Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Skrzypek na dachu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dosia
KMTM


Dołączył: 28 Paź 2008
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 23:06, 15 Lut 2009    Temat postu:

Endi Lejzor trząsł się podczas sceny wesela ;p

A Marta Smuk dzisiaj była naprawdę genialna Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
brutus
KMTM


Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 803
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 23:28, 15 Lut 2009    Temat postu:

Hmm ja również postaram się opisać troszeczkę dzisiejszego Skrzypka o godz. 14..

Ogólnie wrażenia bardzo pozytywne, jednak jak doszliśmy z Wilhelminą do porozumienia, oglądanie Skrzypka z balkonu troszeczkę zabija i spłyca jego emocje. Czułem się momentami bardziej jak w kinie, patrząc z góry nie czuje się tak tych emocji.

Jednak baaaardzo, ale to baaardzo pozytywnie Smile Obserwacja z góry pozwala na większe skupienie się na grze świateł i tych wyświetlanych projekcjach, które moim zdaniem są tam uzasadnione i wcale nie powodują ograniczenia sceny, jak to jakiś recenzent naskrobał w gazecie po premierze Smile Pustki scenograficznej dzisiaj nie odczuwałem choć ostatnio miałem takie wrażenie, jednak na scenie dzieje się tyle, że taka pewna umowność scenografii w zupełności mi odpowiada Smile i takiej wersji będę się dziś trzymał Wink

Co do muzyki i nagłośnienia bardzo ok wszystko rozumiałem bez zarzutu, było dobrze nagłosnione momentami tylko Oli Meller mikroport trzeszczał niemiłosiernie, ale pozytywnie ogółem.

Teraz słów kilka o aktorach, którzy mnie zachwycili w dniu dzisiejszym, grali świetnie. Chciałbym wyróżnić kilka osób w szczególności. Dzisiaj strasznie wokalnie i aktorsko podobała mi się p. Kowalewska. Śpiewała bardzo czysto, dawała strasznie dużo do swojej roli zmieniała jak z rękawa emocje co chwila bawiąc widzów Smile pięknie pięknie.Również dzisiaj pozytywnie zaskoczył mnie Marek Kaliszuk, po słabszych spektaklach, które miałem niestety okazje widzieć w jego wykonaniu dziś bardzo miłe zaskoczenie, śpiewał doskonale "Le Chaim" w jego wykonaniu było genialne, ogólnie aktorsko podołał. Oczywiście trzeba wymienić aktorki grające córki Tewjego dzisiaj bez wyjątku każda z dziewczyn podobała mi się tak samo Smile Szczególne ukłony dla Magdy Smuk, która nas strasznie rozbawiła swoim przejęzyczeniem "ja jego tego" i przez chwilę dostaliśmy głupawki w niestosownym momencie Wink

Perspektywa balkonu pozwala na zupełnie inne odebranie sceny "Snu Tewjego" moim zdaniem jest to zaraz po weselu najmocniejszy i najlepszy fragment tego spektaklu Smile Od śpiewu kreacji Frumy Sary, przez doskonały śpiew i ruch sceniczny "nagrobków" kończąc na współgrającej muzyce. Po prostu majstersztyk Smile
Scena wesela i taniec z butelkami u mnie jak zwykle wywołuje naprzemienny śmiech z momentami grozy i trzymaniem kciuków, by jakaś butelka nie spadła Smile
Z drobnych zmian podoba mi się, że Sasza dostał trochę rosyjskiego akcentu w grze. Dzisiaj już łagodniej szarpał Chawę strat w sukienkach nie było Smile
Drugi akt zgoła skłania do refleksji podoba mi się rozwiązanie sceniczne opuszczania Anatewki, gdzie aktorzy patrzą w kierunku widowni powoli oddalając się od Anatewki, a współgra z tym krajobraz wyświetlony na tylnym horyzoncie. Cieszę się niezmiernie, że po próbach nawiązywania do współczesności Skrzypek kończy się w końcu Skrzypkiem i nie ma projekcji jak i strzałów, uważam, że sam Skrzypek wychodzący w pasiaku jest odpowiednia i wystarczającym nawiązaniem do przyszłości Smile

Podsumowując bardzo udany Skrzypek i najlepszy, który miałem okazje podziwiać Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Wto 22:54, 17 Mar 2009    Temat postu:

Skrzypek był dziś bardzo udany. N-ty raz go oglądam, a cały czas czuje, jak byłby to mój "pierwszy raz"Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polajda
KMTM


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 23:07, 17 Mar 2009    Temat postu:

Zgadzam się, że był bardzo udany Smile mefisto- znowu bylismy na tym samym spektaklu w tym samym czasie... :p

ja wpadek nie odnotowałam Very Happy Jak zwykle zachwycił mnie p. Szyc. Pierwszy raz siedziałam na parterze i w końcu zobaczyłam jego wspaniałe miny z bliska. Jestem zachwycona. Zupełnie inaczej się odbiera Skrzypka z balkonu i z parteru ;p
Całość naprawdę wyszła dzisiaj bardzo dobrze.

Urocze było jak na koniec dzieciaki dostały po kwiatku ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Wto 23:16, 17 Mar 2009    Temat postu:

polajda napisał:
Zgadzam się, że był bardzo udany Smile mefisto- znowu bylismy na tym samym spektaklu w tym samym czasie... :p


Czyżby 1-rząd z lewej?Wink

polajda napisał:
ja wpadek nie odnotowałam Very Happy Jak zwykle zachwycił mnie p. Szyc. Pierwszy raz siedziałam na parterze i w końcu zobaczyłam jego wspaniałe miny z bliska. Jestem zachwycona. Zupełnie inaczej się odbiera Skrzypka z balkonu i z parteru ;p
Całość naprawdę wyszła dzisiaj bardzo dobrze.

Urocze było jak na koniec dzieciaki dostały po kwiatku ;p


Wszyscy zagrali rewelacyjnie:) Dzieci urocze z kwiatkami:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 14:17, 29 Mar 2009    Temat postu:

28.03 Obsada:
Tewje – Bernard Szyc
Cajtla – Ewa Gregor
Hudel – Aleksandra Meller
Chawa – Katarzyna Kurdej
Jenta – Ewa Gierlińska
Motel Kamzoil – Krzysztof Żabka
Perczyk – Łukasz Dziedzic
Fiedka - Marek Kaliszuk
Lejzor Wolf – Jacek Wester

Wczorajszy spektakl był bardzo udany. Chyba najlepszy z tych, które widziałam. Jendak nawet to nie przeszkodziło mi w narzekaniu na balkon (po raz czwarty na Skrzypku).. No ale jak się nie ma co się lubi, to człowiek stara się doceniać i wykorzystywać to, co ma. Także wczoraj poprzyglądałam się kilka razy projekcjom (wcześniej nie wszystkie zauważałam) no i mogłam się napatrzeć na genialne L'Chaim i przecudowną scenę wesela, którą ubóstwiam. I tutaj po raz kolejny powinnam zacząć wychwalać Bernarda Szyca. Choreografia na weselu jest przepiękna. Wszystko jest takie energiczne. Najbardziej uwielbiam moment, kiedy aktorzy tworzą koła i każde kręci się w inną stronę. Pięknie to wygląda.
Mimo tego, że nie za bardzo widziałam twarze aktorów, kilka razy się wzruszyłam. I bardzo się z tego cieszę, bo ostatnio już zaczynałam być coraz bardziej odporna na poszczególne sceny.

Muszę jeszcze dodać, że (ku mojej ogromnej radości) pod koniec Snu nie było tego "dziwnego czegoś" to zawsze przelatywało z lewej strony na prawą i z reguły waliło w ścianę Smile Mam nadzieję, że tak zostanie.

Co do aktorów.. Bernard Szyc w dwóch scenach trochę kasłał, ale robił to tak wiarygodnie, że można było uznać za zamierzone. Rozegrał się trochę od grudnia i było bardzo dobrze. Bardzo podobała mi się Dorota Kowalewska (którą widziałam po raz pierwszy). Na pozór oschła, ale jednak było czuć od niej to wewnętrzne ciepło. Ewa Gregor (również po raz pierwszy) rzeczywiście w "Matchmaker" genialnie udaje Jentę. Bardzo podobała mi się w scenie, kiedy prosi Tewjego, żeby nie kazał jej wychodzić za Lejzora. Ola Meller aktorsko podobała mi się trochę mniej niż ostatnio, ale też było dobrze. Śpiewała pięknie (..jak zawsze). Motel Krzyśka Żabki średnio mi odpowiada. Zawsze mam po nim duży niedosyt. Krzysiek jest zbyt normalny.. Nie ma w nim ciapowatości i jakiejś takiej nizdarności. Za to wokalnie fajnie. No i jeszcze co do Dziadkowego Perczyka.. Przyznam, że spodziewałam się trochę więcej (i pociesza mnie fakt, że to był podobno dość słaby spektakl Łukasza). Aktorsko było ok (rozmarzona mina na wieść o tym, że Tewje ma pięć córek - bezcenne xD), wokalnie przepięknie. W "Now I have everything" na jednym dłuższym dźwięku wdarła mu się lekka chrypka, ale i tak pięknie zaśpiewał. Tylko za mało Smile Cudownie brzmiał z Olą w "Sunrise, sunset". Kaliszuk miał bardzo ładne "AAA" i późniejsze wokalizy. Fragment z tekstem zaśpiewał "Biało-Misiowo". Aktorsko również nie za bardzo mi się podobało. Nie podchodzi mi jego Fiedka.. Ani wokalnie (poza "AAAA") ani aktorsko. Jest trochę sztuczny i nie podoba mi się sposób w jaki wypowiada kwestie. Chyba się nie przekonam. Jacek Wester trochę się rozegrał od grudniowych czasów. Tik był trochę mniej widoczny i dobrze - wygląda naturalniej. Bardzo podobał mi się śmiech w scenie z Tewjem i "Przyjdziesz jeszcze do rzeźni" na weselu skierowane do Mordki.

Jak już pisałam spektakl bardzo udany i nabrałam ochoty na kolejny, ale w tym sezonie już raczej się nie skuszę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 17:15, 29 Mar 2009    Temat postu:

28.03.2009 – ten sam spektakl, który wyżej opisała Kunc, mój czwarty i zdecydowanie najlepsiejszy Skrzypek do tej pory.

Obsada – jak wyżej.

Zacznę od tego, że schodki były dzisiaj wyjątkowo wygodne, bo po prawej stronie balkonu wejściówkowiczkami byłyśmy poza jedną osobą tylko my i mogłyśmy się po królewsku rozłożyć. Oglądało mi się bardzo przyjemnie, widziałam wszystko, co chciałam widzieć, no i jako, że przez te miesiące zdążyłam się bardzo stęsknić za „Skrzypkiem” i nakręcić na niego, oraz jako, że wreszcie zobaczyłam cztery osoby, których jeszcze nie widziałam, ten spektakl wspominam naprawdę miło – zresztą, aktorzy naprawdę rozegrali się już, dodawali sporo od siebie, było sporo małych, uciesznych bonusów, które radowały me serce i w skrócie, serdeczne dzięki za ten spektakl.

Konia z rzędem dla kogokolwiek, kto wywalił ze sceny Snu niezidentyfikowanego Latającego Kukiełkowego Żyda! Strasznie drżałam, że mi znowu to paskudztwo wyfrunie, walnie w kulisę i zepsuje cały odbiór fenomenalnej sceny, i kiedy się jednak nie pojawił, chciałam sławić pomysłodawcę usunięcia tego małego koszmarku pod niebiosa. Zatem niniejszym sławię.

Z uciesznych szczególików: wspomniane już przez Kunc westerowe „Przyjdziesz ty jeszcze do rzeźni!” w scenie wesela, wypadło genialnie. Poza tym, Bernaciak bardzo się wczoraj przejmował o panów tańczących z butelkami i w pewnym momencie chciał nawet biec na pomoc, ażeby butelka z kapelusza nie spadła i nie potłukła się pod nogami, ale Dziedzic zatrzymał go w porę i uspokajając, posadził na miejscu. W „Tradycji” udało mi się zaobserwować więcej, niż zwykle, chociaż i tak miałam dylemat, gdzie patrzeć, bo tam zawsze tyle się dzieje – przyuważyłam moment, kiedy Lejzor Wolf mija córki Tewjego i kłania się przymilnie Cajtli, na co ona dość zimno kiwa głową i zaczyna obgadywać biednego rzeźnika, kiedy tylko ten nieco odejdzie; później, po dialogu Lejzora z Naumem, Cajtla i reszta córek Tewjego zaczęły z sympatią wrzucać mu do kubeczka pieniądze, na co ten radośnie kłaniał im się i dziękował. Tradycja zresztą wydawała mi się wczoraj wyjątkowo podkręcona, jeśli chodzi o tempo, a może po prostu odzwyczaiłam się od gdyńskiej wersji, słuchając nagrania z filmu; jednakże widać było, że panowie Soliś… eeee, Tatusiowie, znaczy się, mieli kłopoty z nadążeniem za orkiestrą w swojej partii, a reszta grup wchodziła niemalże w biegu, kiedy inna grupa jeszcze nie do końca zdążyła się usunąć i zrobić miejsce (co zaowocowało groźbą zderzenia Mendla z jedną z anatewkańskich pań domu). Krzysiek Wojciechowski bardzo fajnie handluje się o kurczaki.

Moje ulubione L’Chaim wyszło wczoraj równie świetnie, jak na innych spektaklach, poza momentem „Za wasze zdrowie,” które niestety w dalszym ciągu trąci zdecydowanie za bardzo „Białym misiem,” i o ile „AAAAAA” wypadło super, tak dalszy, śpiewany tekst utwierdził mnie w przekonaniu, że Kaliszuk razy trzy to nie najlepsze rozwiązanie i ja bardzo poproszę Michalskiego. Konkurs taneczny Tewje vs Lejzor wypadł wczoraj bardzo sympatycznie, zresztą chrząkanie przed rozmową o krowie długie, niezręczne i zdecydowanie tak, jak lubię. Śmiech wczoraj udany – zarówno Lejzora, jak i Mordki, kiedy ten pokapował się w komizmie sytuacyjnym. Pijacki taniec Tewje ze Skrzypkiem wczoraj był szczególnie pocieszny i bardzo przekonujący. Sen Tewjego robił wspaniałe wrażenie, babcia Cajtla twardą kobietą jest i pokazała, że nikt jej nie będzie gadał o jakimś tam rzeźniku i ona wie lepiej. Fruma Sara – strach się bać. Wokalizy Drejskiej były cudowne. Zresztą, wszystkie sceny wypadły wczoraj fantastycznie i magia spektaklu owładnęła mną niepodzielnie, wszystko było zagrane fenomenalnie i jedyne, czego mogę się przyczepić, to Motel Żabki, który jednak pozostawia w niedosycie i tęskniłam za Tafejem. Za to dla Bernarda Szyca oklaski podwójnie na stojąco – kiedy się rozruszał, szalał tak, że to była rozkosz oglądać go i słuchać. Wspaniałe „Gdybym był bogaczem,” monologi wypadły wyjątkowo przekonująco, koncert min, reakcji, niuansików i tych wszystkich charakterystycznych gestów, sposób wymawiania słów – stęskniłam się za tym i zostałam nasycona podwójnie, bo nie dość, że dostałam to wszystko, to jeszcze w lepszej, dopracowanej i rozegranej jakości. Jestem dumna, że mamy takiego rewelacyjnego Tewjego!

Świetny spektakl miała również Dorota Kowalewska. Nie zawiodła moich oczekiwań, a wręcz je przerosła – rewelacyjna w tej roli, pełna przekonania, naturalności, surowości, a jednocześnie miłości, okazywanej w bardzo subtelny sposób. Zwłaszcza jej stosunek do Tewjego mnie ujął, pewna urocza mieszanina goryczy i czułości, zniecierpliwienia i wyrozumiałości, zmęczenia i miłości, słowem – idealnie sportretowana kobieta, która zna życie i która spędziła przy boku swojego męża 25 lat w zgodzie i niezgodzie i która doskonale go zna. Jej przesądność również wspaniale pokazana, podziwiam za idealną dykcję. Razem z Szycem stanowili cudowną parę – prawdziwą aż do bólu.

Cajtla Ewy Gregor również mnie zachwyciła. Nie ma w sobie tej szorstkości, oschłości, pewnej maniery, którą ma Ania, raczej zdecydowanie i potrzeba walki o swoje, ale jednocześnie dużo uroku, ujmujące ciepło i dobroć. Wczoraj wypadła naprawdę dobrze i zdecydowanie chcę ją oglądać częściej, podobnie, jak Olę Meller, która może nie zachwyciła mnie tak, jak za pierwszym razem, ale również miała bardzo dobry spektakl. Świetna w scenach z Perczykiem. Odwrotnie za to sprawa ma się z Kasią Kurdej, która wczoraj podobała mi się o wiele bardziej, niż poprzednio i tak, jak wcześniej wolałam Magdę Smuk, tak po wczorajszym spektaklu jestem zmuszona nieco przeformułować swoje przekonanie co do Chawy, bo Kasia była naprawdę rewelacyjna, a już drugi akt to była cudowność. Podobało mi się również to, jak podczas „Tradycji” nieśmiało rozmawiała z Fiedką, a raczej zerkała na niego lękliwie, a jednocześnie nieco zalotnie, bawiąc się warkoczem, a on posyłał jej półsłówka i spojrzenia z ukosa. Trudno byłoby mi powiedzieć, która z tych trzech sióstr wypadła wczoraj najlepiej, wszystkie miały bardzo dobry dzień. Podobnie, jak Marta Smuk i Agata Gałach, które wczoraj jak zwykle dawały czadu. Nie mogę się nacieszyć tym, co wyprawiają w scenie swatania ich z chłopcami – wczoraj nie było flirtu z jabłkiem w wykonaniu Marty i zalotnego poprawiania sobie pejsów przez jej „partnera” czy Agaty Gałach i jej wystawiania języka, było za to mnóstwo przerażonych min, prób ucieczki i spojrzeń w stylu „Nienawidzę cię i boję się ciebie.” Uwielbiam młodsze siostrzyczki.

Jacek Wester wypadł wczoraj nie mniej przekonująco – uwielbiam jego nerwowe ruchy i nogę żyjącą własnym życiem, to, że cały się rusza podczas rozmowy Tewjego, co w kontraście ze stopklatką podczas rozważań Mleczarza wypada szczególnie przyjemnie. Wspomniana już „rzeźnia” podczas wesela i cała kłótnia, która nastąpiła potem, pełne pretensji „A dlaczego ja mam słuchać człowieka, który łamie słowo?!” skierowane nie do Tewjego, a do Bogu ducha winnych muzyków, wrzaski i wykłócanie się o swoje prawa – super. No i moje ulubione „Czikago,” oraz tekst „Nie lubię go,” który w wykonaniu Jacka bardzo mi się podoba.

Perczyk – ajajaj. Świetnie. Jedyne, czego mi brakowało, to gwałtowne potrząsanie ręką Hudel przy scenie z zaręczynami – u Krzyśka wypada to świetnie, Dziadek najwyraźniej nie chciał bawić się w takie ceregiele i zamiast tego porwał lubą z miejsca w ramiona, jednocześnie tracąc nieco komediowości tej sceny. Ale wybaczam, bo i zgrzyt jedyny, Perczyk Łukasza szalenie mi się podobał i jak to był jego słabszy spektakl, to ja się boję tych lepszych. Już od jego wejścia, kiedy rozgląda się wokół siebie z miną dobitnie mówiącą „Ale nędzna pipidówa, co ja będę robił w takiej wiosze,” zjadanie serka i oblizywanie palców, „Nie tutejszy” skierowane do wielce oburzonego Mendla (zresztą Bernaciak szalał wczoraj wieczorem jak nigdy) no i ten dziki, pełen ekscytacji, napalony uśmiech na wieść o pięciu córkach – rewelacja. Czapeczka latała daleko i wysoko (o właśnie, podczas tańców Perczyka z Hudel Marcin Tafejko podniósł czapkę Perczyka i zaczął ją mierzyć), tańcowanie ucieszne, nawet bez potykania się początkowo o własne nogi, lekcja o pracodawcy rozegrana ślicznie, potem już tylko lepiej i lepiej. Pewność siebie, wyraźnie ironiczne podejście do otoczenia (przedrzeźniane „Jakaś ty dzielna” wypadło super, Krzysiek zazwyczaj waha się tutaj i gubi język, obie wersje są bardzo trafione), stanowisko „Ja wiem wszystko i wywrócę ten świat do góry nogami, zobaczycie!”, siła przebicia, a jednocześnie nerwowość, kiedy przychodzi co do czego – bosko. Nie zawiodłam się, Dziadek pokazał się moim zdaniem od bardzo dobrej strony, uwielbiam jego Perczyka, koniec kropka. Chcę zdecydowanie częściej.

Poza tym Skrzypek dzisiaj był wyjątkowo świerszczowo-tajemniczy, grał rewelacyjnie i utwierdziłam się w przekonaniu, że mogę go słuchać w nieskończoność. Reszta zespołu jak zwykle cudownie, tańce energiczne, żywiołowe i radosne, chór znowu zostawiał mnie w stanie płynnym, wszyscy brzmieli i rozgrywali swoje małe epizody koncertowo, choreografia jak zwykle pozostawiała mnie z szeroko otwartą buzią i w zachwycie, a „Anatevka” znowu wycisnęła łzy zarówno tematem, jak i przepięknym brzmieniem zespołu. Wszystko pięknie, dopracowane, rozegrane, wzruszające, zabawne, oglądałam z prawdziwą rozkoszą i po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że uwielbiam naszego Skrzypka, już teraz całościowo, bo nie przeszkadzało mi nic. Chcę więcej takich udanych spektakli!

I przepraszam, że takie to nieskładne, ale ciągle jestem rozemocjonowana po wczorajszym, fantastycznym dniu Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Nie 19:31, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpe Diem



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:49, 30 Mar 2009    Temat postu:

Ten sam spektakl, co Kunc I Draco Wink

Idźcie po kawę, bo post będzie przydługi i zaprawiony wrażeniami okołospektaklowymi.



Kawa jest? No to jedziemy.

Zacznę może od tego, że nasze podróże nie mogą obyć się bez sytuacji głupawkogennych. A to jadąc w towarzystwie koleżanki znającej japoński trafimy do jednego przedziału z sinolożką i mamy 5 godzin komparatrystyki chińsko-japońskiej, a to ktoś sprawdzi, czy półka bagażowa sprawdzi się w roli kuszetki (dokumentacja fotograficzna do wglądu tylko dla uczestniczek Twisted Evil )... Bywa też, że sprawdzamy, czy nie ma zwłok pod ławkami (to w nocnym powrotnym) i dostajemy palpitacji serca na widok czarnej skórzanej rękawiczki wysuwającej się spomiędzy zasłonek przy drzwiach (sokista vel Monsieur D'Arque).

Tym razem jednak wszelkie granicze zostały przekroczone. Jako kompani podróży (wyjątkowo jechałyśmy w skromnym składzie ja + Doreen, bo skład podstawowy ekipy wynosi 3 + nieświadoma w co się pakuje ofiara) trafili nam się:
- pies rasy małej, jasno-żółto-beżowy sztuk jeden (była to ta piesa, więc można powiedzieć, że była blondynką)
- właściciel piesy. Nieszkodliwy, dbający, żeby jego żywina nie zakłócała podróży pozostałym pasarzerom (piesia przesiedziała podróż u niego na kolanach, rzadko tylko udawało jej się poeksplorować przedział, cytat pana: "przestań zamiatać" - piesa upodobała sobie slalom pod ławkami, gdzie za czysto nie było)
- mama z dwójką dzieci w wieku upierdliwym (dzieci). Cała trójką (w porywach czwórka, ale dziadek litościwie trzymał się za drzwiami) była niekompatybilna językowo (obstawiam, że język był rodem z Transylwanii)
- jeden gameboy, a raczej jego okrojona wersja - piekielna machina na której można grać w Tetrisa. Z włączonym dzwiękiem, bo jakżeby inaczej...

Jako, że dzieciarnia była niekompatybilna językowo nie szło ich opierniczyć ani pokazać, gdzie jest przycisk "Sound". Też miałam taką zabawkę, ale wiedziałam, jak się robi "Mute"...

Jakby Tetrisa było malo, dzieciarnia z matulą zajęli nasze miejsca pod oknem (pociąg tak jakby z rezerwacją...) Piesa siedziała naprzeciwko nich, też na naszym miejscu. Z psem nie będę dyskutować. Ani z Turystami... Usiadłyśmy przy drzwiach, co wyszło wszystkim na dobre, bo miałam jak wyjść i wyprowadzić rządzę mordu na spacer.

Dzieciaki kopały mnie, obmacywały, używały jako podpórki przy próbach podciągnięcia się na półce bagażowej, ogólenie traktowały mnie jak element wyposarzenia przedziału. Doreen miała lepiej, pies siętak nie wiercił...

Ja generalnie bardzo nie lubię dzieci. Nie ukrzywdzę, ale jeśli nie umieją siedzieć cicho i spokojnie, budzi się we mnie Zła Kobieta i mam ochotę przepuścić je przez maszynkę do mięcha...

Prawdę powiadają, że zwierzęta pomagają rozładować napięcie. Gdyby nie mała żywinka robiąca zabawne minki na kolanach pana na dzwięk skasowania rządka i przejścia kolejnego levelu, miałabym na sumieniu rzeź niewiniątek...


No, poskarżyłam się, już mi lepiej...

Przechodząc do spektaklu:

był odlotowy Very Happy Niech się Jego Kanałowość Upiór schowa do tego bojlera czy lodówki, cokolwiek to jest, z animacji lochów i nie wyłazi Twisted Evil

Może najpierw wypiszę sobie po kolei aktorów i role (wg. tabelki z niedzieli), a na koniec będzie o spektaklu całościowo:

Tewie - Bernard Szyc. Oh my... Mało się nie popłakałam ze szczęścia. Poczułam się jak moja maman za młodych lat, przyjeżdżająca do teatru muzycznego z Gdańska - studentka, która przeznacza uciułane grosze aby móc poobcować ze sztuką przez duże "S".
Wszystko mi się podoaało w wykonaniu Pana Szyca (oh, jak ja straszliwie pragnęłam usłyszeć na żywo "Gdybym był bogaty" i "Sunrise sunset")
Wyszłam z teatru w pełni ucieszona - wspaniale pasująca do roli barwa głosu, a do tego talent komediowy (dostawałam głupawki ze szczęścia przy każdym grymasie)
Trudno mi wybrać najlepsze sceny: rozmowa z Lejzorem Wolfem (krowia cnota zagrożona... A przepraszam, mleczna to już po cialaku...), scena z babcią Cajtlą. No i moje najulubieńsze: "A z drugiej strony..." Very Happy

Gołda - Dorota kowalewska. Moja ulubiona Pani Czajnik. Pani Dorota ma w sobie jakieś ciepło. Niby szorstka i oschła z wierzchu, ma w sobie takie matczyne coś... Jej głos to dla mnie zagadka. Na PiB nie śpiewała tak "operowo", jak na Skrzypku. Podoba mi się taka elastyczność Very Happy
Dziewczyny mają rację, że tworzyła z Tewiem idelną parę. Stare małżeństwo - moim zdaniem ten duet, tak dobrze zagrany, daje bardzo dużo temu musicalowi.

Cajtla - Ewa Gregor. Na początku nie zwróciłam na nią większej uwagi, ale jak zaczęła parodiować Jentę... Nie no, ja chcę jeszcze raz na ten spektakl!

Chawa - Katarzyna Kurdej. Chyba moja ulubiona siostra, a to za sprawą piosenki śpiewanej przez nie wszystkie (przedrzeźnianie Jenty). Tak niewinnie wyglądała w tych okularach, a tu taka zalotna panienka Wink
Miałam lornetkę i nie mogłam jej oderwać od oczu. I ten głos... Czemu wy nam tu do Warszawy wysyłacie jakieś odpady poproducyjne, a sobie zostawiace co najlepsze, hę?

Hudel - Aleksandra meller . Najmniej ją zauważałam, ale to wina mnogości doznań. Aktorzy tak mnie oczarowali, że kogoś musiałam sobie odpuścić. Nie mniej jednak... - siostra z charakterkiem Wink

Zbiorczo młodsze siostry - patent z nieustającą konsumpcją oraz rozczochr, jaki pamiętam u siebie z lat młodzieńczych (i matkę ganiającą mnie z grzebieniem...) były przeurocze. Scena z narzeczonymi - foch na fochu i fochem pogania, tak trzymać, propagujemy feminizm Wink

Jenta - Ewa Gierlińska. Archetyp wkurzającej sąsiadki. Lubię, jak ktoś gra, że jest wkurzający, a nie jest wkurzający grając. Zauważacie różnicę? Nie? To zapraszam serdeczniaście do nas. na pierwszą obsadę.

Motel - Krzysztof Żabka. Nie wiem, co sięwam nie podoba, fajny jest. Taki sympatycznie ciapowaty trzęsiportek. Osobieśnie nie potrzebuję więcej ciapowatości w tej roli. Dla mnie Motel na schwał.

Lejzor Wolf - Jacek Wester. Czy to ten miły pan, który załatwił nam nieco miejsca pod daszkiem? podziękować proszę Wink Uwielbiam aktorów podchodzących z entuzjazmem do swojej pracy, od razu widać, że coś robią na scenie, a nie tylko odklepują wkute kwestie.

Perczyk - Łukasz Dziedzic. Przeraszam, ale muszę to napisać: miiło go było wreszcie zobaczyć (i usłyszeć) w pionie i normalnym odzieniu, bez złotej miseczki na głowie cy też ochraniacza hokejowego. No i wogóle w ubraniu, bo przez opowieści takich dwóch to ja mam już traumę... Nie chce mi się rozpisywać, bo uważam Dziedzica za aktora wszechstronnego, który nie rozczaruje ani w małej rólce ani w wielkiej roli. Umie śpiewać, umie grać, przyjemnie się na niego patrzy, lubię faceta i tyle Oczko

Mendel - Paweł Bernaciak. Draco, Kunc, chcę, żebyście wiedziały, że zrobiłyście mi krzywdę, tak, jak wtedy na Draculi, kiedy mnie uświadomiłyście, kto leżał pod koleżanką z zespołu... Moglyaście mnie pozostawić w błogiej nieświadomości... Teraz to ja będę wrzeszczeć w pociągu, jak zobaczę... białe skarpetki...
Mój Monsieur D'Arque, delegat z Ministerstwa Dziwnych kroków pomyka sobie na paluszkach w białych getrach... "Ómarłam" (,ak napisał ktoś pod moim postem z owockami) - bardzo mi tu pasuje ten jeżący polonistkom włos na głowie potworek ortograficzny... Z drugiej strony... Zagrać dwie tak różniące sieod siebie postacie to sztuka XD "A gdzie mój serek...". Kolejna trauma do kolekcji XD

Babcia Cajtla i Fruma Sara (Alicja Piotrowska i Grażyna Drejska). Bez OMG i ROTFL się nie obejdzie XD
Zaliczyłam zejście na niższy schodek już na początku sceny. Nie muszę mówić, z czym mi się takie łóżeczko wjeżdżające na scenę kojarzy. A jak jeszcze dodać do tego tańcujące nagrobki i coś, co ostatnie 30 lat spędziło pod ziemią... Babcia Cajtla, no po prostu brak mi słów, nawet zza grobu ustawia zięcia Very Happy To latające też było superaśne. Podobał mi się zastosowany dla Frumy Sary efekt akustyczny Twisted Evil

Policjant - Tomasz Czarnecki. Mogę wypożyczyć natrochę, mogę? Albo niech mi chociaż nagra audiobooka z Olgi Gromko, plizzz! Przecudny akcent, taki słowiański... Taki mój gdyński Bohun (mam własny materiał na warkocze, na szyi się nie zamotaja, ale są koloru pszenicy prima sort. Twisted Evil )

Sasza - Sebastian Wislocki. Brr, wredny typ. Bestia w ludzkiej skorze po prostu Oczko W tej Gdyni to nawet złe charaktery trzeba chwalić i chwalić Wink

Fiedka - Marek Kaliszuk. Żeby nie bylo tak słodko i ładnie, to na koniec sobie po kimś pojeżdżę Twisted Evil
Widać każdy teatr ma swoje nieszczęście "Dlaczego Bóg jeden wie... Eh, Apokalipsa...".
Zaraz, a może ja nie chwytam celowego zabiegu w stylizacji postaci? Może Fiedka to gość z przyszłości, wsiadł w wehikuł czasu, zamienił spodnie z krokiem w kolanach i baselbalówkę na koszulę i kozaki, a zamiast breakdance tańczy teraz kozaczoka? No ja przepraszam, ale "facet" trochę za mocno współcześnie brzmi...

Nie dam rady już więcej sobie przypomnieć, za dużo dobrego spotkało mnie na tym spektaklu. Ależ ja musiałam być wyposzczona dobrego musicalu, że takie peany wam prawię Very Happy
Sceny zbiorowe, układy choreograficzne - zachwycające. Zdolności wokalne i aktorskie grających w spektaklu na naprawdę wysokim poziomie. Słowem wszystko cieszy oko i ucho widza. Nawet wasze schodki na balkonie są wygodniejsze od naszych dostawek i cieszą plecy od góry do dołu. Plecy te mam tak nawiasem mówiąc ochotę pokazać PeKiNowi i błagać Neptuna, żeby sięza mnąwstawił w gdańskim ASP Oczko

PS. Zapomniałam chyba o najlepszym: Skrzypek. Miau! Wirtuoz Very Happy Jeśli jeszcze będzie mi dane zawitać do Gdyni na "Skrzypka na dachu", ten pan ma u mnie wielki bukiet róż Very Happy

A teraz solidny gwoździk do trumny:

Sobotni "Skrzypek na dachu" to balsam na moje udręczone warszawską chałą serce. Po tym, co widziałam w Gdyni mam ochotę przejechać po Romie spychaczem, zaorać zgliszcza, posolić hojnie to, co by jeszcze wystawało i na wszelki wypadek zwołać do przedstawicieli conajmniej sześciu wyznań celem gruntownego wyegzorcyzmowania. O!


Ostatnio zmieniony przez Carpe Diem dnia Pon 18:54, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anika



Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:03, 30 Mar 2009    Temat postu:

W niedziele byłam na skrzypku po raz kolejny, generalnie bardzo mi się bardzo podobało ale chciałam napisać o czymś innym. Mianowicie chyle czoła dla pana Bernarda Szyca, który zagrał cały set na zapaleniu oskrzeli podobnie jak Krzysiu Wojciechowski i Łukasz Dziedzic. Słyszałam, że sporo osób z zespołu też troszke choruje. W każdym razie chciałam im wszystkim podziękować, że mimo choroby potrafili wyjść na scene i zagrać tak cudownie, że nawet mi przez myśl nie przeszło, że ktoś z nich może być chory.... (czasami jest mi ich szkoda, że w takich właśnie przypadkach nie mogą jak "normalni" ludzie wziąć tydzień zwolnienia i poleżeć w łóżku... ) Jeszcze raz bardzo dziękuje !!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Pią 0:45, 08 Maj 2009    Temat postu:

07.05.09
Kowalewska, Meller, Kurdej, Dziedzic, Michalski, Gregor, Żabka, Fogiel.

Liczyłam na Anne Urbanowską... no ale cóż Smile
Ewa Gregor- swietnie nasmiewa sie z Jenty.. ogolnie podobala mi sie. ale chyba sie troche uprzedzilam tzn nie wiem. Cud nad Cudy jej hmm ze tak powiem słodko wyszedl Very Happy

Fajnie było znowu zabaczyc Skrzypka z parteru. Wszystko tak dokladnie widac.
Ogolnie uwazam ze to byl jeden ze slabszych Skrzypkow jakie widzialam.. glownie zespol byl jakis taki sama nie wiem.. jakby hmm przegrany ? no nie wiem...

Bernard Szyc- jak zwykle niezawodny. same ohy i ahy.. i jak bosko bylo moja ukochana scene "kwiatku moj" zobaczyc z bliska...

Dorota Kowalewska- uwielbiam jej gołde! Trzyma hmm władze Very Happy

Ola Meller była cudowna. Super aktorsko. i wokalnie pieknie.

Łukasz Dziedzic tez byl w porzadku.. ladnie zaspiewal... calkiem fajnie aktorsko.. ale jedzenia serka tego jego smiesznego nie było ;d

a! z zespołu chce wyróżnić Karoline Trębacz.. zawsze zwraca moja uwagę.. teraz mogłam sie troche przyjrzeć..ona robi genialne miny!

ale chyba jednak wole skrzypka z balkonu. Smile może to już z przyzwyczajenia.. chociaz na balkonie duzo sie niezauwaza.. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Skrzypek na dachu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 7 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1