacji, o której piszesz. Za to podobało mi się właśnie, że Zegar Westera, mimo iż też starał się, żeby Belle czuła się jak najlepiej i odwróciła zaklęcie, to i tak uważał za swój obowiązek pilnowanie porządku w domu, przez co był bardziej specyficzny. Poza tym naprawdę nie widzę potrzeby robienia z Cogswortha „dreptającego pana z takimi, a nie innymi skłonnościami”, bo to ani nie wynika z postaci, ani do niej nawet moim zdaniem nie pasuje. Zresztą szczerze powiedziawszy nie zauważyłam, że Zegar Dziedzica miał być gejem, wydawał mi się po prostu niezrównoważony emocjonalnie Wink
Mam nadzieję, że nie oberwę za wtrącanie się Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 9:55, 06 Cze 2009    Temat postu:

Zegar Łukasza mało charakterystyczny? :O W takim razie wygląda na to, że rzeczywiście w przypadku moim i Draco jest to już poważne schorzenie. Nie wiem, mi zawsze Łukasz kradnie wszystkie sceny z jego udziałem (tylko jeśli chodzi o PiBa, bo w innych spektaklach tak nie jest) i jak dla mnie jest bardzo charakterystyczny. Zresztą w pierwszej kolejności widziałam Westera i nie przykłuwał mojej uwagi aż tak bardzo. Może to kwestia tego, że Łukasz jest śmieszniejszy w swoich gestach, czy właśnie sposobie chodzenia. To tak samo jak np. zawsze obserwuję w zespole Więcka (kiedy nie gastonuje), bo wiem że jest duża szansa, że zrobi coś śmiesznego. W przypadku Dziadka-Zegara jest podobnie, też patrzę na niego, bo często robi rzeczy, które mnie osobiście śmieszą. I wcale nie przeszkadza mi to, że nie zachowuje się jak majordomus.
A jeśli chodzi o kwestię orientacji, to moim zdaniem Zegar równie dobrze może być gejem, jak i nim nie być. To akurat nie jest jasno powiedziane, tak jak np. to, że Zegar jest majordomusem. Także akurat w tej kwestii nie spierałabym się, czy powinien być czy nie. Kwestia interpetacji, ot i co.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 10:29, 06 Cze 2009    Temat postu:

Hm, mnie się wydaje, że to, iż Cogsworth był zasadniczym majordomusem jest bardzo ważne, bo w końcu to właśnie profesja i charakter wszystkich postaci decydowała o tym, kim się stali (pokojówka miotełką, ochmistrzyni czajnikiem itd.), a Zegar sam podkreślał, że jest gospodarzem domu. Dziedzic moim zdaniem trochę za mało to uwydatnił i o to mi chodziło z tą charakterystycznością Smile Zgadzam się co do orientacji, zależy od interpretacji i pomysłu, ale sama napisałaś, że to dreptanie etc. Łukasza jest dosyć jednoznaczne. Mnie to akurat troszkę przeszkadzało, zwłaszcza, że było zbyt mocno zaakcentowane w moim odczuciu, choć nawet nie powiązałam tego z byciem czy niebyciem gejem, tylko znerwicowaniem Wink
Jak kto się zachowuje w zespole nie mam pojęcia (choć akurat na przefajne miny Dziedzica-Korkociąga zwróciłam uwagę), bo nie wiedziałam na czym mam zawiesić oko i starałam się jak najbardziej ogarnąć ogół sytuacji, przez co straciłam trochę smaczków, ale następnym razem przyjrzę się Więckowi, i Dziedzicowi, i w ogóle wszystkim Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Śro 12:46, 01 Lip 2009    Temat postu:

No to teraz ja dorzucę swoje trzy grosze - i wiem, że już trochę czasu upłynęło, ale pomiędzy powrotem z USA a dzisiejszym dniem miałam raczej o czym myśleć i chęć wykłócania się w obronie mojego Zegara Jedynego zeszła nieco na dalszy plan Wink Ale już teraz mogę się kłó... dyskutować, znaczy się - bo Kunc nie powiedziała tego, co mi chodzi po głowie.

I... Philo, Margo, wy niedobre, specjalnie czekałyście z napisaniem tego wszystkiego, aż będę daleko po drugiej stronie Atlantyku! Twisted Evil

Zaskoczyło mnie to, co pisałyście o niekonsekwencji i braku przemyślenia roli ze strony Łukasza. Do tej pory wydawało mi się, że owszem, podobać się nie musi, "de gustibus non est disputandum" i tak dalej, ale w samej w sobie kreacji Cogswortha nie widziałam niczego, do czego można by się przyczepić pod względem warsztatu Smile Nie wiem, ile jest w Zegarze Dziadka samego Dziadka, bo nie znam go osobiście i nie czuję się na siłach do takich porównań, ale mi osobiście jego oryginalne podejście do tej postaci bardzo przypadło do gustu właśnie dlatego, że jest świeży, inny, niż panowie Zegarowie, których do tej pory widziałam, jednocześnie pozostając w zgodzie z duchem przedstawienia i jego specyfiką. Jak dla mnie, niewiele jest w nim z "uroczego, miłego chłopaka" - bardziej skłaniam się ku określeniu Margo z "niestabilnością psychiczną," bo owszem, coś tam takiego w tym Zegarze jest - podobnie, jak egoizm i permanentna nerwica. Nie miałam absolutnie żadnych wątpliwości, dlaczego ten pan został zamieniony akurat w Zegar - nerwowy, wiecznie nakręcony, może nie tak dystyngowany i dumny, jak Wester, ale jak najbardziej starający się zachować jak najwięcej kontroli w nieuporządkowanym świecie i obawiający się wiecznie o swoją pozycję, która wcale nie jest ugruntowana i wiecznie podkopywana. Jak dla mnie przemiana akurat w czasomierz jest tu jak najbardziej uzasadniona właśnie poprzez tę wieczną nerwowość, nieco może graniczącą z paranoją. To prawda, Łukasz nie jest modelowym majordomusem, ale widać po nim, że stara się, jak może, że jest dumny ze swojej pozycji i próbuje utrzymać ją za wszelką cenę, pomimo tego, że pozostali jego koledzy służący niewiele sobie robią z jego autorytetu i słuchają go raczej z pewnej ostrożnej sympatii i żeby się od nich odczepił. Takie podejście wydaje mi się bardzo... urocze, zresztą Dziedzic pozostaje przy nim przez cały spektakl, jednocześnie trochę wzbogacając i dodając to tu, to tam (co nie zmienia jednak całościowej wymowy postaci) i nie wiem, czy można tu mówić o braku konsekwencji - albo po prostu zwracamy uwagę na kompletnie różne rzeczy Smile Jest tu też pewna bezradność i próbowanie zamaskowania jej zasadniczością - to wszystko składa się właśnie na tę niepewność własnej pozycji i neurotyczne rozdarcie pomiędzy potrzebą bycia lubianym a szanowanym. Zegar-Dziedzic ma najwyraźniej problemy towarzyskie i nie jest mu z tym dobrze, w paru scenach zresztą daje temu wyraz i daje się ponieść ogólnemu entuzjazmowi, zawieszając chwilowo swoją pozycję autorytetu, za co potem próbuje nadrobić; w przeciwieństwie do Zegara-Westera, który ma to, czy go lubią, czy nie, w głębokim poważaniu i skupia się w całości na prowadzeniu zamku i utrzymywaniu go w jako takim porządku. Mi się to podoba głównie przez to, że jest to coś innego, próba stworzenia tej postaci poza obowiązującymi ramami (zresztą oryginalność i indywidualność w kreacji ról jest tym, za co głównie cenię Łukasza), poza tym, co wszyscy znają i lubią. A że przy tym jest tak zabawny i rozbrajająco uroczy, to moim zdaniem tylko lepiej i jestem zaskoczona, że tych wszystkich smaczków nie widać tak dobrze, jak mi się zdawało, że je widać ^^

Philo napisał:
I, Draco, może z Twojego miejsca nie było to specjalnie widoczne, ale w niedzielę podczas piosenki śpiewanej przez Panią Czajnikową Zegar ze Świecznikiem również tańczyli. I to jak!


Kochana, zapomniałaś, że nie było mnie z wami w niedzielę Smile W sobotę rano miałam dość dobry punkt obserwacyjny na wszystko, co działo się za schodkami, i tych tańców nie uświadczyłam, być może dlatego, że akurat wtedy patrzyłam na tańczących Belle i Bestię. Zresztą ja nie chcę powiedzieć, że Jacek-Zegar jest kiepski i ble, bo tak nie uważam, i doceniam to, jak przemyślał tę postać. Jest bardzo dobrze. Po prostu Łukasz w swojej roli sympatycznie zakręconego neurotyka bardziej mnie do siebie przekonał - i to już od pierwszej sceny.

Jedyna scena, w której przyznaję, że brakuje mi wyraźnego sensu (o czym zresztą rozmawiałyśmy w schronisku i co napisałam już we wrażeniach) jest oprowadzanie Belle po zamku i próba uniknięcia konfrontacji z Bestią Księciem Panem. U Dziadka trzeba się domyślać, co właściwie właśnie zaszło i co on miał na myśli mówiąc, że "dzięki jego refleksowi udało się odwrócić nieszczęście," podczas gdy Wester bardzo wyraźnie zauważa Bestię, a potem odwraca uwagę zwiedzających, odciągając ich od futrzastego Księcia Pana.

Jestem za to ciekawa, co myślicie o rolach Bestii i Gastona - a wiem, że w tych wypadkach macie porównanie Smile Ja już teraz jestem przekonana, że moim Bestią jest Wisłocki, i wokalnie, i aktorsko - jego podejście przemawia do mnie znacznie bardziej poprzez bardziej widoczną transformację i zagubienie przywodzące na myśl małego chłopca, który chce być lubiany, ale nie wie, jak to osiągnąć, i się przez to denerwuje. Po spektaklu sobotnim skłaniam się też bardziej w stronę Gastona-Żabki, który owszem, jest przerysowany, ale w sposób zrównoważony, bez pewnej przesady i przedobrzenia, które niestety wyczuwałam u Więcka na tych moich ostatnich spektaklach. Jak tak się dobrze zastanowić, to druga obsada ogółem wydaje mi się ciekawsza, jeśli chodzi o interpretacje, znaczenie - coś tam jest bogatszego w znaczenia, niuanse, sens, podczas gdy obsada premierowa gra bardzo po "bajkowemu" i "na słodko." Co nie jest złe. Ale ja jednak wolę tę oryginalność obsady z premiery numer dwa, właściwie całościowo, może z wyłączeniem Pani Czajnikowej, bo tu zostaję przy Kowalewskiej, oraz z wyjątkiem Maurycego, w której to roli wolę Perskiego.

Natomiast jeśli chodzi o Świecznika, to ja... nie mam pojęcia. Obaj panowie podobają mi się w takim samym stopniu, Kaliszukiem jestem bardzo mile zaskoczona i dobrze, i niech tak będzie, mogę oglądać obydwu Marków równie często i cieszyć się z każdego z nich tak samo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Śro 13:11, 01 Lip 2009    Temat postu:

o matkoooo. nie wiedziałam ze da się aż tyle napisać o zegarze Very HappyD
ja uważam ze jesli chodzi o Zegara-Dziedzica.. widziałam go akurat tylko raz... strasznie ciezko bylo sie przyzwyczaic do braku Jacka Westera... no ale lukasz sprawdza sie aktorsko... pokusze sie nawet ze to chyba jedyna jego tak udana rola z tego co gra obecnie Very Happy byl taki jaki zegar powinnien byc...i wtedy hmm chyba w marcu nie bylo sie do czego przyczepic.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 14:37, 01 Lip 2009    Temat postu:

Jeśli chodzi o Bestię, to mi jednak skradł serce Michalski. Fakt, gra po bajkowemu, ale mnie to ujmuje. Np scena, kiedy Bestia stoi w tej swojej wieży i mówi "Zachowywać się jak gentleman". Sebastian mówi to z lekką kpiną i ironią, za to Michalski mówi to w sposób szarmancki. Widać że tak naprawdę jego postępowanie jemu samemu nie do końca pasuje i gdzieś tam w głebi sam również chce się zmienić. W zasadzie ogólnie w kreacji Sebastiana jest więcej "wredoty" - Baduszek jest bardziej cieplutki (chociaż jak huknie, to Bestia jak się patrzy.. Zresztą również Huczenie Michalskie preferuję dużo bardziej niż Huczenie Wisłockie) i właśnie to ukryte pod grubym futrem ciepełko mnie urzeka. Inna sprawa to fakt, że po Michalskim bardziej widać jak oddziaływuje na niego Belle. Od razu widać, że ma na niego spory wpływ, i że pokazuje mu niektóre rzeczy z innej strony, a on - dzięki niej - zaczyna też to dostrzegać. Po Sebastianie tego nie widać i u niego troszkę mi tego brakuje. W zasadzie u niego miałam momentami wątpliwości, czy on naprawdę tak kocha Piękną.. Nie pokazywał tego tak wyraziście jak Baduszek i momentami wydaje się być trochę obojętny.
Jeśli chodzi o wokal, to Michalski bez dwóch zdań. Uwielbiam jego głos i niestety nic na to nie poradzę.. Zresztą wcale nie chcę. Sebastian też śpiewa bardzo dobrze, ale jednak nie rusza mnie aż tak bardzo. Poza tym Baduszek przez to słynne przejście w "If I can't love her" sprawia, że ten utwór brzmi efektowniej.. I w sumie teraz uważam, że wersje normalne (bez zmiany rejestru) są nudnawe.. że już nie wspomnę o sławtenym dwudziestosekundowym "...yyyyyyyyyyyyyyyć" Wink

Jeśli chodzi o Gastona, to nie wiem którego wolę. Żabek jest naturalniejszy, ale z kolei trochę mniej go widać. Z kolei Więcka widać bardzo dobrze, ale jest sztuczniejszy i przerysowany.. Z drugiej strony cały PiB jest bardzo przerysowany, więc niby nie powinno to aż tak przeszkadzać... Jeśli chodzi o aktorstwo to nie wiem.. Dawno nie widziałam Więcka i musiałabym zobaczyć chyba obu panów zaraz po sobie, żeby się zdecydować. Wokalnie odrobinę wolę Więcka.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 14:41, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Śro 15:59, 01 Lip 2009    Temat postu:

Zazdroszczę wam. Ja trzy razy miałem identyczną obsadę. Premierową.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Piękna i Bestia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1