Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Spring Awakening
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Musicale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 15:58, 28 Sie 2010    Temat postu:

Drugi akt doklejony Smile
No tak, bo byłyśmy we wtorek i środę, a dopiero w piątek wieczorem (wczoraj) wróciłam do domu. Margo jest u dziadków więc potem napisze.
Tuż przed spektaklem przeczytałyśmy całe libretto po angielsku i wyjaśniłyśmy sobie nieścisłości, żeby już wiedzieć o czym śpiewają. Na drugim spektaklu już sporo rozumiałam z tego co mówią.
Program i wszystko jest po czesku, i szczerze mówiąc dopóki ktoś mi tego nie przeczyta, to chyba nie zrozumiem nic, bo mam problemy z czytaniem Smile

EDIT: Napiszcie żeby Margo coś napisała bo mówi że napisałam za dużo i nic nie ma do dodania i tak to się kończy, człowiek raz do roku napisze relację ze swojego ulubionego musicalu i mu się dostaje.


Ostatnio zmieniony przez Enid dnia Nie 0:36, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
samhain



Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:48, 30 Sie 2010    Temat postu:

Dzięki za relacje Very Happy Chociaż te non-replicowe wersje SA zawsze są ciut przerażające Wink.
Mam pytanie - to libretto z książeczki...jest po czesku? Very Happy
Enid napisał:

W pewnym momencie Melchior zwrócił się do niego Moricku, i od tej pory został dla nas Morickiem
KONIEC

Hah! Urocze. Dla mnie też Moritz zawsze jest Moritzkiem. A już zwłaszcza, gdy gra go Gerard Canonico Very Happy.
Tak w SAowym temacie - przekonałam się ostatnio (namacalnie. powiedzmy Twisted Evil ), że Jonathan Drew Groff istnieje! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 20:18, 30 Sie 2010    Temat postu:

Będę pisać same wrażenia, bo o teatrze i bajerach w postaci programu już było, nie ma co się powtarzać. Tłumaczenie chyba mają tam całkiem niezłe, sądząc po tym, co da się zrozumieć z libretta.

Enid już podała obsadę (i nakłamała, bo Jendą był Lukas Vlcek, Ottem Jakub Ulicnik, a Theą Marta Prokopova, i niech sprawdzi jeszcze, czy ma dobrze K., bo ja nie będę), więc dodam tylko, że miałyśmy przemieszane obsady, i chwała za to niebiosom. Z drugiej byli Jenda, Marta, Thea i Otto, a Ernst to nawet z trzeciej. Szczerze mówiąc strasznie mnie to dziwi, bo nasza Martha była tak genialna, że nie mogę sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek mógł ją przebić, zdecydowanie powinna grać premierę i nie mam pojęcia czemu odrzucili taki skarb - to wcale nie jest przesadne określenie. Co do Ernsta, to również wydaje mi się, że miałyśmy szczęście; po pierwsze, wygląda najlepiej Razz (serio, jak dla mnie to on ma bardzo porządną, ernstową twarz, a to też ważne, nie?), a po drugie on jest chyba dość znany i lubiany (ma główną rolę w Mozarcie! i takie tam, jedna laska na fb napisała, że strasznie go chciała zobaczyć. Co prawda chyba nie jest chyba ulubionym Ernstem ogółu, ale plebs woli naszą Adultkę, od której ciężko być gorszym, więc nie trzeba się przejmować). Z Hanschena się bardzo cieszę, bo choć wyglądał staro, to i tak młodziej, niż ten drugi Wink I w ogóle fajny zeń chłop. Nasza Thea była chyba młodsza od zmienniczki, i miała naturalne włosy, ale w gruncie rzeczy ona i Otto dość mało rzucali się w oczy, więc wszystko jedno, acz narzekać nie ma na co Smile

Melchior był naprawdę świetny! Może i odrobinkę za stary (uznałyśmy, że na plakacie wyglądają z Wendlą raczej jak Motel i Cajtla), ale podczas spektaklu kompletnie się tego nie odczuwało. Aktorsko strasznie mi się podobał, miałam wręcz wrażenie, że on nie gra Melchiora, tylko po prostu nim jest. Słuchało się go również bardzo przyjemnie, porządny głos.

Svetlana Slovakova jest śliczna i ma śliczny głos. Momentami robiła śmieszne miny, ale bardzo pasowały do małej dziewczynki, którą Wendla wciąż się czuła. Była taka, jaka powinna być - grzeczna, miła, ładna, wrażliwa i trochę dziecinna. Nie mam żadnych zastrzeżeń, super.

Moricek - rzeczywiście, to wystarcza za cały opis postaci Razz Można dorzucić jeszcze słodziaka. A tak serio - grał bardzo fajnie, zupełnie nie przypominał lekko stukniętego i dziwacznego Moritza z innych Springów. Taki nieporadny chłopczyk, któremu wystarczyłoby wytrzeć nosek i przygładzić włoski, a wszystko skończyłoby się dobrze. Mhm, mój instynkt macierzyński po prostu rozkwitał, kiedy na niego patrzyłam Very Happy Wokalnie gorzej, Blahuta nie ma zbyt mocnego głosu, przez co na pierwszym spektaklu po prostu meczał i jego piosenki robiły mniejsze wrażenie, za to Those you've known wychodziło mu delikatnie i pięknie.

Otto był ok, acz za wiele do roboty nie miał. Po prostu ok.

Georg zupełnie nie mógł się wykazać, bo zepsuli jego jedyną scenę. Mnie też się wydaje, że nie miał solówki w Touch me. Poza tym nie umiał grać na pianinie, tzn. z tą melodią do masturbacji Hanschena (fajnie to brzmi w sumie, coś jak "I've been hearing violins all night". Masturbował się i ozwały się chóry anielskie. Dobra, wracając...) sobie poradził, ale wcześniej tylko coś nieśmiało i dość przypadkowo plumka. Szkoda mi chłopaka, mógł być fajny, ale mu nie pozwolili.

Hanschen był barytonem, i to bardzo porządnym barytonem! W Totally Fucked rzeczywiście aż wybijał się ponad chór, w Bitch of Living też nieźle zasunął głosiskiem. Wyglądał chyba najstarzej ze wszystkich aktorów, co na początku raziło, ale w okolicach suki życia dało się przyzwyczaić i później oglądało się go naprawdę miło, bo grał bardzo dobrze. Niepewny swojej seksualności chłopak, w każdej scenie bardzo konsekwentnie lecący na Ernsta Wink

Ernst też był konsekwentny w minach pod tytułem "czego-ten-Jenda-znowu-chce", poza tym rzeczywiście ułożony i pilny chłopak, co właściwie bardzo pasuje do tej postaci i jego "God, my whole life's like some test"; (choć w Czechach akurat się skarżył, że sam siebie nie rozumie). Bardzo ładnie zaśpiewał swoją część w Touch me i wyglądał dokładnie tak, jak powinien.

Thea przypominała raczej Annę z Broadwayu, niż normalną Theę, tzn. była miła i słodka. Sprawiała wrażenie młodszej koleżanki pozostałych dziewczyn. Bardzo przywiązana do swojej lalki, nie sprawiała wrażenia, jakby naprawdę chciała wyjść za Melchiora, patrzenie na niego raczej wystarczało jej do pełni szczęścia Wink

Anna z kolei była porządną, konkretną dziewuszką, przejmowała się wszystkimi. Rzeczywiście interakcje między dziewczynkami były świetne i nie ma się do czego przyczepić chyba pod żadnym względem.

Na cześć Marty już trochę piałam, mogę więc co najwyżej powtórzyć, że Tereza Martinkova jest geniuszem. Nie tylko kradła każdą scenę, w której się pojawiała, ale nawet siedząc z boku i bawiąc się warkoczami skupiała na sobie uwagę. Ani na moment nie wychodziła z roli i bardzo się wczuwała, nawet popłakała się na Purple Summer podczas pierwszego spektaklu Smile Zasłużyła na owacje na stojąco, piski, Tony i inne Ordery Uśmiechu. Niesamowita.

Elsa bardzo podobała mi się w scenie rozmowy z Moritzem, poza tym była słaba. Dziwne, że ludzie tak wiwatowali na jej cześć, chyba po prostu Holisova ma wielu fanów w Czechach, którzy wiedzą, że byłaby lepsza, gdyby reżyser tak koszmarnie nie skopał postaci Ilsy.

Wyłaziciele mnie strasznie wkurzali, bo NON STOP kręcili się po scenie. Nie napiszę tu, jak na nich mówiłam, choć to nic brzydkiego Razz

Adultka wydawała mi się trochę za młoda do swojej roli. Poza tym grała albo kiepsko, albo neutralnie. Sprawiała wrażenie, jakby nie rozumiała swojej roli, a do tego nie zauważała co się dzieje dookoła niej na scenie, zero interakcji z innymi postaciami.

Adult był za to świetny, każdą swoją postać grał zupełnie inaczej, za to w każdej roli był tak samo przekonujący. Wizualnie też mi bardzo pasował. Był naprawdę, naprawdę bardzo dobry.

No, a teraz spektakl.
Adulci otwierają mieszczącą się z tyłu sceny bramę i wprowadzają dzieci, które ze spuszczonymi główkami tulą się do - w zależności od płci - misiów oraz lalek, i grzecznie zajmują krzesełka. Enid uważa, że to brama do dorosłości i marzyło jej się, żeby młodzi razem rozwalili ją taranem i wbiegli dziko skowycząc. A Melchior w Mirror-Blue Night chce wrócić do dzieciństwa. Ja uważam, że była to brama do dzieciństwa, symbol tego, że rodzice wprowadzają dzieci do świata i chcą, by żyły na ich zasadach, zaś Melchior szarpie się z nią w MBN, bo chce uciec już od sztucznych zakazów i nakazów i móc wreszcie robić to, co uważa za słuszne, zamiast miotać się pomiędzy dzieciństwem i dorosłością, tym, czego pragnie, a tym, co musi, by przetrwać. Ale nie wybiegajmy za bardzo do przodu...
Na początku byłam strasznie obrażona, że Wendla się nie ogląda i nie maca, tylko stoi i śpiewa (pięknie, trzeba przyznać), i stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie, to spadam i idę na smażony syr Razz Wymachująca rękami, kompletnie mdła Bergmanova wcale nie poprawiła sytuacji. Pomysł z nasłuchującymi rozmowy dziewczynkami był całkiem dobry, podkreślał, że wszystkie są w takiej samej sytuacji i każda z nich usłyszała od swojej matki podobne wytłumaczenie sprawy ciąży. Chłopcy siedzący niedaleko Adultki zaczęli wtedy zwiewać z krzesełkami (i ustawiać je do swojej sceny), co było trochę zabawne - jakby uciekali przed tak straszliwą i tajemną wiedzą, albo przynajmniej wstydzili się z nią skonfrontować w obecności przedstawicielek płci przeciwnej Wink W repryzie Mamy dziewczyny porządnie tupały, a na drugim spektaklu również śpiewały jak trzeba, więc rozsiadłam się wygodniej, wczułam w klimat i oglądałam ze stanowczo lepszym nastawieniem Smile
Na łacinie chłopcy, łącznie z Moritzem, zaczęli się podśmiewać z interpretacji Melchiora, więc nie było żadnych wątpliwości co do tego, że Gabor szybciutko wysnuł jakąś lekko wydumaną hipotezę (do tego też trzeba być inteligentnym, nie?) i chciał bronić kumpla, a nie walczył z systemem na każdym kroku, wyszło fajnie i naturalnie. Nauczyciel sprał go za to rózgą tak, że aż się biedak skulił, zasłaniał rękami i pociągał nosem. Potem nakrzyczał na nauczyciela, że nie daje mu się twórczo wypowiadać (nawet, jeśli to głupie), był strasznie wściekły i ciężko mu było pogodzić się ze swoją porażką i z "multum ille". Chłopcy, powtarzając, kiwali się do przodu i do tyłu, co fantastycznie podkreśla to, że łacina jest strasznym przedmiotem, okropnie trudnym, bezsensownym i niepotrzebnym, uczy się go człowiek, nic nie rozumie, wolałby sobie obejrzeć jakiś dobry film, ale nie może, bo co lekcję mamy jakąś kartkówkę, albo poprawę... eee, no więc chłopcy się kiwali, a Melchior śpiewał. Śpiewał ładnie. Na początku przez chwilę był jeszcze zły i upokorzony, ale dość szybko się rozpogodził. Wcale nie wyglądał jak jakiś niedorobiony karateka i nie miotał się specjalnie, a kiedy na koniec wyciągnął rękę (a może to jednak było po Those You've Known? W każdym razie zareagowałam tak samo, i obstawiam jednak All That's Known) - prosto do mnie, bo siedziałam akurat idealnie naprzeciwko, a ma dwa metry, więc byłyśmy na poziomie jego wzroku - to chciałam go za nią chwycić i powiedzieć, że no pewnie, jeszcze da czadu, wszystko będzie dobrze i trzymam kciuki Razz Dobra scena, love Jiri Mach, mhm.
Rozmowa podczas kartkówki była zupełnie normalna, Moritz bardzo się ucieszył, że Georg leci na swoją nauczycielkę fortepianu, która tutaj nie nazywała się Dużybiustonosz, tylko po prostu została opisana jako "ta cycata". Pisanie klasówki szło chłopcom różnie, Georga nie było widać, Otto się martwił, Hanschen musiał dobrą chwilę pomyśleć, a Ernst nie miał żadnych problemów, pisał płynnie i bez zastanowienia, kuuuujon! Nauczyciel był brutalem i nieźle Moricka za uszko szarpał. "Świńskie życie" nie jest takie złe, oddaje mniej więcej o co chodzi, że życie jest sprośne i paskudne oraz trudne do przetrwania, i mimo wszystko wolę to od malowniczej "suki życia". Na pierwszym spektaklu trochę zabrakło energii, najlepiej radził sobie Blahuta, na drugim skakali jak trzeba. Hanschen bardzo się wstydzi, że zauważył, że koledze majtki przylegają. Otto nie tylko przewrócił krzesło (co nie było takie złe, i jak potem z nim chodził i stukał, pełen spontan, czadu), ale i tabliczka mu się w nim zaklinowała, więc nie zdołał jej wyciągnąć równocześnie z resztą chłopaków, przez co zaczął się ruszać i z nią szarpać, zanim nauczyciel przemówił. Nie przeszkadzało to specjalnie, taka ciekawostka Wink Moritz oddając swoją tabliczkę wciąż pisał na stojąco. Po wyjściu nauczyciela wszyscy stoją jak skamieniali za swoimi krzesełkami, otrząsając się z przykrego przeżycia, jakim jest lekcja łaciny. Jenda aż podbiega za Ernstem, żeby go odprowadzić, kładzie mu delikatnie rękę na ramieniu, na co ten patrzy ze zdziwieniem, niezadowoleniem, i czymś w rodzaju lekkiego politowania, jakby Hanschen od pół roku nieudolnie go podrywał. Ernst prycha i schodzą na bok, więc nawet nie wiadomo, czy Jenda dopiął swego, czy też Ernst przy najbliższej okazji zaczął przed nim zwiewać do kibla i poprzedniego wagonu, ciao.
Rozmowa przed Junkiem była genialna! Po pierwsze, dziewczyny bardzo fajnie grały i całość wypadła zupełnie naturalnie. Gadając, bawiły się gumą (wiecie, jak ta do skakania, Marta miała ją zaplecioną na rękach, a Wendla miała chwycić i wziąć ją tak, żeby się nic nie rozwaliło. U mnie nazywało się to "wody", na pewno też się w to bawiliście Razz) i lalkami. Melchior i Moritz z tyłu nie zrobili-stop klatki, tylko obserwowali dziewczynki. Zwłaszcza Moricowi sprawiało to wielką radość, nawet, kiedy tylko omawiały szczegóły ślubu znajomej. Gdy rozmowa zeszła na obiekt westchnień Thei, od razu zaczął baczniej nasłuchiwać i szczerzyć się do Melchiego, a kiedy usłyszał, że sam podoba się Marcie, to olał kumpla, przyglądał się dziewczynie z szerokim uśmiechem i aż urósł w oczach. Kiedy pozostałe powtórzyły ze zdziwieniem jego nazwisko i zaczęły symulować wymioty, trochę uszło z niego powietrze Razz Słuchając jaki to z Melchiora radykał i buntownik udawał równie zachwyconego i zszokowanego, jak dziewczęta, a na koniec razem z nimi "omdlał" z zachwytu. Podczas piosenki uśmiechał się i spoglądał na Martę (leżała na brzuchu i majtała nogami, reszta siedziała), do momentu, kiedy położyła się na plecach i zaczęła przebierać kolanami - zawstydził się chłopak Wink Strasznie słodka scena. Potem już zwiali z krzesełkami i zrobili miejsce dla Hanschena. Przemawiając do Desdemony wyglądał na dosyć skrępowanego, miętosił sobie też raczej nieśmiało, a raczej po prostu bardziej naturalnie, niż taki tourowy Mientus, dajmy na to. Na drugim spektaklu dzięki dopingowi w odpowiednim momencie rzeczywiście zaczął działać bardziej energicznie i do rytmu, ku uciesze wszystkich zgromadzonych. Georg, jak mówiłam, nie grał naprawdę, Grossbustenhalter nie nachylała się zbyt widowiskowo, ale chłopina i tak robił co mógł. Adultka zdjęła bluzkę za wcześnie, przez co można było mieć wątpliwości, czy to na pewno wyobraźnia Georga, zwłaszcza, że żaden normalny facet nie fantazjuje o takim KOSZMARNYM tańcu Razz Hanschen na koniec dla zwieńczenia swego dzieła wstaje i podnosi rękę jak w repryzie MWBM, co jest trochę dziwne.
Rozmowa Moritza i Melchiora wyszła tradycyjnie. Na drugim spektaklu Moritz witając się z Gaborovą i mówiąc że wszystko u niego ok zrobił tę czadową pozę (myślałam, ze tylko blejk ją robi, a robią ją wszyscy, nie wiem jak mogłam nie zauważyć, ale obciach, ale obciach, jestem upośledzona), czyli wsadził rękę do kieszeni, odchylił się do tyłu i wysunął wyprostowaną nogę, co dobitnie ukazywało, że w porządku z nim bynajmniej nie jest Razz Ale Adultka nie byłaby sobą, gdyby zwróciła na to uwagę, więc gadała dalej, zamiast spojrzeć z lekkim szokiem na przyjaciela syna. Trudno brudno, przynajmniej ja miałam atrakcję i akcent komediowy.
Touch Me wyszło bardzo ładnie, przypadkowe dotykanie się nie było takie złe. Bardzo mi się podobała zwrotka Ernsta i to, jak przejeżdżał sobie ręką od czubka głowy do podbrzusza i klękał śpiewając, fajny efekt. Podobało mi się również, że Moritz wrócił, schował się pod krzesłem, i siedząc w tym bezpiecznym punkcie obserwacyjnym śpiewał z niepewnym uśmiechem. Wyłażacze wyszli i z całych sił na nich nie patrzyłam, bo ja w ogóle nie lubię wyłażaczy, na brodłejowych nagraniach też mnie wkurzają. Przy tym „taczmiiiii!”, które wszyscy krzyczą jednocześnie z takim samym ruchem podczas części Georga (tutaj stanęli na krawędzi sceny przodem do publiczności), rozbłysło bardzo ostre światło i bolały oczka, ale nie było to takie złe, poza tym, że wyłażacze nie pozostawali już w półmroku.
Przejście między Touch Me a sceną rozmowy Melchiora i Wendli było beznadziejne – wszyscy zbędni aktorzy po prostu szybciutko zwiali na krzesła, a Svetlana i Jiri nawet nie zdążyli złapać tchu po piosence, i już musieli ze sobą gadać. Dość głupi pomysł, bo te sceny nie są ze sobą powiązane, jak np. Mama i szkoła. Za to wiele momentów, w których szybki przeskok jest fajny potraktowano gasząc światło i robiąc długą pauzę. Dobrze, że Czesi lubią entuzjastycznie wiwatować, przynajmniej można było poklaskać i popiszczeć dla zabicia czasu.
Melchior i Wendla rzeczywiście od samego początku na siebie lecieli, patrzyli sobie czule w oczy, dotykali się. Bardzo ładny pomysł i bardziej prawdopodobny, niż to, że dziewczyna spodobała się Melchiemu, ponieważ władała niebywałym intelektem, który pozwalał jej na skonstruowanie dwóch zdań na zadany temat Razz Podobali się sobie, dobrze im było razem, tyle. Bardzo miłe. W Word Of Your Body naprawdę trzymali się za ręce, również gdy Melchior proponuje Wendli, że ją odprowadzi, ochoczo się chwytają i wybiegają radośnie.
Hanschen, Ernst i Georg siedzą, Otto stoi i pali papierosa z miną znawcy, po czym podaje go kolegom. Wszyscy kaszlą, Jenda bardzo nachyla się ku Ernstowi i trwa zabawa na całego, w sam środek której wpada Moricek z radosną nowiną – zdał. Melchior przychodzi i wszyscy razem się cieszą, oprócz nauczycieli.
Dziewczyny grają jak zawsze super. Kiedy wracają ze szkoły, Thea mówi, że która będzie ostatnia, musi pocałować Jendę, a ten siedząc na krześle z boku sceny patrzy na Ernsta nieśmiało, lecz zachęcająco Very Happy Uwielbiam tego Hanschena, serio, Lukas Vlcek jest fantastyczny. Później Marta zwierza się przyjaciółkom dość oszczędnie, bez przesadnych emocji, ale wywiera dzięki temu ogromne wrażenie, zwłaszcza jej smutne "Musi to tak byt". Dziewczynki wyglądają na dość skrępowane i nie wiedzą jak zareagować, choć bardzo współczują koleżance. Dzięki temu ich późniejsza rozmowa wyraźnie jest próbą jakiegoś pocieszenia Marty, a nie nagłą zmianą tematu na wychowywanie dzieci i dyskusję o społeczeństwie. Marta ma sukienkę z krótkim rękawem, więc kiedy pokazuje przyjaciółkom ślady po uderzeniach, po prostu staje przed nimi i zadziera sukienkę pokazując im plecy. Wywiera to lepszy efekt, niż niewielki siniaczek na ręce, na widok którego dziewczyny krzyczą „och, jaki straszny!”, jakby same nigdy nie zderzyły się z drzewem, albo nie zaatakowała ich klamka.
Dark I Know Well jest niesamowite dzięki najlepszej na świecie Marcie. Scena nie jest ukazana jako opowieść Marty, tylko coś, co dzieje się „tu i teraz”. Dlatego dziewczyna nie tyle wyrzucała z siebie ból, co przeżywała go naprawdę, trzęsła się ze strachu, wiła z obrzydzenia, drgał jej każdy mięsień… Coś niesamowitego. Stojący za Martą i dotykający jej ojciec był całkiem dobrym pomysłem, scena wywoływała dzięki jeszcze większe wrażenie i po prostu grozę. Za to inne zabiegi nie były już zbyt udane. Podczas piosenki z tyłu, w cieniu, stały Anna, Wendla oraz Thea i wykonywały coś w rodzaju tańca, czyli szarpały się za kiecki i kiwały w bok. Głupie, ale nie przeszkadzało. Co innego wyrazicielki, które wstały i zaczęły śpiewać refren razem z bohaterkami. Przecież ci podstawieni ludzie mają udawać, że są straszliwie poruszeni i czują to samo i dlatego się przyłączają, no więc pewnie, wszystkich na widowni gwałcili ojcowie, wstajemy i klaszczemy do rytmu. To tylko rozmywało efekt, który i tak był już trochę umniejszony przez zachowanie Ilsy, a raczej jego brak. Dziewczyna po prostu stała z rozpostartymi rękami i zupełnie nie zwracała uwagi na macającego ją Adulta. Być może miało to podkreślić, że Elsa ma już to za sobą i w jej wypadku piosenka jest tylko retrospekcją. No nie wiem. W każdym razie Tereza Martinková jest GENIALNA, i napisałam jej nazwisko z tym czeskim ogonkiem, żeby wyskakiwało w googlach, ludzie tu wchodzili i widzieli, jaka jest fenomenalna.
Podczas wywalania Moritza kiedy Melchior czyta, co zapisuje w swoim dzienniku, pozostałe osoby ze swoich krzeseł powtarzają za nim pewne słowa (np. „Nas, młodzież, postrzegają jako surowy materiał, który należy uformować – uformować – i wytworzyć z niego wojskowo posłuszne – wojskowo posłuszne - ludzkie masy”). Brzmi to jak ponure modły w kościele. Fragment o tym, że słabsze jednostki są eliminowane nie był powtórzony, przez co właściwie wydawał się jeszcze straszniejszy. Dobry efekt.
Wendli baaardzo zależało, żeby Melchior ją pobił. On, nerwowo się śmiejąc, lekko uderzył ją kijem, i rzucił, że przez sukienkę nic nie poczuje wcale nie, jakby liczył na to, że się rozbierze – powiedział to na odczepnego, myśląc, że dziewczyna zrezygnuje, i był nieźle zszokowany, gdy podwinęła kieckę po same pachy i się wypięła. Robiła zabawne miny, kiedy przygotowywała się na cios, jak mała dziewczynka, która ma zaraz dostać lekkiego klapsa. Nie zdawała sobie raczej sprawy z tego, o co prosi, ale bardzo jej zależało, żeby poczuć, jak powiedziała, cokolwiek, i irytowała się, że Melchior (który zdawał się ciągle liczyć na to, że Wendla zaraz zrezygnuje z pomysłu) bije ją za słabo. Chłopak zaczął ją wreszcie okładać jakby tylko po to, żeby jak najszybciej ukrócić jej błagania, było widać, że to raczej przez nie puściły mu nerwy. Nie było żadnego „no więc teraz wczuwam się w rolę, eee, tak że nauczę cię, suko, jak należy prosić… ups, trochę mnie poniosło”, wyszło świetnie.
Kiedy Moric zawołał ojca, żeby z nim pogadać, on przyszedł podparty pod boczki, z przyjacielskim uśmiechem, i wyglądał, jakby zaraz miał zamiar wytargać go za policzek i zmierzwić mu włosy. Później przestał być taki miły i dość mocno okładał syna. Mimo wszystko jego początkowa uprzejmość trochę się kłóci z późniejszym Left Behind i ogólną paniką Moritza. Przez to chłopak wychodzi na jeszcze większego histeryka, który zamiast poczekać dwa dni, aż tatinkowi przejdzie, od razu zwiewałby do Ameryki i się zabijał. Z drugiej strony nie wiadomo, jaki jego ojciec był naprawdę, nie mówiąc o matce. Czyli jest okej.
Then There Were None było dobre, Moricek się miotał i czego wokalnie nie wyciągnął, to wykrzyczał (Vojtech Blahuta jest w dramacie, a nie muzikalu, ma prawo Razz), co pasowało. Czuło się do niego właściwie więcej współczucia, niż podczas Don’t Do Sadness. Chłopcy nie podchodzili i nie otaczali Moritza, tylko wstawali z krzeseł, a potem szli na skraj sceny i stawali w szeregu przodem do publiczności. Wyłażacze też, uch, jak oni mnie irytowali. Poza tym ekstra.
O Mirror-Blue Night Enid napisała właściwie wszystko, łącznie z tym, że uważam inaczej, co już wyjaśniłam Razz Mogę tylko dodać, że chłopcy zanim otoczyli Melchiora turlikali się po ziemi i robili takie jakby pompki. Całkiem fajne to było i lepsze niż późniejsze stanie.
Scena z oddawaniem dziennika i słuchaniem serca była niby w porządku, ale robiła mniejsze wrażenie przez to, że już wcześniej się chwytali za ręce etc., więc nie było czuć aż takiego napięcia i atmosfery intymności.
Podczas I Believe każdy siedział jak mu wygodnie, aktorzy nie gromadziły się dookoła Melchiora i Wendli, tylko półleżeli rozwaleni, jakby znudzeni słuchali kazania i ćwiczyli piosenki w kościelnym chórze (to właściwie Enid zauważyła, ale nie napisała). Seks mocno złagodzony.
Macanie, jakkolwiek wyglądało ładnie i czule, oraz Elsa w Guilty Ones było beznadziejne. Dziwów między Melchiorem i Wendlą zupełnie nie pamiętam! Tylko to, że się przytulali i głaskali, co podkreślało, że jednak byli w sobie zakochani i Wendla czuła się szczęśliwa, że była blisko Melchiego, nawet jeśli właściwie trochę ją zgwałcił. Choć w Czechach był delikatniejszy, niż w reszcie świata.
Don’t Do Sadness pod względem wokalnym było najsłabszym w dziejach Wink Zwłaszcza na pierwszym spektaklu, na drugim został nam zaserwowany dużo bardziej rozśpiewany Moritz – bo tylko o nim mowa, o wrzeszczącej Ilsie nie wspominam. Okej, może i była tutaj skończoną pijaczką, ale mają mikrofony, więc jest „dream sequence” i mają śpiewać ładnie. Za to przedstawienie Elsy jako zupełnej wariatki było znakomite. Rozmawiając z Moritzem, który nie wiedział co ma robić i stał jak kołek (nie mówię, że aktor sobie nie radził, tylko że Moric był jak sparaliżowany), gładziła go po włosach, twarzy, piersiach, przytulała się, jakby szukając u niego schronienia i upewniając się, ze cały czas jest obok. Dość prawdopodobne, że dziewczynka, która całe życie chodziła do szkoły i kościoła, gdzie słyszała, podobnie jak od rodziców, że ma być posłuszna, grzeczna i ułożona, nie radzi sobie wśród szalonych artystów, którzy chcieliby ją tylko „malować i miłować”, by chwilę później celować w nią z pistoletu i zostawiać nieprzytomną na śniegu. Poza tym kiedy Ilsa zachowuje się w ten sposób, sytuacja Moritza staje się jeszcze bardziej tragiczna – neurotyczny chłopak nieradzący sobie ze swoimi problemami i bojący się własnego cienia również nie wytrzymałby długo w takim otoczeniu, i zapewne prędzej czy później i tak skończyłby popełniając samobójstwo. Skoro już przy tym jesteśmy – samobójstwo niespecjalnie mnie poruszyło, co było dość dziwne, zważywszy, że cały czas mi było naprawdę bardzo szkoda Moricka.
Left Behind wydawało się trochę nie na miejscu przez to, że wcześniej tata Moritza takim złym nie był. Zresztą jak dla mnie ta piosenka w ogóle powinna być śpiewana z mikrofonem, nawet, jeśli przyjąć, że Melchior nie biega za Stiefelem i nie czyni mu przykrych wyrzutów w dniu pogrzebu syna, tylko mówi parę słów nad grobem, mających lekko oskarżycielski ton. Wolę słuchać, niż oglądać tę scenę. Krzyż i kładzenie pod nim lalek i misiów było dobre. Wszyscy je wcześniej głaskali i przytulali, jakby żegnając w ten sposób Moritza i podkreślając słowa piosenki, że on nigdy nie będzie miał szans dorosnąć, na zawsze już pozostając młodym chłopcem. Enid ma co prawda inną interpretację, ale to jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam Smile Marta nie tyle płakała, co wręcz zanosiła się szlochem. W libretto fragment, kiedy Melchior, a później i chór śpiewają „ooooooo”, został zapisany jako „Ó, ó, ó, ó.” Wink
Totally Fucked było fantastyczne, energiczne jak należy, wojskowy układ, wykonywany dość wolno podczas zwrotki Melchiora i błyskawicznie przy „bla, bla, bla” wyglądał znakomicie, było czuć złość, agresję i bunt, wszyscy tańcowali na siedzeniach i była przednia zabawa, aż chciałoby się jeszcze raz Razz Melchior przechodząc przez scenę i mówiąc pierwsze „bla bla”, ostatnie głośno wyryczał symulując wymioty Very Happy Pod koniec piosenki wszyscy skakali, a Marta leżąc na plecach waliła w nią butami, na drugim spektaklu przyłączył się do niej Georg.
Podziwiam Vlcka za to, że tak szybko złapał oddech po TF i mówiąc brzmiał zupełnie normalnie, Slaninie szło gorzej, cała twarz mu błyszczała od potu i ciężko oddychał, ale dobrze dali radę chłopaki Very Happy Relacja Jendy i Ernsta jest zupełnie inna od klasycznej. Ernst swojej kwestii o byciu pastorem nie mówi wielce rozpromieniony wizją uśmiechających się doń zewsząd i pozdrawiających dzieci, brzmi raczej, jakby zależało mu na wysokiej pozycji społecznej i możliwości dostojnego kiwania głową przy powitaniu – kujon w końcu, nie? Jenda zaś nie jest dupkiem, który uważa się za lepszego i rozumniejszego od reszty, sprawia wrażenie, jakby chciał po prostu zejść z niebezpiecznego tematu kościoła i rumianych żon, a przy okazji po prostu dzieli się to poglądami. Niemal jak „Zobacz, Wendlo, tyle już się znamy, a po raz pierwszy tak naprawdę rozmawiamy!” Razz Miauknięcie i liźnięcie po tekście o kotku były kompletnie nieoczekiwane i strasznie śmieszne Very Happy Kiedy Hanschen całuje Ernsta, a ten się wyrywa i krzyczy „o Boże”, Jenda nie dotyka z zachwytem swoich ust, jego „ja wiem” i wizja wspomnień po trzydziestu latach brzmią raczej jak próba uspokojenia chłopaka i danie mu do zrozumienia, że sam też czuje się niepewnie… no, z tym, co czuje. Pytanie Ernsta o międzyczas wyraźnie go cieszy, i to nie dlatego, że jego plan uwiedzenia kolegi się powiódł. Z nadmiaru szczęścia znowu zaczynają się całować, a Ernst znowu zwiewa, i tym razem krąży nerwowo dookoła. Na pytanie Hanschena, czy żałuje, natychmiast rzuca mu się w ramiona, zaprzecza i się przytulają. Po wyznaniu miłosnym nie ma ani groźnego „and so you should!”, ani wyrywania sobie mikrofonu, tylko czułe „to dobrze”, objęcie od tyłu, nachylenie się i wspólne śpiewanie do mikrofonu. Ernst przed zgaszeniem światła ma bardzo błogi wyraz twarzy. Naprawdę wzruszająca scena. ALE ja i tak uważam, że nic się nie musiało dobrze kończyć, a Ernst mógł wcale nie być zakochany, tylko mu ciśnienie mu skoczyło, bo się pierwszy raz całował i życia nie znał. Choć w czasie spektaklu oczywiście nie miałam takich wizji i myślałam tylko, że wszystko skończy się ładnie i szczęśliwie Very Happy
W poprawczaku o spuszczaniu się rzeczywiście nic nie ma, chłopaki (za których tu robią dwaj wyłażacze, Otto i Hanschen) tylko chcą się pobawić w jakąś niewinną grę przy użyciu monet.
Whispering faaajne i bez zarzutu, ale za drugim razem trochę mi się dłużyło, co nie jest winą spektaklu, tylko ja tak mam.
Elsa znowu wyłazi w swojej zgrzebnej sukienczynie, tyle, że z włosami w nieładzie (tzn. nie ma warkoczyków, ale i grzywa z DDS/BW przylizana). Dziewczynki są pełne współczucia dla wszystkich i się smucą.
O Those You’ve Known ciężko mi cokolwiek napisać, bo całe przeryczałam. Było przepiękne, tutaj akurat Vojtech ze swoim delikatnym głosem pasował doskonale, a Jiri tulący do siebie ręce Moritza i Wendli oraz kładący jej głowę na ramieniu to już zupełne mistrzostwo. Duchy się tak ładnie i spokojnie uśmiechały, a on płakał, i ja też, ojejej. Przepiękne i tyle.
Na Purple Summer też wszyscy się bardzo wzruszali i płakali, łącznie z Terezą Martinkovą, która na pierwszym spektaklu ocierała sobie oczy, a na drugim pocałowała Moricka w rąsię Smile Bo oni się trzymali za ręce na końcu, i bardzo dobrze, finał ma być miły. I był.
Aż się teraz wzruszyłam pisząc, naprawdę.


samhain napisał:
Mam pytanie - to libretto z książeczki...jest po czesku? Very Happy

Tak, ale da się zrozumieć, zwłaszcza, jak już się całość ze dwa razy usłyszało na żywo Razz Jakbym nie miała zepsutego komputera, tobym może troszkę poskanowała, ale tak to sorry gregory.

samhain napisał:
Tak w SAowym temacie - przekonałam się ostatnio (namacalnie. powiedzmy Twisted Evil ), że Jonathan Drew Groff istnieje! Wink

Szczegóły, JUŻ! Very Happy
My jak się odpowiednio zakręcimy, to może dostaniemy tycie plakaty z maluteńkimi autografami od Melchiora, Wendli, Jendy, Ernsta i Elsy (musiaaałam się pochwalić). Audiów i innych bajerów nie ma.


Ostatnio zmieniony przez margo dnia Śro 23:16, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
samhain



Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:59, 30 Sie 2010    Temat postu:

Szkoda, że nie ma audio. Ale jakbyście zrobiły kiedyś skany, to jestem chętna Wink.
Co do Groffa - nie jest on moim najulubieńszym Melchiorem. Za to przypada mu zaszczytne drugie miejsce. Tak więc, gdy dowiedziałam się, że podczas mojego pobytu w Londynie Jonathan gra akurat w (nieśpiewanym zresztą Wink) przedstawieniu "Deathtrap", to musiałam się wybrać Very Happy.
Strona spektaklu: [link widoczny dla zalogowanych]
Trafiłam na pierwsze, przedpremierowe przedstawienie, a później pod stage door, gdzie stali sobie ludzie z płytami i plakatami z SA x). Jonathan był absolutnie uroczy i od powrotu lubię go jeszcze bardziej (niestety XD). To tyle w ramach offtopa Wink.


Ostatnio zmieniony przez samhain dnia Pon 21:00, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 22:20, 30 Sie 2010    Temat postu:

Dzięki wam piękne za wrażenia, które szalenie miło się czytało Very Happy Chyba na następnym spotkaniu klubowym zrobimy sobie małą dyskusję o tym, co kto widział w wakacje... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satka



Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:41, 30 Sie 2010    Temat postu:

Dzięki za relacje, dziewczynki. Chyba zaczynam przekonywać się do SA. Enid, tak z ciekawości, kto jest Twoim ulubionym odtwórcą roli Melchiora? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 18:32, 01 Wrz 2010    Temat postu:

Skończyłam już moją najdłuższą na świecie relację (osiem stron w wordzie, oł jea), wiecie już wszystko i to z każdego możliwego punktu widzenia (czyli z obu), więc teraz możecie z nami gadać Razz

Satka napisał:
Dzięki za relacje, dziewczynki. Chyba zaczynam przekonywać się do SA. Enid, tak z ciekawości, kto jest Twoim ulubionym odtwórcą roli Melchiora? Smile

A wcześniej nie byłaś przekonana?
Jako rzecznik prasowy Enid podaję, że jej ulubionym Melchiorem jest Kyle Riabko i nie wiem czemu się sama nie przyzna Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 20:09, 01 Wrz 2010    Temat postu:

Yyy... Margo, że tak pozwolę sobie zadać pytanie techniczne, odkąd jest doklejona dalsza część...? XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 20:41, 01 Wrz 2010    Temat postu:

Od "podczas wywalania Moritza", nie chciałam robić linijek odstępu, bo jeszcze wyszłoby dziewięć stron w wordzie, a to już przegięcie xD
Zawsze się czepiasz, że nic nie piszę, teraz się postarałam, to się wyśmiewasz! Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enid
KMTM


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 21:35, 01 Wrz 2010    Temat postu:

margo napisał:
Jako rzecznik prasowy Enid podaję, że jej ulubionym Melchiorem jest Kyle Riabko i nie wiem czemu się sama nie przyzna Razz


Właśnie przyszłam powiedzieć że moim ulubionym Melchiorem jest Kyle Riabko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Musicale Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Następny
Strona 10 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1