Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wersje zagraniczne
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Fame
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 17:45, 12 Lip 2008    Temat postu: Wersje zagraniczne

Tak sobie szperałam z nudów na Youtubie i parę rzeczy z wersji holenderskiej Very Happy

wersja holenderska
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] - Cystine Carreon
[link widoczny dla zalogowanych] - Bettina Holwerda
[link widoczny dla zalogowanych] - Cystine Carreon
[link widoczny dla zalogowanych] - Bettrina Holwerda
[link widoczny dla zalogowanych]

Ogolnie średnio mi się podoba. Te sceny takie trochę rozmyte...Serena ślicznie śpiewa, ale ogólnie nie podobało mi się, że ona śpiewała "prosto" do Nicka. LA średnio chwyta za serce.. No poza końcówką. Chociaż obie dziewczyny super śpiewają. Fame może być. Nowy Dzień w ogole mi się nie podoba..


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Sob 17:45, 12 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 20:21, 15 Sty 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] - strona wersji, którą w poniedziałek będę podziwiać w Glasgow - zrobiona na West Endzie, podczas trasy po kraju. Relacja, oczywiście, będzie i cieszę się, że idę. Naszej wersji co prawda nie widziałam, ale w taki czy inny sposób będzie to pewnego rodzaju porównanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 20:34, 15 Sty 2009    Temat postu:

Ojjj.. juz Ci zazdroszczę!

wyszperałam takie coś: Dancin' on the sidewalk. Dracze, może to z tej Twojej wersji? ;>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Czw 20:37, 15 Sty 2009    Temat postu:

to LA w ogole nie chwyta za serce.

ogólnie reszta też mi się nie podoba, może z przyzwczyajenia do naszej wersji,

a tak na marginesie to uważam, że mamy o niebo (a nawet dwa) lepszą carmen Very Happy i jak tak oglądałam na youtube to w ogóle myśle sobie, że mamy najlepszą carmen na świecie! Very Happy


Ostatnio zmieniony przez ola dnia Czw 20:37, 15 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Czw 21:12, 15 Sty 2009    Temat postu:

Cytat:
a tak na marginesie to uważam, że mamy o niebo (a nawet dwa) lepszą carmen i jak tak oglądałam na youtube to w ogóle myśle sobie, że mamy najlepszą carmen na świecie!


Nigdy nie poddałem tego w wątpliwość Razz

Co do Dancin' on the sidewalk to wg mnie nie ma powera naszej wersji. Słaba choreografia, mało ludzi, światła nie te, a scenografia... już bardziej mi się podoba ta nasza tekturowa Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 21:29, 15 Sty 2009    Temat postu:

U nas jest ciekawiej.. Więcej się dzieje, to fakt. Tutaj rzeczywiście trochę pusto na scenie. Acz chyba wolałabym, żeby Tyrone u nas śpiewał ten utwór, tak jak w oryginale.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 1:13, 20 Sty 2009    Temat postu:

Właśnie wróciłam, w dość dziwnym nastroju, bo kiedy wsiadałam w taksówkę jedna dama mnie opierniczyła, że im ją podebrałam, a one tu stoją na mrozie - jako, że miałam troszkę głupią minę, machneła ręką i odeszła, mrucząc coś pod nosem o dzisiejszej młodzieży. A ja po prostu nie zrozumiałam na początku, o co jej chodziło i dopiero w trakcie jazdy skojarzyłam. Co nieco zepsuło mi humor. Ale tylko nieco.

Bo wyszłam z teatru zachwycona i we łzach. Ale do rzeczy.

19.01.2009 - King's Theatre, wersja z West Endu na tournee, jak już pisałam wcześniej. Pierwszy pokaz w Glasgow.

Obsada, jaka jest, można sobie zerknąć na stronę internetową, link wyżej Smile

Bardzo byłam ciekawa, jak to wygląda tutaj, ale też i nie porównywałam z naszą wersją, a przynajmniej się starałam - bo z naszej znam niestety głównie zdjęcia, więc właściwie to było pierwsze "Fame," jakie widziałam. Zatem postaram się pisać na spokojnie, bez wytykania, co ładniejsze, co nie - może tylko w jednym przypadku, ale o tym później.

Było fantastycznie. Od sceny otwierającej, aż po bis, a właściwie po zakończenie wygrywania bisowej muzyki przez orkiestrę, kiedy widownia już zbierała się do wyjścia. Na ulotkach spektakl reklamowany jest jako "Dance Dynamite," a chociaż na początku byłam sceptyczna - tu do wszystkich musicali odnosi się takie stwierdzenia i już mnie to nudziło - to w tym wypadku określenie "Dynamite" idealnie podsumowuje ten wieczór. Bawiłam się niesamowicie pomimo dość dalekiego miejsca i gdyby nie ceny w King's, nie wahałabym się wybrać jeszcze raz. A właściwie bardzo chcę się wybrać jeszcze raz. Czemu tam tak drogo, do jasnej...! Sad

Scenografia była bardzo realistyczna. Całość rozgrywała się na placu otoczonym murkami i spiralnymi schodami z dwóch stron, mury były pomalowane, widać było okna, z których światło padało na scenę, były też balkony. Dobrze wpływało to na atmosferę, bo widz natychmiast czuł się jak w Nowym Jorku. Wszystkie pomieszczenia, takie, jak klasa tańca (opuszczane lustra), stołówka czy pokój nauczycielski były realistycznie odtworzone i niewiele pozostawiono wyobraźni. Kostiumy również były dobrze pomyślane, właściwie nic takiego - nowoczesne, modne ciuchy, ale tak dobrane, że dobrze zgrywały się z osobowością danego bohatera, a na stroje do tańca (zwłaszcza Iris) patrzyłam niemalże ze ślinką *.* Oświetlenie może nie wbijało w fotel (w większości scen), ale było dobrze wyreżyserowane, tak, że oddawało nastrój i współgrało z całością koncertowo. Było też parę sekwencji, że światła szalały tak, że tylko ochiach. Zwłaszcza na bisie zafundowano nam taką dziką i wielobarwną dyskotekę, że aż dziwne, że nie dostałam oczopląsu. Wow. Jeśli chodzi o nagłośnienie, to orkiestra i zespół tak głośno dawali, że ledwo można było słyszeć solistów niekiedy i często miałam problem z rozróżnieniem słów - ale to akurat przypadłość King's, do której już chyba zdążyłam przywyknąć, niestety. Zresztą, nie była to specjalnie wada, bo jak chór przywalił wraz z orkiestrą - zwłaszcza podczas "Zbliża się," kiedy melodia przechodzi w motyw przewodni Fame, u nas jest pianino, tutaj pełen rockowy odjazd - zostałam wgnieciona w fotel samą mocą mocarnego brzmienia. "Bring on tomorrow" również brzmiało rewelacyjnie, podobnie inne zbiorowe utwory. Choreografia była świetna - porywające, długie sekwencje taneczne nie nużyły, wręcz dodawały radochy i można było podziwiać rewelacyjny kunszt wszystkich członków zespołu, który na dobrą sprawę był malutki - i tu widać zdolną rękę reżysera, który potrafił z małym zespołem zrobić sceny zbiorowe w sposób porywający i ciekawy, tak, że nie wydawało się w ogóle pusto.

A skoro o zespole mowa...

Nick - Tommy Sherlock. Przyjemny, dźwięczny głos bardzo w zachodnim stylu, młodzieńczy, z miłą aparycją i niewielką burzą loczków, niepozorny, skupiony na pracy, ambitny, wyraźnie widzi swój cel. Pozytywnie. "Chcę znaleźć zaklęcie" wyszło bardzo ładnie i, hm, spontanicznie? Nazwiska autorów wymieniał, jakby dopiero co przyszły mu do głowy. Poza tym, ogólnie rzecz biorąc wiarygodny i oglądało się go przyjemnie, robił również ciekawe rzeczy w tle.

Serena - Nikki Davis Jones. Mieszane uczucia. W pierwszym akcie trochę mnie drażniła; jej Serena była trochę oszołomioną, nieco dziką i głośną dziewczyną żyjącą w swoim świecie, po trochu popularną "krejzolką" - i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nie grała tej postaci przekonująco. Owszem, było parę fajnych smaczków, jak na przykład delikatne cmoknięcie Nicka w policzek czy jej reakcja na sam widok znanego kolegi, ale ogólnie rzecz biorąc było nieco wymuszenie, a chwilami sztucznie. W drugim akcie o wiele lepiej, aż byłam zaskoczona; zdecydowanie więcej wiarygodnści, a scena poprzedzająca "Think of Meryl Streep" i sam utwór wypadły genialnie. Również obdarzona ślicznym, dźwięcznym i silnym głosem, który brzmiał delikatnie, kiedy trzeba, ale też i potrafił zagrzmieć w odpowiednich momentach.

Joe - Jon-Sel Gourkan. Zabawny, przebojowy, buchający testosteronem klasowy luzak, czyli wszystko tak, jak trzeba. Śpiewał ślicznie, machał bioderkami aż miło, zarzucał brewką i lubował się w "znaczących" gestach - ale właściwie nie pokazał nic, co byłoby nowe czy porywające. Taki Joe, po prostu.

Carmen - Holly James. Rewelka. Świetna była, miała charyzmę, mnóstwo uroku, naturalna i swobodna, jakby urodziła się na scenie. Bardzo zalotna i świadoma swoich wdzięków, pewna siebie i spragniona sukcesu, w dodatku z przyjemnym, silnym głosem który zwłaszcza na bisie dał się we znaki; w dodatku tańczyła niesamowicie. Jednak w drugim akcie, kiedy już wróciła z LA, straciła nieco tego blasku; "W LA" nie poruszyło mnie specjalnie. Jednak ogólnie rzecz biorąc bardzo, bardzo pozytywnie.

Mabel - Tarisha Rommick dosłownie ukradła to przedstawienie Very Happy Cudowna po prostu. Czarnoskóra i zdecydowanie "puszysta", była bardzo wiarygodna z cudownym dystansem do siebie, przekomiczna, swobodna, ironiczna, nieco pyskata ale ogólnie przesympatyczne z niej było stworzenie i to właśnie ją publiczność najbardziej pokochała. W dodatku dziewczę popisało się tym charakterystycznym potężnym, "czarnym" wokalem, który w "Modlitwie Mabel" brzmiał cudownie. Brawa.

Tyrone - "Spin" - śpiewał, tańczył, grał, wszystko na miejscu. Może nie wyróżniał się specjalnie i jego sposób bycia mnie dosyć drażnił, ale to raczej wina postaci niż odtwórcy. W scenie, kiedy Miss Sherman każe mu czytać na głos komiks o Supermenie i kiedy po "Tańczę na chodniku" pełen buntu, frustracji i rozpaczy napisał na tablicy "I WIL READ" (potem, po chwili namysłu, dopisał drugie "L" przy "will") naprawdę mnie wzruszył.

Iris - Danielle Cato - świetna. W chwili, kiedy zaczęła tańczyć, moja szczęka zaliczyła wywindowanie w dół - WOW, po prostu WOW. Przypominała bardziej zwiewną wróżkę niż dziewczynę z krwi i kości. Grała też bardzo przekonująco i z niewymuszoną klasą, swobodą i wdziękiem.

Schlomo - w sumie mogę napisać to, co o pozostałych - Nicholas Larkin spisał się bardzo dobrze, wypadł w stu procentach naturalnie i jego Schlomo okazał się być spokojnym, nieco może onieśmielonym, ale mądrym i serdecznym facetem, który z miejsca ujmował. W dodatku piękny wokal.

Cielęcinka - Amy Thorton, baaaaardzo sympatyczna Very Happy Pomykała niesamowicie z baletem, byłam pod wielkim wrażeniem, a jako aktorka przebojowa, pyskata, głośna i pełna pretensji do świata, gotowa skoczyć do gardła każdemu, którego jakieś słowo nie przypadło jej do gustu. Cudownie wypadła w końcowej scenie "umawiania się na randkę" z Goodym xD Kto się czubi...

Nie podobała mi się pani Bell. Nie wiem, czy to bardziej kwestia postaci czy aktorki, ale... zwyczajnie jej nie polubiłam. Za to Miss Sherman skradła mi serducho - niesamowity, znowu "czarny" mocny wokal, pięknie. Poza tym aktorsko rewelacyjna; surowa, zasadnicza, zdecydowana, ale jednak, pod powłoką... Pozostali nauczyciele również bardzo pozytywnie, podobnie, jak członkowie zespołu. Co mnie ujęło bardzo w tej produkcji, to że w trakcie wielu scen bardzo aktywne było tło, co sprawiało, że autentycznie czułam się jak w szkole; z przodu sceny powiedzmy Carmen spławia Jose, a po "korytarzu" chodzą uczniowie, rozmawiają ze sobą, wygłupiają się, nauczyciele przemierzają korytarze i pozdrawiają się nawzajem, po prostu normalne, szkolne życie. Bardzo przypadło mi to do gustu. A już szczególnie rozbroiło mnie, kiedy podczas "Zbliża się" Nick i Serena zaczęli udawać, że robią reportaż o Carmen; Nick biegał za śpiewającą z bananem podstawionym pod usta i udawał, że zawzięcie relacjonuje, Serena biegła za nim z butelką mleka, którą "kręciła" niczym kamerą. W pewnym momencie jeden z uczniów wepchnął się Nickowi w "kadr" i pozdrowił kogoś machaniem do "kamery." Urocze Laughing Nieraz to właśnie tło było ciekawszym obiektem obserwacji, co nie znaczy, że postaci pierwszoplanowe się nie obroniły. Właściwie jedyna scena, która mi się nie podobała i podczas której czułam się znudzona, to "Tańczę na chodniku." Ach, i jeszcze jedno: nie było repryzy "Zaklęcia"! Evil Znaczy, była, ale ograniczyła się do tego, że Nick wyszedł przed publiczność podczas jakiegoś szkolnego festiwalu, powiedział parę słów, zaśpiewał jedną zwrotkę, Schlomo zaczął grać, a na scenę wtańczyli Iris i Tyrone; potem to już jedna długa sekwencja taneczna, od baletu po flamenco. Ładne, owszem, ale ja tak uwielbiam tę repryzę...!

Na koniec powiem tylko, że podczas "Bring on tomorrow" nie wytrzymałam i zalałam się łzami z bardzo błachego powodu; jedną z uczennic w szatach i czapce Graduation okazała się Carmen, która razem ze Schlomo zaśpiewała całą pierwszą zwrotkę, podchodząc do niego ze spokojnym uśmiechem. Widząc to, Dracze nie wyrobiła, tama pękła i już potem i przez cały utwór, i przez bis smarkałam, co jednak nie przeszkodziło mi, by razem z widzami wstać, klaskać i tańczyć w rzędach. Bo kiedy wjechała taksówka - przez chwilę bałam się, że ten moment nie nastąpi - to się zrobił istny szał, tego się nie da opisać, cieszę się, że mogłam przeżyć. Oklasków długich potem nie było, po bisie kompania skłoniła się raz, uciekli tanecznym krokiem, ostatni był Tyrone, który na koniec wykonał skok z loga tutejszego "Fame." I koniec, tylko orkiestra dalej przygrywa. Ech, chciałoby się jeszcze raz...

PS, Nabyłam demówkę ze sklepiku, na której są cztery wersje "Fame." Właśnie przesłuchałam i żałuję, pieniądze trochę zmarnowane, bo żadna rewelacja, a wręcz słabo - ale na chomika wrzucę i tak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Wto 8:10, 20 Sty 2009    Temat postu:

Zazdrosczę i dziękuję za relację i za te bajeryyy ;***! Za to jestem ciekaw, czy aranżacja była coś jak radomska, czy też zmodyfikowana jak nasza?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 15:46, 20 Sty 2009    Temat postu:

Bardziej chyba w stronę radomskiej, chociaż też było co nieco pozmieniane, dodano "pazura," czy niektóre utwory poszły bardziej w stronę popu. Nie było dużo hiphopu, za co jestem bardzo wdzięczna. Poza tym tempo było bardzo podkręcone, zwłaszcza przy "Love scene" miałam wrażenie, że Serenie ciężko się wyrobić. Jednak ogólnie warstwa muzyczna była potężna, z pałerem i przyjemnie się słuchało.

No i... po tym spektaklu naszło mnie bardzo osobiste przekonanie. Jakie? "I wanna make magic...!" Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 18:44, 20 Sty 2009    Temat postu:

Po rozmowie z Kunc wyszła jeszcze jedna scena, o której *muszę* napisać, bo zdziwiłam się strasznie, że nie ma tego u nas: "The Pas de Deux". Scena ta ma miejsce po "Tańczę na chodniku," kiedy Tyrone próbuje pogodzić się z Iris po tym, jak się pokłócili. Jako, że niewiasta nie ma zamiaru przystać na ugodowe propozycje Tyrone'a, czarnoskóry tancerz postanawia uciec się do sposobu komunikacji, który jeszcze nigdy go nie zawiódł: tańca. Następuje urocza, przepiękna sekwencja baletowa, która jest ujmującą rozmową ciałem; najpiew niepewnie, ona nie chce, on jest natrętny i nie ustępuje, popycha ją, zmusza do wspólnego tańca; po chwili ona coraz bardziej ulega, wreszcie zaczyna z nim trochę flirtować, przekomarzać się, aż w końcu zaczynają tańczyć przepiękny, baletowy duet. Cała ta scena jest po prostu ucztą dla zmysłów i pięknym pokazaniem tego, e czego słowa nie są w stanie okazać, można okazać w zupełnie inny sposób, bo w końcu dla tancerza formą mowy jest jego własne ciało i muzyka i to właśnie na płaszczyźnie ruchu ci dwoje rozumieją się najlepiej. Piękne. Bardzo mnie zmartwiło, że w naszej wersji tej sceny nie ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Fame Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1