Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Idiota
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Musicale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 14:09, 16 Paź 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] - bardzo niepochlebna recenzja (..chociaż moim zdaniem bardziej nadaje się określenie "obraźliwa"...).

Nie powiem, podniosła mi ciśnienie, ale wypowiem się, jak sama zobaczę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 9:26, 17 Paź 2009    Temat postu:

Tym bardziej z niecierpliwością czekam na Twoje i innych wrażenia i waszą konfrontację z recenzjami. Chociaż tutaj pan piszący najwyraźniej samo tworzenie musicalu opartego na wielkiej literaturze, przy uwspółcześnieniu, uważa za zbrodnię nie do wybaczenia...

Z drugiej strony, niektóre pomysły wypisane w recenzji wydają mi się co najmniej kuriozalne i póki co wywołały, ekhym, zdziwienie. Ciekawa jestem, jak Kościelniak to wybronił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 10:34, 17 Paź 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych], tym razem bardziej pochlebna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oskar48
KMTM


Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:20, 18 Paź 2009    Temat postu:

Przeczytałem przed chwilą wszystkie recenzje tu zamieszczone, jako że przed obejrzeniem spektaklu mam w zwyczaju unikanie cudzych opinii. Po obejrzeniu - wczoraj - przychylam się do tych pozytywnych, ale parę zastrzeżeń też jednak miałbym. Idiota Kościelniaka jest przedstawieniem bardzo ambitnym, bezkompromisowym, dość trudnym chwilami w odbiorze, zupełnie niepodobnym do niczego co Koscielniak zrobił w Gdyni. To przedstawienie zdecydowanie bardziej pasowałoby na scenę teatru dramatycznego, niż np. naszego muzycznego. W Capitolu idealnie wpisuje się w poszukującą nowych trendów linię teatru. Po recenzjach i rozstrzale ocen widać wyraźnie jakie emocje wzbudza. Nie udało się do końca to, co zwykle nie wychodzi przy tego typu adaptacjach wielkiej literatury. Niektóre ważne wątki pominięto, inne jedynie, w sumie zupełnie niepotrzebnie, zamarkowano. Z postaci Lebiedewa np. moim zdaniem należałoby całkiem zrezygować, choć Reznikow jest genialny a i Dziubkowi pewnie szkoda byłoby akurat tego utworku. Muzyka oczywiście świetna, wirtuozeria Dziubka powala na kolana. Mam nadzieję, że zobaczymy kiedyś Idiotę w Gdyni w ramach festiwalu teatrów muzycznych - konfrontacja takiej sztuki z klasycznymi musicalami będzie lekko szokująca Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 12:27, 18 Paź 2009    Temat postu:

Tamtej recenzji komentować mi się nie chce, bo mam zbyt dobry humor.. Smile Powiem tylko, że jak ktoś czegoś nie rozumie, to powinien zamilknąć, zamiast gadać bzdury i obrażać wszystkich wokół próbując przykryć swoją głupotę. Najprostszy przykład:
Cytat:
"Tym razem jednak Dziwisz przeszedł samego siebie. Song, w którym rymami do słowa "oczodoły" są "gruczoły", a potem "anioły", powinien trafić do księgi rekordów... grafomanii."

...ten fragment Mądrej Recenzji świdczy o tym, że pan który ją napisał, nie zrozumiał tego, że takie a nie inne rymy były zamierzone i bynajmniej raczej nie były spowodowane ubogim słownictwem pana Dziwisza. Pan Recenzent lepiej zastanowiłby się nad kategorią księgi rekordów odpowiedniej dla siebie, zamiast się pogrążać. Dalej na ten temat rozpisywać się nie będę. Głupotę powinno się tępić, a ludzi zakompleksionych i nie rozumiejących sztuk teatralnych nie powinno się angażować do działów kulturalnych. Zresztą, jak się nie podoba, to proszę bardzo - wolny kraj, ale chamstwa nie lubię, tym bardziej jak jest ono stosowane kompletnie niesłusznie i w tak niesmaczny sposób. Amen. Tyle ode mnie.

A jeśli chodzi o moje zdanie na temat spektaklu... Z widowni wyszłam roztrzęsiona i nie mogłam zapanować nad swoimi rękami, które drżały mi jeszcze przez dobre 10 minut. Tak w skrócie to chyba najlepsze podsumowanie. ...a nie w skrócie Smile
Jak już podkreślałam parę razy, bałam się tego spektaklu i sądząc po zdjęciach, nagraniach jak i recenzjach, obawiałam się, że Kościelniak tym razem naprawdę przesadzi i za bardzo to udziwni. Jak się okazało, moje obawy znowu były bezpodstawne. ...będę starała się opisać wszystko jak najdokładniej i tak, żeby osoby, któtre nie widziały też coś z tego zrozumiały, jednak w tym przypadku jest dość ciężko, bo wiele rzeczy było bardzo zaskakujących. Tak więc uprzedzam, że niechcący może zdażyć mi się jakiś maleński spoilerek. Przy dużych i świadomych będę ostrzegała.
Jeśli chodzi o rzeczy ogólne: przede wszystkim muzyka... ARCYDZIEŁO! Idealnie wpasowuje się w klimat spektaklu, a w bardzo wielu przypadkach sama go nadaje. Po raz kolejny padam na kolana przed panem Dziubkiem...i proszę o więcej! Scenografii nie było praktycznie w ogóle, poza znaną już wszystkim lodówką, czajnikiem, zlewem kuchennym i płytą elektryczną. Na tylnej ścianie były puszczane wizualizacje lub po prostu odbijały się cienie aktorów (we "Wiecznym Rycerzu" piękny efekt!). Nic nie odwracało uwagi od prawdziwej istoty spektaklu i bardzo dobrze... Fajny był też pomysł z "kanałem", gdzie odbywała się spora część akcji, a przy tym aktorzy mogli zgrabnie usunąć się ze scen w których już nie są potrzebni, np. omdlenia Myszkina.
Tak jak w każdym spektaklu Kościelniaka, ten również składał się z bardzo prostych zabiegów i różnych metafor oraz symboliki. Przez cały spektakl w tle przewijała się jedna tancerka (Ewelina Adamska-Porczyk), która swoim tańcem, ruchami i mimiką, po części komentowała całość, była swego rodzaju narratorem.
Kościelniak zastosował też motyw z gaszeniem światła. Aktorzy często wychodząc ze sceny przyciskali włącznik na ścianie i tym samym "gasili" całe światło. Dawało to dobry przerywnik przed kolejną sceną i bardzo dobrze sprawdziło się w środku niektórych scen. Ogólnie światła były świetne (jak już mówiłam.. cienie na ścianie niesamowite), a wiele scen rozgrywało się przy zapalonym całym świetle, również tym na widowni.
W wielu recenzjach podawane były zarzuty, odnośnie wielu wulgaryzmów i ogólnie unowocześniania na siłę. Takie wrażenie (odnośnie przekleństw) miałam może w dwóch, trzech przypadkach. W pozostałych scenach moim zdaniem było to uzasadnione, pasowało do postaci i często samo nadawało wydźwięk danej scenie, np. humorystyczne rozmowy Gawriły z matką, czy rozmowa Nastazji i Rogożyna, kiedy ona odpowiada mu w dość nieskomplikowany, ale wulgarny sposób. "Spier..." moim zdaniem w tym wypadku pasowało idealnie i nie sądzę, żeby zastąpienie tego jakimkolwiek "daj mi spokój" czy innym w tym rodzaju, dało lepszy efekt, tym bardziej jeśli mamy do czynienia z taką postacią, jaką jest Nastazja. Jeśli chodzi o samo unowocześnienie, to moim zdaniem Kościelniak genialnie to wybronił i mimo kontrowersyjności niektórych scen, naprawdę miało to swoje uzasadnienie. Widać było, że reżyser miał swój pomysł i koncepcję do której dążył. Całość pod tym względem była doskonale dopracowana i przemyślana...
...co oczywiście spowodowało, że w spektaklu jest bardzo dużo pozornie banalnych zabiegów, które dają niesamowity efekt. Np. krótkie wejścia Aleksandry, bieganie w kółko wszystkich bohaterów, przepychanie lodówki przez Rogożyna i Tancerkę, zapalanie latarki, czy czołganie się Hipolita po scenie i - między innymi - przeturlanie się przez leżącą Tancerkę. Duże wrażenie zrobił na mnie moment, kiedy Myszkin przytulił się do Rogożyna, który wciąż trzymał w ręce nóż, w taki a nie inny sposób. Ciekawym zabiegiem była scena, w której Agłaja rozmawiała z Myszkinem wydając z siebie dźwięki a'la Kaczor Donald (czyli TAK -3:24:)). Urocze to było Smile
W recenzjach pojawiał się też zarzut, że brakuje spójności, a sceny są od siebie oderwane. To jest po części prawda, jednak nie wyobrażam sobie, żeby tę sztukę można było przedstawić w inny sposób, chyba że pozostawiając tylko i wyłącznie główny wątek czwórki głównych bohaterów. Pisałam już w temacie czytelniowym, że w Idiocie jest bardzo wielu bohaterów, których Dostojewski opisywał z wielką dokładnością. Kościelniak postanowił przedstawić większość z nich za pomocą najbardziej charakterystycznego dla danej osoby zachowania. Więc np. Ferdyszczenko i Lebiediew zaśpiewali swoje utwory, a później nic o nich nie było wspominane (pojawiali się tylko w zespole). Naprawdę chyba nie dało się tego zrobić inaczej. Zresztą Kościelniak od razu się zarzekał, że nie można iść na ten spektakl zamiast książki. I taka jest prawda. Ktoś kto czytał książkę oglądając te "oderwane" sceny będzie się świetnie bawił, a przy tym będzie wiedział o co chodzi i o czym dany bohater mówi. Fakt faktem, że wątek Lebiediewa pojawił się już w ogóle nie wiadomo po co i dlaczego, ale Aleksander Reznikow w tym małym, króciutkim utowrku był tak rewelacyjny, że w życiu nie dałabym tego wyciąć. Bardziej sensownym rozwiązaniem byłoby dodanie wątku Wołgina (z którym Lebiediew był związany przez jeden incydent) i wtedy zgrabnie to połączyć. Wycinać - broń Boże!
Nie chcę pisać o wszystkich scenach, ale o kilku muszę. Otóż scena, kiedy Myszkin opowiada Jepanczynównom historię skazańca była przepiękna. Połączenie świateł z muzyką, sposobem mówienia Jakuba Lasoty i reakcjami córek Jepanczynów (szczególnie Elżbiety Romanowskiej, która od razu mnie poruszyła!) wyszło genialnie. Fajnie zostało pomyślane pierwsze wejście Nastazji - ukazane zostały obie jej strony na raz: i ta, którą widzieli wszyscy i ta, którą dostrzegł u niej tylko Myszkin. Kolejna scena - uważam, że najlepsza w scałym spektaklu - to kłótnia Agłai i Nastazji. Obie panie były po prostu rewelacyjne. Demonizm Magdy Kumorek walił prosto w twarz, bez najmniejszych oporów. Na samo późniejsze wspomnienie tego miałam ciarki. Podobało mi się również rozwiązanie ostatniej sceny, a mianowicie przestawienie kolejności w rozmowie Rogożyna z Myszkinem. Przez długi czas mówili w taki sposób, jakby chodziło o coś zupełnie innego niż naprawdę. I jestem pewna, że ludzie którzy nie czytali książki, przy kwestiach "śmierdzi?" myśleli o kapuście. ...też bym tak myślała... (...wiem, zamotałam, ale nie chcę spoilerować Razz). Uwertura również była cudowna, tylko szkoda że nie załapałam, że jest tam wyświetlony skrót całej opowieści...ale to następnym razem Smile No i bardzo podobała mi się scena z Nastazją i Rogożynem. To, że Studniak wystąpił w taki, a nie inny sposób, dało tej scenie jeszcze większy wydźwięk i pokazało jeszcze większe uczucie, jakie do niej żywi. Znowu pomysł bardzo kontrowersyjny, ale przemyślany, a nie zrealizowany tylko po to, żeby szokować. Ogólnie relacja Rogożyna z Nastazją w całym spektaklu moim zdaniem była pokazana świetnie.
Jeśli chodzi o aktorów, to owacje na stojąco należą się wszystkim i każdemu z osobna:
Jakub Lasota (Myszkin) - zachowywał się jak upośledzone dziecko. Naprawdę.Kompletnie nie dostrzegał zła panującego wokół, we wszystim widział dobro, był tak naiwny, że sama łapałam się na tym, że nazywałam go Idiotą Smile Z drugiej strony z tą swoją dziecinnością był tak uroczy, że chciało się go przytulić i wytłumaczyć, że nie jest tak pięknie, jak mu się wydaje. Oczarował mnie w 100%.
Cezary Studniak (Rogożyn) - to, co wczoraj pokazał przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wprawdzie widziałam go w paru rzeczach i zdawałam sobie sprawę z tego, że jest dobry, ale jednak ciągle sądziłam, że to jego oryginalność tak bardzo mi się podoba. Od początku twierdziłam, że idealnie się nadaje do tej roli (on i nikt więcej) i zdawałam sobie sprawę, że zapewne będzie bardzo dobry, ale naprawdę czegoś TAKIEGO się nie spodziewałam. Chylę czoła. No i jeszcze jedna miła niespodzianka... Początek pierwszej piosenki śpiewał bez chrypy i brzmiał po prostu genialnie. Powinien częściej to stosować... szkoda, że na płycie bez-chrypowego śpiewania zbyt dużo nie ma.
Magda Kumorek (Nastazja) - moim zdaniem (przeciwnie do wszelakich recenzji), nie była na siłę wulgarna i "wyzwolona". Może na początku wydawała się trochę sztuczna, ale potem było już tylko lepiej i w końcu naprawdę genialnie. Kobieta-demon. ...a wspomniana już przeze mnie scena kłótni, to w wykonaniu tej pani po prostu odlot. Inaczej tego opisać nie umiem. ...i muszę dodać, że naprawdę pięknie wyglądała i wcale się nie dziwię, że tak działała na facetów (Nastazja Smile)
Justyna Antoniak (Agłaja) - powtarzam sie, ale ta pani również świetnie wcieliła się w swoją rolę. Z jednej strony pokazywała swoje uczucia do Myszkina i dawała mu do zrozumienia pewne rzeczy, a z drugiej zbywała go i śmiała się. Jej wyjście w "Łasej masie" wywołało u mnie lekki szok - buntowniczka, mająca swoje zasady, których chce się bezwzględnie trzymać...i również przez to bardzo podobała mi się później w "Wiecznym rycerzu", gdzie pokazała się od kompletnie innej, delikatnej strony. Za Agłają z książki nie przepadałam - w tym wykonaniu ją uwielbiam.
Bartosz Picher (Ferdyszczenko), Aleksander Reznikow (Lebiediew) - obaj po prostu rewelacyjni. Pierwszy ruszał chyba każdym włosem z osobna, a przy tym zaśpiewał z jajem. Idealny w tej roli. Pan Reznikow zresztą też (o czym pisałam już wcześniej). Kolejna rola, w której mnie ujął... Gdyby tak się dało tych dwóch panów w ilości (dużo) większej, to ja bardzo poproszę.
Agnieszka Oryńska (Aleksandra) i Elżbieta Romanowska (Adelajda) - pierwsza ogromnie podobała mi się w scenach, w których chichotała sobie pod nosem, druga ujęła mnie wspomnianą już sceną o skazańcu. Zresztą później również robiła niemałe wrażenie (pięknie!) śpiewając o "urodzie, z którą można świat cały wywrócić". Obie były fajnym kontrastem zarówno dla siebie nazwajem, jak i dla Agłaji.
Mikołaj Woubishet (Gawriła) - powtórzę to, co pisali w recenzjach tych normalnych... Świetnie sprawdził się w swojej roli, świetnie się denerwował i ma duże zacięcie komediowe. Brawa!
To w sumie te osoby, na które zwróciłam największą uwagę, jednak naprawdę CAŁY zespół zasługuje na ogromne brawa.
Dwóch rzeczy w spektaklu nie zrozumiałam, a mianowicie: SPOILERY! dlaczego Hipolit strzelił w stronę Myszkina i Nastazji oraz co miała symbolizować Niemka (Magdalena Wojnarowska)... mam nadzieję, że przy kolejnym spektaklu to zrozumiem SmileKONIEC
Kolejna kwestia... Moim zdaniem spektakl był za krótki. Po prostu chętnie posiedziałabym tam jeszcze przynajmniej z godzinę (i wtedy można by rozbudować wątki poboczne i częściowo uniknąć scen z kosmosu). Spektakl w ogóle się nie dłużył, a brak przerwy był najlepszą rzeczą jaką mogli zrobić. Siedząc na widowni i będąc "wciągnięta" w spektakl, klimat, emocje, nie wyobrażam sobie, żebym miała zostać z tego wyrwana na 15 minut. Także brak przerwy jest zdecydowanie trafnym zabiegiem.
Podsumowując, spektakl moim zdaniem jest niesamowity i Kościelniak po raz kolejny udowodnił jak genialnym jest reżyserem. Klimat jaki jest w tym spektaklu jest nieziemski i zostałam parę razy naprawdę "porządnie wstrząśnięta". Mam nadzieję, że dane mi będzie zobaczyć ten spektakl jeszcze nie raz, bo naprawdę warto dla niego przejechać całą Polskę. Najchętniej pojechałabym teraz, zaraz żeby wszystko sobie przeanalizować jeszcze raz, ale pamiętając co "przepuściłam" ostatnim razem.
...następnym razem jadę na dwa pod rząd xD

Na temat spektaklu to tyle, teraz odnośnie płyty, którą właśnie kończę słuchać.
Są plusy i minusy.. Plusy takie, że można dokładnie zrozumieć słowa - w czasie sztuki kilka razy chór zagłuszał solistów. No i z płyty częściowo usunęli go (co moim zdaniem też jest dobrze). Z tego, co zauważyłam nie ma wszystkich utworów - na pewno nie ma jednego, przy "kominku" u Nastazji, który był śpiewany przez zespół... A szkoda, bo to fajne było. "Patrzcie go" jest na płycie w takiej wersji, jak na stronie. W spektaklu był trochę inny tekst (taki, jak na nagraniu z próby). Mimo tego, że płyta jest świetna, nie robi już takiego wrażenia jak na żywo, ale przynajmniej jakaś namiastka jest.

Uff. Trochę się rozpisałam. Jak ktoś dotrze aż tutaj, to gratuluję Smile


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Nie 0:02, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 19:19, 19 Paź 2009    Temat postu:

Teraz tym bardziej nie mogę się doczekać zweryfikowania własnych oczekiwań z rzeczywistością - kusicie, kusicie. Wycieczka do Wrocławia zdaje się wręcz obowiązkowa.

Napiszę więcej, jak już posłucham muzyki Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
just



Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:55, 19 Paź 2009    Temat postu:

Ja miałam okazję obejrzeć Idiotę w piątek! Było warto!!! Wyszło tak, że miałam zarezerwowany pierwszy rząd i to był strzał w dziesiątkę - można było poczuć zapach gotowanej kapusty, zobaczyć pot na czele Studniaka, czy poczuć na sobie spojrzenie Antoniak. Spektakl spodobał mi się do tego stopnia, że następnego dnia ładnie uśmiechnęłam się do pani w kasie... I obejrzałam po raz drugi! Już z gorszym miejscem, ale słuchanie tej muzyki na żywo wynagradza wszystko...
Co do samych aktorów - jak dla mnie królują przede wszystkim Cez Studniak - klasa sama w sobie, nic więcej nie trzeba dodawać. Jego wykonanie brylantowych kolczyków rozłożyło mnie na łopatki. Do tego rewelacyjna Magda Kumorek - szalenie się cieszę, że właśnie ją widziałam na scenie oraz Justyna Antoniak - w wersji black i white równie dobra!
Wspomnieć należy też Ewelinę Adamaską-Porczyk, genialne występ podczas Listu do Nastazji śpiewanego przez Kumorek!
Z pewnością uwagę zwracają Bartek Picher - (tak, tak, wspominany już monolog w pociągu) z każdą kolejną rolą ukazuje swoją klasę i Adrian Wiśniewski - świetny wokal połączony z pełzaniem wzdłuż sceny... Wierzę, że obu Panów będziemy jeszcze nie raz chwalić tutaj na forum...
Wielki plus, że praktycznie każdy aktor dostał szansę "pokazania się". Ci, wymienieni przeze mnie zdecydowanie z tego skorzystali!
No i najlepsza scena jak dla mnie - urodziny Nastazji - genialny pomysł z ogniskiem, świetna muzyka (do Kuncyfuny - również żałuję, że nie ma tego utworu na płycie, ale pewnie wypadłoby tam więcej kwestii mówionych niż śpiewanych...)
No i wydana płyta - świetny pomysł na pamiątkę, dla tych, którzy do Capitolu nie mogą wpaść, kiedy tylko zechcą...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 20:41, 19 Paź 2009    Temat postu:

Tak sobie rozmawiałam z Draco i doszłam do wniosku, że w chwili obecnej mam w wielu kwestiach kompletnie inne odczucia niż tuż po wyjściu ze spektaklu. Przemyślałam sobie wszyściutko i nasunęło mi się parę rzeczy.
Po pierwsze, rzeczywiście spektakl jest mało spójny i myślę, że osoby, które nie czytały książki paru rzeczy mogą nie zrozumieć. A już w ogóle, jesli chodzi o postaci drugorzędne - tutaj w zasadzie po ich występach (Lebiediew, Ferdyszczenko, nawet Hipolit) można się tylko domyślać jacy mogą być, a o nich samych (poza chorobą) nie dowiadujemy się niczego. Wydaje mi się, że Kościelniak tak naprawdę nie chciał ich przedstawiać, tylko potraktował te wątki jako taki przerywnik, między głównym wątkiem, co by się ludzie nie znużyli zbyt szybko. Także ogólnie, jak ktoś chce się wybrać, to tylko i wyłącznie po przeczytaniu książki. Ewentualnie końcówkę można pominąć, żeby mieć zaskok w ostatniej scenie Smile
Po drugie, muzyka. Jest cudowna, ale... słuchając jej na płycie nie robi aż takiego wrażenia. Wiem, że zawsze jest tak, że na żywo słucha się lepiej, ale tu chodzi po prostu o sam klimat. Dla mnie w tym spektaklu scena i aktorzy ORAZ muzyka to jedno, i po prostu nie da się tego odłączyć. Zresztą... nawet dwaj panowie akordeoniści, na których od czasu do czasu też się spogląda, też są temu "winni". Są utwory, których można posłuchać parę razy, ale jednak nie mając przed oczami tego, co było na scenie nie można ich w pełni docenić. Pomijając to, że ja słucham niektórych utworów właśnie dlatego, że na spektaklu wypadły świetnie, np. "Dusza Hrabiny Dubarry". Nie jestem pewna, czy gdybym nie miała przed oczami wyginającego się Aleksandra Reznikowa, słuchałabym tej piosenki tak samo namiętnie jak obecnie Smile (chodzi mi oczywiście o nagminne słuchanie tych, a nie innych utworów... Bo tak ogólnie to słucham całości)
W ogóle teraz patrzę na ten spektakl zupełnie inaczej. W sumie osoba, która pisała w jakiejś recenzji, że "to nie jest >Idiota<, tylko własny wytwór Kościelniaka opierający się na powieści" po części miała rację, tyle że ja nie ujmowałabym tego w negatywny sposób. Oglądając spektakl nie ma się wrażenia, że jest to co innego... A przynajmniej ja w czasie oglądania czułam się tak, jak bym czytała książkę. Dopiero po powrocie do domu i przemyśleniu parę rzeczy, doszło do mnie, że przecież poza ogólnym zarysem historii, nic nie było tak jak w książce. I to chyba można uznać za bardzo duży plus, że robiąc kompletnie coś innego i w inny sposób, Kościelniak (jak i aktorzy...) potrafił zrobić to tak, żeby miało klimat praktycznie taki sam, jak w książce. No i muzyka w tym wypadku chyba bardzo pomogła, bo była bliższa jednak czasom z książki. W jakiś sposób nadawała jednak ducha powieści, pasując jednocześnie do unowocześnionego spektaklu.

Miałam jeszcze masę innych rzeczy do napisania, ale oczywiście jak doszło do powiedzenia czegoś sensownego, nagle wszystko się rozpłynęło. Także jakby co, będę dopisywać.

Dodam jeszcze, że po przesłuchaniu płytowego "Płynę" bardzo chciałabym zobaczyć Helenę Sujecką w tej roli.

Just, wiem że scena przy ognisku polegała głównie na tekście mówionym przez Nastazję, ale przecież na płycie jest też 9-cio minutowy utwór wyłącznie instumentalny, więc myślę że dałoby się to podczepić bez tekstów Nastazji. Albo po prostu zmiksować tylko partie śpiewane i tyle. A nawiasem.. gdzie siedziałaś w sobotę?


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 20:55, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 20:47, 19 Paź 2009    Temat postu:

Po przeczytaniu tych wszystkich nieprzychylnych recencji, na spektakl szłam delikatnie mówiąc przerażona, jednakże okazało się, że jak zwykle dziennikarze przsadzili. Spektakl był rewelacyjny! Szczerze mówiąc nie do końca wiem co napisać, gdyż Kunc opisała całość tak dokładnie, że nie wiem czy jest sens jeszcze raz wszystko opisywać... no ale w sumie, czemu nie Wink (również z góry przepraszam za ewentualne, nieświadome spoilery Smile )
Scenografia ograniczona do minimum zdecydowanie przypadła mi do gustu. Dzięki temu nic nie przesłaniało samego spektaklu i można było się spokojnie skupić na treści i tych wszystkich niuansach w spektaklu ukrytych. Czerwona lodówka, była zdecydowanie dobrym pomysłem, choć sporo mi zajęło ogólne ogarnięcie, jaki w niej jest sens (zreszta do teraz nie do końca to rozgryzlam- mam tylko w głowie jakąś ogólną koncepcje). Aaaa i jeszcze ognicho zapłonęło na scenie Smile
Stroje byly współczesne, ale zwyczajne, bez żadnych udziwnień. Bardzo podobał mi się strój Nastazji ze sceny Listu- biała spódnica, cielista bluzka (idealnie stapiająca się z ciałem) i mnóstwo naszyjników- CUDO Smile
Muzyka, czyli element, który i bez przygłupich recenzji budził moje obawy, była piękna. W życiu bym nie przypuszczała, że na 2 akordeonach można stworzyć coś takiego. Pasowała do spektaklu całkowicie- stanowiła idealne tło dla tej opowieści.
Teksty też były niezłe- wiele z nich było żywcem wyjęte z książki (jedynie lekko zmodyfikowane, aby pasowały do muzyki). Część była jednak napisana od zera (tak, to ta część do której sie przyczepiali recenzenci). Myślę, ze ten specyficzny rodzaj tekstów dobrze podkreślał sceny w których owe teksty się pojawiały (np. "Płynę" w wykonaniu Nastazji).
Ciekawie wypadła początkowa animacja, jednakze dopiero w połowie zrozumiałam, że przedstawia ona w skrócie całą historię SPOILER(postac z wielgachnym nożem mnie oświeciła). KONIEC Reszta animacji również podobałą mi sie Smile
Co zaś tyczy się często podkreślanych w reckach wulgaryzmów, to myśle, że recenzenci przesadzili. Biorąc pod uwagę, że miałą być to wersja współczena, takie słownictwo było bardzo na miejscu. Na miejscu wszystkich "obrońców moralności" zapłakalabym nad współczesna wulgaryzacją języka, miast krytykować kogoś kto to zjawisko brutalnie obnażył - poprostu dzisiejsza Nastazja, Rogożyn i reszta właśnie tacy by byli.
Genialnym pomysłem było umieszczenie na scenie tancerki która komentowała całą historie (a niekiedy nawet próbowała w nią ingerować- przepychanie lodówki z Rogożynem). Miałam nawet taką myśl, ze można by kiedyś jednorazowo wystawic Idiote tylko z nią (reszta spiewałby z offu). Brawa należą się Ewelinie Adamskiej- Porczyk za wspaniałą kreację- ponad dwie godziny non stop na scenie, cały czas tak samo cudowna Smile
Niestety pojawił sie też mankament- wspomniany przez przedmówców lekki brak spójności. O ile początek jescze jako tako się trzymał (rozmowa z Rogożynem -> rozmowa z Jepanczynem -> spotkanie z Lizawietą i córkami) o tyle druga połowa była chaotyczna, a pojawienie się Lebiediewa wogóle nie wiadomo po co zaistniało. Myślę, ze możnaby wyciąć np. piosenkę Hipolita, a zamiast niej rozbudować wątek Lebiediewa (tym bardziej, ze jego piosenka była świetna)

Co do ulubionych scen:
- pierwsze pojawienie się Nastazji- Dostojewski przez kilkaset stron kreślił nam portret tej postaci, a Kościelniakowi udało sie w ciągu 2-3 minut przedstawić te postać- mała, skrzywdzona dziewczynka, przywdziewajaca maske zepsutej wylgarnej dziewuchy... (no i jescze podpalenie przechodniowi kapelusza Wink)
- song Ferdyszczenki- tekst super (gdy czytałam ten fragment książki to w kluczowym momencie lzy mi ze śmiechu poleciały), muzyka też rewelacyjna. No i to wykonanie...Ferdyszczenko w zaawansowanym stadium pląsawicy XD
- scena u Nastazji- ledwo szło ogarnąć co się wtedy na scenie działo: ludzie przy ognisku, Nastazja kłócąca sie z Myszkinem plus Rogożyn w tle, do tego wszystko Gania tańczący jak opentany. No i jeszcze muzyka, z każdą chwilą coraz intensywniejsza. Zdecydowanie mocna scena.
- kłótnia Nastazji i Agłaji- również mocna scena. "Opentana" Nastazja do teraz powoduje u mnie ciary. No i zdarcie spódnicy z Agłaji (BTW ktoś zauważyć co mialą nadrukowane na gatkach?? bo mam wrażenie, że nadruk nie znalazł się tam przypadkowo Wink)
- no i skruszony Rogożyn, stał taki biedny i błagał o wybaczenie- no mimo wszystko żal mi go było- choć zasłużył na gniew Nastazji!
Tak naprawdę wszystkie sceny były genialne i wszystkie powinnam wymienić jako ulubione, wymienilam tylko te które w tek chwili mialałm w głowie Smile

Wszyscy aktorzy spisali się na medal i dla wszystkich wielkie brawa, a co do konkretów:

Myszkin (Jakub Lasota)- z początku miałam pewne obiekcje co do jego zachowania, wszak Myszkin był uważany za idiotę, ze względu na swoją osobowość, a nie względy wizualne- dlatego niezbyt inteligentny uśmiech goszczacy na Myszkinowym licu na początku mnie troche denerwował. Później jednak doszłam do wniosku, że nie ma w spektaklu czasu na powolne budowanie wizerunku idioty i trzeba od razu zasugerowac widzom, któż tą tytułową postacią jest- tak więc ogólnie, zabieg ten uważam za dobry. Genialnie wypadały monologi Myszkina, wygłaszane bez znaków przystankowych i na jednym oddechu- tak jakby się bał, że jeżeli szybko nie powie tego co chce powiedzieć to ktoś mu przerwie XD

Rogożyn (Cezary Studniak)- od samego początku byłam pewna, że w roli Rogożyna Studniak sprawdzi sie idealnie (zresztą chyba kilka postów wyżej to napisałam) i nie zawiodłam sie- co sie będę rozpisywać, poprostu właściwy człowiek na wlaściwym miejscu!

Nastazja (Magda Kumorek)- ostra babka! Super wypadła. Dokładnie tak sobie wyobrażałam współczesna Nastazje. Mocno zapadło mi w pamięć wspomniane przez Kunc "Spier..."- w sumie słowo jak słowo, ale emocje w głosie Magdy: ból, żałość i gniew- bezcenne Smile

Agłaja (Justyna Antoniak)- fajnie przedstawiła tę postać (której huśtawki nastrojów w książce drażniły mnie). W jednej chwili była dla Myszkina milutka, a już w następnej go atakowała. Co do tej postaci mam jeszcze jedna refleksję "techniczną": podobala mi się zmiana kostiumów- najpierw spodnie bojówki i generalnie taki męski look, a potem zwiewna spódniczka, obcasy- myślę, ze to też w dużej mierze budowało tę postać Smile

Pozostałe osoby też były świetne (tak naprawdę w spektaklu nie było słabego artysty- wszyscy trzymali poziom). Nie mam siły opisywać reszty, tym bardziej, że powtarzałabym po Kunc Wink

W kwestii elementów niezrozumiałych, to poza tym co wymieniła Kunc mnie nurtuje jeszcze SPOILER! dlaczego zamiast wazy byla złota kura?? zreszta nie był to jedyny motyw drobiarski który uchwyciłam. Czyżby kurczaki mialy jakiś ukryte znaczenie? A może poprostu przesadzam i mam jakieś intelektualne halucynacje? XD Wink END

Spektakl baaardzo mi się podobał i mam nadzieję jeszcze nie raz go zobaczyc. Tym bardziej, ze jeszcze tyle pozostało do odkrycia i zrozumienia Smile


Ostatnio zmieniony przez Karina dnia Pon 21:05, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
just



Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:28, 19 Paź 2009    Temat postu:

Kuncyfuna - miałam bilet na 13 rząd, a wylądowałam.. w 12 z drugiej strony.. Razz Daleko, zdecydowanie, chociaż dzięki temu mogłam zauważyć wchodzących od strony foyer aktorów, czy Hipolita na balkonie, co dzień wcześniej pierwszy rząd trochę mi uniemożliwił...
Ta muzyka z ogniska- zdecydowanie za mną chodzi... Największy ból, że właśnie ta pominęli na płycie. Masz racje Kuncyfuna - nawet gdyby był tylko przegadany...
Sama płyta rzeczywiście nie brzmi już tak dobrze, jak na żywo - ale tak jest chyba zawsze... I rzeczywiście też mam tak, że słuchając jakiegoś utworu mam przed oczyma aktora, który akurat to śpiewał...
Co do tych nieścisłości, faktycznie macie racje... Chociaż mi jakoś podczas samego oglądania to nie przeszkadzało, chyba po prostu ta muzyka tak pochłania na żywo Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Musicale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1