Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia po spektaklu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Fame
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 15:33, 23 Lut 2009    Temat postu:

Mateuo napisał:
A ja słyszałem, że plecak Krukowskiego wpadł do orkiestronu Laughing


Bardzo możliwe, na tym balkonie to ledwo co widziałam. Mogłabym wyłapać najwyżej zapomniany tekst Razz

A tak w ogóle, to w niedzielę miałam wrażenie jakby to miał być ostatni Fame. Zorientowani powiedzieli mi że wcale nie, to jeszcze nie, a jednak wydawało mi się że wszyscy starają się dużo bardziej, i jakoś było w tym więcej energii. Nie mam na myśli Carmen, ale cały zespół.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Pon 15:36, 23 Lut 2009    Temat postu:

Może dlatego, że najbliższy dopiero za rok?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 15:48, 23 Lut 2009    Temat postu:

Za rok? No więc właśnie. Wyglądało to tak jakby się żegnali.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bury_przystojniaczek



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nienacka

PostWysłany: Czw 19:54, 26 Lut 2009    Temat postu:

też odniosłam takie wrażenie, jakby wszyscy płakali w kulisach, że to ostatni spektakl.
ogólnie to pan Wisłocki jak zwykle trochę męczył, jakby chciał pokazać, że na prawdę umie grać. pan Bacejewski zdecydowanie bardziej mnie przekonuje, a jego 'dalej, chłopaki, jedziemy! z przytupem!! z przytupem' w Muszę ją mieć totalnie mnie rozwaliło Wink
Dorota Białkowska.. Enid, też mi się wydawało, że śpiewa bardzo pododnie do Gosi.
Tomek Czarnecki. Mój Bohater całego Fame. jest po prostu niesamowity, brak słów. Każde wejście na scenę mnie wzrusza i rozczula.
Gosia Regent - genialna. tyle mogę powiedzieć. czasami odpowiadała mi bardziej, niż Renia. spodziewałam się czegoś zupełnie innego i to dostałam. całkiem inną, wspaniałą interpretację. Po spektaklu widać było, że nikt nie jest niezastąpiony, dlatego Gosia tak świetnie dała radę.
W LA pokazała, jak bardzo się stoczyła i jak bardzo jest bezradna. w wykonaniu Reni chyba przeszkadzało mi charakterystyczne przekrzyczenie. ale nie mam zamiaru porównywać bo byłoby to niewłaściwe i prostackie. Renia nadrabia wszystko temperamentem, a Gosia pokazała jak świetnie jest przygotowana. i była bardzo naturalna, pomimo, że GRAŁA. Renia po prostu wychodzi na scenę, podchodzi do widowni, macha palcem i jest cudowna. po prostu rola napisana dla niej. Wink Ale Gosia -uważam- pokazała świetną alternatywę, a w Teatrze tego właśnie trzeba. chyba, że ktoś powraca do teatru gwiazdorskiego (który dzięki Bogu! przeminął razem ze średniowieczem) i przychodzi na spektakl tylko dla Reni. to wtedy trup. Gosia mnie powaliła, była dziewczęca, intrygująca -Renia wykłada kawę na ławę w pierwszej scenie, wiemy, czego się spodziewać CO OCZYWIŚCIE TEŻ JEST ŚWITNE. Gosia porwała mnie tak samo, jako studentka ambitna i inteligentna, jak wulgarna i wygadana Carmen Reni. uwielbiam ją całą od góry do dołu. i wszerz. mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję z nią współpracować.
aa i jeszcze Dziedzic. dla mnie cudo. Kaliszuk totalnie mnie nie rusza. uwielbiam Nicka pana Łukasza.
i student-nowy Tyron Wink jedna z najlepszych ról. świetnie pokazał wielowarstwowość roli i wewnętrzną dobroć i potencjał Tyrona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Nie 21:58, 15 Lis 2009    Temat postu:

13,14.11.09
Fame. Świetnie było zobaczyc po takim czasie.
Renia.....wow! jak dobrze było zobaczyc ją znowu w tej oblednej roli... była cudowna.

nie moge pojac dlaczego Karolina Merda nie ma ról...jej głos...no i aktorstwo pierwsza klasa.

nie no musze to napisac...Pierwszy raz zanotowałam pomyłke słowna u Pani Alicji Piotrowskiej...co nie zmienia faktu ze i tak była świetna SmileSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polajda
KMTM


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 23:50, 15 Lis 2009    Temat postu:

ale byłam spragniona FAME.... tego mi było trzeba po takiej długiej przerwie... Very Happy
wszyscy cudowni...
szczególnie podobała mi się Renia i Karolina Merda!!!!! rewelacyjne kobiety ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 1:19, 16 Lis 2009    Temat postu:

14, 15 listopada.
Moje pierwsze i drugie Fame. Ogólnie zadowolona i z przyjemnością się jeszcze kiedyś wybiorę. Spektakl ma fajne tempo, dłużyzn nie uświadczyłam (miła odmiana po Kiss). Jeśli chodzi o postaci, to tu chyba nie było większych rozczarowań, Renia i Gosia wspaniałe, reszta równie niesamowita. Bacajewski na początku niespecjalnie mnie przekonywał, ale przyzwyczaiłam się do jego nieustającej błazenady, cóż, portorykański Romeo, można mu wybaczyć Wink Podobnie jeśli chodzi o Marka Kaliszuka. Nie spodziewałam się, że mnie zachwyci i rzeczywiście tak było. Chociaż nie powiem, ze był zły, bo nie był. Ale do cholery, stać go na dużo więcej i czuję się w pewien sposób olewana jako widz, którego można zbyć kilkoma popowymi wstawkami... Dobra, koniec tej żółci Wink Ogólnie był niezły, mimo wszystko. Z nowych świeżych zachwytów: Jarek Rzepiak, nie wiem, czemu wcześniej mi "umykał". Jak on lekko tańczy! Mogłabym patrzeć na niego przez cały spektakl i by mi się nie znudziło. (Gdyby nie to, że miałam kogo innego do obserwowania...) Nie wiem, nie umiem chyba wymienić słabego punktu tego spektaklu, chociaż tekst "zdobędę raj" nie jest zbyt logiczny wg mnie (kurczę, nie wiem czemu w myślach zagościło stado Franciszkanów z włóczniami, szturmujący wrota niebios) Aczkolwiek wszystko pięknie, cudnie i cacy, a końcówka powala energią Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 21:27, 16 Lis 2009    Temat postu:

14.11.2009

Gosia Regent
Marek Kaliszuk
Tomek Bacajewski
Marta Bacajewska
Adam Zawicki
Eliza Kujawska
Robert Kampa - i z zamiennych to chyba wszystko, co?

Miałam z "Fame" pewien problem, teraz zresztą mnie nie opuścił: nie wiem, co w zasadzie myślę o tym spektaklu, jak mogłabym go opisać. Ma swoje dobre strony, ale ma też gorsze; jest parę bardzo innowacyjnych, pomysłowych rozwiązań, którymi byłam zachwycona, ale jest też parę mankamentów, które nie wydawały mi się specjalnie fortunne; są problemy poważniejsze i ważne, ale są też niekiedy mielizny scenariuszowe, które ciężko wybronić; jest energia i buchający ze sceny entuzjazm, ale jest też... coś, co mi zgrzytało, i czego nie jestem w stanie do końca nazwać. No, ale zacznijmy od tych gorszych rzeczy, żeby potem było bardzo miło Wink

Po pierwsze, oświetlenie. Być może stwarzało w niektórych scenach naprawdę fajny klimat, ale ogólnie było tego światła po prostu za mało - nawet dla mnie, chociaż mam dobry wzrok i siedziałam sobie po burżujsku na parterze. Większość scen była za ciemna, co w porównaniu z chwilami, kiedy światło reflektorów odbite w lustrach sali baletowej biło boleśnie po oczach, było szczególnie podkreślone. Kolejna sprawa, którą można by poprawić, to zmiany scen - dłużyły mi się. Były to dość niemrawe momenty, podczas których właściwie nie wiadomo było, co się działo, akcja była zawieszana na czas powolnego okręcenia się obrotówki, zapadała niezręczna cisza... I tak aż do rozpoczęcia następnej sceny, która w efekcie wydawała się bardzo oderwana od całości spektaklu i nie miała dla mnie widocznego powiązania z całością. Przez to właśnie samo przedstawienie wydawało mi się bardzo pociachane, niespójne, epizodyczne - bardziej, niż to zakładał scenariusz, co pokazała mi m.in. wersja londyńska. Gdyby tam było więcej muzyki, nieco więcej się działo, może przenieść akcję z klasy w obrotówce na przód sceny, rozpocząć mówienie tekstu nieco szybciej... sama nie wiem, ale przeszkadzało mi to w ogólnym odbiorze. Inna sprawa, to wykorzystywanie elementów bardziej abstrakcyjnych, umownych, typu roztrząsany tu już wcześniej pan z parasolem czy cała scena beatboxu Tyrone'a (choć to drugie jestem w stanie zrozumieć ze względów praktycznych) - te nie zawsze są jasne i jakoś konkretnie osadzone w spektaklu, często wyglądały mi raczej nie na miejscu, zabrakło mi konkretnego uzasadnienia, czemu jest tak, a nie inaczej.

Plusów jest dużo więcej, na przykład choreografia, która cieszyła oko, była różnorodna i świetnie wykonana; kostiumy (ja APELUJĘ o zrobienie Dziadkowi nowego kostiumu do repryzy "Zaklęcia"!), bardzo młodzieżowe i klimatyczne, dobrane odpowiednio do każdej postaci, barwne i nie przeszkadzające w ogólnym odbiorze; scenografia, w której było sporo umowności, ale która też zawierała istotne elementy wytwarzające klimat i sugerujące wyraźnie, gdzie się akurat w danej chwili znajdujemy; warstwa muzyczna, naprawdę świetnie zrealizowana i ciesząca bardzo ucho; pomysły inscenizacyjne, z laleczką Czarneckiego i ze zdjęciami w stopklatce na czele (jestem wielką fanką tego rozwiązania i chyba założę fanklub pomysłodawcy XD), ale także striptiz Carmen (wstrząsające, świetnie pokazane), rozwalanie taksówki w tle rapu Tyrone'a, motyw zapalniczki i zgaszania papierosa w przypadku Nicka, pojedynczy snop światła na Serenę w "Think of Meryl Streep" (nie jestem jednak przekonana co do zdjęć aktorek w tle, choć wyglądały ładnie)... Ogólnie, podoba mi się to, że w naszej wersji starano się pójść o krok dalej i wpisać w tę lekką w gruncie rzeczy opowieść elementy, które nie są dosłowne, które są dosyć zgrabnymi metaforami i przenoszą ten teatr w świat opowieści zamkniętej w nie tak całkiem dosłowny nawias, co daje miejsce na domysły i własne myślenie; a także stawia na dosadność niektórych wątków, na przykład los Carmen w LA nie owijany w bawełnę, tylko pokazany z pełnym okrucieństwem. No i obsada - zdecydowanie mocna strona tego przedstawienia. W gruncie rzeczy podobali mi się wszyscy, od uczniów i uliczników w tle (Ania Urbanowska! XD) po postaci pierwszoplanowe. Fajnie ich wszystkich poprowadzono, wydobyto drzemiący w tych bohaterach potencjał - i to właściwie oni w największej mierze sprawiali, że przyjemnie się ten spektakl oglądało. Wyjątkiem był Marek Kaliszuk, co do którego mam podobne zdanie, co Findurka - pomijając aktorstwo, które było generalnie okej, choć w pewnych momentach mi zgrzytało i dało się wyczuć tę specyficzną Markową manierę, za którą osobiście nie przepadam - to wokalnie bardzo się zawiodłam. Ja wiem, że on potrafi zaśpiewać o wiele lepiej, i na początku w "Hard work" było naprawdę fajnie, niestety jednak kolejny dobry moment nastąpił moim zdaniem dopiero wtedy, kiedy śpiewał w duecie z Gosią repryzę "Zagrajmy scenę" - to, co było pośrodku, było niestety mocno mierne i jestem bardzo zawiedziona. O ile na wokal Reni mogę przymknąć oko, wiedząc, co się działo pomiędzy tymi Fejmami, zresztą Renia aktorsko wybroniła się znakomicie i o niedomaganiach wokalnych zapominało się niemal od razu, tak Marek niestety nie nadrobił na tyle, żebym była skłonna zamknąć uszy. Był to jednak jedyny obsadowy zgrzyt wśród obsady, która w całej reszcie sprawdziła się moim zdaniem na medal, nawet Adam Zawicki, którego postaci bardzo nie lubię i który odwalił kawał dobrej roboty, skoro nie irytował mnie tak bardzo, jak Tyrone ma to w zwyczaju Wink

No i taka mała dygresja: nie lubię Ms Bell, w wersji londyńskiej przyprawiała mnie o spazmy, co tylko dowodzi, jak wspaniałą Anna Andrzejewska jest aktorką, że zniwelowała tę moją antypatię do śladowej ledwie niechęci Wink

Ogólnie "Fame" jako spektakl sam w sobie, nie tylko w gdyńskiej realizacji, ma jeden, podstawowy problem: ono samo nie wie, czym ma właściwie być. Czy wielkim, tanecznym show? Czy obyczajem? Czy komentarzem społecznym "ku przestrodze"? Czy opowieścią o dojrzewaniu? W efekcie mamy tego wszystkiego po trochu, zmiksowane w jeden spektakl, co mogłoby się wybronić, gdyby scenariusz był nieco bardziej sprawny; ale niestety są chwile, kiedy te wszystkie elementy zgrzytają o siebie i zacinają się niebezpiecznie, jak nienaoliwione trybiki w maszynie. I wtedy widz przeciera oczy, budzi się z barwnego, pełnego energii show, i pyta sam siebie: o czym to właściwie ma być? Co mam z tego wynieść? Wzruszenie losem Carmen niweluje prawie natychmiast Finał, podczas którego wszyscy klaszczą, kwiczą, tańczą, dobrze się bawią - i podczas tego bisu najlepiej się bawiłam, ale nie wiem, czy jest to dobra pointa kończąca spektakl, w którym obecne są narkotyki, prostytucja, a nawet śmierć. Słowem, niespójności są i spektakl ten nie jest pozbawiony wad, co jednak nie przeszkadzało mi oglądać go z przyjemnością, głównie ze względu na aktorów i na energię, którą wręcz kipieli i którą zarażali. Chętnie wybiorę się na następny set, żeby zobaczyć drugi skład i już porządnie wyrobić sobie zdanie - oby jak najrychlej Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 22:18, 16 Lis 2009    Temat postu:

U mnie będzie nieco krócej Smile "Fame" to samo, co wyżej u Draculiny.

Ogólnie spektakl mi się podobał, nawet bardzo. Jestem w stanie powiedzieć, iż możliwe że był to najlepszy Fame (jeśli chodzi o cały zespół), jaki zdarzyło mi się widzieć. Wprawdzie nie wiem na ile mogę go porównywać, do moich pierwszych dwóch, bo wtedy patrzyłam na wszystkie spektakle kompletnie inaczej. W każdym razie na pewno tym razem było dużo więcej energii i zaangażowania niż rok temu w grudniu.
Jeśli chodzi o rzeczy, które opisała Draco, to rzeczywiście światła są bardzo ciemne. Właściwie cały czas panuje półmrok. Wprawdzie nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie w odbiorze całości, ale jednak chciałoby się, żeby "zaserwowali" jakąś jaśniejszą scenę od czasu do czasu. Co do obrotówki i zmiany scen, to momentami trochę rozpraszały mnie niezidentyfikowane postaci przemykające z tyłu. Choreografię również uwielbiam (chociaż zaczynam żałować, że jest tak mało wstawek baletowych, bo uwielbiam patrzeć na Iris...).
A teraz konkrety jeśli chodzi o wczorajszy spektakl. Jeśli chodzi o Marka (bo to chyba najgorętszy temat tego seta Wink), to szczerze mówiąc spodziewałam się, że wokalnie będzie gorzej. Nie było źle, ale już w trakcie oglądania miałam wrażenie, że nie pokazuje wszystkiego, co ma do pokazania. Trochę szkoda. No ale liczę, że to ciągle chwilowy kryzys i w kolejnych setach będzie lepiej. Jeśli chodzi o aktorstwo, momentami było fajnie, momentami przeszkadzała mi ta markowa maniera. No niestety nie do końca mnie to przekonuje. Jednak - tak jak napisała Draco - były też fajne momenty. Bardzo podobał mi się m.in w repryzie Zaklęcia i próbie do "Romea i Julii". I jeszcze szczegół: na lekcji aktorstwa pomylił kwestię. Nie pamiętam dokładnie co powiedział, ale powtórzył dwa razy tekst o tym, że myślał, że ojciec go kocha. ...a poza tym, jeśli chodzi o wpadki to nuuuda XP
Co do Reni. Słychać było, że ma kłopoty z głosem i trochę szkoda było niektórych gór, które obniżała (szczególnie w "There she goes"). Mimo wszystko zgrabnie wychodziła z wielu sytuacji i z pewnością widzowie nie załapali, że coś jest nie tak. W LA była rewelacyjna. Zresztą wydaje mi się, że niedyspozycja głosowa akurat w tym utworze jej pomogła. Jedyne, co mnie nie przekonało to powiedziany początek LA, ale ja ogólnie nie przepadam za takimi zabiegami. Ogólnie, aktorstwem bardzo efektywnie nadrabiała "braki" wokalne. Teraz pozostaje tylko czekać, aż będzie w pełnej formie.
Adam Zawicki w roli Tyrone'a bardzo mi się podobał. Zgrzyty były, ale i tak biję mu pokłony. Niewdzięczna jest ta rola i naprawdę ciężko zagrać to wiarygodnie. Momentami było sztucznawo, ale ogólnie Adam wypadł naprawdę bardzo dobrze. I muszę przyznać, że samą tę postać w jego wykonaniu nawet lubię (co jest wyczynem).
Poza tym pani Piotrowska grała i intonowała niektóre rzeczy w inny sposób niż zawsze Smile Miła to odmiana, bo do tej pory zawsze grała wszystko dokładnie tak samo. Oczywiście wtedy też było super, ale jednak lubię jakieś powiewy świeżości Wink
...i po raz kolejny muszę pokwiczeć nad Tomkiem Czarneckim. Ta rola w jego wykonaniu jest zagrana po prostu bezbłędnie. Zwróciłam teraz większą uwagę na jego stosunek do Sereny. Mimo tego, że nie bardzo ma sceny, w których może skupić uwagę widowni tylko na sobie, potrafił poruszyć. Nawet wtedy, kiedy tylko przemykał w tle, czy stał ukryty za ścianą. No i w "Zagrajmy scenę" jak zawsze genialnie. Kocham ten fragment... ...i zawsze się rozklejam... jestem zbyt wrażliwa na laleczki.
Jeśli chodzi o zespół, to muszę powiedzieć, że zostałam rozbrojona przez jodłowanie w wykonaniu pana Gregora. Ania Urbanowska poszerzona o jakieś 4 rozmiary wygląda koszmarnie uroczo xD No i nie mogłam nie zwrócić uwagi na Monikę Połom, szczególnie w scenach castingowych. Jak ona prześlicznie tańczy *__* Czasy wampirze mi się przypomniały... Aaa.. i jeszcze jedna mini wpadka. Podczas beatboxu, pan Tadeusz przy pierwszym klapsie nie zgrał się z Adamem i wyprzedził dźwięk. Poza tym jedna dziewczyna tańcząca w pierwszym rzędzie gubiła się w choreografii. Poza tymi dwiema i Markowym powtórzeniem linijki, więcej wpadek nie uświadczyłam.

Mam wrażenie, że zespół był w sobotę nadzwyczaj pobudzony. Czy mi się wydaje, czy wcześniej nie podbiegali do kanału w "Nowym dniu"? Brawa należą się wszystkim bez wyjątku, bo naprawdę energia ze sceny biła widzów prosto w twarze...
...co zostało odzwierciedlone na oklaskach, których burza wybuchła jeszcze podczas "Nowego dnia". Nie widziałam jeszcze takiej owacji na tym spektaklu... Ogólnie w TM chyba też. Finał i bis były świetne - ciężko było mi powstrzymać się od gibania i śpiewania pod nosem... Smile Jedyne, co mnie zawiodło, to fakt że za szybko zapalili światła ...ale to się często zdarza...

Reasumując. Nie żałuję, że pojechałam na ten spektakl. Dostałam dawkę pozytywnej energii, a jeszcze zdąrzyłam się wzruszyć parę razy. Nie wiem, czy w tym sezonie wybiorę się na Fame jeszcze raz, ale na pewno nie był to mój ostatni spektakl.

I jeszcze trzy PeeSy:
1) Kocham laleczkę Tomka Czarneckiego, szczególnie w końcowym wdzianku.
2) Motywu z Panem z parasolem nadal nie rozumiem...
3)
Draco Maleficium napisał:
ja APELUJĘ o zrobienie Dziadkowi nowego kostiumu do repryzy "Zaklęcia"!
Ja również, po raz któryś. Kostium Łukasza zdecydowanie nie jest korzystny.

Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 22:31, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Pon 22:38, 16 Lis 2009    Temat postu:

Zawsze podbiegają do kanału w Nowym Dniu Smile

To sorry... nie utkwiło mi w pamięci. - K.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Fame Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 9 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1