Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 20:33, 07 Gru 2009    Temat postu:

Zabieram się do tych wrażeń i zabieram, ale kurczę, nic tu już chyba nie wypocę, za dużo się działo naokoło mnie w ostatnich dniach, żeby napisać coś sensownego, dlatego to będą chyba najkrótsze wrażenia w mojej karierze: w dniach 27, 28 listopada 2009 wszyscy spisali się na medal, oglądało mi się wspaniale obie obsady, każdą właściwie z równą przyjemnością, Majferka oglądana z bliska robi naprawdę świetne wrażenie, podobało mi się ogromnie i gdyby jeszcze widownia była bardziej, ekhym, "do rzeczy" to już w ogóle byłoby cud-miodowo. Podtrzymuję swoje zdanie, że nie jest to spektakl, który chciałabym oglądać nie-wiadomo-ile razy, te dwa przedstawienia nasyciły mój majferkowy głód na czas raczej dłuższy, niemniej jednak jest to spektakl naprawdę przyjemny i dobry do odreagowania, a że obsada i zespół mieli naprawdę dobrą passę w tych dniach, przyjemność była podwójna.

Niby wrażenia najkrótsze, ale gdyby ktoś chciał rozbić na części do analizy pierwsze zdanie, to ja gratuluję... XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pon 16:48, 14 Cze 2010    Temat postu:

12, 13.06.2010

I znowu podwójna Majferka, znowu z obiema obsadami pod rząd, tym razem łącznie z Pickeringiem, więc można było mieć świeży ogląd na całość Smile I chyba nie skłamię, kiedy powiem, że największą ciekawostką tego seta była "pani z Bydgoszczy," której nazwiska nie mogę znaleźć na stronie Opery Novej, a która zastępowała Ewę Gierlińską w roli pani Higgins. I cóż ja mogę powiedzieć na jej temat? Kompletnie inna bajka. Jak na dłoni widać było, zwłaszcza w kontraście z innymi aktorami, że pani z operowego stołu chleb jadła i z kwestiami mówionymi nie jest specjalnie za pan brat. Ja co prawda nie załapałam się na ekstremę w stylu nie zjawienia się na scenie na czas, co podobno miało miejsce w piątek w scenie oranżerii, ale za to były raczej spalone kwestie, które powinny być podkreślone, w sobotę też pani Higgins pozostała na krześle w rozmowie z Pickeringiem, przez co Karol-Kaliszuk nie mógł się na nim rozłożyć. Ogólnie zresztą, szalenie brakowało mi nie tylko swobody i naturalności Ewy Gierlińskiej, ale też jej relacji z Karolem, która tyle radości przysparzała; teraz niestety wychodzenie Marka z obnażoną klatą pod koniec, słynne już "Przyszedł już pan wikary" czy ascottowe wierzganie i wychodzenie wspólnie w kulisę pozbawione były całkowicie dwuznaczności, a szkoda, bo uwielbiam ten wątek Laughing Ogólnie więc "pani z Bydgoszczy" dostarczyła nader ciekawego urozmaicenia, ale mam nadzieję, że już od przyszłego sezonu wszystko wróci do normy i wróci "nasza" pani Higgins; mocno trzymam kciuki.

Z pozostałych smaczków: spektakl sobotni był BOSKI! Najlepsza Majferka, jaką zdarzyło mi się oglądać Very Happy Wszyscy byli cudowni, od głównych ról począwszy (cudowna Ola Meller była doprawdy brawurowa), na ostatnich rzędach zespołu skończywszy. Higgins Marka Richtera bardzo mi się podobał, Pickering Jacka Westera był uciesznie wstrząśnięty i arcywesoło akcentował wszystkie humorystyczne elementy (sklep bielizny damskiej obok sklepu z bronią...), Jerzy Michalski co prawda nie zachwycał, ale było w porządku, Bernard Szyc jako Alfred Doolitle wzniósł się na wyżyny komizmu, a jego weseli kompani sprawiali, że przez wszystkie sceny z nimi od ciągłego uśmiechania się drętwiały mi usta XD Zwłaszcza Łukasz Dziedzic pokazał, że żulkiem jest pierwszorzędnym, bo mimo, że Krzysiu Wojciechowski ma przeuciesznie spuchnięte oko i jego "default expression" i drapanie rejonów tylnych przyprawia o głupawę, to jednak nie przykuwał sobą tak bardzo uwagi - chociaż tak naprawdę całe moje ulubione, podchmielone trio gołodupców dało czadu. Pointy były cudownie punktowane, napięcie i dramaturgia budowane z mistrzowskim pietyzmem, wszystkie akcenty humorystyczne idealnie zbalansowane, pięknie operowano pauzami - po prostu spektakl minął tak przyjemnie, że uśmiechałam się szeroko właściwie przez cały czas i dałam się zwyczajnie ponieść. Szczególnie zachwycająco wyszły, obok "Jeden szczęścia łut," sceny uczenia Elizy przeplatane lamentami służby (wśród której w sobotę nie było Dariny) - trio Meller-Richter-Wester tak w nich celowało, że zbierali oklaski i wybuchy śmiechu za prawie każdą etiudę. Wyścigi były cudnie zagrane, potem - niesamowicie poprowadzony dialog między Elizą a Higginsem, Ola była w nim po prostu olśniewająca. No a "Muszę się żenić dzisiaj rano" chyba nigdy nie porwało mnie tak, jak w sobotę właśnie! Wielkie brawa za sobotę Very Happy

No i pierwszy raz miałam okazję, z racji miejsc z boku, poprzyglądać się temu, co wyprawiają panie prostytutki z policjantem Rutkowskim - a działo się, oj, działo, zwłaszcza chyba wtedy, jak Marta Bacajewska wyszła z nim na jakiś czas i wróciła, dzierżąc w rękach policyjną pałkę (tę drewnianą, proszę bez skojarzeń). Co więcej, muszę wyróżnić spośród zespołu Łukasza Czerwińskiego, którego kieszonkowiec jest po prostu obłędny i w scenach zbiorowych najczęściej patrzyłam właśnie w jego kierunku (kiedy Wiadomo-Kogo nie było, znaczy się XD), bo obserwowanie jego kolejnych tajniackich akcji i przemykania niczym rasoy villain to była czysta radość. Świetny był również Tomek Czarnecki (ale to żadna nowość ^^), a Grażyna Drejska zapunktowała u mnie niesamowicie swoją wstawką wrzeszczenia na pijaków, że spać nie dają Laughing Jednocześnie jednak bardzo żałuję, że w tej samej scence pan Sikora zmienił niestety mój ulubiony okrzyk i tym razem zakończył swoje lamentowanie szlochaniem, co nie było takie efektowne, jak wcześniejsze, moje ulubione zresztą "Cicho taaaaaaam! Mordy w kubeł, do choleryyyyy!". I Krzysiek Żabka też był bardzo fajny. I Ania Urbanowska w zespole po prostu wymiata. Gosia Regent zresztą też, i ślicznie przejęła solówkę nieobecnej w tym secie Doroty Białkowskiej w "Muszę się żenić". I tylko bal w ambasadzie podobał mi się trochę mniej, bo widać było jednak z bliska, że tancerze nie czują się zbyt pewnie w tej pięknej skądinąd, walcowej choreografii.

***

Jeśli zaś chodzi o niedzielę, niestety czegoś zabrakło, żeby to był równie udany spektakl, jak ten sobotni. Nie sądzę, żeby była to kwestia innej obsady, bo poprzednim razem skład Więcek-Trębacz-Śledź bardzo mi się podobał, miejscami nawet bardziej, niż pierwszy - może to była kwestia nierozegrania, nierozgrzania? W końcu jeden jedyny spektakl w secie tego tria... W każdym razie mając w pamięci fenomenalny występ Karoliny z mojego poprzedniego spektaklu w listopadzie nie mogłam się doczekać i niestety odczuwałam pewien niedosyt; nie powiem, że było źle, bo broń Boże nie było i zwłaszcza za drugi akt należą się Karolinie gromkie brawa, ale nie było też rewelacyjnie, a na pewno słabiej, niż na moim poprzednim spektaklu z nią w roli Elizy - może po prostu po tamtym wspaniałym występie oczekiwałam cudów na kiju. W każdym razie - czegoś zabrakło, może tego dokładnego wypunktowania poszczególnych kwestii, które miało miejsce spektakl wcześniej. Tomek Więcek podobnie, podobał mi się nieco mniej, niż na spektaklu listopadowym, ale też nie mogę powiedzieć, że było słabo, bo lubię jego Higginsa tak samo, jak Higginsa-Richtera i w niedzielę też było przyjemnie. Co prawda zdarzyło mu się zaśpiewać dwa razy zwrotkę o kumach i rodzince lubej przy "Wpuść kobietę pod swój dach" i w jeszcze jednym momencie chyba nastąpiło pewne zacięcie, ale z minuty na minutę było lepiej (a już wielkie brawa ode mnie za "Przyzwyczaiłem się, psiakość!" - to był pierwszy raz, kiedy przy tej piosence nie czułam żadnego znudzenia, pięknie!) toteż ogólnie spektakl w wykonaniu tego duetu uważam za udany (choć nie rewelacyjny). Andrzej Śledź jako Pickering z kolei podobał mi się bardzo, bez zarzutu, i ja właściwie lubię obu Pickeringów tak samo, podobnie zresztą, jak dwie role główne; zdecydowaną preferencję mam chyba jedynie w kwestii Freda, którego zdecydowanie wolę w wykonaniu Tomka Bacajewskiego, i w niedzielę nie zostałam zawiedziona, bo było naprawdę bardzo dobrze; dowcipnie, mniej ciapowato, bardziej właśnie z humorem i naiwnie, ale z pewnego rodzaju charakterkiem.

Zespół właściwie równie fajnie, z brawurą porównywalną do sobotniej. Tym razem Darina wróciła do służby i muszę powiedzieć, że oni wszyscy są wspaniali, z Tomkiem Gregorem, Martą Smuk, Alicją Piotrowską i Arturem Guzą na czele - cały czas mam równie silną radochę z oglądania ich. Jeśli zaś chodzi o Annę Andrzejewską, to z każdą wizytą w Muzycznym uwielbiam ją bardziej i bardziej i jest po prostu wspaniała, o! Poza tym wielkie brawa dla całego zespołu, bo dzięki wam zakończyłam swój sezon hucznie i wesoło i nawet nie żałowałam, że na koniec widzę Majferkę, a nie np wytęsknionego z dawna PiBa (że o F. ... nie wspomnę...). Cieszę się, że pojechałam. Dzięki, dzięki, dzięki!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Pią 0:44, 04 Lut 2011    Temat postu:

Tak się jakoś stało, że w piątek 28 stycznia 2011 wylądowaliśmy na widowni na Majferce. Obsada: Więcek, Trębacz, Wester, Dziedzic. Obecnie nie czuję się na siłach, żeby wyszczególnić wszelkie co bardziej ucieszne epizody z tego spektaklu (może Kunc, która też była, mnie w tym wyręczy), więc powiem krótko: bosko było, jedna z lepszych Majferek, na jakich byłam Very Happy Może po prostu fakt, że dawno tego spektaklu nie widziałam, oraz to, że potrzebowałam czegoś na odprężenie przez sesję, zadziałały - a może po prostu rzeczywiście zespół miał wybitnie dobry dzień, dość, że było naprawdę super. Karolina śpiewała wyjątkowo pięknie i grała brawurowo, Higgins Tomka Więcka po prostu rozczulał i miał parę momentów, w których ledwo powstrzymałam się od gromkiego "awwwww!", Bernard Szyc błyszczał, Jacek Wester takoż i tak cudownie było znowu zobaczyć Ewę Gierlińską i jej niecne relacje z Karolem! Moje ulubione pijaczki też trzymały poziom. Słowem: "Majferka" trzyma się dzielnie, jeśli chodzi o zespół...

... ale niekoniecznie, jeśli chodzi o zapełnienie widowni. W piątek balkon i boki świeciły pustkami, a my bez problemu dostałyśmy miejsca w I rzędzie dzień przed spektaklem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Pią 8:47, 04 Lut 2011    Temat postu:

Podobne wrażenie jak Draco odnsiosłam w czwartek z tym, że p.Richter w roli Higginsaa Smile)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Śro 20:14, 09 Lut 2011    Temat postu:

Poszłam na Majfera. Niechcący i niezamierzenie, ale traf chciał, że dotarłam... Smile I jakie było moje zdziwienie, kiedy dzień przed spektaklem dostałyśmy z dziewczynami miejsca w pierwszym rzędzie i do zaledwie parę miejsc od środka...nie żeby mnie to zasmuciło, ale... hm.

Jakie było moje nastawienie do Majfera każdy wie. Chyba Smile Do tamtej pory (28.01) widziałam ten spektakl tylko raz, w dodatku na premierze i to z balkonowych schodków (I akt) oraz z jaskółki (II akt - nigdy więcej!). Przyznam szczerze, że wtedy niezbyt mnie to porwało, i - owszem - oglądało się całkiem przyjemnie, ale nie na tyle, żeby wrócić na ten spektakl. I właśnie dlatego na niego więcej nie dotarłam... a to że w końcu znalazłam się na widowni było raczej spowodowane faktem, że i tak już byłam w Gdyni, niż tym, że czułam wewnętrzną potrzebę.

Tym większe było moje zdziwienie, kiedy po spektaklu usłyszałam z własnych ust "eeej, może pójdziemy jutro jeszcze raz?" xD Całość oglądało mi się bardzo przyjemnie, a fakt, że widziałam to dopiero drugi raz i w dodatku po bardzo długiej przerwie, chyba tylko pomógł, bo wszystko co powinno śmieszyć, mnie śmieszyło i ogólnie było przyjemnie. Karolina Trębacz aktorsko bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a śpiewała po prostu prześlicznie. Duet wykształconych panów również ładnie ubarwiał całość, a motyw "z ręką" Tomka Więcka mnie rozbroił Smile) Ogólnie rzecz biorąc bawiłam się bardzo dobrze i nie żałuję, że zdecydowałam się iść na ten spektakl. Miło Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1