Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Film
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Kultura i rozrywka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 16:00, 30 Sie 2009    Temat postu:

Znowu uzbierało mi się tego trochę:

"Nigdy nie będę twoja" - film lekki, łatwy, przyjemny i nie wymagający myślenia. Trochę naiwny (jak wszystkie filmy w tym stylu), ale nie głupi. Uwielbiam Michelle Pfeiffer i tutaj także mi się podobała, podobnie jej filmowy partner, Paul Rubb, który (o dziwo) wcale nie wyglądał jak bożyszcz nastolatek - i za to również plus dla filmu). Film ogólnie mi się podobał.

"W rytmie hip hopu 2" - jak w każdym filmie tego typu, nie było nic nadzwyczajnego; fabuła do przewidzenia właściwie od początku filmu. Bardzo podobały mi się sceny baletowe (jako że w takich filmach balet jednak niezbyt często się pojawia)... Iza Miko w roli głównej mi się podobała (nie wiedziałam, że tak dobrze tańczy), no i jej partner... *__* ...również bardzo fajny. Mrrrau xD

"Pachnidło" - to wprawdzie już widziałam, ale dość dawno. No i teraz jestem po książce, więc miałam pełniejszy obraz całej historii. Co mi się podobało...Przede wszystkim klimat: wszystko jest bardzo mroczne, dużo fajnych zbliżeń, ujęć... No i aktorzy: Ben Wishaw w roli Grenouille jest po prostu rewelacyjny! Ja w 100% mu uwierzyłam... Genialnie zagrał zagubionego człowieka, dziwaka, żyjącego tylko dla jednego celu, w świecie który go nie rozumie...i którego on też nie rozumie. Do tego Dustin Hoffman, oraz niezmiennie rewelacyjny Alan Rickman. Ogólnie film moim zdaniem jest świetny, a jako ekranizacja powieści wypada jeszcze lepiej

"Inni" - dość długo czaiłam się na ten film, będąc kuszoną przez reklamy w TVNie xD To, co najbardziej mi się podobało, to fakt że nie był to film idiotyczny i banalny (jak niestety często się zdaża przy tym gatunku). No dobra, kilka scen było lekko absurdalnych (SPOILER np. dzieci gapiące się na duchy i dyskutujące przez 3 minuty o tym, że chyba powinny uciekać..END), jednak ogólnie film był fajnie zrobiony i bardzo klimatyczny (a Nicole Kidman miała piękne kostiumy!). Trochę się bałam (chociaż nie jakoś panicznie) i muszę przyznać, że były ze dwie sceny, gdzie musiałam wtulić się w kołderkę.. Smile Fabuły w sumie można się było domyślić (przynajmniej częściowo), ale jednak zakończenie mi się podobało, całość też.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Śro 11:55, 09 Wrz 2009    Temat postu:

W USA obejrzałam po raz pierwszy "Amelię" i jestem zachwycona tym filmem, zdecydowanie najwyższa ocena. Obowiązkowo. Poza tym miałam okazję obejrzeć "Frankensteina" z Robertem de Niro, Heleną Bonham-Carter i Kennethem Branaghem w roli doktora Wiktora Frankensteina, i również polecam - piękny obraz, przypominający klimatem "Draculę" Coppoli (ma z tym związek fakt, że Coppola był producentem). Pięknie opowiedziana smutna historia potwora Frankensteina, wierna powieści Shelley, pokazująca w bolesny sposób obsesję i to, jakie trzeba za nią zapłacić konsekwencje. Aktorstwo - jak można się było spodziewać - na najwyższym poziomie. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o "Obsessed" z Beyonce, który to film jest średnio udaną próbą naśladowania "Fatalnego zauroczenia" - praktykantka zakochuje się na zabój w swoim szefie, śledzi go, wbija sobie do głowy, że są razem, terroryzuje rodzinę bojowej i twardej Beyonce i generalnie groźnie wije się i puszcza oczka z każdego kąta. Film nie jest zły, ale nie jest też dobry - ot, taka ciekawostka. Ciekawostką jest też "17 again", w którym Zac Effron jak zwykle doprowadza nastolatki do hiperwentylacji, trochę nawet potańczył, ale głównie grał młodszą, siedemnastoletnią wersję biznesmena sfrustrowanego swoim życiem, który dostał szansę powrotu do wieku dojrzewania i odkrycia w ten sposób sensu życia. Starszą wersję biznesmena gra Matthew Perry, który dla mnie był większą atrakcją, niż Effron, i szkoda, że tak mało go na ekranie Wink Film uroczy, zaskakująco dobry, polecam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 23:14, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Przypomniało mi się o jeszcze dwóch wspaniałych filmach, o których nie napisałam powyżej, co jest właściwie hańbą.

"Slumdog Millionaire" - ten film wywołał sporo zamieszania ostatnio, i po obejrzeniu go stwierdzam, że miał wszelkie prawo, gdyż jest to naprawdę świetny obraz. Opowiada historię Jamala, młodego mieszkańca Indii, który wygrał w tamtejszej wersji "Milionerów" - został potem natychmiast aresztowany, gdyż nikt nie wierzył, że Jamal - biedny chłopak wychowany przez slumsy - nie oszukiwał i naprawdę znał wszystkie odpowiedzi. Podczas przesłuchań Jamal opowiada o tym, jak on i jego brat, Salim, brutalnie osieroceni, musieli radzić sobie w życiu, i jak rozmaite przypadki, zbiegi okoliczności i skojarzenia z całego życia dostarczyły mu odpowiedzi na wszystkie pytania w teleturnieju. Jest to bajka, ale bajka mroczna, brutalna w swojej dosłowności, i ta właśnie nietypowa mieszanka tak bardzo w tym filmie urzeka: mamy bowiem typową historię o Kopciuszku, wielką miłość, ale i brutalność życia na ulicach, bez upiększania. Jest świetna muzyka (czy jest ktoś, kto nie słyszał hitu "Jai ho"?), jest dynamiczny, intrygujący montaż, są piękne zjęcia, gra aktorska na naprawdę wysokim poziomie, wciągający scenariusz, zgrabna reżyseria, słowem - bardzo, bardzo udana produkcja.

"American beauty" - ach, kolejna pozycja obowiązkowa. Pozornie jest to historia mężczyzny zadurzonego w przyjaciółce swojej nastoletniej córki, ale pod tym wątkiem kryje się całe bogactwo innych historii pobocznych, równie ważnych. Trudno mi powiedzieć, o czym właściwie opowiada ten film, bo skupia się na historiach każdego członka tej nieszczęśliwej, podzielonej rodziny, każda postać jest szalenie wyraźna, ciekawie poprowadzona i wspaniale zagrana, jest sporo zaskoczeń w fabule, a samo zakończenie... Brrrr. Klimat tego filmu jest magiczny. Muzyka, zdjęcia, montaż, to wszystko wykonane jest z wielkim pietyzmem i pewną poetyką, która sprawia, że nie można się od tego uwolnić przez długi czas po zakończeniu filmu. "American Beauty" ma w sobie pewien odrealniony klimat, nieco groteski, sporo przerysowania, trochę surrealizmu, ale to wszystko tylko podkreśla przesłanie tej historii, które jest boleśnie wręcz prawdziwe. Piękny film, po prostu.

A tak zupełnie z innej beczki, w piątek udałyśmy się z siostrą bardzo spontanicznie do kina na "Brudną prawdę." Film zupełnie nie w moim stylu i przyznaję się bez bicia, że poszłam na niego tylko ze względu na Gerarda Butlera grającego główną rolę. Gerry świetny i rozbrajający, jak zwykle, zaś cała reszta filmu... Naaah, nic oryginalnego, walka płci, mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, one chcą miłości, oni chcą seksu, romans i szczęśliwe zakończenie na końcu, parę dość zabawnych scen, sprośny język i właściwie tyle. Nic szczególnego, ale pośmiać się, to i pośmiałam, i chyba tylko o to chodzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 16:42, 14 Wrz 2009    Temat postu:

Z racji piątkowej rocznicy obejrzałam w końcu "World Trade Center" i prawdopodobnie nie powiem na jego nic nowego, poza tym co pisali we wszystkich recenzjach i na wszystkich forach. Film pod względem katastroficznym zrobiony bardzo dobrze. Robił wrażenie. Jednak to podkreślanie bohaterskości Amerykanów na każdym kroku moim zdaniem było zbędne. Zresztą, czy jest ktokolwiek wątpi w to, że to co 11 września robiła masa strażaków i policjantów, było bohaterskie? Myślę, że nie. Więc po co przeginać w drugą stronę i wsadzać jakieś durne teksty, brzmiące po prostu banalnie? Najbardziej rozbawił mnie pan z Marines... No po prostu, to już był szczyt wszystkiego. Istny Rambo. Sceny z ukazującym się Jezusem wywołały we mnie śmiech i zażenowanie...Zresztą w tym momencie ten film bardzo dużo stracił w moich oczach. Szkoda, że twórcy nie poszli bardziej w stronę dokumentu. Dobrze, że chociaż pokazali momenty załamania głównych bohaterów, bo inaczej wyszła by z tego bajeczka w stylu Rambo (wiadomo, nikogo i niczego się nie boi, i w ogóle Master Blaster). Moim zdaniem zmarnowali naprawdę dobry materiał na film...i na przedstawienie w normalny (ale zarazem wstrząsający) sposób tego, co wtedy czuli ci ludzie. To, co mi sie podobało to wątki rodzin czekających na informacje, resztę moim zdaniem w dużym stopniu spłycili.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 14:51, 07 Paź 2009    Temat postu:

Właśnie wróciłam z "Dzieci Ireny Sendlerowej" i dziwię się, że ten film miał tak wiele złych opinii. Osobiście uważam, że jest dobrze zrobiony, a sama historia pokazana w sposób prosty i - co najważniejsze - bez zbędnego patosu i wyolbrzymiania bohaterskości, które często pojawiają się w tego typu produkcjach. Postać Ireny Sendler (bardzo dobra Anna Paquin) została przedstawiona w sposób prosty, jako kobieta, która po prostu robiła to, co uważała za słuszne. Twórcy pokazali, że nie są potrzebne pełne nadęcia teksty i dialogi, żeby poruszyć i wzruszyć widza. Ta historia zdecydowanie broni się sama i nie potrzbuje różnych dziwnych, niepotrzebnych zabiegów. Spotykałam się z zarzutami odnośnie dubbingu i chociaż osobiście wolę oglądać tego typu filmy z napisami, to jednak uważam, że dubbing był całkiem w porządku. Czasami przeszkadzały głosy podkładane pod dzieci, ale poza tym, pod tym względem było naprawdę ok. I jeszcze jedna poruszana wiele razy kwestia, a mianowicie podobieństwo do "Listy Schindlera". Szczerze mówiąc nie zauważyłam tego. Fakt, jedna scena nasunęła mi takie skojarzenie, ale to raczej "wina" samej sytuacji (wysiedlanie Żydów), niż konkretnego nawiązania do "Listy...". Zresztą gdyby nie to, że przed objrzeniem tego filmu czytałam opinie innych, nie jestem pewna czy skojarzyłabym to akurat z "Listą...". Klimat również był podobny, ale chyba ciężko tego uniknąć w produkcji o bliźniaczo podobnej tematyce. Zresztą podczas projekcji w ogóle nie miałam takich skojarzeń - pojawiły się one dopiero po wyjściu z kina i przeanalizowaniu całości. Ogólnie uważam, że ta historia została przedstawiona naprawdę dobrze i na pewno warto zobaczyć ten film.

...tylko zastanawiam się po co puszcza się obsadę w kolejności alfabetycznej?! W ten sposób Dentysta, pojawiający się w filmie raz przez 15 sekund, był na pierwszym miejscu listy, a główni bohaterowie gdzieś pod koniec. Głupota moim zdaniem.


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Śro 14:55, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 23:39, 12 Lis 2009    Temat postu:

Obejrzałam wczoraj PRZEPIĘKNY film. Zwie się, o ile dobrze myślę, "Magia uczuć" - dość banalnie, prawda? Ale to w dość dobry sposób podsumowuje, o czym właściwie opowiada, i jak najbardziej opowiada właśnie o magii uczuć, nie tylko tych, które zazwyczaj przychodzą nam od razu do głowy. Rzecz dzieje się w szpitalu w Los Angeles w latach MniejWięcejDwudziestych (dokładna data nie jest nigdzie podana), gdzie główna bohaterka, pięcioletnia Aleksandria, leży na czas rekonwalescencji po upadku, w którym złamała sobie rękę. Aleksandria jest dzieckiem ciekawym świata i spaceruje sobie po całym szpitalu, jak jej się podoba, i tak raz trafia na oddział, gdzie leży Roy - kaskader filmowy, który jest sparaliżowany od pasa w dół po wypadku. Roy zaczyna opowiadać małej fantastyczną historię, żeby ją przy sobie zatrzymać na dłużej, i później wykorzystuje swoją opowieść, żeby manipulować łatwowierną Aleksandrią i namawiać ją do kradzieży Morfiny, żeby z jej pomocą popełnić samobójstwo po zawodzie miłosnym...

Krótko mówiąc, byłam tym filmem wstrząśnięta. Jest to coś na pograniczu fantasy i dramatu obyczajowego, nie brak też w tym humoru i uroku, ale przede wszystkim jest piękne, w gruncie rzeczy proste, ale niezwykle ważne przesłanie: miłość jest ważna. I może wiele. I naprawdę warto żyć, bo są wokół ludzie, którym naszym odejściem przysporzylibyśmy wielki ból. Aleksandria swoją dziecięcą miłością uczy tego wszystkiego Roya, uczy go żyć na nowo, uczy go, jak zacząć się znowu uśmiechać. Natomiast historia, którą on opowiada dziewczynce, jest takim popisem plastycznej fantazji i reżyserskiego wizjonerstwa, że ja miałam zaparty dech w piersiach i gulę w gardle z zachwytu/wzruszenia przez większą część trwania filmu. Oczywiście opowieść jest silnie osadzona w wydarzeniach szpitalnych i to tamtejsi pracownicy grają główne role, bo rzecz dzieje się w wyobraźni Aleksandrii, ale surrealizm tego wszystkiego, rozmach i ogrom dzikich wyobrażeń opartych na rzeczywistości przytłacza i zachwyca zarazem. Nie brakuje tu brutalności i dosadności przekazu, ale jest też piękno, które znajduje się we wszystkich starych baśniach (które też nie pozbawione są przecież okrucieństwa). Natomiast sama gra aktorska - niesamowita, a już zwłaszcza nie mogę się nachwalić... Aleksandrii. To małe dziecko zagrało tak, że ja już dawno nie widziałam lepszej kreacji. Naturalizm tak pełny, że klękam i biję pokłony. Mała była niesamowita.

Krótko mówiąc, polecam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 12:06, 13 Lis 2009    Temat postu:

Ostatnio (..tak jakby Smile) udało mi się obejrzeć dwie komedie romantyczne. Pierwszy film to "To właśnie miłość" (Love actually). Film był po prosty genialny! Zdecydowanie najlepsza komedia romantyczna, jaką zdarzyło mi się oglądać. Właściwie film miał wszystkie standardowe elementy tego typu produkcji: był naiwny, przesłodzony, pełen bzdurnych sytuacji... Jednak wszystko było ukazane w taki sposób, że zamiast razić i denerwować, to wszystko tylko dodawało uroku. No i zapewne obsada również nie była bez znaczenia: Hugh Grant, Alan Rickman, Keira Knightely, Liam Neeson, Colin Firth, Emma Thompson..

Drugi film to "Prosto w serce" (Music & Lyrics). Niespełniony muzyk żyjący z chałtur, dostał szansę napisania przeboju dla SuperGwiazdy. Z pomocą przyszła oczywiście niepozorna, roztrzepana dziewczyna podlewająca u niego kwiatki. Standard. Wprawdzie ta komedia była gorsza od poprzedniej, ale też oglądało całkiem przyjemnie. Znowu, film zrobiony zgrabnie, bez nadmiaru słodkości. W głównych rolach Hugh Grant i Drew Barrymore, którzy fajnie do siebie pasowali i zgrabnie się uzupełniali. Film ogólnie może bez jakiejś ekscytacji, ale naprawdę sympatycznie się oglądało. No i motyw przewodni jest śliczny:
Hugh Grant & Drew Barrymore - wersja robocza Smile [od ok. 2:10]
Hugh Grant & Haley Bennett - wersja koncertowa ...dubbing w takich filmach jest ZŁY!

Jak widać komedia romantyczna też może być fajna..o ile nie jest polska...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 16:46, 13 Lis 2009    Temat postu:

"Love Actually" to jeden z najlepsiejszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam w ogóle, i nie ustanę w trudach przybliżania go tej części świata, która jeszcze nie dojrzała "światła" Wink "Music & lyrics" też bardzo lubię, sympatyczne i ciepłe, ale nie pozbawione ciętych dialogów. Ja chyba ogólnie lubię filmy z Hugh Grantem, albo to on celuje w produkcje, które trafiają tajemniczo w mój gust - kolejną pozycją na mojej topliście jest bowiem "Notting Hill" i jeśli nie widzieliście, a podobały się wam powyższe pozycje, to ta jest równie obowiązkowa Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pią 17:04, 13 Lis 2009    Temat postu:

No właśnie ja też doszłam do wniosku, że lubię wszystkie filmy z jego udziałem. Nie jestem jego psychofanką (żadną inną fanką również nie), ale trzeba przyznać, że w tym gatunku sprawdza się idealnie. ...no a obsada "Love Actually" to już w ogóle poezja i rozwodzić na ten temat się nie trzeba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 18:14, 19 Lis 2009    Temat postu:

"Closer" ("Bliżej") - próbowałam zabrać się za ten film już dawno temu, ale traf chciał, że obejrzałam go dopiero wczoraj z racji tego, że miałam napisać na jego temat pracę. I... cieszę się, że pani profesor wybrała akurat ten film, bo jest naprawdę ŚWIETNY. Polecam wszystkim, wspaniale ukazane skomplikowane relacje uczuciowe czworga ludzi, wspaniałe kreacje aktorskie Natalie Portman, Jude'a Lawa, Julii Roberts i Clive'a Owena, kameralny klimat, prawdziwość... cudeńko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Kultura i rozrywka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1