Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 16:32, 02 Maj 2009    Temat postu:

I to jest płaszczyzna, na której będę zawsze w opozycji Smile Na premierze Łukasz wymiatał razem z Krzysiem, trudno mi sobie wyobrazić, żeby tak nagle wziął i stał się "mdły." Ale rozumiem, że nie każdy myśli jak ja i zwraca uwagę na podobne rzeczy Smile

Dzięki za wszystkie relacje. Dzisiaj również czekam na sprawozdanie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 22:40, 02 Maj 2009    Temat postu:

Kolejna majferka za mną, tym razem obsada mieszana, czyli Więcek, Meller, Śledź, Bacajewski.

Dziś będzie krótko i monotematycznie - Higgins.
Ja lubię Pana Tomka. Lubię go we wszystkich spektaklach TM, w których gra. Oprócz majferki. Jestem uprzedzona, tak, ale matko, no chryste panie, no panie boziu... Jak można tak profanować tak piękną rolę? Pierwsze minuty spektaklu... kolejne minuty spektaklu... i tak myślę: „Jest dobrze. Jest lepiej niż na premierze.” No i co? No i z każdą minutą gorzej. A może inaczej powiem: Więcek gra tę rolę strasznie nierówno. Są momenty, gdzie czuje się, że tak to jest przed nami profesor Higgins. Ale jest góra momentów, gdzie zamiast Higginsa widzimy jakiegoś w gorącej wodzie kąpanego młodzika, bynajmniej nie opanowanego, bynajmniej nie „starego kawalera”. Więcek przechodzi przez tyle różnych nastrojów, przybiera tyle różnych min, ale prawie żadne nie są trafione. Jego Higgins śmieszy, ale w negatywny sposób. Jest okropnie gwałtowny. Albo mówi zbyt powoli, cedzi słowa, albo za chwilę wyrzuca z siebie tekst z prędkością karabinu i to zupełnie bezzasadnie. A już najbardziej denerwuje fakt, że Więcek zapomina tekstu – dziś szczególnie w drugim akcie. Może nie zapomina, ale myli strasznie dużo (np. początek piosenki w drugim akcie, mamy tam „psia kość”, prawda? a dziś hmmm... jaka intrygująca wariacja: „psia kość, psia krew, niech to szlag, diabli” a później w piosence już było tylko gorzej – zapomniał tekstu). Higgins-Więcek wykonuje zbyt gwałtowne ruchy. Generalnie porusza się mało elegancko, niepewnie. Dziś bardzo często się jakoś tak kulił. Rzuciła mi się w oczy dziwna nerwowość, która wg. mnie kompletnie nie panuje do postaci Higginsa. Higgins-Więcek jakby często nie wiedział co ze sobą zrobić, w którą stronę iść. Tak, Więcek jest innym Higginsem. Po premierze napisałam, że dla mnie jest anty-Higginsem. I to podtrzymuję. Higgins-Więcek to jakiś porywczy wariat. Wszystko w nim jest na opak. Już pomijam fakt, że Więcek naprawdę jest za młody do tej roli. On i Eliza wyglądają na równych wiekiem, a Higgins zwraca się do niej „moje dziecko”, co jest po prostu groteskowe. Przy Higginsie-Więcku Eliza-Ola wypada jako ta mądrzejsza, bardziej opanowana, o silniejszym charakterze. A tak być nie powinno. Dziś pomyślałam, że Higgins-Więcek mógłby uchodzić za ucznia Pickeringa-Śledzia, właśnie dlatego, że jest za młody. Mnie to okropnie razi. Higgins I Pickering mają wyglądać na równych wiekiem, mają wyglądać na druhów, si? A w duecie Więcek-Śledź tego nie widać. Higgins-Więcek nie przekonuje. Widz nie wierzy w to co on mówi. Razi mnie strasznie sposób w jaki Więcek interpretuje tekst – jest dużo niepotrzebnych przystanków w połowie zdań, kładzenie nadmiernego nacisku na słowa, które wcale nie wymagają podkreślenia. No najbardziej denerwuje mnie brak równości – raz szybko, raz wolno, raz nie wiadomo z jakiej paki tekst „wybucha”, a później jest cichy i ledwo słyszalny. Przecież Higgins taki nie jest. Ja w Więcku nie widzę Higginsa, tylko rozwydrzone dziecko, które dużo krzyczy, dużo mówi i mówi bez przekonania. Nie widać w tym Higginsie męskości, pewności siebie i klasy. Higgins-Więcek jest nieciekawy, mało „tajemniczy”, niknie w tłumie. Z detali (mało w główce zanotowałam, bo dopiero drugi raz oglądałam Higginsa-Więcka, ale pewnie z czasem będę więcej szczegółów notować): w scenie, gdy Eliza wychodzi już przebrana na bal, Pickering jest pod wrażeniem Elizy, a Higgins wychodzi mówiąc tylko trzy słowa. Higgins-Richter robi to bardzo ładnie – najpierw jedno słowo, potem już wychodząc, plecami do widowni kolejne dwa słowa. Higgin-Więcek robi coś innego – zaczyna oglądać laskę, stoi przy lokaju i udaje, że Eliza mało go obchodzi. To nie wygląda dobrze, szczególnie to nagłe zainteresowanie Higginsa laską. Po co to? Nie można jakoś elegancko tego rozwiązać? Druga rzecz, tym razem na plus: po przemówieniu Alfreda u Higginsa, Higgins-Richter mówi, że Alfred po trzech miesiącach mógłby zasiąść w Izbie Gmin. Dam sobie rękę uciąć, że tak właśnie jest w przetłumaczonym tekście. Higgins-Więcek zamiast Izba Gmin mówi Parlament – i wtedy śmieje się więcej widzów, niż przy „Izbie Gmin”. Najwyraźniej niekoniecznie wszyscy mogą wiedzieć czym Izba Gmin jest, dlatego plus dla Więcka, że zmienia to na Parlament – jak już się śmiać, to wszyscy, nie?
Z rzeczy bardzo przyziemnych, ale chyba też istotnych – Higgins-Więcek źle wygląda w higginsowych strojach. Jest hmm... trochę za niski i za chudy. No i kolory sprawiają, że ginie w tych ubraniach. Np. kolor włosów Higginsa-Więcka zlewa się z tym takim śmiesznej złotawej marynareczce. A ten długi szlafrok to na Higginsie-Więcku wisi dziwnie.
Wg. mnie Higgins-Więcek jest za bardzo roześmiany. Nie chodzi mi o to, że nie powinien się uśmiechać, ale po prostu zbyt często uśmiecha się od ucha do ucha. Co jednak trochę mi do tej postaci nie pasuje.
Dziś również wokalnie nie zachwycał. A już kompletnie mnie rozczarował tym, że pomylił kolejność tekstu w ostatniej scenie: najpierw powiedział „koszmarnie brudna” a potem „wspaniale wulgarna”. Grrr.... A, jest jedna rzecz jeszcze: „ranne pantofle”. Tym razem na plus dla Higginsa-Więcka. Bo Higgins-Richter zawsze mówi „ranne pantofle” tak, jakby pantofle były... ranne, no wiecie, miały ranę. A Higgins-Więcek mówi jednak tak, że „ranne” nie kojarzy mi się z raną, tylko z porankiem.
Dobra, tyle o Higginsie-Więcku. Nie podoba mi się. Jak już mówiłam, dla mnie Higgins jest tylko jeden, jedyny.


A teraz tak szybciutko i bardzo ogólnie. Spektakl udany, ale raz element scenografii zaczął zjeżdżać za wcześnie, innym razem za późno. Oli Meller siadł mikrofon w „czekaj no Higginszczaku”, ale poradziła sobie – siedziałam w piątym rzędzie i naprawdę dobrze ją słyszałam (btw, wczoraj tez siadł mikrofon – Richterowi). Ola Meller dziś bardzo ładnie – pasuje mi jej Eliza do Higginsa-Więcka, z tym że wtedy Eliza błyszczy, a Higgins jest nijaki i w cieniu. Uwielbiam mimikę i gestykulację Pickeringa-Śledzia. Chyba dziś publiczności najbardziej spodobał się oczywiście Alfred-Szyc. Zachwyciło mnie dziś po raz kolejny „Musze się żenić dzisiaj rano”. Cóż za piękna scena, cóż za wspaniała piosenka!

A teraz wybaczcie, ale nie napiszę więcej, bo padam ze zmęczenia. Czuję, że umysł odmawia współpracy. Wiem, że dziś mniej entuzjastycznie, ale... no szlag... zdenerwował mnie Higgins.

PS: dziś zaobserwowałam podczas spektaklu ciekawą rzecz, która mnie nie lada przestraszyła. Słyszę czyjś głos w główce w momencie kiedy słucham czyjegoś innego głosu. Czuję się dziwnie. Za dużo majferki?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 22:22, 03 Maj 2009    Temat postu:

Obsada: Więcek, Trębacz, Śledź, Bacajewski

I znów denerwował mnie Higgins-Więcek. Dobra, trzy oddechy... i lecimy. Tak, nie było dziś źle. W sumie było... średnio dobrze. Dziś i Eliza, i Higgins słabi aktorsko. Karolinie gorzej poszło niż dwa dni temu. Słabo wyszły dwa długie dialogi Higginsa i Elizy. Dziś Eliza była trochę zbyt sztywna i sztuczna. Tak samo Higgins - znów zbyt porywczy. Denerwuje mnie, jak w piosence "Psia kość..." Higgins-Więcek nie bardzo wie jak i gdzie chodzić, co se sobą zrobić. Chodzi zupełnie innym torem niż Higgins-Richter i robi zupełnie inne rzeczy. Tak w sumie to chodzi mało w tej piosence, częściej po prostu stoi z miną zbitego psa. Z grubsza, dziś Higgins-Więcek był taki sam jak wczoraj, czyli moja wczorajsza opinia o tym Higginsie dziś się jedynie wzmocniła. A i ciekawe jest, że dziś też zamiast "Psia kość, psia kość..." było kilka różnych wykrzykników: "Psia kość, psia krew, niech to szlag, niech to diabli" - kurcze, dziwnie mi to brzmi. Nie jest to zły pomysł, żeby cały czas nie mówić tego "Psia kość", ale ja już się przyzwyczaiłam do "psia kość" i gdy słyszę coś innego, to mi to po prostu nie pasuje. No, co kto woli.
Ze szczegółów - w drugim długim dialogu z Elizą Higgins, gdy już Eliza zaczęła śpiewać "Choćbyś pękł", mówi jedno zdanie. I w wersji Higgins-Richter pada określenie "ty bezwstydnico", a w wersji Higgins-Więcek zawsze jest coś innego: wczoraj było "ty arogancka dziewczyno" a dziś "ty bezczelna dziewczyno" (na premierze również było coś innego, ale nie pamiętam dokładnie). Chyba jednak wolę "bezwstydnicę". Nie wiem czy to już gdzieś pisałam, bo zauważyłam to już po obu premierach: Higgins-Richter, gdy nie ma co zrobić z rękami po prostu trzyma palce w tych takich śmiesznych kieszonkach od kamizelki, a Higgins-Więcek w ogóle kieszonek nie wykorzystuje, tylko bez przerwy splata ręce i trzyma dłonie pod brodą – to jest naprawdę mało eleganckie. Higgins-Więcek również mało elegancko siedzi na tym takim fotelu-kanapie na początku “Taki ze mnie jest już typ” - siedzi skulony. No ej... Higgins ma mieć klasę, w końcu to “gentleman” jest.

Dzisiejsza Eliza nie była tak dobra jak ta dwa dni temu. Nie wiem dlaczego. Po prostu gorzej grała. Wokalnie na jak najlepszym poziomie, aczkolwiek jednak chyba wolę, gdy Ola Meller śpiewa te piosenki. Zawsze głos Karoliny Trębacz źle mi się kojarzy - wiecie, nie umiem tego jasno wyjaśnić, ale chodzi mi o to, że nigdy nie przepadałam zbytnio za głosem Karoliny - jest dla mnie taki okropnie "drapiący", taki "skrzeczący" i moje uszy za nim nie przepadają. Dlatego jednak mimo tego, że na nieco gorszym poziomie, wolę piosenki Elizy w wykonaniu Oli. Coś co strasznie się wg. mnie rzuca w oczy - brak gracji u Elizy-Karoliny. Irytuje mnie strasznie - szczególnie gdy Eliza-Karolina bierze z jednego końca sceny skrzyneczkę z biżuterią i przechodzi całą scenę do krzesła - no co za okropny chód. Albo np. w "Przetańczyć całą noc" - też widać brak delikatności u Elizy-Karoliny. To jest zabawne, bo Eliza-Karolina, gdy się nie rusza, a mówi, to wychodzi na taką słodką, dziewczęcą, delikatną (oczywiście po przemianie), ale w momencie kiedy zacznie się ruszać ujawnia się w niej jednak komplety brak delikatności. Delikatny charakter w niedelikatnym ciele.

A propos Freddy'ego - Bacajewskiego. Widziałam go wczoraj i dziś. I stwierdzam, że jednak wolę Bacajewskiego w tej roli. Pomimo tego, że wokalnie gorszy jest od Michalskiego, to i tak robi wrażenie swym śpiewem. I wczoraj, i dziś dostał naprawdę duże oklaski. A oprócz radzenia sobie z piosenką, jest też dobrym Freddym aktorsko. Rusza się jakoś tak bardziej ciapowato niż Freddy-Michalski. I mam wrażenie, że lepiej wygląda w tym freddy'owym ubranku i kapelusiku.

Alfred Doolittle to genialna postać. Generalnie, moment w którym Alfred zaczyna wykrzykiwać “lalalalalalala” razem ze swoimi kumplami, to moment kiedy widownia budzi się z letargu. Jeśli komuś się spektakl nie podoba, to na pewno jedynym elementem jaki mu się spodoba, będzie postać Alfreda. Myślę, że bez tej postaci spektakl sporo by stracił. Ale niech Panu Bozi dzięki będą, że Alfred jest i może porwać widownię. Dziś usłyszałam, że przy piosenkach Alfreda aż ma się ochotę zeskoczyć z siedzenia i tańczyć razem z tłumem londyńskim .Coś w tym jest. Mnie na wszystkich spektaklach zawsze tak samo porusza “Muszę się żenić dzisiaj rano”. I przez cztery ostatnie wieczory po każdym spektaklu to nuciłam. Uwielbiam oglądać w tej scenie jak wszyscy skaczą – w różne strony, na różne sposoby. To tak wspaniale wygląda. Niby jest to tłum, niby wszystko się rusza własnym rytmem, a tak naprawdę jest tam harmonia. Bardzo podobają mi się dziewczyny uderzające łyżkami. Wspaniała jest też ta nagła nastrojowość w momencie, gdy zaczyna śpiewać Dziedzic. Najpierw wszyscy się bawili, przez chwilę wszyscy płaczą, a po chwili jednak dalej trwa “krótka rozróbka z wódką”. Coś pięknego. Właśnie dla takich scen warto chodzić na musicale Wink

Tak teraz mi się przypomniało... Właśnie, na premierze drugiej obsady Higgins-Więcek mówił bardzo wyraźnie i chyba nawet napisałam, że to bardzo pasuje do postaci. Problem w tym, że teraz Higgins-Więcek już nie mówi wyraźnie – dlaczego tak okropnie przeciąga wyrazy, wkrada się jakaś taka dziwna maniera... do cholerki... nie wiem jak to nazwać poprawnie, bo nigdy nie zgłębiałam polskiej fonetyki, ale to jest takie obrzydliwe zaokrąglanie wyrazów. I tak, Higgins-Więcek okropnie mówi szczególnie na początku. To razi uszy.

A przy okazji... jest pewna rzecz, która denerwuje mnie na KAŻDEJ majferce. Wymawianie angielskich nazw. O matko, chryste panie, jezus maria, do wszystkich diabłów. Spektakl traktuje o poprawnej wymowie, si? Przepraszam, ale w tym spektaklu bardzo gwałcone są różne angielskie nazwy (i jedno nazwisko). Ja wiem, ja wiem... nikt na to uwagi nie zwraca, się czepiam. Ale do cholery... Jedno na czym znam się naprawdę dobrze to fonetyka angielska. I bolą mnie uszy, gdy słyszę te dziwaczne twory. No ludzie... to jest raptem kilka nazw. I tak, zarzut głównie pod kątem obu panów Higginsów. To jest tylko kilka nazw... Jak można tak mordować język Szekspira i Byrona, hę?

Jeju... już nie wiem co pisać, i tak dziś będzie mało, bo niestety nie mam czasu do myślenia, bo jutro już wracam na uczelnię. A, i dziś była dziwna publiczność. Beznadziejna w trakcie spektaklu, ale za to jak się wcześnie poderwali z siedzeń! Byłam w szoku. A dziś wyjątkowo spektakl był jakiś taki słabszy... No ale może to tylko ja odniosłam takie wrażenie, bo np. mojej rodzince się bardzo podobało.

A teraz będę przepraszać, że mało napisałam i że nic odkrywczego, ale po prostu nie mam głowy dziś Sad

PS: Dziś stało się to samo co wczoraj. Gdy słuchałam pewnych piosenek, w główce oprócz głosu ze sceny w wielu momentach słyszałam inny głos. To jest dziwne. Czy ktoś może mi wyjaśnić co się ze mną dzieje? Bo ja tak nigdy nie miałam. Czy ja z tym powinnam do jakiegoś psychiatry się wybrać? Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 22:34, 03 Maj 2009    Temat postu:

Mino, jesteś wielka!!!!!! Dzięki, dzięki, dzięki ogroooomniaste za te recenzje! Smile

Do psychiatry nie idź... i tak nie pomoże Smile Już to przerabiałyśmy z Draculiną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 23:10, 03 Maj 2009    Temat postu:

Wielkie dzięki za to wierne relacjonowanie :* Natomiast co się tyczy głosów z głowy... normalka. Ale jeśli to dla nas jest normalka, inni ludzie niekoniecznie muszą tak to widzieć :-]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Pon 6:37, 04 Maj 2009    Temat postu:

Co tu dużo mówić - wilhelminę na asystenta reżysera ! :) Skrupulatnie wszystko opisałaś, ze wszystkim się zgadzam. Tak po krótce moje wrażenia. W szczególności NIE dla T. Więcka w roli Higginsa, o czym już pisałem. Operacja "odmładzamy Higginsa" całkowicie nieudana.
Byłem na MFL 29 IV z moimi przyjaciółmi z Warszawy (bo chcieli "na Więcka";) Też im nie "przypasował". Mimo, że T. Więcek to b. utalentowany aktor to zarówno M. Korwin nie trafił z wyborem (może A. Perski?!), ani aktor z kreacją. Wychodzi inspektor Gadget w przydługim paletku, a później to już przejażdżka po rolach, a to Wurzel, a to Gaston.
Z moją dziewczyną byliśmy na obsadzie (teraz ciężko orzec, która 1-sza, która 2-ga;) z M. Richterem. Oboje stwierdziliśmy, że to idealny Higgins. Nie jestem pewien, ale mając problemy z mikroportem, chyba specjalnie wcześniejszej "po angielsku" urwał się ze sceny.
Najbardziej "stabilne" role to B. Szyc i A. Śledź. Tu absolutne mistrzostwo. Choć dodałbym, że J. Wester "dorzucił" do swojej roli komiczną manierę "monty python'owska"- ciekawie pokazał postać płk. Pickeringa :) Sceną z telefonem i "jakie ona na włosy" - jednym gestem ustawia sobie publiczność. Dendronie wracaj do zdrowia i na scenę! :)
Zauważyłem ostatnio więcej "wpadek" słownych i z mikroportami. Ale sprawnie sobie aktorzy z mini radzą, choć wprowadza to w nich pewną nerwowość. Dodają też więcej tekstu "od siebie".
Ciekawie wilhelmina zinterpretowała ostatnia scenę. Rzeczywiście ten "obrót" Higginsa niby "ot, tyle" a ustawia optykę odbioru sceny. Podobnie takie niuanse, jak rzucanie przez Elizę pantoflami. Eliza - A. Meller robi to przekonywująco, a K. Trębacz mniej.
Generalnie dla mnie w scenach z głównymi postaciami - różne obsady to różne spektakle. Natomiast w zbiorówkach, czy scenach ze służbą nie wiadomo na co rzucać okiem - to atut:) Dzieje się b. dużo, wiele "małych-wielkich" ról. Po kilkunastu, czy kilkudziesięciu latach takie właśnie "małe rólki" najbardziej sie pamięta, np T. Gregor :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamilka__
KMTM


Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 349
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto 20:53, 05 Maj 2009    Temat postu:

Przeczytałam relecje Miny i... Obu Higginsów porównywać nie mogę, bo Richterowego nie widziałam, aczkolwiek co do Więcka mam chyba inne odczucia. Higgins-Więcek po przyjęciu Elizy pod swój dach chyba trochę się gubi - do tej pory wszystko miał pięknie poukładane, sam sobie świetnie radził, wszystko działo się tak jak on tego chciał. A tu nagle, z ulicy przychodzi biedna kwiaciarka, która nie potrafi się nawet poprawnie wysłowić i wywraca jego życie do góry nogami. On chce żeby było tak jak dawniej i nadal jest taki ułożony itp., ale z drugiej strony odzywa się w nim "ciemna strona mocy"Wink np. gdy Eliza po raz pierwszy odzywa się poprawnie i wykonują swój "dziki" taniec ;p
W każdym razie ja tak to widzę.

Ale co do "bezwstydnicy" masz rację - brzmi o wiele lepiej niż "arogancka dziewczyna" Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Pon 12:47, 08 Cze 2009    Temat postu:

7.06.09
Więcek, Trębacz, Śledź, Michalski.

To był według mnie bardzo udany spektakl. Podobało mi sie od samego początku.

Bardzo mi sie podoba jak Karolina gra, juz po balu w Ambasadzie. w ogole podtrzymuje swoje zdanie, że Karola jest super. Jak ona spiewa. Przetanczyc cala noc bylo po prostu genialne. W pierwszej scenie Karola ma swietna mine. Taka jest pocieszna. W ogole te wszystkie dialogi wychodzily jej swietnie.


Więcek.. pierwszy raz Smile hmmm. no na pewno zupelnie inny niz Richter. Lepszy chyba nie. ale nie jest gdzies tak daleko. Świetnie sie bawi głosem. Zabraklo mi Richterowego "taki ze mnie gentelmen" Więcek zaspiewal to tak zwyczajnie noo.. po za tym to wedlug mnie jest dobry. na poczatku mi sie troche nie podobalo.. ale to tylko przez chwile.. z przyzwyczajenia. Mi się podobalo.

Kurde. Czemu Tomek i Karolina nie wyciągają do siebie rąk jak Eliza wraca po torebkę? Mi się to tak podoba.. chociaż jak Karolina grala z Richterem to tylko Richter wyciągnął. No ale no brakuje mi tego.

W ostatniej scenie Karolina za szybko powiedziala „Tuuu” na pytanie gdzie są pantofle 

Śledz. Jak dla mnie bomba. Bawił mnie wczoraj ten Pułkownik Razz Jest super.. jak zawsze.

Na wyścigach w loży pojawił się Jacek Wester.. chyba w zastępstwie  nie jestem pewna.

Służba! Kocham służbę! Zwłaszcza Kucharke (Alicja Piotrowska) . Zresztą wszyscy sa cudowni. Uwielbiam jak śpiewają „oooo biedny nasz pan higgins”

Jeśli chodzi o zespol to Karolina Merda, Dorota Bialkowska, Renia Goslawska, Anna Urbanowska, Kasia Kurdej, Grazyna Drejska… najbardziej przykuwają moja uwagę. A i uwielbiam ten kawałeczek co Dorota śpiewa. I jak Drejska „niby to jaka laluniaaa” boooskie Very Happy

Jeden Szczęścia… Szyc jak zwykle boski. Krzysiek ma fajniejsza mine niż Lukasz. W ogole swietnie słychać Krzyska. Lubie tez jak zespolowo to śpiewają.

I uwielbiam te choralne spiewania! Boskieeeeeeeeeeeeee!

No My fair lady jest takie fajneeeeee. Co raz bardziej mi sie podoba. I mam ochote zobaczyc znowu..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
polajda
KMTM


Dołączył: 01 Maj 2008
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 18:39, 08 Cze 2009    Temat postu:

ja też wczoraj byłam.

Naprawdę Karolina bardzo mi się podoba w roli Elizy. Ma przepiękny głos- cudownie zaśpiewała wszystko. Aktorsko też dobrze i wcale nie bardzo daleko za Olą. Very Happy Dla mnie jej Eliza naprawdę wypada bardzo dobrze. Very Happy

Wczoraj miałam pierwszy raz Tomka Więcka. Naczytałam się dużo niesprzyjających mu opinii, jednak mi się podobał. Fakt, że jest dla mnie trochę za młody jak na Higinsa, ale to aż tak nie przeszkadza. Tak jak Ola wspomniała bardzo fajnie bawi się głosem. Śpiewał oczywiście jak zawsze świetnie. W moich oczach udana rola.

Jeżeli chodzi o zespół to wczoraj wytypowałam moją best 4 dziewcząt jeżeli chodzi o zespół Very Happy Renia Gosławska- jej styl chodzenia i miny mnie rozbrajają ;p pasuje do niej taki styl jakoś ;p, Kasia Kurdej- ta pani za to rozwala mnie w scenie "musze się żenić dzisiaj rano" podczas stukania łyżką o ziemię! Rewelacja! Karolina Merda- podobają mi się jej miny Very Happy I ostatnia pani- Dorota Białkowska- co tu dużo gadać. Świetne miny, pięknie śpiewa swój wers " świt budzi ludzi" i strasznie mi się podobają jej włosy wystające spod kapelusza. Very Happy

Oczywiście Bernard Szyc jak zwykle klasa Very Happy
Uwielbiam piosenkę "mały szczęścia łut" ale uwielbiam w niej właśnie pana Bernarda i Krzysia Wojciechowskiego. Co do Łukasza... hm nie wiem no, ale nie podoba mi się. Nie pasuje.

I teraz wspaniała służba.... Alicja Piotrowska, Alicja Piotrowska i jeszcze raz Alicja Piotrowska! Zawsze tak samo bezbłędna! A z facetów uwielbiam Tomka Gregora i Artura Guzę Very Happy Bardzo mi się podobają w ogóle te wejścia służby " biedny nasz pan Higins..."

aaaa i oczywiście rewelacyjna Anna Andrzejewska! Bez niej to nie byłoby to samo Very Happy

Jeszcze lubię jak Tomek Czarnecki mówi czy nie zawołać panience taksówkie Very Happy takie to urocze ;p

Generalnie MFL baaardzo mi się podoba i strasznie szybko mi mija zawsze. Very Happy
No cóż teraz to już byle do jesieni! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czemu
KMTM


Dołączył: 08 Cze 2008
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: GDYNIA

PostWysłany: Pon 22:44, 08 Cze 2009    Temat postu:

6.06
My Fair Lady powoli zajmuje u mnie pierwsze miejsce ,w kategorii najulubieńszy musical Very Happy Od początku byłam zachwycona scenografią , tłumaczeniem piosenek, doborem aktorów, choreografią i klimatem tego musicalu. Mimo że ,sobotnie MFL nie należało do najlepszych, ja i tak siedziałam wbita w fotel i uśmiechnięta od ucha do ucha.
Po pierwsze , chyba jako jedyna nie mam zastrzeżeń co do Wiecka! Według mnie nie tylko jego wokal jest świetny, ale cała postać wykreowana przez niego jest bezbłędna. Na pierwszym MFL byłam pod wrażeniem jego wymowy, głosu, charakteru jaki stworzył . W sobotę zdarzyło mu się sporo przejęzyczeń i zająknięć ale prezentował się równie z klasą. Uwielbiam jak mówi „Schowaj pazury ty kotko” z takim przekąsem . Kocham scenę gdy Eliza i Higgins są w domu matki Higginsa , kiedy Eliza pokazuje jak niezależna się stała, przeżycia jakie widać na twarzy Wiecka są niewiarygodne Very Happy
Kiedy śpiewała Karolina Trębacz słyszałam jak po sali przebiegł szept podziwu „Jaki Ona ma piękny głos” zdecydowanie się z tym zgadzam Smile. Uwielbiam ją w scenie ,gdy uczy się wymowy i połyka jedną KULKIE.
Byłam zawiedziona kiedy zamiast Freddiego Bacajewskiego pojawił się Michalski, chociaż kiedy odezwał się pierwszy raz zauważyłam podobieństwo miedzy ich głosami. Niestety to podobieństwo minęło gdy zaczął śpiewać. Nic nie może się równać z przecudowną rozmydloną, rozkochaną, ciapowatą i delikatną interpretacją Bacajewskiego, u Michalskim słyszałam za dużo zdecydowania.
Oczywiście służba jest przecudowna ich wścibskość , miny .okrzyki ,zwłaszcza Tomek Gregor Very Happy
Szyc jest nieeeeeesamowityy! Ale to przecież jasne! A w piosence Jeden szczęścia.. jestem pod wrażeniem efektu połączenia głosów Szyca i Wojciechowskiego , w tym trio Dziedzic niestety znika, Wojciechowski ma cudowny glos i jego miny :] .
Wielkim szacunkiem zawsze darze, darzyłam i będę darzyć Śledzia! Każda postać ,którą kreuje jest trafiona w dziesiątkę , nie inaczej jest w przypadku Pickeringa.
Jeżeli chodzi o resztę zespołu to na ulicy moją uwagę przykuwała głównie hmmm…głównie wszyscy Very Happy ale tak najszczególniej to uwielbiam głos Doroty Białkowskiej i Mateusza Deskiewicza, najfajniejsze uliczne charakterki to zdecydowanie Tomek Czarnecki , Grażyna Drejska i Ania Urbanowska Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1