Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Edukacja muzyczna
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Off Topic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 12:33, 09 Lip 2008    Temat postu: Edukacja muzyczna

Ostatnio, właściwie z braku lepszego zajęcia, zaczęłam sobie grać na pianinie. Dzisiaj, znowu, zostałam sama w domu i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak kocham to robić i jak mi tego brakowało. Od skończenia muzycznej, prawie wcale nie grałam (3 lata) i właściwie już nawet nie pamiętam, kiedy grałam tak, dla własnej przyjemności.. Jak dobrze, jest w końcu móc pograć sobie to co chcę i dlatego, że chcę, bez świadomości, że MUSZĘ.

Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 16:05, 09 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tamara_elle
KMTM


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 565
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 14:00, 09 Lip 2008    Temat postu:

Dokładnie Very HappyVery Happy Świadomość, że musisz grać baaaardzo zniechęca, wiem to po sobie Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Goldi
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kieźlinowo ;))

PostWysłany: Śro 14:57, 09 Lip 2008    Temat postu:

Ojejku... Jak ja ci zazdroszczę... Sad Sama bardzo chciałabym umieć grać na pianinku Sad Kiedyś jak byłam jeszcze małym nioch niochem to chodziałam z Draco na lekcje gry na keyboardzie czy jak to sie tam pisze xD Ale miałam takiego lenia, że nie chciałam chodzić i się ciągle BUNTowałam (xDDD) Teraz tego żałuje i jestem jełopek i tylko dmuchm w flet z podstawówki xD I nie mowie ze mi to wychodzi Wink A keyboard stoi i sie kurzy xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 15:07, 09 Lip 2008    Temat postu:

Tamara, a gdzie się uczyłaś grać?

Ja chodziłam do Szkoły Muzycznej i szczerze mówiąc to chyba ona trochę zabiła we mnie miłość do grania. Po pierwsze.. Bardzo przeszkadzało mi to, że miałam tak wyznaczony program, że właściwie prawie nie miałam wyboru, jakie utwory grać. Poza tym.. Pamiętam, że jak przynosiłam mojej Profesorce jakieś swoje nuty utworów, które bym chciala grać (które często wcale nie były łatwiejsze od tych programowych), to mówiła, że nie da rady, bo to np Gershwin i na gzaminie to nie przejdzie. I właśnie tego nie rozumiem.. Dlaczego w Szkołach Muzycznych (tzn w olsztyńskiej.. no i w sekcji fortepianu.. jak jest w innych sekcjach i szkołach - nie wiem..) do kategorii "muzyka" zalicza się tylko klasyka. Dobra, ja rozumiem że Chopin, Bach etc pisali piękną muzykę i zgadzam się z tym. Ale przecież poza nimi były setki innych kompozytorów.. Jest jazz, muzyka rozrywkowa.. Jest jeszcze tyle różnych gatunków.. W mojej szkole o tych "innych" gatunkach w ogóle się nie mówiło. Zupełnie jakby nie istniały. Na fortepianie nie mogłam tego grać (no chyba, że sama miałabym się uczyć, ale to nie miało sensu, bo przez to traciłabym czas na naukę utworów na egzaminy). Na audycjach też uczyliśmy się tylko o klasyce. I zamiast poznawać różne rodzaje muzyki, musieliśmy wkuwać życiorysy Bacha, Chopina itd.. A i tak na sprawdzianach wszyscy ściągali. Nie mówię, że to nie jest potrzebne, bo wypada mieć jakieś pojęcie przynajmniej o tych najbardziej znanych kompozytorach, ale nie jest mi potrzebna do szczęścia wiedza o tym, w którym roku Chopin wyjechał do Wiednia i dokładne daty tego, kiedy napisal które utwory. Ważne, żebym miała jakiś zarys jego życia i wiedziała co skomponował. Zamiast tego musiałam siedzieć i wkuwać (a w rzeczywistości robić ściągi) długą listę dat.
Zamiast naprawdę uczyć się czegoś o muzyce i grać różne, pod względem gatunkowym, utwory klepałam ciągle jakieś etiudy (w których z reguły jedna niewiele się różniła od drugiej) albo gamy. Przecież tak naprawdę, gdybym uczyła się poza klasyką, grać np jazz, dałoby mi to o wiele więcej, dlatego, że umiałabym grać różne style muzyczne.. Pomijając to, że tak naprawdę jazz jest dużo trudniejszy. Z resztą, jak już mówiłam, nie jest zbyt przyjemnie, kiedy musisz coś grać, bo komisja nie uznaje innej muzyki i nie masz prawa głosu w kwestii tego, czego masz się uczyć. Pamiętam, że często w domu siadałam sobie do pianina, ale grałam to, co chciałam. Jak mialam grać, to co powinnam, traciłam zapał i albo się męczyłam, albo mi się nie chciało. Dobra, przyznaję, że byłam trochę leniwa, ale naprawdę, często miałm takie coś, że sama sidałam i zaczynałam sobie coś tam grać. Tylko, że zawsze przychodził tata i mówił, żebym zamiast tego, grała, to co mam zadane. I wtedy już w ogóle wszystkiego mi się odechciewało.

Z resztą.. Jak sobie pomyślę, jak bardzo błagałam rodziców, żeby mnie zapisali do Muzycznej, jak byłam mała, a to jak potem już chwilami nie mogłam patrzeć na to pianino, to aż się robi przykro, że szkoła muzyczna może tak zniechęcić.
Nie żałuję, tego że skończyłam ten I st, bo jednak trochę się nauczyłam, ale myślę, że gdybym uczyła się prywatnie (chociażby u tej samej profesorki, która chyba jako jedyna w tej szkole miala ludzkie podejście do muzyki, i sama wiecznie miała z tego powodu problemy) teraz umiałabym dużo więcej.. No i moje pianino by nie stało przez 3 lata zakurzone i nieużywane..


Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam to z siebie wyrzucić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tamara_elle
KMTM


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 565
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:43, 09 Lip 2008    Temat postu:

Ja uczyłam się grać w Szkole Muzycznej w moim mieście. Jako instrument podstawowy wybrałam skrzypce, a dodatkowy pianino. Kunc musze przyznać, że mam odczucia podobne do Twoich. W klasie skrzypiec program był zaplanowany bardzo dokładnie. Czasem nawet do tego stopnia, że na egzaminach grałysmy te same koncerty i utwory. W sumie standard - gama, etiuda, utwór i koncert. Tak to wyglądało. Co roku zmieniał się tylko stopień trudności. Powiem Ci, że ja lubiłam tylko dwie lekcje skrzypiec w ciągu roku szkolnego. Pierwsza- początek września, Druga- Środek Stycznia. Bowiem wtedy razem z moim nauczycielem wybieraliśmy utwory na kolejny egzamin. Było naprawdę fajnie, mogłam wybrać coś, co mi się podoba z tego co zaproponował. Miałam też wiele zapału do pracy. Jednak ten minął już po miesiącu... Miałam wtedy już dość grania tych samych rzeczy!! W domu ćwiczyłam baaardzo mało, bo nie chciało mi się znowu zaglądać do tych samych nut... Rozumiem, że trzeba dopracować każdy utwór, no ale bez przesady...Troche wychodziła moja niecierpliwość i lenistwo Very Happy W ostatniej klasie ćwiczyłam tylko godzine tygodniowo, czasem nawet nie... Wszystko zrobiłam na 2 tygodnie przed egzaminem... Ćwiczyłam jak najęta <lol2> A o stresie już nie wspomnę... No, ale wyszłam na 4+ Wink

Pamiętam też, że w 4 klasie miałam taki moment, że chciałam się wypisać. Miałam dość tego, że nie mam czasu na koleżanki, na szkolne dyskoteki(xD) i inne rzeczy.
Tak naprawde skonczyłam szkołę tylko dzięki mamie, bo powiedziała, że jak się coś zaczyna to trzeba to skończyć, że przeszłam tak dużo i zamierzam się wypisać jak zostały mi tylko 2 lata??

Dziś chciałabym tam wrócić... A jak bardzo rozpaczałam na zakończeniu... Cudowne lata - nauczyły mnie świetnej organizacji czasu. Przedtem byłam w stanie zrobić o wiele więcej niż teraz...

Uważam, że warto chodzić do takich szkół Smile Może byłoby fajniej gdybym mogła chodzić na wokal, którego tam niestety nie bylo:D Jest dopiero w II stopniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Śro 15:50, 09 Lip 2008    Temat postu:

I bardzo dobrze, wyrzucaj, ile wlezie, bo ze mną - co tu dużo ukrywać - było tak samo.

Też chodziłam do Muzycznej na instrument, z tą tylko różnicą, że u mnie były to skrzypce. Już jako berbeć w przedszkolu zakochałam się w ich dźwięku i ta miłość do dzisiaj mi pozostaje, skrzypce uważam za najpiękniej brzmiący instrument pod słońcem (tuż obok fortepianu), bo mało co potrafi wzbudzić tak wielkie emocje i brzmieć niemal jak ludzki głos w rozpaczy. Wierciłam dziurę w brzuchu rodzicom o lekcje, o instrument, o cokolwiek. Kiedy w końcu się zgodzili, okazało się, że jakiś tam talent mam - ale dziecko w tym wieku samo nie rozumie. Byłam (i w sumie jestem) zbyt leniwa, głupia i nie zdawałam sobie sprawy z ogromu pracy, jaką trzeba włożyć - a szkoła muzyczna umiejętnie dobijała mnie i zabijała miłość z grania, którą miałam. Starałam się, ale to wiecznie było za mało, za mało, za mało. No i zrezygnowałam, bo to jednak było zbyt wielkie obciążenie, a jeszcze chodziłam na taniec towarzyski. Żałuję tej decyzji do dzisiaj - i to chyba jedyna decyzja w moim życiu, której żałuję.

W olsztyńskiej Muzycznej jest tak, jak opisałaś, na każdym wydziale. Moja mama długo pracowała w tamtejszym internacie i znała przypadki paru osób, które przyłapano na graniu ot tak sobie, po zajęciach, dla rozrywki, muzykę rozrywkową - te osoby z miejsca i z hukiem wylatywały ze szkoły. Tam poza klasyką nic nie istnieje. Niestety, ale taka jest prawda o tym skostniałym, zamkniętym środowisku, jakim jest polska szkoła muzyczna. A nawet jeśli trafi się ktoś z głową, to nie przetrwa tam długo, niestety... Nieważne, czy chodzi o instrument czy śpiew.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 16:04, 09 Lip 2008    Temat postu:

Jakbym czytała swoje odczucia.. (do posta Tamary)

U mnie było jeszcze w porządku tak do końca drugiej klasy, jak nie miałam w domu pianina i chodziłam ćwiczyć albo do muzycznej, albo do pobliskiej podstawówki (po znajomości). Potem dostałam pianino i przestało być różowo. I też od 4 klasy miałam dość. Ale tutaj akurat w moim wypadku rodzice nie musieli mnie przekonywać. Mimo tego, że się strasznie męczyłam, to sama mówiłam sobie, że lepiej się pomęczyć niż zmarnować te 4 lata. Nawet były takie sytuacje, że mój tata mówił, że dzwoni do pani, że rezygnujemy, a ja go błagałam, żeby tego nie robił.. Tzn wtedy siadałam do pianina, wprawdzie zaryczna, ale zawsze i sumiennie ćwiczyłam. Po dwóch dniach wszystko wracało do normy.

W 6 klasie w grudniu miałam egzamin z gam, których zaczęłam się uczyć dwa dni przed egzaminem. Parę razy się walnęłam, ale jakoś poszło. Potem miałam taki okres, że zaczęłam się zastanawiać na II st. Wszyscy gadali, że będzie fajnie (w tym nauczycielka od Kształcenia i Audycji) i na prawdę poważnie o tym myślałam. Potem jakoś mi przeszło trochę, no i nie pasowała mi data egzaminu z Kształcenia, więc sobie odpuściłam.

Na końcowym egzaminie z fortepianiu poszło mi tragicznie Razz Zagrałam (jeśli można to tak nazwać) i wyleciałam z sali zaryczana.. Razz Byłam pewna, że nie zdam.. No ale jakoś udało mi się dostać tą 4- (dzięki mojej Profesorce, która tam pobajerowała komisją, że to stres itd Razz).

W sumie z całej nauki w muzycznej, najlepiej wspominam chór. Tym bardziej, że byliśmy całkiem nieźli. W szóstej klasie bylismy na międzynarodowym konkursie w Czechach i mieliśmy pierwsze msc.

No.. Po długich męczarniach udało mi się skończyć ten I st. Na II st. chciałam iść na rytmikę, a potem na śpiew (był od 16 lat.. ja miałam 12). W tej chwili cieszę się, że tego nie zrobiłam. Po rytmice mogłabym być co najwyżej rytmiczką w Muzycznej, a śpiew jest tam na takim poziomie, że to jakiś jeden wielki żal. Z resztą, jak patrzę na moją koleżanką, która ma zajęcia do 21 i zero wolnego czasu, to juz w ogóle.. Z resztą.. Pianistką i tak bym nie była.. A tak przynajmniej trafiłam w inne "muzyczne" miejsce, gdzie uczę się tego, co naprawdę chcę robić i co sprawia mi wielką przyjemność.

EDIT: W tej chwili zmieniła się dyrekcja (rządzi moja była nauczycielka od kształcenia, chyba z 3 i 4 klasy) i teraz podobno wszystko idzie ku lepszemu..


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 16:08, 09 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tamara_elle
KMTM


Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 565
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:09, 09 Lip 2008    Temat postu:

Nie no u mnie aż tak źle nie było... Nikogo nie wyrzucali za granie muzyki rozrywkowej :O Skandal !! Na egzaminach oczywiście obowiązywała klasyka, ale poza nimi na wszelkiego rodzaju koncertach repertuar bardziej luźny Smile
Szkoła też miała taką fajną atmosferę.. Na rytmice było najfajniej Smile -- duzo tańca, zabaw, śpiewu Smile Przygotowaliśmy nawet jasełka po kaszubsku Very Happy To było dopiero fajne Very Happy Jak wgram na komputer i podziele na kawałki to mogę Wam powysyłać Very Happy
No i zakończenie roku -- Fraszki i piosenki o nauczycielach; wreszcie można było się powyżywać na nich Very Happy

Szkoła muzyczna ma swoje plusy i minusy. Nauka w niej to ciężka i żmudna praca, wymagająca wielu wyrzeczeń...
Chociaż ją skończyłam, to jestem troche na siebie zła, za to, że nie przykładałam się zabardzo do skrzypiec.. Po zakończeniu chodziłam jeszcze do ogniska muzycznego, później na rok schowałam skrzypce w szafie i wyciągnęłam je dopiero jak przyszłam do liceum. Odziwo chodziło/chodzi tam dużo osób ze Szkoły Muzycznej i dlatego też został stworzony zespół Sobieski Band, w którym miałam okazje grać półtora roku. Oczywiście gramy tylko i wyłącznie muzykę rozrywkową. Zdarzył się nawet Usher " yeah" czy 'Niech mówią, że to nie jest miłość".
Obecnie jednak ze względu na to, że zostały właściwie same instrumenty dęte, zespół nabiera charakter bardziej "nadęty" ehehehehe Wink
Więc został mi chórek Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 16:40, 09 Lip 2008    Temat postu:

Ja też żałuję, że tak mało się przykładałam, ale zamierzam teraz to nadrobić i katuję wszystkie nuty z musicali, jakie mam (tzn te na "mój", jakże wysoki, poziom). No i już tak trochę umiem Memory, ze 3 zwrotki z Upiora tak powoli i próbuję wstęp do "Seasons of Love"..No i "Bring on the men" zaczęłam. Tylko to jest tak proste, że aż trudne Razz

W sumie nawet myslałam nad tym, żeby skontakować się ze swoją Profesorką i wziąć parę prywatnych lekcji, żeby mi pokazała funkcje itd (tego niestety w muzyku nie miałam, a bardzo żałuję).

A co do atmosfery w szkole.. Hehehe.. to co wspominam najlepiej, to jak w 5 albo 6 klasie na dzień wagarowicza, poszliśmy kupić kwiatka nauczycielce od Kształcenia (warto zaznaczyć, że to pani Dyrektor Razz) i zostawiliśmy go w sali, z dołączoną karteczką "Przepraszamy. Świętujemy pierwszy dzień wiosny". No poza tym nie zapomnę jak chyba w pierwszych trzech klasach, zawsze przed zajęciami grupowymi, bawilismy się berka (drewnianego Razz) na korytarzu. I panie wychodziły z sal oburzopne, że jesteśmy za głośno Razz No i jeszcze wspomniany wyjazd do Czech z chórem, a tak.. Atmosfera w tej szkole była dziwna.. Tzn ogolnie było fajnie.. No z resztą sami wiecie.. Ludzie w kółeczkach śpiewający, albo grający na gitarze.. No jak to w każdej szkole muzycznej. Ale poza tym..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Śro 18:47, 09 Lip 2008    Temat postu:

Ja chodziłem do szkoły muzycznej !uwaga!... pół roku. A wszystko dlatego, że musiałem dojeżdżać 20km i sytuacja była taka... Nauczycielka kształcenia słuchu była dyrektorem szkoły, ale pojawił się nowy pan dyrektor. Pani nie przychodziła na zajęcia. Ja musiałem czekać w takim razie 3 godziny na instrument, a wtedy byłem za mały, żeby gdzieś iść, w dodatku nie umiałem najprostszych rzeczy, które powinienem potrafić po lekcjach z tą panią. Uniemożliwiało mi to dalszą naukę instrumentu i tyle...

A tutaj będzie ciekawsza historia. Mój brat chodził do muzycznej 3 lata. Grał na gitarze. Nauczycielka zobaczyła w jego plecaku (jeszcze wtedy) kasety. Brat słucha i słuchał rocka. No i się zaczęły różnorakie problemy, straszenie, że ona zniszczy te kasety... po prostu brat musiał zrezygnować. Przez dłuższy czas brat nie tykał gitary, ale kiedy raz wziął i zaczął grać dla siebie - rzeczy które mu się podobały, stało się to jego pasją. Przed studiami grał w zespole, a teraz mówi, że po prostu musi pograć sobie co najmniej 20 minut dziennie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Off Topic Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1