Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Teatr ogólnie
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Teatr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 12:51, 05 Kwi 2009    Temat postu:

W piątek byłam w Teatrze Polonia w W-wie na spektaklu "Dowód" w reżyserii Andrzeja Seweryna. Spektakl opowiada o genialnym matematyku i jego córce, która odziedziczyła po ojcu zarówno zdolności matematyczne, jak i szaleństwo. Rzecz dzieje się w Chicago.
Nie był to specjalnie łatwy spektakl, ale nie był też strasznie zagmatwany. Po prostu nad niektórymi rzeczami trzeba było się chwilę zastanowić, pomyśleć.. I to mi się podobało.

Scenografia to przednia ściana i ganek rozwalającej się, drewnianej chatki. Domek był bardzo ładnie wykonany, wszystko dokładnie przemyślane. Na pozór niepotrzbne przedmioty (np leżące na ziemi amerykańskie gazety) dodawały bardzo dużo klimatu. Scenografia bardzo mi się podobała. Chwilami było trochę ciemno, ale nie przeszkadzało to specjalnie w odbiorze.
W roli Roberta - geniusza matematycznego występował Andrzej Seweryn. Na scenie nie było go zbyt dużo, a jak był to tylko przemykał. Jednak już w tak niewielkich fragmentach mnie oczarował. Grał genialnie. Z jednej strony opanowany i spokojny, a z drugiej szalony i zdolny opowiadać o swych odkryciach bardzo długo i obszernie.
Jego córkę Catherine grała Maria Seweryn. Dziewczyna, nie mogąca pozbierać się po śmierci kochanego ojca, która jednocześnie ciągle podkreśla czasy, kiedy musiała porzucić szkołę i swoje prywatne życie, żeby zająć się szalonym ojcem, który przez swój geniusz nie potrafił się zająć sobą. I tutaj mam lekki dylemat. Podczas kłótni, czy krzyków była przekonująca do bólu i to naprawdę robiło wrażenie. Było kilka scen, gdzie widać było ten obłęd, załamanie nerwowe. To, że nie radzi sobie ze sobą. Jednak często było widać trochę sztuczności.. Np. dziwne akcentowanie wyrazów, które lekko mnie drażniło. Jednak ogólnie uważam, że rola - niełatwa - zagrana dobrze.
Hal - student Roberta. Chłopak, który nieudolnie prowadzi własne, do niczego nieprowadzące badania i liczy na to, że w domu swojego profesora znajdzie coś cennego (pod względem matematycznym oczywiście). Niestety nie wiem, kto go grał bo są trzy obsady, a nie zaopatrzyłam się w program, acz ten ktoś bardzo mi się podobał. Chyba najlepsza rola w tym spektaklu. Bardzo przekonywujący, w ogóle nie było sztuczności. Super.
Ostatnia postać to Claire, druga córka Roberta. Kobieta sukcesu, która w Nowym Jorku prowadzi własne życie, planuje ślub. Po części izoluje się od szalonego ojca i siostry i wraca dopiero w dniu pogrzebu Roberta, by zabrać siostrę ze sobą. W tej roli wystąpiła Joanna Trzepiecińska. Podobała mi się, widać było, że nie rozumie siostry i jej przywiązania do rozwalającego się domku oraz zbiorów ojca. Była przekonywująca, aczkolwiek momentami coś mi nie pasowało i chyba znowu był to sposób mówienia.

Spektakl mi się podobał. Nie było zbyt długich przestojów, akcja była dość dynamiczna, ciągle coś się działo. Aktorzy sprawdzili się w swoich rolach (sceny z kłótniami wychodziły rewelacyjnie) i mimo tego, że chwilami nie wszystko w ich grze mi odpowiadało, widać że to wyższa półka. Warto czasami pojechać do takiego teatru.. dopiero wtedy widać różnicę.

Na trójmiasto.pl czytałam niezbyt pochlebne opinie na ten temat (jakoś w marcu chyba grali to w TM), acz w sumie się nie dziwię. Ten spektakl moim zdaniem nie nadaje się na tak dużą scenę i tak dużą widownię. Do tego potrzbny jest kameralny klimat.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] - zdjęcia panoramiczne.
http://www.youtube.com/watch?v=DrHDYMFiass

EDIT: [link widoczny dla zalogowanych] - artykuł, zdjęcia, video.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Nie 14:52, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 16:28, 07 Maj 2009    Temat postu:

Z wieści teatralnych - zmarł Augusto Boal, brazylijski reformator teatru, znany ze swojej koncepcji Teatru Uciśnionych. Bardzo ważna figura dla teatru, postanowił burzyć koncepcję czwartej ściany nie tylko poprzez aktorów chodzących po widowni, ale wręcz zaprosił widzów do czynnego udziału w przedstawieniu i decydowaniu o tym, jak ono ma się potoczyć. Polityczny aktywista. Więcej o nim na [link widoczny dla zalogowanych].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 13:49, 30 Cze 2009    Temat postu:

Nie mam zaielonego pojęcia gdzie to wsadzić, więc wsadzam tu. Jak ktoś wpdanie na lepsze miejsce, to najwyżej przeniosę:

[link widoczny dla zalogowanych] wypowiedź tancerzy YCD i Michała Piróga na temat tańca w teatrze i musicalu. (TM też się pojawia).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 21:04, 14 Sie 2009    Temat postu:

Dzisiaj byłam na spektaklu "Lament" Teatru Polonia z Warszawy. Spektakl składał się właściwie z trzech monologów - babci, matki i wnuczki. Wszystkie mówiły o swoich problemach, nadziejach. Prezentowały też różny punkt widzenia tych samych rzeczy. Nie było kompletnie żadnej scenografii, żadnych wyszukanych kostiumów - na scenie tylko aktorki.
Małgorzata Zawadzka - Ania (wnuczka). Była bardzo naturalna, idealnie pasowała do roli młodej, zbuntowanej dziewczyny, której największym zmartwieniem jest to, że nie stać ją na piękne "dżiny" (takie z cekinami i czerwonymi wstawkami!). W tekście, który mówiła było kilka sztuczności, z racji tego że chciano uzyskać język młodzieżowy nie używając zbyt mocnych wulgaryzmów, jednak mówiła to tak przekonująco, że nie zwracało się na to zbytniej uwagi. Potrafiła zarówno rozśmieszyć, jak i wzruszyć - szczególnie pod koniec jej występu. Naprawdę, bardzo mi się podobała.
Maria Seweryn - Justyna (matka). Wcześniej widziałam ją już w jednym spektaklu i trochę przeszkadzała mi maniera z jaką mówiła. Tym razem było podobnie, chociaż już dużo mniej mi to przeszkadzało i z czasem przestałam zwracać na to uwagę. Kolejną rzeczą do ktorej miałam maleńkie zastrzeżenia, to nadużywanie odruchów płaczu - było tego sporo i wszystko super, bo absolutnie nie przeszkadzało to w klimacie akurat mówionego tekstu, jednak nie leciały jej łzy i trochę dziwnie to wyglądało, jak były "płaczowe odruchy" i zupełnie suche oczy. No ale tutaj już się czepiam szczegółów, także to były naprawdę bardzo drobne rzeczy, których praktycznie się nie zauważało. Ogólnie grała naprawdę bardzo przekonująco, może chwilami trochę karykaturalnie, ale to również pasowało do wizerunku kobiety zdesperowanej, sfrustrowanej, której cały świat się zawalił. Miała trudną rolę, wymagającą umiejętności momentalnej zmiany nastroju, z którą poradziła sobie naprawdę świetnie.
Bogusława Schubert - Zofia (babcia). Ta pani również bardzo dobrze wcieliła się w swoją rolę, rolę naiwnej staruszki, która uparcie wierzy, że wygra w totolotka (bo przecież już zna system). Prezentowała postawę typowej starszej pani, która już nie widzi tego, że nie każdy na tym świecie jest dobry, uparcie wierzy we wszystko co się jej powie i jednym z większych jej zmartwień jest to, że nie stać ją na nagrobek, jakiego pragnął jej ukochany mąż.
Ogólnie wszystkie panie wypadły świetnie w swoich rolach, do tego stopnia, że kiedy jedna kończyła swój monolog na rzecz następnej (wszystkie mówiły po kolei, najpierw wnuczka, potem matka i na końcu babcia), to sposób mówienia tej następnej przez chwilę mnie denerwował. Oczywiście do czasu aż się z nim oswoiłam.
Niesamowite jest to, jak można zbudować klimat bez żadnej scenografii i przy słabych warunkach - spektakl był grany na środku olsztyńskiej starówki, na maleńkiej scenie, przy nie do końca sprzyjającej pogodzie - na początku padało, dachu brak, a mimo to aktorki potrafiły skupić na sobie calusieńką uwagę. Ujmująca była też prawdziwość tego spektaklu... Patrząc na Anię po części widziałam siebie samą i niektóre moje "mądre" rozmyślania. I chyba to właśnie było największą siłą, to że wszystko było do bólu prawdziwe - a świetne aktorki tylko to podkreśliły.
Póki co mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć jeszcze coś w wykonaniu Teatru Polonia, bo póki co widziałam dwa spektakle i oba były naprawdę dobre. Chciałoby się mieć taki teatr pod nosem...

http://www.youtube.com/watch?v=-WRQBj6BZv8
http://www.youtube.com/watch?v=z8koY9NQ130


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pią 21:21, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:50, 28 Wrz 2009    Temat postu:

Znowu Teatr Wiczy, tym razem z przypadku. Trudno wypowiedzieć moje zdziwienie, gdy czekając na autobus wypatrzyłam na porażającym kolorystycznie słupie ogłoszeniowym białą kartkę a4 z informacją, że dziś grają Czyściciela dywanów w MDK. Doprawdy, wiekopomna chwila, miałam ochotę to zerwać i zabrać na pamiątkę Wink
Zacznę od widowni. Ok. 50-60 osób, przeważająca grupa wiekowa 60+. Weszłam na salę, gdy już ok. 2/3 publiki było w środku i przeżyłam niezły szok, bo 2 pierwsze rzędy okazały się być zupełnie wolne. Wobec takiej niespodzianki ulokowałam dupsko na środku drugiego rzędu z dość niesamowitą pewnością, że nikt nie odważy się na rząd pierwszy i tak było w istocie.
Scenografii praktycznie nie było, jedynie 4 krzesła i zwinięty w rulon dywan, który czekał na swój wielki absurdalny finał jedenastozgłoskowcem. Tak więc mamy czworo ludzi, w tym faceta z ogłoszenia, który przez przypadek zamiast do pracy trafił na sesję RPG. Wiadomo, uczestnicy grają wymyślone (bądź narzucone sobie) postaci. Spektakl dotyka kwestii priorytetów (praca, dom, samochód, wakacje, dziecko koło trzydziestki), despotyzmu, niedowartościowana, różnych rodzajów miłości, odmienności seksualnej, śmierci, katolickich tradycji, terroryzmu i wielu wielu innych obszarów, którymi gracze próbują się bawić- i tak jak wychodzi im to świetnie w kwestiach, które ich nie dotyczą, tak w pozostałych jest trochę inaczej. Zaciera się granica między prawdą a grą- z resztą, jaką prawdą? Rolling Eyes
Mimo dziwnego wejścia głównego bohatera i wyrwanej z rzeczywistości historii rozgrywającej się na dywanie bez problemu uwierzyłam w każde słowo i gest, no, może poza płaczem Matyldy Podfilipskiej (która poza tym drobiazgiem zachwyciła mnie chyba najbardziej). Chciałabym częściej oglądać grę aktorską na poziomie tej czwórki, nawet nie dla treści, ale by sycić zmysły. Swoją drogą, grają to w obecnym składzie od 2004 roku, więc zdążyli dopracować swoje postaci Wink
Bardzo miło zaskoczyło mnie spotkania z aktorami po spektaklu, chciałabym więcej takich inicjatyw, bo to cenne doświadczenie, nikt nie wie więcej o spektaklu niż oni. Poza tym fajnie było zobaczyć ich prawdziwe twarze, znacząco uspokoiło to moje odczucia po spektaklu (uff, ci ludzie są normalni! xD). Niestety nie obyło się bez zgrzytów; rozumiem, że nie wszystkim musi się podobać, że od tego jest dyskusja aby wymienić poglądy, ale nie trzeba tego robić aż tak dosadnie i atakująco, zwłaszcza, gdy logicznych argumentów brak. Szczęśliwie pan Wieczyński nie dał się sprowokować i zbulwersowana polonistka szybciutko się ulotniła, nie znajdując poparcia.


Ostatnio zmieniony przez Findurka dnia Pon 23:54, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Wto 5:54, 29 Wrz 2009    Temat postu:

a co mówiła ta kobieta po spektaklu?

Ostatnio zmieniony przez Mateuo dnia Wto 5:54, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:44, 29 Wrz 2009    Temat postu:

Była strasznie oburzona, niemalże krzyczała na Wieczyńskiego, który próbował podjąć polemikę. Stwierdziła, że to było nudne, że współczuje aktorom, że muszą grać w takiej szmirze i (nie pamiętam, czy to padło przy aktorach, czy jeszcze zanim przyszli) że gdyby to od niej zależało, to w życiu nie dostaliby dofinansowania na TAKI spektakl. Gdy dopytywano ją, co dokładniej jej się nie podobało, to jedynym argumentem była uboga scenografia oraz, że "to nie jest spektakl dla ludzi" oraz stwierdzenie "co w tym awangardowego". W odpowiedzi usłyszała, że właśnie to, że grają tutaj i innych małych miejscowościach, a nie w Warszawie, chociaż mogliby. Dlatego scenografia musi być minimalistyczna, żeby dało się ją bezproblemowo przewieźć. I że nie mają żadnego spektaklu dla krów, więc grają dla ludzi. Smile Potem ktoś stwierdził, że celem tego spektaklu nie było "zobaczyć, pomyśleć, że ładne, a jutro zapomnieć", tylko wywołanie jakiejś emocjonalnej reakcji, bo w natłoku poruszanych tematów trudno było nie trafić na taki, który dotyczy nas osobiście. I u tej pani emocjonalna reakcja jest najsilniejsza, czyli spektakl odniósł sukces Very Happy Na tekst Wieczyńskiego "Wierzę, że ten spektakl coś w Pani zmienił" i stwierdzenie, że z przyjemnością grałby ten spektakl dla Niej tak długo, aż ta zmiana zaczęłaby być widoczna, nie znalazła już argumentów i chwilę później sobie poszła.
Potem okazało się, że to była ta sama pani, która dekoncentrowała aktorów i publiczność nieustannym szeptaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:07, 31 Maj 2010    Temat postu:

Post pod postem, w dodatku o tym samym teatrze.
Jeśli ktoś z Was będzie miał możliwość pójścia na "Po prostu", to niech korzysta z okazji, bo naprawdę warto.

Spektakl powstawał na chwilę przed wysłaniem polskich wojsk do Iraku i jest to dość istotny, a zarazem nadal aktualny kontekst (wszak wojska nasze nadal tam są). Dość powiedzieć, że cały zespół świetnie sobie poradził mimo deszczu (grali w plenerze, w Teatrze Leśnym), a przed panem Wiczą mogę bić pokłony za wyreżyserowanie tego cuda z pogranicza teatru i performance'u i wspaniałe przejścia między podwórkowo-kabaretowym partactwem a scenami, które mroziły krew w żyłach. Trzy zielone skrzynki, para szczudeł i słoń wystarczyły, żeby mnie zupełnie oczarować (co oczywiście nie udałoby się, gdyby nie Radek Smużny i Krystian Wieczyński oraz nieznany mi pan Kordian). Jestem przeszczęśliwa, że mogłam tam zmoknąć razem z nimi i czekam niecierpliwie na Emigrantów i Cesarza. Cokolwiek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 18:30, 17 Mar 2011    Temat postu:

Wczoraj byłam na spektaklu "Zagraj to jeszcze raz, Sam" w Teatrze 6 Piętro w Warszawie. Sztuka ta jest dokładnie odwzorowana na filmie o tym samym tytule, w którym główną rolę zagrał Woody Allen. Ostatnio było o niej głośnio głównie przez to, że główną rolę gra w niej debiutujący Kuba Wojewódzki. Pozostała część obsady prezentuje się równie okazale: Anna Cieślak, Małgorzata Socha, Daniel Olbrychski i Michał Żebrowski.

Dla tych, co nie znają tej historii: Allan (Wojewódzki) jest krytykiem filmowym, a przy tym niezbyt urodziwym i mało przebojowym mężczyzną, którego właśnie zostawiła żona Nancy (Socha). Jest zdołowany i sobie nie radzi z samotnością, więc z pomocą przychodzi mu przyjaciel Dick (Żebrowski) i jego żona Linda (Cieślak). Oboje próbują znaleźć mu dziewczynę. W relacjach z nimi Allanowi pomaga także jego idol z ekranu, Humphrey Bogart (Olbrychski). Fabuła nie jest skomplikowana i bardzo szybko można przewidzieć dalszy rozwój wydarzeń, ale nie o to tu chodzi. Sztuka jest pełna allenowskiego dowcipu i w zasadzie przez 90% spektaklu widownia pokładała się ze śmiechu. Było również dużo rodzimych akcentów, np. kwestie z Trylogii wypowiadane przez Olbrychskiego, czy "jestem przystojny i pracuję w TVNie" Wojewódzkiego. Spektakl był zrobiony bardzo dynamicznie, przez co nic się nie dłużyło. To również zasługa scenografii, która przy niepozornym wyglądzie dawała możliwość szybkiej zmiany miejsca akcji. Na scenie widoczne były trzy ściany, które przy pełnym świetle wyglądały po prostu jak ściany. Jednak przy odpowiednim podświetleniu było widać, że są zrobione z materiału i dzięki temu widoczne było to, co jest za nimi. A to zmieniało się wedle potrzeby. Mogliśmy zobaczyć park, łazienkę, Nancy jadącą na motorze, muzeum etc. Ponadto bardzo podobała mi się "filmowość" tego spektaklu, począwszy od początkowego filmiku rodem z Casablanci, a kończąc na gestach przywodzących aktorstwo tamtych czasów i tamtych filmów, czy samej postaci Bogarta. Całość, mimo minimalizmu, była bardzo estetyczna i wyglądała po prostu ładnie.

Jeśli chodzi o aktorstwo, to było zupełnie inaczej, niż się spodziewałam że będzie. Kuba Wojewódzki wypadł w swojej roli po prostu genialnie. Obawiałam się, że będzie średni z oczywistych powodów, a został obsadzony po prostu idealnie. Świetnie grał życiową sierotę, szczególnie poprzez gesty, miny... no wszystko. Naprawdę, jestem w szoku i podobał mi się ogromnie. Zresztą na oklaskach był również genialny Smile Małgorzata Socha w roli Nancy i wielu innych kobiet wypadała różnie. Wszystkie jej wcielenia były bardzo charakterystyczne i karykaturalne, i dla mnie momentami tego przerysowania było za dużo. Jednak parę epizodów zagrała naprawdę genialnie i trzeba oddać jej hołd za błyskawiczną zmianę kostiumów i szminek. Michał Żebrowski trochę mnie zawiódł. Ogólnie bardzo go lubię i spodziewałam się, że zrobi na mnie dużo lepsze wrażenie, ale nie było źle, i pomimo tego, że parę momentów trochę mnie raziło, to ogólnie grał całkiem fajnie (szczególnie dobre było "pełne zainteresowania" pochrząkiwanie w momencie, gdy Allan spowiadał się ze swoich trosk). W II akcie był już naprawdę bardzo dobry. Anna Cieślak była genialna i moim zdaniem (serca wszystkich innych moich znajomych podbiła Socha Razz), razem z Kubą, stanowiła filar tego spektaklu. Za Danielem Olbrychskim nie przepadam... Właściwie to wcale go nie lubię, jednak muszę przyznać, że się wybronił i jestem skłonna przyznać, że był całkiem całkiem.

Ogólnie rzecz biorąc spektakl był bardzo dobry i jeśli będziecie mieć okazję, to śmiało na niego śmigajcie, bo warto.

TUTAJ i na kanale Teatru 6 Piętro można znaleźć trochę fragmentów ze spektaklu. Jednak chciałabym zwrócić uwagę, że w tej chwili zupełnie nie ma porównania z tym, co jest na filmikach pod względem aktorskim (szczególnie Kuby) Smile)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Teatr Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1