Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Spekulacje obsadowe
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Francesco
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 14:51, 17 Lis 2008    Temat postu:

Mateuo napisał:
zawsze miał gościnnie Smile znaczy chyba jakoś skrótem zapisane - gość.?


Nieee.. Wcześniej miał napisane, że jest studentem PWST w Krakowie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mateuo
KMTM


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 2853
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ustka/Słupsk

PostWysłany: Pon 16:49, 17 Lis 2008    Temat postu:

anoo... ale przy niektórych zmienili z gośc. na gościnnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 14:43, 30 Gru 2008    Temat postu:

Podczas wracania pociągiem do Olsztyna z poznańskiej wycieczki, nasza z Kunc dyskusja zeszła na, jak to zwykle bywa, Wielką Dysputę Frankową. I o dziwo, doszłyśmy wspólnie do pewnych wniosków i nawet obeszło się bez skakania na siebie nawzajem z paznokciami i rozlewu krwi! Sama jestem zaskoczona Wink

Uznałyśmy mianowicie, że jednak jeśli jakiś zwykły widz - czy nawet fan musicalu ogólnie - przyjeżdża pierwszy raz na "Francesco," lepiej chyba, jeśli tego wieczoru gra Kocur, bo z nim "Franek" jest łatwiejszy w ogólnym odbiorze. Kocur jest bardzo ekspresyjny, używa dużych gestów, wyrazistych min, jest bardzo "na zewnątrz", całe jego ciało podryguje, cała jego twarz gra bardzo wyraźnie, widocznie, mocno. To robi wrażenie, wzrusza, dociera do ludzi. To sprawia, że "Francesco" ogląda się łatwiej, bo wszystko jest jak gdyby podane na talerzu i widać, że ci, którzy widzieli najpierw Dziadka, w większości nie byli pod zbyt wielkim wrażeniem samego przedstawienia. A to dlatego, że z Dziedzicem "Francesco" to jednak zupełnie inny spektakl; trudniejszy. Łukasz nie używa tylu wyraźnych, mocnych środków wyrazu. Nie jest aż tak agresywnie widoczny, jak Kocur. U niego to, co mnie zachwyciło, to właśnie subtelność. Jego Franciszek jest trochę jak poemat, którego nie zrozumie się, jeśli człowiek nie wczyta się w szczegóły, nie zwróci uwagi na formę, na to, co kryje się pod spodem. A pod spodem jest takie niewiarygodne bogactwo znaczeń, emocji i piękna, że to chwyta za serce. Trzeba umieć czytać spojrzenie, gest, półuśmiech, zwrot ciała, ton głosu. Trzeba chcieć to zobaczyć, umieć przyjrzeć się uważniej, bo dopiero wtedy zrozumie się, jaką naprawdę piękną kreację stworzył Łukasz. Te wszystkie subtelne niuanse, które budują postać niejednoznaczną, skomplikowaną, pełną uczuć, są tam, są widoczne. Z tym, że niestety nie każdy ma ochotę ich poszukać. A szkoda, bo ta kreacja Franciszka jest naprawdę przemyślana, przedstawia ciekawe spojrzenie na postać, jest czymś nowym, wykracza poza hagiografię, aby zaprezentować świętego-człowieka, targanego wątpliwościami, kochającego swojego Boga, przepełnionego wewnętrznym ciepłem i radością płynącą z piękna świata i z nowo otrzymanej łaski; jednak to człowieczeństwo, słabość, nie daje się łatwo zagłuszyć i Francesco również ugina się pod jarzmem cierpienia, kiedy widzi, jak jego wielkie dzieło zostaje powoli niszczone poprzez wypaczenia; jak jego wielka, żarliwa miłość do Pani Biedy zostaje zepchnięta na dalszy plan. I właściwie mogę tak jeszcze długo, bo za każdym razem przychodzi mi do głowy coś jeszcze, o czym mogłabym napisać, ale to już mija się z celem.

Jak widać, bardzo brakuje mi Franka i chciałabym zobaczyć go znowu i znowu i znowu, żeby zweryfikowac własne uczucia i sprawdzić, jak interpretacja obu panów zmieniła się od kwietnia i czy moje wspomnienia wciąż są aktualne. Od kwietnia... to bardzo długi czas bez "Franka." Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 15:04, 30 Gru 2008    Temat postu:

Mi się wydaje, że tu nie chodzi o chęci zobaczenia czegoś więcej, niż tego co jest "na wierzchu". Ja, choćbym się nie wiem jak wysilała i skupiała, nie zobaczę połowy z tego, co Ty widzisz. I przyznam, że dość często Twoje wypowiedzi na niektóre tematy powodują, że szczęka mi opada Razz (tak jak np, ostatnia pociągowa pogawędka na temat Dziadkowego Krolocka). Spektakl z Dziadkiem rzeczywiście jest trudniejszy w odbiorze, ale nie sądzę, żeby to był minus Kocura. W końcu św. Franek był piękny właśnie przez tą prostotę. Wszystko było dla niego jasne i logiczne. Liczył się tylko Bóg, reszta dla niego nie istniała. Też nie bez powodu Franek jest przedstawiany (szczególnie na lekcjach polskiego) jako radosny święty (przez co często poloniści zapominają o jego ascetyźmie). U Łukasza trochę mi brakuje tej radości. Tzn jest też radosny, ale właśnie bardziej w taki skryty sposób. Ta ekspresja i dziecinność Kocura bardziej do mnie przemawiają.

Draco Maleficium napisał:
Podczas wracania pociągiem do Olsztyna z poznańskiej wycieczki, nasza z Kunc dyskusja zeszła na, jak to zwykle bywa, Wielką Dysputę Frankową. I o dziwo, doszłyśmy wspólnie do pewnych wniosków i nawet obeszło się bez skakania na siebie nawzajem z paznokciami i rozlewu krwi! Sama jestem zaskoczona Wink

Nie no, kochana. Przecież my już dawno przestałyśmy się o to kłócić. Dyskutujemy, to fakt, ale bez wydrapywania sobie oczu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
brutus
KMTM


Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 803
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 15:17, 30 Gru 2008    Temat postu:

Hmm zgodzę się z Waszymi spostrzeżeniami w zupełności:)

Pomijając wszelkie kwestie wokalne, czy ruchowe, łatwiejszym w odbiorze i przyjaźniejszym dla widza będzie spektakl z Michałem. Kocur daje nieco mniej tej hagiograficznej i dramatycznej opowieści natomiast znacznie więcej humoru i dystansu do samej postaci Smile

Łukasza Franek jest takim bardzo spokojnym, nieco odosobnionym człowiekiem i nie wiem czy też tak odczuwacie, ale w kwestii św. Franciszka, to bardziej na świętego przemawia mi tu sposób grania Dziedzica. Jest wyraźna różnica w zachowaniu jego, a mieszczan, czy nawet Franka, a Beatrycze. Jest on bardziej uduchowiony, a nieco mniej społeczny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 15:21, 30 Gru 2008    Temat postu:

Kuncyfuna napisał:
Spektakl z Dziadkiem rzeczywiście jest trudniejszy w odbiorze, ale nie sądzę, żeby to był minus Kocura.


Ależ ja nie napisałam nigdzie, że to jest minus! Prawda? Wink Po prostu tak jest, stwierdzam fakt bez próby oceniania, jak jest lepiej, jak gorzej. Dla wielu to właśnie ekspresyjność Kocura sprawia, że "Franek" jest pięknym spektaklem. Nie przeczę. Jest. Z tym, że dla mnie Francesco Dziadka jest bardziej głębokim przeżyciem, ucztą dla mojej spragnionej niuansów duszy.

Prostota - moim zdaniem obaj aktorzy bardzo dobrze ją przekazują, aczkolwiek każdy z nieco innym podejściem. I Łukasz, i Michał okazują prostotę w wierze, ufności i miłości świętego Franciszka, która tak ujmuje. I masz rację, że Kocur bardziej pasuje do stereotypowego postrzegania Francesco jako tego, który wygłaszał kazania do ptaków, radosnego Poverello, bo u niego ta radość w początkowych scenach jest rzeczywiście bardziej widoczna. Łukasz z kolei odpowiada na inne spojrzenie na Franciszka, eksponuje inne części jego charakteru, wydobywając niejednoznaczności, głębię, skomplikowaną osobowość byłego minstrela-artysty o prowansalskiej duszy, który komponował piosenki o miłości i który ostatecznie znalazł swoją ukochaną w Pani Biedzie, a swoje rycerskie insygnia w porwanym habicie; który nie daje się nawet do tej pory zamknąć w jednej definicji. I to też jest piękne. Do tej pory mam w pamięci jego "Jestem szczęśliwy" jako jeden z najpiękniejszych momentów przedstawienia, kiedy to rzucał okruchy na scenę z wyrazem absolutnego spokoju i szczęścia płynącego z odnalezienia własnego powołania, zupełnie, jak gdyby to był jego miesiąc miodowy. I to też jest piękne.

Nasza dyskusja znowu się zaczyna... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 15:41, 30 Gru 2008    Temat postu:

Draco Maleficium napisał:
I to też jest piękne. Do tej pory mam w pamięci jego "Jestem szczęśliwy" jako jeden z najpiękniejszych momentów przedstawienia, kiedy to rzucał okruchy na scenę z wyrazem absolutnego spokoju i szczęścia płynącego z odnalezienia własnego powołania, zupełnie, jak gdyby to był jego miesiąc miodowy. I to też jest piękne.


Kocur przecież też to robi. Nie biega przez cały spektakl z zacieszem na ryjku. Jest wiele momentów, w których doskonale widać, jak bardzo jego Franek jest oddany Bogu. Na zlotowym spektaklu w październiku podczas modlitwy to było widać idealnie. Wtedy naprawdę mną wstrząsnął, jak nigdy żaden Franek w tej scenie. Albo np w "Idźmy głosić". Kocur sobie siedzi i tylko patrzy przed siebie, ale w tym wzroku jest takie coś.. No nie wiem.. bezgraniczne oddanie, wiara? Łukasz tego nie ma.

Draco Maleficium napisał:
Nasza dyskusja znowu się zaczyna... Wink
Historia lubi się powtarzać Smile Aż zaczęłam sie zastanawiać, jak długo my tak jeszcze będziemy mogły gadać właściwie o tym samym...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 16:05, 30 Gru 2008    Temat postu:

Oooooo, że Łukasz tego nie ma to się absolutnie nie zgadzam. Ma. I to bardzo wyraźnie. Powiedziałabym, że równie wyraźnie, jak Kocur, przynajmniej w scenach "Idźmy głosić" czy w scenach, gdy się modli (męczenie go przez kobiety na placu podczas rozmowy Klary z Pacyfiką, Zaślubiny z Panią Biedą czy chociażby w drugim akcie, gdy Jan oczernia go w scenie z trędowatymi, a on pada na kolana i zaczyna wznosić żarliwą modlitwę - to robi niesamowite wrażenie). Z tym, że... inaczej. I to właśnie jego spojrzenie robi na mnie większe wrażenie, znowu kwestia gustu Wink

Nie twierdzę również, że Kocur ma zaciesz na ryjku przez cały spektakl. Nie umniejszam jego kreacji, bo są sceny, w których jest naprawdę fenomenalny ("Deo Gracias", spojrzenie na ojca podczas "Ojcze nasz," oddanie szaty trędowatemu) bez tryskania radością i właśnie za te sceny cenię jego kreację najbardziej. Nie twierdzę, że nie widać u niego oddania Bogu, bo to byłby absurd - jak już pisałam wielokrotnie, u niego to oddanie Bogu jest najwidoczniejszym elementem kreacji aktorskiej, to jest fanatyk, który niekiedy inspiruje wręcz pełne zachwytu przerażenie. U niego są skrajności, podczas, gdy u Łukasza jest - wg mnie urzekająca i chwytająca za serce - czułość. Czułość wobec Klary, wobec nowych braci w Zakonie, wobec istot, wobec Boga, wobec Pani Biedy. Tkliwość, miłość, która czerpie z pewności własnego powołania. I w tym również jest prostota - prostota miłości wszystkiego w sposób, w jaki kocha się narzeczoną czy nowo narodzone dziecko. U Kocura miłość jest gwałtowniejsza, przemyka jak burza, a jego namiętności zawsze są skupione na Bogu, przez co mi osobiście przypomina nieco szaleńca. Miłość do innych istot przejawia się u niego w innych scenach, w inny sposób - u niego chyba najlepiej widziałam to właśnie podczas "Deo Gracias," podczas gdy łukaszowe "Jestem szczęśliwy" dobitnie ilustruje właśnie tę pełną prostoty i ciepła czułość, która tak mnie urzeka. Kolejny element uwidaczniający tę różnicę w podejściu to stosunek każdego z nich do Klary. Kiedy Rufinek opowiada Frankowi o uwięzieniu dziewczyny, każdy z nich reaguje inaczej: Kocur nieruchomieje, zastyga w pewnym wyrazie strachu, po czym patrzy na swojego Brata, jak gdyby ten powiedział coś, co go przeraziło, zraniło - zgaduję, że to jego własne uczucie do Klary, którego się boi, woli trzymać je na dystans w obawie, że zagrozi jego ślubom. Dalej, podczas obcięcia włosów, tę jego obawę widać we wzmożony sposób. Łukasz z kolei słucha wieści spokojnie, pogrążony w modlitwie, nawet z niewyraźnym półuśmiechem na twarzy - a kiedy patrzy na Rufina, nie przestaje "uśmiechać się po swojemu", uspokaja Rufina, zaprasza go do wspólnej modlitwy; bo wie, że Bóg dał im obu role do odegrania, jest spokojny, pozostawiając wypadki Opatrzności Bożej i nie obawia się tak własnego uczucia do Klary, wiedząc, że jest ona również oblubienicą Boga i niejako wcieleniem jego marzenia o Pani Biedzie. Kiedy obcina jej włosy, na jego twarzy maluje się troska o dziewczynę i strapienie, że on sam jednak coś do niej czuje i być może nie jest to uczucie, które powinno zagościć w jego sercu; ale to nie napawa go strachem i dystansem, tylko smutkiem, być może również dlatego, że wie, na jakie życie skazuje szlachciankę krwi. Znowu pojawia się ta czułość płynąca z powołania i z prostej miłości do wszystkich rzeczy.

Dobrze, że możemy o tym wszystkim dyskutować, bo kreacje obu panów to tak naprawdę temat-rzeka i właściwie można by o różnicach i podobieństwach między nimi pisać w nieskończoność. W żadnym razie nie chcę umniejszać Kocurowi jego wspaniałej kreacji Wink Z tym, że po prostu Łukasz pasuje mi bardziej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 16:13, 30 Gru 2008    Temat postu:

Mi się właśnie podoba ta skrajność Kocura. Łukasz jest ciągle stonowany i spokojny, przez co czasami się "zlewa" Nie dosłownie, ale brakuje mi odpowiedniego słowa. Kocur jest dużo bardziej charakterystyczny...

Co do reszty... Oczywiście tradycyjnie ja mam odmienne zdanie, ale chyba nie ma sensu się powtarzać, także póki co zakończmy temat (do czasu, aż znowu najdzie nas na przemyślenia..Smile)

Swoją drogą, to chyba pierwsza kwestia w której mamy tak odmienne zdania... Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Wto 16:19, 30 Gru 2008    Temat postu:

To ja jeszcze tylko dopiszę, że absolutnie zgadzam się z Brutusem w kwestii zachowania mieszczan i Dziedzica - kołatało mi się to po głowie od dawna. Ładnie to uchwyciłeś Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Francesco Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 5 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1