Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Pon 19:45, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Kuncyfuna napisał:
No, Kochani.. jak tam druga premiera? ;>


Hmm, 2 premiera/2 obsada...

Tomasz Więcek bardziej przypominał mi inspektora Gadget'a w przydługim prochowcu, niż poczciwego profesora. Jerzy Gruza zawsze celnie wybierał aktorów do określonych ról, Maciej Korwin chybił. Chyba bardziej nadawałby się Aleksy Perski, albo Andrzej Śledź. Natomiast Tomasz Więcek odnalazłby się jako płk Pickering (na zmianę z Jackiem Westerem oczywiście:) ze swoim komediowym talentem. W MFL grał, jak połączenie Wurzla i Gastona;) No i wiek, wiek, wiek! Odmłodzenie prof. Higginsa nie było chyba najlepszym posunięciem.

Karolina Trębacz wokalnie wyżej niż Ola Meller, aktorsko odwrotnie. Nie przekonała mnie np. "Rusz tę du...!" ;) Jest za delikatna; długo wgryzała się w rolę, ale podołała w gruncie rzeczy:)
Może odkryłem pewną prawidłowość "zmienników" jedni są lepsi aktorsko, drudzy wokalnie - vide PiB Anna Urbanowska.
Ciekawy jestem kreacji Reni Gosławskiej.

Andrzej Śledź słabiej od Jacka Westera. Scena z telefonem bez wyrazu. Odnalazłby się zapewne bardziej w roli prof. jak pisałem wyżej:)

Tomasz Bacajewski lepiej aktorsko niż Jerzy Michalski (wokalnie odwrotnie) - vide "zmiennicy" ;)

Publiczność chyba mniej entuzjastyczna... podnosili się z grzędy z oporem, ale od czego są klubowicze :))
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:00, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Ja tu czegoś nie rozumiem. Pickering przecież jest starszy od Higginsa. Więc jakim cudem Więcek jest za młody na Higginsa, a na Pickeringa już nie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Pon 20:23, 06 Kwi 2009    Temat postu:

Findurka napisał:
Ja tu czegoś nie rozumiem. Pickering przecież jest starszy od Higginsa. Więc jakim cudem Więcek jest za młody na Higginsa, a na Pickeringa już nie?


Okej, ale mówimy sensus stricte o Tomku Więcku-osobie, czy Higginsie-postaci? Chodzi o rolę, nie o wiek.
Aktorsko Tomek Więcek pasuje do płk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Findurka
KMTM


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 1586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:46, 07 Kwi 2009    Temat postu:

Majferka, Majferka. Mogę się pokusić o porównanie. Co prawda próby generalnej z premierą, ale zawsze coś. Nie sądziłam, że spektakl tak mnie oczaruje. Spodziewałam się raczej czegoś skleconego w naprędce zamiast Spamalotu: zostałam pozytywnie zaskoczona i obecnie polecam wszystkim wokoło. Bez zgrzytów się jednak nie obeszło.

"Zapytać się jej", "Wal dalej, Elizo", " i tym podobne smaczki raziły mnie bardziej, niż przypuszczałam. Dolittle musi "za pół godziny figurować w kościele", a chwilę później okazuje się, że "zostało godzin kilka, najwyżej doby ćwierć". Jak widać, tłumaczenie pozostawia wiele do życzenia.

Zespół pod batutą Różankiewicza działa jak w zegarku, jak zwykle, i wielkie brawa za ten kawał dobrej roboty. Muzyka sama w sobie mnie nie porywa prócz partii chóru, ale w kontekście spektaklu zyskuje na wartości (powiedziała ta, która dziś pół dnia wyje wszystkie drobiażdżki, które utkwiły w pamięci). Zgodzę się co do uwertury, przydługa nieco i kojarzy się z Klatką Wariatek, ale to pewnie przez światła. Z resztą są one pięknie wyreżyserowane. Uwielbiam pod tym względem (i nie tylko pod tym) wszystkie sceny za służbą. Nie będę się silić na oryginalność, po prostu bez pana Kuchty MFL i wiele innych spektakli TM sporo by straciło.

Scenografia podoba mi się, mimo że jest płaska. Pod tym względem właśnie dom Higginsa prosi się o dodatki w postaci parapetów przy oknach czy nieco głębszych regałów. Za to boczne części zostały zgrabnie zagospodarowane, chociaż właśnie w kontekście "boczków" główny element dekoracji wygląda płasko. Z tego towarzystwa parawanik pojawiający się m.in. w salonie pani Higgins zachwycił mnie swoją trójwymiarowością.

Jeeezu, tez chcę frak! Widać, że Pickering wie, co dobre. Ten Higginsa podoba mi się nieco mniej, ale to nadal frak *_*
Męskie stroje (prócz połyskliwych legginsów)są wręcz idealne. Pięknie skrojone, perfekcyjnie dopasowane, mrau. Żeby tak wszyscy panowie na co dzień potrafili dobrać sobie garnitur. Do sukienek mam więcej zastrzeżeń, mimo że też pięknie wykonane. Już z resztą o tym wspominałam. Zaskoczyła mnie "odważna" jak na czasy musicalu sukienka Elizy z balu, która w tańcu odsłania nogi do połowy uda. Chyba najbardziej "na czasie" są czerwone kreacje kobiet z "Wpuść kobietę pod swój dach", lata 10. jak malowane. W ogóle, strasznie dużo czerwieni pojawia się w kostiumach, ale nie przeszkadza mi to (miła odmiana po niektórych różowych projektach). Stroje służby są rewelacyjne. I nawet czepeczki, które wyglądają realistycznej i są zapewne wygodniejsze niż peruki (obie panie w czepeczkach mają przecież krótkie włosy). Londyński tłum też prezentował się całkiem dobrze.
Czy to przypadek, czy Perski z założenia miał wyglądać jak Kleks, a jego postać jest prześmiewczo- satyryczną opozycją do kolorowych piegów? Laughing

Postaci.
Ola Meller jest uroczą Elizą. Całkiem swobodnie posługuje się slangiem stworzonym przez tłumaczy (ale miała dużo więcej czasu, żeby go przyswoić), jest sympatyczną uliczną kwiaciarką i ma w sobie jakiś taki dyg, że nie dziwi mnie jej decyzja o podjęciu nauki u Higginsa. I tak jak w pierwszym akcie jest niesamowita, tak w drugim niestety mniej. Zachowuje nieco sztuczny dystans do otoczenia, który mi nie przeszkadzał, dopóki nie zobaczyłam Karoliny. Karolina z kolei nie radziła sobie na początku. Jej Eliza chwilami zakrawa na idiotkę, zupełnie nie podobał mi się chociażby jej chód, potrząsanie głową, które w zamierzeniu miały być komiczne, ale wg mnie okazały się zbyt przesadzone. Chwilami niezbyt dobrze wychodziło jej niepoprawne mówienie, zapominała się, wypowiadała kilka słów zupełnie normalnie żeby potem zrobić jakieś wtrącenie. Jak się rozegra i przestanie stroić idiotkę, to będzie świetnie. Na razie jednak gorzej niż Ola. Za to królowała w dalszej części. Zagrała bardzo naturalnie, nie było w niej tej nutki wyniosłości, która zniechęca mnie nieco do interpretacji Oli. Jej Eliza była bardzo naturalna, smutna (nie wkurzona całą tą sytuacją, lecz właśnie smutna, że tak to się skończyło), i w ogóle, podobała mi się niesamowicie. W kontraście z tą łagodnością "Słowa, słowa..." wyszły bardzo mocno.

Profesor Higgins z miejsca skradł mi serce, ale tylko w wykonaniu Marka Richtera. Jest taki uroczo egoistyczny i cudownie irytujący ze swoim niepospolitym humorem i poczuciem wyższości. A jednocześnie sympatycznie bezradny w wielu momentach. Znakomicie zagrana postać, "skrojona na miarę". Podziwiam, ubóstwiam, padam na kolana przed interpretacją, która mnie tak urzekła. W porównaniu z Markiem Wieco wypadł... nijako. Może inaczej odebrałabym tę postać, gdybym najpierw zobaczyła pana Tomka. I mimo że uwielbiam jego śpiew, to nie podoba mi się w tej roli.

W drugiej obsadzie królował Andrzej Śledź. Jego Pickering to postać poprowadzona z werwą, humorem, to wojskowy z krwi i kości- przede wszystkim pułkownik, a dopiero potem znawca dialektów indyjskich. Aczkolwiek Jacek Wester jest w tej roli zabawniejszy. Weźmy chociażby kanapki z "mnięsem": Śledź wypowiada tę kwestię najnaturalniej na świecie, jakby rzeczywiście mówiło się mnięso, albo jemu się udzieliły błędy Elizy. U Westera jest to niewątpliwie żart, rzucony z lekką dozą zniecierpliwienia czy ironii, i przez to zyskuje na wyrazistości. Podobnie jest w innych sytuacjach, pomijając już skojarzenia z Klatką Wariatek. xD Poza tym, jest zupełnie inny niż Śledź. Jacek jest bardziej językoznawcą niż wojskowym. Nie wiem, jak to wyglądało na premierze, ale na próbie kilka pierwszych scen z jego udziałem wypadło strasznie sztywno. Może taki był zamysł, że "nie znam tej dziewczyny, więc zachowam chłodny dystans", ale wg mnie był nieco przesadzony. Za to później się rozkręcił i grał niesamowicie. Z resztą, obaj byli świetni. Brawo.

Michalski jako Fred pozytywnie mnie zaskoczył. Był przeuroczy, podobnie jak Bacajewski, ale ciut zabawniejszy. Za to bardzo pasuje mi w tej roli sposób śpiewania Tomka. Uwielbiam, ubóstwiam głosisko Michalskiego, ale muszę przyznać, że niektóre wstawki nie pasowały do całości.

Służba Higginsa jest jednym z najjaśniejszych punktów w musicalu. Żyją swoim życiem, z resztą bardzo, ale to bardzo radośnie, aż trudno to wszystko wymienić. Rozbroiło mnie szczególnie schodzenie do poziomu kanapy. No i pani Pierce, przecudowna. Ciepła, ale zdystansowana i potrafiąca wyrazić swoje zdanie, gdy zachodzi taka potrzeba.

Bernard Szyc. Dokumentny gołodupiec bez burżujskiej moralności, co musi dostać więcej, bo żre więcej: to mówi samo za siebie. Przegenialna rola! Miałam sporo skrzypkowych skojarzeń, co powodowało dodatkowe wybuchy śmiechu. No bo Eliza nie chce dać biednemu ojcu na "lekarstwo" (Ześlij nam lekarstwo, bo chorobę to my już mamy), a i córeczka okazuje się być dojną krową... Najbardziej rozbawiła mnie jednak scenka pod koniec "muszę się żenić..." gdy Alfred trzymany pod ręce przez towarzyszy wywija nóżkami w powietrzu xD Jamie i Harry też świetni, razem z Alfredem stanowią niesamowicie zgrane trio (Tewje i dwóch Perczyków, hmmm). No a popis na beczce... to już nie był charakterystycznie naturalny Dziadowy baryton, który tak uwielbiam, ale i tak rozpływam się, rozpływam.

Pani Higgins ze swoim stosunkiem do syna była rozbrajająca. Podobnie Kaliszuk jako Karol: mała rólka, ale jakże zabawna.
Zespół także spisał się wspaniale. Wokalnie, tanecznie i aktorsko
świetnie jak zawsze.


Ostatnio zmieniony przez Findurka dnia Wto 12:40, 07 Kwi 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 14:08, 07 Kwi 2009    Temat postu:

Wybaczcie, że dopiero teraz, ale wczoraj od 7.00 do 23.00 byłam poza domem, więc czasu nie było, by pisać. Szkoda, że dopiero teraz, bo już nie takie świeże wrażenia. Póki co porównywać nie będę - zrobię to w spekulacjach obsadowych.

Premiera nr 2 była udana, ale chyba jednak mniej udana niż pierwsza. Zaobserwowałam o wiele więc wpadek z tekstem, głównie u Higginsa.

Tomek Więcek nie pasuje do roli Higginsa. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Wyszedł taki trochę sztuczny i sztywny, brak było tej odrobiny luzu. Postać całkowicie straciła czar. Ktos trafnie zauważył wcześniej, że Więcek bardziej przypominał detektywa. Za to zaśpiwał wspaniale, ale czy rzeczywiście u tej postaci powinien być nacisk położony na piosenki? Wg. mnie nie. To tekst mówiony jest tu ważniejszy. A Więckowi nie wyszło. W obu pięknych dialogach z Elizą bardzo słabo, tak nijako... a szkoda, bo te dialogi mają w sobie dużo mocy. Może to tylko moje wrażenie, ale wydawalo mi się, że pan Tomek męczył się w tej roli. Nie jest to mój Higgins, jest to wręcz anty-Higgins.

Karolina Trębacz jako Eliza nie jest zła, ale Ola Meller jest lepsza. Eliza-Karolina jest po prostu głupia, taka prostacka, zupełnie nie przekonuje po zmianie. Owszem, utwory zaśpiewała pięknie, ale odniosłam wrażenie jakby piosenki były zaśpiewane całkowicie w oderwaniu od granej roli. Pewnie wiecie o co mi chodzi - gra Elizę po czym na czas piosenki przestaje być Elizą, a jest Karoliną Trębacz, która ślicznie śpiewa, po czym kończy śpiewać i znów wraca do roli - znów widzimy Elizę. Bardzo słabo zagrała w pierwszym z dwóch długich dialogów z Higginsem. W drugim dialogu o niebo lepiej i przyznam, że nawet bardzo dobrze, byłam pozytywnie zaskoczona. Generalnie, pani Karolina nie jest idelną Elizą. Gra głupią Elizę, a ja wolę, gdy Eliza ma trochę w głowie, nawet jeśli z zewnątrz nie wydaje się mądra. Eliza Karoliny robi o wiele mniej błędów językowych, ale jakoś tak bardziej zaciąga słowa (przepraszam, że nie znam fachowego określenia, ale niestety nie jestem ekspertem Sad).

Andrzej Śledź bardzo podobał mi się jako Pickering. Prawdziwy pułkownik, nawet mówił w typowo wojskowy sposób. Wyszła dość poważna postać z tylko odrobinką poczucia humoru. (wiecej powiem w spekulacjach obsadowych, bo to dobre do porównania obu Pickeringów jest)

Inne postaci równie dobre jak w sobotę. Dokumentny gołodupiec chyba najbardziej spodobał się publiczności Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Wto 15:53, 07 Kwi 2009    Temat postu:

Zgadzam się z Wilhelminą. Między Higginsem (Więcek) a Elizą (Trębacz) nie było chemii. Czasami miałem wrażenie, jakby to była cały czas próba..., w rękach trzymali scenopis i w ogolę nie zwracali na siebie uwagi, tylko każdy powtarzał swoją kwestię. Poza tym Eliza (T) to dla mnie dwie postaci - jedna, która gra, druga, która śpiewa (skądinąd pięknie).
Może Higgins (W) mając brodę kleksa a nie tylko wąsy byłby "tym Higginsem"?;) Rozumiem - "akcja" - odmładzamy profesora. Ale bez przesady!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 12:06, 10 Kwi 2009    Temat postu:

09 IV

Richter, Meller, Śledź, Michalski

Bardzo nieplanowane wyjście. No i po raz pierwszy byłam na spektaklu całkowicie sama. Wiecie, przyjemne to jest - mogłam się bez problemu skupić na oglądaniu i "przeżywaniu".

No, ale do rzeczy. Jest dobrze. Pomyłki słowne wciąż wszechobecne. Zauważyłam, że strasznie denerwuję się przy pomyłkach. Najwięcej wczorajszego wieczoru było u Higginsa. Byłam rozczarowana tym, że Richter w ostatniej scenie zapomniał tekstu, a właściwie dwóch słów - "wspaniale wulgarna". No i teraz Higgins-Richter w tej bramie obrócił się wcześniej niż na próbie gen. i premierze. Wolałam jednak tamto. Teraz robi tak samo, jak Higgins-Więcek. I podobało mi się, że poprzednio Higgins-Richter zrzucał jedzenie z talerza, a wczoraj był bardziej ostrożny i nic nie zrzucił.

Podoba mi się para Higgins Richter - Pickering Śledź. Jakoś tak lepiej współgrają niż Hggins Richter z Pickeringiem Westerem. Ale jednak Pickering Śledzia nie rozśmiesza - wczoraj "jestem wstrząśnięty" nie zrobiło na publiczności żadnego wrażenia. I przyznam, że wczoraj Pickering był też mało pułkownikowy.

Eliza ładnie. Ola Meller bardzo mi się wczoraj podobała w dwóch długich dialogach z Higginsem. Naprawdę dobrze jej wyszły, szczególnie ten drugi. Trochę słabo pierwszy utwór - "Jak to fajnie byłoby" i trochę zbyt spokojne "Przetańczyć całą noc".

Wczoraj oczarowała mnie scena balu. Strasznie podobają mi się te wszystkie suknie, gdy tak płyną i jeszcze ta niesłychanie przyjemna muzyka, która wywołuje u mnie naprawdę pozytywne emocje. Ach i och...

A teraz w telegraficznym skrócie kogo i co coraz bardziej lubię ze spektaklu na spektkl:
Karpathy'ego - głównie za jego króciutką piosenkę.
Gdy Dorota Białkowska podbiega do Doolittle'a i śpiewa "Świt budzi ludzi" - uwielbiam ten moment. Dorota ma piękny głos.
W piosence Doolittle'a tekst "Pan Bozia" - gdy to słyszę, automatycznie zaczynam się uśmiechać Very Happy Szczególnie lubię zwrotkę o sznapsie: "Pan Bozia dał nam sznapsa na pokusę..." (i reszta zwrotki, której teraz nie pamiętam).

I ostatnia mała rzecz: przez MFL przybędzie mi wielu zmarszczek. Od uśmiechu. Jeszcze nie było spektaklu, który by tak pozytywnie na mnie wpływał. Siedzę i się uśmiecham, o. Wszystko mnie cieszy. Nawet piosenka Freddy'ego, za którym wcześniej nie przepadałam.

A Higginsa bardzo, bardzo lubię. Wink


Ostatnio zmieniony przez wilhelmina dnia Pią 12:09, 10 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 12:21, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Nie bardzo tu pasuje, więc będzie lekki offtop, ale nie znalazłam lepszego tematu do swoich wynurzeń; poza tym, oczekuję rychło wrażeń Miny, więc nie będzie musiała pisać postu pod postem Wink

Nie sądziłam, że to powiem, ale chce mi się na Majferkę! Nawet bardzo! Czytam sobie wszystkie wątki, oglądam na jutubie jakieś inne wersje (które tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że nasza jest da best) i ogólnie mnie złapało na majferkowy głód. Aż żal pomyśleć, że będę musiała czekać dopiero do następnego sezonu, chlip Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 22:50, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Draco, widzę, że już mnie zobligowałaś do napisania choć troszeczkę... Wink

czyli tak:

obsada: Richter, Meller, Śledź, Michalski.
obejrzane z balkonu.

Idzie im naprawdę dobrze. Coraz lepiej! Wpadek dzisiejszego wieczoru prawie nie było (no może poza jedną. Czekałam od początku na moment kiedy Higgins w instruowaniu Elizy sam by się pomylił i się doczekałam. Dziś Richter w scenie z kęsem mięsa zamiast "miej" powiedział "mniej". Klapa, pomyślałam. Ale na szczęście wybrnęli z tego: Eliza powiedziała wtedy "Ale sam pan powiedział <mniej>." na co Higgins się zirytował. Ale wpadka była, ech a już myślałam, że Higginsowi nigdy się nie zdarzają slips of the tongue Wink) Ogólnie spektakl bardzo udany. Publiczność niemrawa w trakcie obudziła się na oklaskach i nagrodziła naszych kochanych aktorów za dobrą robotę.

Trochę słabsza była dziś Ola Meller, wokalnie, bo aktorsko bez zarzutu. Wychwyciłam jakąś chrypkę i generalnie jakoś tak piosenki Elizy były dziś "bez poweru". Tak samo Michalski - średni wokalnie. A co z jego pięknym, silnym głosiskiem? Piosenka Freddy'ego również mniej energiczna niż zazwyczaj. Reszta naprawdę bez zarzutu - wyśmienity Alfred, jak zawsze spokojny i wstrząśnięty Pickering oraz wyborny Higgins.

Dziś najbardziej zachwycałam się strojami pań. Wszystkimi, zaczynając od strojów londyńskiego ludu, na sukniach pań w Ascot i na balu kończąc. Naprawdę podoba mi się to, że każdy strój jest inny - każdy ma coś charakterystycznego - u pań z ulic zawsze jest jakiś kolorowy element ożywiający szary strój. A panie w Ascot - oj śliczne! Najbardziej podobała mi się suknia Kasi Więcek i jeszcze kilka innych. Za to najmniej - Doroty Kowalewskiej, bo przy reszcie ta jej suknia wydaje się taka "płaska", jakby krawiec nie do końca wiedział co chce uszyć i po prostu wyszło mu "coś". A z kolei w scenie balu urzeka to, że te suknie są niby identyczne - że niby każda z pan wygląda tak samo (wiadomo peruki i te sprawy), ale i tak jak się lepiej przyjrzeć każda suknia ma coś pięknego i unikalnego w sobie - najbardziej podobają mi się te które mają zaznaczoną talię. Generalnie scena balu jest piękna - ta harmonia w tańcu! I fakt, że Eliza wyróżnia się z tłumu swoim diademem, który ślicznie błyszczy w świetle. Ach, piękne!

Bardzo ładnie zagrane oba długie dialogi Higginsa i Elizy. Słuchałam każdego słówka, zero wpadek, no po prostu idealnie - wyśmienity Higgins Wink Również ostatnia scena - znów miałam gęsią skórkę i znów byłam bliska wzruszenia. To jest tak piękna scena, po prostu przeżywam niesamowicie i cieszyło mnie, że tym razem żadnych pomyłek słownych nie było. Ale niestety jest coś co mi się nie podoba, a co już jest na stałe i po prostu wcześniej Marek Richter grał to inaczej i wg. mnie wtedy było lepiej. A teraz jest tak, jak grał to od początku Więcek, co mi się nie podobało no i teraz obaj panowie tak robią i to mi nie pasuje. Na początku Marek Richter mówił wszystko stojąc w drzwiach plecami do widowni, a dopiero na końcu się obracał. A teraz obraca się już, gdy zaczyna mówić tekst, co mi kompletnie nie pasuje. Jakoś wcześniej to robiło większe wrażenie. To zresztą wtedy dawało jakoś lepsze pole do interpretacji. Teraz jest tak strasznie... zwyczajnie. O matko, zgłębiam jeden ruch postaci... To już jest jakaś zaawansowana choroba Wink

Po spektaklu w główce najbardziej utkwiło mi "Muszę się żenić dzisiaj rano" i cały czas to nucę Wink Alfred Doolittle oczywiście niezawodny. Naprawdę uwielbiam Bernarda Szyca w tej roli. Ja wiem, że większość się zachwyca jego rolą ze Skrzypulca i twierdzi, że Tewje to jego życiowa rola i w ogóle... ale kurcze, dla mnie Szyc tak naprawdę w roli Alfreda jest najlepszy, najwspanialszy i w swoim żywiole. Jakoś tak, widz uwielbia tę postać, słucha jej każdego słowa. ta postać porywa tym co mówi, jak mówi, co śpiewa. Uważam, że właśnie za rolę Alfreda Szycowi należą się ogromne brawa. Poza tym - gra tę rolę bezbłędnie. Widziałam Majferkę już pięć razy i za każdym razem nie było najmniejszego błędu i zmiany (no może raz Wink). No tak.... cholera! muszę się żenić dzisiaj rano... i tak dalej Wink

Pickering. No właśnie. Lubię jak Śledź gra tę postać. Ale coś mi cały czas nie pasuje. Jest taki okropnie opanowany, taki zbyt spokojny. Poza tym teraz będę się czepiać faktu, że Pickering jest wojskowym. Tak jak na początku, gdy po raz pierwszy widziałam Śledzia w roli Pickeringa czułam, że jest to wojskowy, tak teraz tego nie czuję. Jest taki za mało jednak wojskowy (no ale z kolei Pickering Westera jest już w ogóle niewojskowy Wink). No tak... niby są scenki, gdzie Pickering pokazuje swoją wojskowość, ale tego jest mało i generalnie Pickering wychodzi na jakąś... nie wiem... ciapę, trochę. Taki nijaki, niby z własnym zdaniem, ale bez. Muszę jeszcze trochę pooglądać tę postać i pomyśleć.

Zawsze jakoś tak smutno mi, że majferka ma bardzo spokojny i taki "słaby" początek. W porównaniu do reszty spektaklu słaby, o to mi chodzi, nie że słaby w ogóle. Bo mam wrażenie, że do sceny jak Eliza przychodzi do Higginsa po raz pierwszy publiczność po prostu zapada w letarg. A szkoda, bo te początkowe sceny przecież są ważne. Generalnie, głupio, że piosenka "Why can't the English" po polsku jest taka... dziwna, no bez wyrazu. A pamiętam, że gdy pierwszy raz słyszałam ja w oryginale zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Cóż, oryginał to zawsze oryginał i będzie zawsze miał najwięcej czaru. Bo po polsku to tak średnio - mam wrażenie, że Higgins na wstępie wiele traci w oczach widza i to nie z winy aktora, nie. Po prostu z winy tego jak na początku ta postać jest nam prezentowana. A tak w sumie, to byłam przed premiera majferki pewna, że nie będzie mi się podobać wersja polska. Bo oryginał jest angielski, a że ja w duszy jestem półangielką to wywnioskowałam, że tak będzie o i już. I co? No to, że wolę polską wersję. Jakoś przemawia do mnie bardziej, choć traci dużo z czaru i hmm... może po trosze sensu. Ale to jest piękne, wiecie? Choć myślę, że duża zasługa w tym aktorów, bo jednak tłumaczenie jest hmm... bardzo dalekie od ideału.

To co ja jeszcze miałam napisać... (wybaczcie, ale zmarzłam strasznie, bo oczywiście matka o mnie zapomniała i musiałam marznąć pod teatrem, a chora jestem i teraz jakoś tak się średnio czuję) ach no tak... Higgins. Ja nie wiem, ja po prostu uwielbiam tę postać. Ale tylko w wykonaniu Marka Richtera. No przecież to cud, miód, orzeszki, no. Wspaniale się go ogląda, te gesty, miny, ta nonszalancja. No i słucha też. Zawsze śmiać mi się chce, gdy Richter tak podkręca okropnie słowo "gentleman" w swojej piosence. Bo to okropnie brzmi. Ale kurcze jakoś tak fajnie w jego wykonaniu. Mnie dla Higginsa serducho mięknie zawsze. Bo to jest obrzydliwa postać - chyba żadna kobieta nie chciałaby nigdy na takiego mężczyznę trafić w swoim życiu. Ale w wykonaniu Richtera to jest tak piękne, że... no och i ach. Łojej... ja już może skończę, hę? Bo tak za brnę w nieodpowiednim kierunku tym moim pisaniem Wink Uwielbiam richterowego Higginsa, uwielbiam.

Aaa, już pamiętam co chciałam napisać. Służba właśnie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze, gdy pojawia się służba, mój wzrok za każdym razem przyciąga Marta Smuk. To dziwne, bo jest tyle innych charakterystycznych i rzucających się w oczy elementów, jak choćby talerz czy chochla, albo wysocy panowie służący, a ja i tak za każdym razem patrzę na Martę. Ona ma w sobie coś hipnotyzującego. Według mnie strasznie się wyróżnia urodą i figurą. No i ta miotełka do kurzu Wink Poza tym, zabawnie się ogląda pogrubioną Alicję Piotrowską. Przywykłam do tego, że jest to drobinka o mocnym głosie, a w majferce jednak dodali jej ciała. Tak dziwnie się ją ogląda, jakby to była ona, ale nie ona.

Ok, dość na dziś. Idę jeszcze przez kolejne trzy dni, więc będzie co pisać i porównywać Higginsów, Elizy i Freddich Wink A właśnie, a propos Freddy'ego – nie cierpię tej postaci. Ciapa i “sentymentalny wieprz”, ale kurcze, jego piosenka jest taka... “ładna”. Bardzo przyjemnie się słucha i muzyki i śpiewu, ale zdecydowanie bardziej wolę wersję Michalskiego. Bacajewski trochę lepiej gra – większego ciapę. Przynajmniej dobrze zagrał na drugiej premierze. Zobaczę jeszcze w weekend i porównam.

A teraz już naprawdę dość. Napisałam stanowczo za dużo. Podsumowanie? Zmarzłam w przerwie na balkoniku, by potem marznąć jeszcze bardziej po spektaklu czekając pod teatrem. A tak na serio – kocham ten spektakl. Za wszystko. Muzykę, teksty, postaci, stroje, choreografię. Pierwsze dźwięki uwertury wprawiają mnie we wspaniały nastrój, a później na końcu jestem już tak naładowana emocjami, że... no nic no. Dziś miałam ochotę śpiewać pod nosem w trakcie spektaklu, ale głupio mi było przy ludziach Wink Wspaniały spektakl, wspaniała historia, wspaniałe wykonanie.


Ps: wybaczcie, ale tak. To jest mało składne. Mogą być błędy, bo primo: jest późno, secundo: jestem po dwóch kieliszkach szampana, który dziwnym trafem trafił w moje łapki, gdy wróciłam do domku (Jak to było? Pan Bozia dał nam sznapsa na pokusę? Wink) Czyli tak, przymknijcie oko na to co Mina pisze. Następnym razem obiecuję coś bardziej składnego i “readable”.

Ps2: Draco, wszystko Twoja wina! Poczułam obowiązek napisania przez Ciebie! No i masz! Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 23:24, 30 Kwi 2009    Temat postu:

I bardzo dobrze, czytałam z przyjemnością i oczekuję więcej, zatem z obowiązku pisania relacji nie zwalniam, a wręcz zaklinam do dalszego relacjonowania naszą polową reporterkę Minę - jak nie może mnie tam być, to niech chociaż poczytam od pasjonatki, co się dzieje Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1