Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Teatr
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 14:47, 18 Wrz 2009
PRZENIESIONY
Nie 11:32, 30 Maj 2010    Temat postu:

W Olsztynie trwa w tej chwili festiwal DEMOLUDY. Prezentowane są spektakle pochodzące z krajów dawnej Jugosławii. I właśnie w ramach tego festiwalu byłam wczoraj na spektaklu „Wymieranie” w wykonaniu teatru Pozorište Atelje 212 z Belgradu. Całość opowiadała o młodych ludziach, którzy pragną wyrwać się z małej serbskiej wioski i o niezrozumieniu ze strony ich rodziców.
Scena podzielona była na trzy części – trzy pomieszczenia. Każde z nich wyglądało jak pudełko zamazane ołówkiem i z narysowanymi kredkami drzwiami. Ogólnie spektakl był ponury i bardzo pesymistyczny. Cały czas przewijał się motyw biedy, przemocy w rodzinie, alkoholizmu i innych tego typu tragedii. Z racji tego, że aktorzy grali po serbsku, niestety na ekranie leciały napisy, które często skutecznie odwracały uwagę od aktorów i chcąc nie chcąc trochę psuły klimat spektaklu. W dodatku bardzo często napisy nie zgadzały się z tym, co mówili aktorzy – albo leciały za szybko, albo za wolno, albo w ogóle. Jednak mimo tego spektakl bardzo chwytał za serce. Sztuka nie robiła aż tak wielkiego wrażenia jeśli chodzi o kwestie wizualne czy inne tego typu. Był to raczej dość skromny spektakl skłaniający do refleksji i zastanowienia się nad ludzką tragedią.

[link widoczny dla zalogowanych] - tutaj jest recenzja tego spektaklu. Ostrzegam, że jest wiele spoilerów.

Dzisiaj i jutro kolejne spektakle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 14:45, 21 Wrz 2009
PRZENIESIONY
Nie 11:33, 30 Maj 2010    Temat postu:

Demoludowego Festiwalu ciąg dalszy.
Kolejną sztuką, po "Wymieraniu" którą widziałam była "Żaba". Akcja rozgrywa się w wieczór w wiglijny w salonie fryzjerskim, do którego jego właściciel, Zeko, zaprasza brata i przyjaciela. Zeko jest byłym żołnierzem, na którym ciągle ciąży "piętno wojny". Za wszelką cenę chce naprawić świat, a co za tym idzie własnego brata, Braco, który jest hazardzistą i alkoholikiem, a ponadto właśnie stracił pracę... Paradoksalne jest to, że główny bohater przede wszystkim nie może poradzić sobie z samym sobą i swoimi problemami - żona właśnie go opuściła po tym, jak znęcał się nad nią i ich dzieckiem. Trzecim bohaterem jest Švabo, przyjaciel obu braci, który podkreślając, że kocha swoją żonę, jednocześnie ma na boku inną kobietę - oczywiście dużo młodszą. W wyniku coraz bardziej zaawansowanej dyskusji i wzajemnego wytykania sobie nawzajem błędów, niemalże dochodzi do tragedii.
Przez cały spektakl dowiadujemy się o bohaterach coraz więcej, stopniowo poznajemy ich kolejne problemy. Oni sami w końcu odkrywają, że ich życie polega wyłącznie na kłamstwie i na beznadziejności ich sytuacji, która cały czas się pogarsza.
Jeśli chodzi o sam wygląd spektaklu: na scenie teatru została rozłożona mini-scena (mata na której stworzono salon fryzjerski), widzowie siedzieli na około tej maty, także akcja rozgrywała się w samym środku widowni. Uważam, że w tym przypadku był to bardzo trafny i udany zabieg - można było bardziej wczuć się w akcję. Aktorzy dobrze odegrali swoje role. Najbardziej podobał mi się aktor grający Švabo (chociaż nie zazdroszczę ludziom w pierwszych rzędach, bo pan ten miał bardzo dużą skłonność do plucia... obfitego plucia Smile) i młody sprzedawca książek (nie pisałam o nim we wstępie, ale w gruncie rzeczy miał on dośc znaczącą rolę w spektaklu - dzięki niemu wszystko [a przynajmniej jeden wątek] skończyło się dobrze).
Spektakl mi się podobał i skłonił do paru refleksji po wyjściu z teatru, jednak nie był też jakoś specjalnie rewelacyjny. Po prostu dobry spektakl. I tyle.

Trzecim i ostatnim spektaklem jaki udało mi się obejrzeć było "Barbelo, o psach i dzieciach". Opis spektaklu mówił, że jest to spektakl o tęsknocie dziecka za zmarłą matką. W jednym przypadku owszem, jednak wydaje mi się, że sztuka ta ogólnie odnosiła się do samotności i zwykłej potrzeby posiadania obok siebie bliskiej osoby. W tym spektaklu dużą rolę odgrywały psy. Służyły one za bardzo dobre przekazanie ludzkiej samotności: był wątek zmarłej matki, która swoje psy uważała za swoje dzieci, z kolei pewien żebrak opowiadał jak kładzie się u boku Mamy i tylko wtedy czuje się dobrze, i bezpiecznie... tyle że Mama, to imię jego psa.
W tym spektaklu było wiele różnych wątków, więc nie będę rozpisywała się o wszystkich, tym bardziej że niektórych rzeczy nie zrozumiałam (momentami były lekkie problemy z napisami).
Bardzo podobała mi się scenografia: scena była z każdej strony ograniczona zwężającymi się ścianami (boczne ściany "szły" ku środkowi, a podłoga była ułożona pod lekkim ukosem), to wszystko w połączeniu z bardzo dobrze wyreżyserowanymi światłami, idealnie tworzyło klimat do tego, co działo się na scenie. Ponadto na środku była zapadnia, która spełniała wiele różnych funkcji: raz była stołem, a w następnej scenie np. nagrobkiem.
Aktorzy w gruncie rzeczy mi się podobali, mniej lub bardziej, zależnie od danej osoby. Największe wrażenie zrobił na mnie żebrak o którym już wspominałam. Pojawił się na scenie tylko raz - miał około 5 minutowy monolog, i to właśnie on (zresztą w połączeniu ze swoim psem) najbardziej mnie poruszył. Bardzo podobała mi się też główna bohaterka.
No i jeszcze jedna rzecz, o której nie mogę nie wspomnieć, a mianowicie psy biorące udział w spektaklu: były po prostu niesamowite! Genialnie wytresowane, w dodatku samym swoim zachowaniem potrafiły wzruszyć, czy rozśmieszyć. Paradoksalnie ich obecność była jedną z większych zalet tego spektaklu...

Podsumowując festiwalowe spektakle... Z każdą kolejną sztuką coraz bardziej zastanawiałam się, czy w krajach bałkańskich w ogóle tworzą spektakle lekkie i przyjemne. Właściwie wszystkie sztuki podczas tego fesitwalu (czytałam również opisy tych, których nie widziałam) w większym lub mniejszym stopniu były ponure i smutne...
Szkoda, że było dość małe zainteresowanie i często na widowni było sporo wolnych miejsc (pomijając już to, że biletów na balkon w ogóle nie sprzedawali). No i byłoby dobrze, żeby w przyszłej edycji trochę lepiej opanowali napisy do spektakli, które w tej edycji żyły własnym życiem. Często zdarzało się, że tekst leciał za szybko, za wolno albo wcale. Najgorzej było podczas "Żaby", gdzie nie dość, że napisy nie zgrywały się z tym, co aktorzy aktualnie mówili, to jeszcze ciężko było połapać się w tym, do kogo należy wyświetlana w danym momencie kwestia.
Ogólnie spektakle mi się podobały, chociaż gdybym nie miała zniżki i musiała płacić za bilet w granicach 45-60zł, nie jestem pewna czy bym poszła na te sztuki.

[link widoczny dla zalogowanych] - opis i zdjęcia do poszczególnych spektakli.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 14:48, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 18:08, 21 Wrz 2009
PRZENIESIONY
Nie 11:33, 30 Maj 2010    Temat postu:

Miałam w planie napisanie wyczerpującej recenzji z "Żaby," którą miałam również ogromną przyjemność oglądać na scenie Jaracza, ale jako, że leń mnie złapał, podpiszę się głównie pod tym, co napisała Kunc i dodam, że aktorzy porazili mnie swoją prawdziwością. Używali bardzo oszczędnych, małych środków wyrazu - Zeko przez większą część spektaklu miał bardzo podobną minę, na przykład - ale przez to ich gra była tak wiarygodna, że chylę przed nimi czoła; jak zazwyczaj ciągle pamiętam, oglądając spektakl, że jestem w teatrze (nie zawsze, ale w większości przypadków) tak tutaj kompletnie zatraciłam poczucie rzeczywistości i tylko od czasu do czasu napisy i ich chaotyczne wyświetlanie przypominały mi, że jestem w teatrze, a nie podglądam scen z prawdziwego życia. Bo właśnie tak się czułam: jak podglądacz, jak intruz, który przez dziurkę od klucza ogląda to spotkanie przyjaciół i ich ciche, osobiste tragedie. Układ widowni naokoło sceny bardzo temu sprzyjał, dzięki temu akcja wydawała się blisko, tuż obok nas. Bez tego spektakl straciłby pewnie sporo magii. No i zakończenie - rozbroiło mnie kompletnie, tym bardziej, że reżyser przez cały czas umiejętnie grał z oczekiwaniami widowni i sprawiał, że w każdej chwili napięcie było podwyższane i spodziewałam się jakiejś tragedii lada chwila, wręcz widziałam wszelkie możliwe zakończenia, a reżyser tylko podsycał to oczekiwanie na tragiczne zakończenie, sprawnie operując rekwizytami i swoimi aktorami - którzy z resztą koncertowo wywiązali się z tego zadania. Nie miałam pojęcia, co się za chwilę wydarzy, akcja była niepoczytalna i smutne zakończenie wydawało się tuż, tuż - ale reżyser odwrócił kota ogonem i poszedł w piękny sposób w stronę nadziei, drugiej szansy, powrotu do niewinności, nowego życia.

Pięknie, słowem. Byłam wzruszona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 22:23, 26 Wrz 2009
PRZENIESIONY
Nie 11:34, 30 Maj 2010    Temat postu:

I jakoś tak się złożyło, że znowu wylądowałam w Jaraczu. Wprawdzie festiwal już się skończył, ale sztuka na której byłam dzisiaj też była grana podczas DEMOLUDÓW.
"Kobieta-bomba" to mówiąc w skrócie spektakl o kobietach-terrorystkach wysadzających się dla przeznaczonej im misji. A przynajmniej tak było napisane w opisie Smile Oczywiście motyw ten był głównym nurtem sztuki, ale nie był jej jedynym tematem. Aktorzy (występowały trzy kobiety i mężczyzna) co chwilę zmieniali swoje role, wcielając się w innych ludzi i poruszali wiele różnych tematów, np. politycznych. Hasłem przewodnim było jednak pytanie: "Co byś zrobił, gdyby zostało Ci 12 minut i 36 sekund życia?"...
Ogólnie spektakl mi się podobał, chociaż spodziewałam się zupełnie czego innego. Momentami tempo było trochę zbyt szybkie i ciężko było się połapać o co chodzi. Mocną stroną spektaklu była interkacja aktorów z widownią (cały spektakl był bardzo kameralny, na maleńkiej sali), a w szczególności "więź" podczas kolejego odliczania: (SPOILER ...ostrzeżenie dla Draco, gdyby ewentualnie chciała iść Smile) oczywiście wiszący nad sceną zegar zaczął odliczać magiczne 12 min i 36 sek, a aktorzy stwierdzili, że skoro i tak wszyscy razem umrzemy, to powinniśmy spędzić ten czas miło Smile I w ten sposób jedna pani np. zaczęła opowiadać jak zaczęła się jej przygoda z aktorstwem, druga mówiła żeby głęboko oddychać, a co do pozostałej dwójki to nie wiem, bo wszystko działo się na raz. Ponadto po widowni zaczęła krążyć miska z chipsami i szampan Smile Czyli mówiąc krótko było swojsko i rzeczywiście udało się stworzyć jakąś więź. (KONIEC)
Jak już mówiłam, spodziewałam się czegoś innego i to, co zostało mi zaserwowane mocno mnie zaskoczyło, tym bardziej że nie należało to do najbardziej typowych sztuk. Chyba muszę trochę ochłonąć i sobie co nieco przemyśleć. Wtedy może bardziej docenię ten pomysł.

...a póki co cieszę się, że rodzince się podobało - brat nawet zapowiedział, że chyba pojedzie ze mną na jakiś musical, także... CUD SIĘ STAŁ!!

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Sob 22:26, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 17:06, 25 Lis 2009
PRZENIESIONY
Nie 11:35, 30 Maj 2010    Temat postu:

Byłam dzisiaj w Jaraczu na "Prywatnej Klinice". Widziałam ten spektakl już kiedyś, także w zasadzie wiedziałam czego się spodziewać. Jednak tym razem podobało mi się trochę mniej. Były fajne teksty, sytuacje, no i przede wszystkim sama intryga. Jednak tym razem było parę rzeczy, które mi się nie spodobały. Drugi akt był trochę męczący i szczerze mówiąc, moim zdaniem już trochę za bardzo to zamotali. W pierwszym było jeszcze fajnie, ale po przerwie człowiek już zaczynał się gubić. Poza tym niektóre żarty moim zdaniem były trochę na siłę. Aktorstwo ogólnie też nie było idealne. Nie mogę powiedzieć, że aktorzy byli źli, bo ogólnie było całkiem nieźle. Jednak były momenty gdzie trochę coś mi zgrzytało. Chyba za bardzo się przyzwyczajam do teatrów np. w Warszawie, bo niestety widać różnicę poziomów...
Ogólnie spektakl całkiem sympatyczny i luźny. Gdyby tylko moja cała szkoła nie zachowywała się jak bydło, to byłoby całkiem fajnie.

Inna sztuka, na której miałam okazję być już jakiś czas temu to "Twórcy obrazów". Mówiąc ogólnie (jako, że już mi to zupełnie wyleciało z głowy), spektakl do mnie nie trafił. Niektóre zabiegi reżyserskie były dość dziwne i karykaturalne... Mimo tego, że można było się domyślić o co chodziło, niektóre rzeczy wyglądały bardzo sztucznie. Podobnie jak część dialogów - jedna postać np. co chwilę powtarzała "Holly shit", w dodatku często w momentach zupełnie do tego nieodpowiednich. Sztuka była trochę powiązana z pewnym niemym filmem (którego tytułu już nie pamiętam) i po spektaklu publiczność została zaproszona do foyer na zabawny mini niemy filmik w wyk. aktorów biorących udział w sztuce. ...i to był chyba najlepszy punkt tego spektaklu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 22:56, 03 Mar 2010
PRZENIESIONY
Nie 11:36, 30 Maj 2010    Temat postu:

No i obejrzałam kolejną sztukę w Jaraczu. W szkole padło hasło, że dla naszej szkoły bilety po 6zł na dzisiejszy spektakl "Sanatorium pod Klepsydrą", to szkoda było nie iść. ...na widowni było góra ze 30 osób. Sam spektakl dość schizowy, mówiąc kolokwialnie... No sama psychodela xD Ogólnie nie zrozumiałam 99% spektaklu i jest fajnie. Zresztą trzy koleżanki, które ze mną były też nic nie zrozumiały. Tak, że jutro zabieram się za czytanie streszczenia i może dojdę do mądrych wniosków.

...ale w sumie cieszę się, że poszłam, bo zobaczyłam mojego byłego nauczyciela aktorstwa w akcji, a od jakiegoś czasu zamierzałam na niego polować z marnym skutkiem.

EDIT: Przeczytałam opis tej sztuki na stronie teatru. Nadal nic nie rozumiem xD


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 23:00, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:53, 03 Mar 2010
PRZENIESIONY
Nie 11:37, 30 Maj 2010    Temat postu:

Poszukaj książeczki Schulza pod tym tytułem, który jest też tytułem jednego z zawartych wewnątrz opowiadań, przeczytanie powinno wiele rozjaśnić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Czw 14:44, 04 Mar 2010
PRZENIESIONY
Nie 11:37, 30 Maj 2010    Temat postu:

Findurka napisał:
Poszukaj książeczki Schulza pod tym tytułem, który jest też tytułem jednego z zawartych wewnątrz opowiadań, przeczytanie powinno wiele rozjaśnić.


...nie jestem pewna, czy po tym co obejrzałam mam jeszcze siłę czytać książkę. No ale nic... babka od polaka dzisiaj na to idzie, to może jutro nam co nieco wyjaśni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 13:23, 17 Mar 2010
PRZENIESIONY
Nie 11:39, 30 Maj 2010    Temat postu:

Kuncyfuna napisał:
Findurka napisał:
Poszukaj książeczki Schulza pod tym tytułem, który jest też tytułem jednego z zawartych wewnątrz opowiadań, przeczytanie powinno wiele rozjaśnić.


...nie jestem pewna, czy po tym co obejrzałam mam jeszcze siłę czytać książkę. No ale nic... babka od polaka dzisiaj na to idzie, to może jutro nam co nieco wyjaśni.


No i polonistka powiedziała, że nie dziwi się, że nic nie zrozumiałyśmy, bo ona doskonale zna biografię Schulza (w tej sztuce jest wiele biograficznych wątków), a też nie wszystko zrozumiała. Jakby ktos chciał, to TU można obejrzeć fragment. ...jeden z tych, w których nic nie rozumiałam Smile

Byłam dzisiaj na "Weselu u drobnomieszczan" Brechta (pan od "Opery za trzy grosze"), oczywiście w Jaraczu. Sama sztuka napisana jest fajnie. W dość lekki i ciekawy sposób charakteryzuje społeczeństwo. Całość dzieje się na weselu, na którym stopniowo dochodzi do coraz większych spięć zarówno między gośćmi jak i parą młodą. Tak więc, początkowe udawanie, że wszyscy się lubią i jest cudownie, dość szybko zostaje przerwane, na rzecz sporej awantury o wszystko i o nic. Sama reżyseria jak i sposób wykonania moim zdaniem nie był specjalnie wyśmienity, i chwilami bywało sztucznie jak i "zbyt śmiesznie" - w sensie "śmiesznie na siłę". Śpiewanie przez gości licznych hitów disco polo jak i np. "Sokołów", czy sposób w jaki tańczyli goście (rodem z remizy), owszem, może i był zabawny, ale po jakimś czasie zaczynał nużyć i raczej robiło się żenująco. Bo ile razy można "rozśmieszać" widownię tymi samymi, niezbyt wyszukanymi dowcipami...? Moim zdaniem to jest trochę lekceważenie widza i traktowanie go jak idiotę... Chociaż nie powiem - cała moja szkoła ochoczo się śmiała w tych scenach i była wyraźnie rozbawiona. Zresztą często i gęsto wszyscy się śmiali, a ja zastanawiałam się co jest śmiesznego np. w tym, że [Dracze, tu mały spoiler! RazzP] podczas kłótni między parą młodą już po wyjściu gości, w ramach dość ostrej wymiany zdań, pan młody powiedział do żony "a ty jesteś stara!". Faktycznie, zabrzmiało to może i trochę śmiesznie (chyba za sprawą aktora), ale jak dla mnie to było raczej przykre, że ludzie którzy kilka godzin wcześniej przysięgli sobie, że będą ze sobą aż do śmierci, tak szybko zaczynają się kłócić i robić sobie wyrzuty właściwie za wszystko. [koniec] I w sumie dość często było tak, że wszyscy się ochoczo śmiali, a ja siedziałam albo zażenowana, albo starałam się dojść do tego, co jest śmiesznego w tym, co się dzieje na scenie. Mimo tego, że to o czym napisałam wyżej trochę mi wadziło, były też momenty fajne, choć ciężko mi je teraz wyliczyć. Plusem było to, że podczas siedzenie przy stole, naprawdę aktorzy zachowywali się jak goście weselni, ziewali, patrzyli z niesmakiem na przemawiającego długo i rozwlekle ojca pana młodego etc. Jeśli chodzi o aktorów najbardziej podobali mi się: Dariusz Poleszak (Przyjaciel pana młodego), który w zasadzie w każdej roli jest świetny i tutaj również pochłaniał 90% mojej uwagi. Milena Gauer (Panna Młoda) - była bardzo naturalna, grała w fajny i bardzo przekonywujący sposób. No i jeszcze Cezary Ilczyna - również był naturalny, chociaż pod koniec mógł być bardziej widoczny, ale ogólnie w porządku. Do reszty obsady miałam większe, bądź mniejsze zastrzeżenia, ale już nie będę o tym pisać.
Ogólnie sztuka nie była zła, oglądało się w miarę fajnie (pomimo mojej szkoły zachowującej się jak bydło) i w porównaniu do innych rzeczy, które ostatnio widziałam w Jaraczu, to chyba jedna z lepszych sztuk. ...i w zasadzie nie wiem, czy to pozytyw. TUTAJ można obejrzeć początek sztuki.

A ogólnie, naszła mnie taka refleksja, że strasznie żałuję, że nie chodziłam do teatru tak często, za dawnych czasów kiedy poziom tego teatru był dużo lepszy... No i liczę na to, że ten teatr wróci do swojej dawnej świetności, bo teraz szczerze mówiąc jest średnio. I szkoda tych aktorów, którzy grają albo dla pustej widowni, albo dla szkół, które często przychodzą tylko po to, żeby nie było lekcji. Może po remoncie będzie lepiej...? Rolling Eyes


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 13:34, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 12:11, 30 Maj 2010    Temat postu:

Wczoraj, po raz kolejny zawitałam w Jaraczu, tym razem "zachęcona" ogłoszeniami o końcowych spektaklach "Mistrza i Małgorzaty" (jak się okazało, w czerwcu też grają... Miło być zrobioną w bambuko... polityka Romy się szerzy, jak widać). Nie przeczytałam książki, więc nie miałam żadnej swojej wizji, żadnych oczekiwań związanych z książką... Chciałam po prostu, wyjść z teatru z myślą "było fajnie". Przeliczyłam się. Znowu.
Spektakl trwa 3 godziny. I jest co najmniej o 1,5h za długi. Nie powiem, że jest totalnie do bani, bo to też nie tak. Scenografia - jak na takie warunki - była dość spora i funkcjonalna. Było sporo fajnych zabiegów reżyserskich, jak np. przesunięcie wątków z Piłatem na podwyższony tył sceny, co sprawiało wrażenie trochę innego świata, czy np. wyjeżdżanie ludzi spod sceny. Woland zjawiający się znienacka robił dość duże wrażenie. Jednak mimo tego, właściwie 90% spektaklu siedziałam z myślą "kiedy to się skończy / chyba nie będzie aż tak dużej wiochy, jak cichaczem sprawdzę godzinę / może naprawdę się prześpię?". I w tej chwili nie przesadzam - autentycznie głównie takie myśli przechodziły przez moją głowę, a przecież sama nienawidzę takich zachowań w teatrze. Na szczęście udało mi się powstrzymać przed spaniem i przed sprawdzaniem godziny, ale było ciężko i każda kolejna scena (szczególnie w II akcie) była całkowitą męczarnią i myślami typu "mogłam wyjść po I akcie". Spektakl miał fajny klimat i parę innych rzeczy, ale jednocześnie był zrobiony bardzo monotonnie i bez jakiegoś porywu (poza paroma scenami, gdzie np. ktoś zaczynał coś krzyczeć, a ja momentalnie budziłam się z letargu). Kolejną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu, to bardzo duże podobieństwo do reszty spektakli, np. "Sanatorium pod klepsydrą". Kilka scen było prawie żywcem wyrwane. Nie jest to chyba zarzut do samej sztuki, bo książka jest książką i tematyki z surrealnej na realistyczną nie zmienisz, jednak może pora wsadzić do repertuaru jakiś NORMALNY spektakl, bez nie wiadomo jakiej symboliki, wątków schizofrenicznych i otoczenia szpitala psychiatrycznego? Rozumiem, że tego typu sztuki są potrzebne i ludzie też czasami mają potrzebę i chęć zobaczenia czegoś ciężkiego. Jednak chyba nie powinno być tak, że każda sztuka jest szalenie ambitna...? W tej chwili nie marzę o niczym innym, jak o obejrzeniu normalnej, zabawnej komedii, zrobionej jak Bóg przykazał, bez symboliki, wariatów i innych tego typu.
Najbardziej załamujący jest jednak fakt, że w takich spektaklach marnują się naprawdę dobrzy aktorzy. Może nie jest to krajowa elita, ale naprawdę w tym teatrze są ludzie, którzy potrafią zagrać coś porządnie, przekonująco i po prostu fajnie. I wczoraj również to pokazali. Maciej Mydlak sprawdził się bardzo dobrze w roli Wolanda. Do tej pory widziałam go w rolach, w których nie do końca mi się podobał (zresztą same role były dość nieciekawe). Tutaj był pełen tajemniczości, mroku... Sprawiał naprawdę demoniczne wrażenie, a chrypa z jaką mówił, dodawała mu autentyczności. Na wielkie brawa zasługuje Grzegorz Gromek (Iwan). Kolejna rola (po "Produkcie - jedynym spektaklu, który naprawdę mi się podobał. Paradoksalnie był to monodram...), gdzie pokazał klasę i naprawdę zasługuje na wielkie brawa. Inni aktorzy również w większym lub lepszym stopniu byli fajni.
Nie wiem, w czym leży wina. W każdym razie jedyna moja refleksja po wczorajszym spektaklu to "nigdy więcej nie idę na spektakl trwający powyżej 2:30h".

Naprawdę przykro patrzeć, jak jedyny teatr w okolicy, marnieje i jak dobrzy aktorzy muszą grać w "głupich sztuczydłach" (cytując). Tym bardziej, że często widać po nich, że wiedzą, że spektakle w których grają nie są dobre. ...nic, jeszcze tylko czerwiec, potem remont i teatr przenosi się do siedziby zastępczej. Głupio się łudzę, że coś się zmieni, choć poza zmianą dyrektora nic tu chyba nie pomoże... Sad

I jeszcze ciekawostka: na końcu spektaklu Woland wygłosił monolog, który brzmiał dokładnie tak, jak tekst utworu na podstawie Fausta, który Kinga Preis śpiewała na "Grze szklanych paciorków".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Teatr Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1