Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Spostrzeżenia i wątpliwości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Francesco
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Pon 18:23, 02 Lut 2009    Temat postu:

dzisiaj sobie gadałam z Ruolą... i się tak zastanawiam. jak to jest z francesciem i beatrzycze... tu się najpierw przytulają itd.. a później on kocha ją jak brat.. myslicie, że wtedy kochał ją tak nie jak brat? ;d a dopiero później stwierdził, że nie moze z nią być jak dostał powołanie... czy jak ? Very Happy czy zawsze jak brat, a ona sobie robiła nadzieje?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 19:05, 02 Lut 2009    Temat postu:

Franek historyczny przed tym, zanim go oświeciło, był dość rozrywkowym facetem, także pod względem kontaktów z kobietami. I Kościelniak pokazał to właśnie przez Beatrycze. Wychodzi na to, że Franek trochę się nią bawił, co pokazuje pierwszy raz przed "Kocham go". Potem sam jej mówi, że jej nie kocha. A kwestia Franka "Kocham cię jak brat" to przekomarzanie się z Beą, a nie prawdziwe wyznanie, co z resztą widać już w "Hej, no hej", gdzie ich relacja raczej nie wygląda jak brat-siostra.
A czy później kocha ją jak brat... Właściwie w drugim akcie, już po wstąpieniu Beatrycze do klasztoru, Franek nie ma z nią kontaktu, także ciężko powiedzieć, jak to tam z ich wzajemnymi stosunkami.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Pon 19:09, 02 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 20:17, 02 Lut 2009    Temat postu:

No właśnie - młody Bernardone był prawdziwym wodzirejem asyskiej młodzieży, ich idolem i królem zabaw, bo zawsze im wszystko fundował (z pieniędzy tatusia), wymyślał najlepsze zabawy i pieśni na poczekaniu, był swoistym trubadurem w najlepszej tradycji średniowiecza; on żył w pieśniach, w kodeksach rycerskich, w legendach o smokach i dzielnych wojownikach, w opowieściach o dworskich romansach. Romantyczny, swobodny, domagający się uwagi, marzący o chwale - z kobietami również bawił się dość swobodnie Razz Tak, jak napisała Kunc, jego podejście do Beatrycze przypomina podejście do kolejnej zabawki; bawi się nią, to wszystko jest przyjemne i miłe, Beatrycze to ktoś, z nim można pożartować, napić się, zatańczyć - nie traktował jej jednak jak swojej potencjalnej przyszłej żony. Co więcej, dawał jej o tym do zrozumienia poprzez przekomarzanie się z nią, unikanie jej poważniejszych zapędów. Ilekroć ona próbowała przenieść ich znajomość na wyższy poziom, on robił unik - ja tu widzę dwa motywy: jeden to właśnie chęć uniknięcia odpowiedzialności, ale wydaje mi się, że on musiał znać swoje własne uczucia do Bei i przez to unikał otwartych deklaracji, nie chcąc jej krzywdzić, bo wiedział, że nie odwzajemni jej uczuć. Zapewne zdawał sobie sprawę, że ona jest w nim zakochana, ale nie traktował tego poważnie - aż do czasu, kiedy "gra" przyjęła dość krytyczny obrót. Beatrycze to symbol jego młodości, której potem - tak mi się wydaje - Francesco się bał, wstydził się jej. To, że ona zdecydowała się na takie a nie inne kroki i w końcu poszła za nim do Zakonu, jest bardzo konsekwentnym krokiem - bo ciągle, chociaż wie, że jej nadzieje są złudne, nie może oprzeć się temu, by być blisko niego; jeśli nie w ciele, to przynajmniej dzieląc jego ideę.

Myślę, że on kochał Beatrycze - ale na swój własny sposób, miłością trubadura, ulotną, swobodną, która nie bierze nic na serio. Potem też ją kochał, również na swój własny sposób - tak, jak zapewne zaczął kochać wszystkich innych swoich bliźnich. Jego słowa "Wielu ją oszukiwało - ja nie mogłem ("umiem", zależy od Franka), ja nie chciałem" - świadczą o tym, że on sam nigdy jej nie mamił obietnicami małżeństwa, tylko społeczeństwo plotkami i oczekiwaniami wzbudziło w Beatrycze te złudne nadzieje. Bo to był człowiek pełen miłości - do muzyki, do legend, do przyrody, do ludzi, i tak było przez całe jego życie; z tym, że ta miłość zmieniała się, dojrzewała, przybierała coraz to inne oblicza.

I można na ten temat pisać jeszcze długo, także na razie się zamknę i zaproszę ewentualnie do dyskusji, bo to wdzięczny temat jest Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 22:37, 06 Lut 2009    Temat postu:

Rozszyfrował ktoś, jaki osobnik kryje się pod postacią trędowatego? ;>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 22:59, 06 Lut 2009    Temat postu:

A to jest bardzo trudne pytanie, na które ja do tej pory nie znalazłam odpowiedzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 17:17, 13 Lut 2009    Temat postu:

Męczy mnie jedna kwestia "Drogi Krzyżowej", odnośnie Klary: "Czy zmarnowałem, Chiaro, twoje życie?" Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby Święty Franciszek, nawet podczas najbardziej burzliwych chwil zwątpienia i bólu, uważał, że postąpił źle wobec Chiary. Być może wahał się, czy aby na pewno dziewczyna z jej wychowaniem sprostałaby takiemu życiu, ale znał Klarę, znał jej siłę i ona sama przyszła do niego, chcąc go naśladować - te słowa nie wydają mi się... właściwe. Ktoś, kto poświęcił się Bogu tak, jak on, nie mógłby wątpić, że "zmarnował" życie kobiety, stwarzając dla niej zakon i pokazując jej, jak żyć w zgodzie z Bogiem i wiarą, by osiągnąć pełnię szczęścia. Chyba, że z założenia stan Francesca podczas "Drogi Krzyżowej" jest jeszcze bardziej niestabilny, niż się spodziewałam... Co myślicie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 17:48, 13 Lut 2009    Temat postu:

Zauważ, że w Drodze Krzyżowej, Francesco ma takie dylematy odnośnie wszystkiego: zarówno odnośnie samej Reguły Zakonu, jak i tego, czy dobrze postąpił, zawodząc nadzieje i plany ojca. Czyli ma wątpliwości nawet co do tego, czy dobrze zrobił, oddając swoje życie Bogu. Moim zdaniem, na etapie Drogi Krzyżowej, Francesco jest już tak zagubiony, że sam zupełnie traci trzeźwość myślenia, i gdyby nie głos Anioła, który przywraca go do "porządku", zupełnie by się pogubił i zwątpił w słuszność swoich czynów. Także wątpliwości odnośnie Klary są moim zdaniem zupełnie na miejscu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 18:24, 13 Lut 2009    Temat postu:

No to chyba nieco inaczej odbieramy "Drogę" Smile Ja osobiście nie zauważyłam tam ustępu, który by mówił, że Franciszek żałuje swojego wyboru, by podążać za Bogiem. Ani razu nie pada określenie, które by to potwierdziło. Jego wątpliwości tyczą się raczej sposobu postępowania przed i po tej decyzji - sprawianie bólu matce, wysyłanie braci na śmierć męczeńską, grzechy młodości, ponure i cyniczne myśli odnośnie kleru i zakonu, odczuwanie cielesnej pokusy czy nadmierne forsowanie ciała. Francesco wspomina swoje "grzechy" (piszę w cudzysłowiu, bo w oczach normalnych ludzi jego uczynki nie zostałyby uznane za grzechy) i upadki, przyznaje się do wątpliwości względem słuszności swoich pewnych działań i jego rachunek sumienia jest bardzo burzliwy i pełen pasji - ale nie, nie ma nigdzie ustępu, który by mówił o tym, że jego wybór okazał się zły, może tylko niektóre jego konsekwencje. Właściwie wg mnie jest tu bardziej stabilny psychicznie, niż podczas biczowania samego siebie i wrzeszczenia "PREEEEECZ!" w stronę braci - wtedy dopiero jego załamanie widać z prawdziwą siłą, bo szokujące jest to, że ten łagodny, radosny człowiek może do tego stopnia stracić panowanie nad sobą i dać się ponieść wściekłości. "Droga Krzyżowa" to raczej próba pogodzenia własnych wątpliwości, rachunek sumienia, oczyszczenie, szukanie odpowiedzi na pytania, które do tej pory go przytłaczały, i przede wszystkim żarliwa modlitwa. W tym świetle w dalszym ciągu uważam, że słowa o "zmarnowaniu" życia Klary to odrobinę za dużo, żeby było wiarygodne, i miałam z tym problem od samego początku Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 18:28, 13 Lut 2009    Temat postu:

W pierwszej zwrotce Franciszek ma wyrzuty sumienia, że zawiódł ojca, czyli w jakiś sposób czuje się winny, że nie poszedł w jego ślady. Może nie mówi dosłownie, że ma wątpliwości, czy zrobił dobrze oddając życie Bogu, ale po części można to tak rozumieć.

Ja uważam, że w Drodze Franciszek jest w pewnej ekstazie, daje się ponieść emocjom, zupełnie niepotrzebnie obwinia się za wiele rzeczy, po czym Anioł przywraca go do porządku, przypominając że zrobił wiele dobrego i nie ma o co się obwiniać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 18:40, 13 Lut 2009    Temat postu:

"Drogi Krzyżowej moja stacja pierwsza
To sąd Piłata i wrzeszczące tłumy
Ojciec mnie przeklął – święta jego racja
Czcij ojca swego, nie kuś własnej dumy
Nadzieje ojców pokładane w synach
W gniew się zmieniają, gdy są niespełnione
Ojciec się wstydzi spojrzeć w moją stronę
Odpuść mi, Panie – moja wielka wina" ===> wg mnie nie chodzi o to, że żałuje, że nie wstąpił w ślady ojca, raczej jest to żal przez to, że jego ojciec nie akceptuje jego nowej drogi życia. Poza tym, Frankowi wydaje się, że nadwerężył przykazanie o czczeniu ojca i matki i myślę, że bardziej to go męczy i gniew ojca (za który on sam bierze winę na siebie, niż denerwować się na tatę). Nie wybór sam w sobie, a jedna z jego przykrych konsekwencji, które nigdy go nie opuściły (Franciszek nie mógł uwolnić się od cienia ojca przez całe życie i kiedy chciał, żeby bracia go jakoś ukarali, kazał im mówić do siebie "Synu Piotra Bernardone"). Co nie rozwiewa moich wątpliwości na temat podejścia do Klary, ale to już chyba mi zostanie Smile

Kolejna wątpliwość: kto jest jeszcze Szalonym Mnichem? Eliasz, Dziadek/Kocur, Tomasz Podsiadły i....? Łukasz Czerwiński, dobrze pamiętam?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Francesco Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 3 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1