Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 22:01, 02 Kwi 2009    Temat postu: Wrażenia

Już niedługo ten temat nam się przyda Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anika



Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:09, 04 Kwi 2009    Temat postu:

Już niemoge się doczekać wszych recenzji, kochani piszcie bo zaraz tu umre z ciekawości Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Nie 11:37, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Premiera udana. Większych wpadek nie wychwyciłam, drobne potknięcia oczywiście były, ale minimalne i prawie niezauważalne.
Obsada taka sama jak na piątkowej generalnej.
Uwertura ciut przydługa. Bardzo podobały mi się sceny uliczne, chociaż przez pierwsze trzy minuty - dopóki się nie przyzwyczaiłam do Elizowego Języka - nie mogłam nic zrozumieć. No i zbiorówki.. Bal wyszedł przepięknie. Z góry wygląda to naprawdę prześlicznie i strasznie żałuję, że to taka krótka scena. "Muszę się żenić" wielce sympatyczne i zacieszne. Fajnie zrobione i nie dłużyło się mimo tego, że to dośc długa scena. Za to rozmowy Elizy z Higginsem w II akcie już były trochę przydługie i momentami trochę odpływałam.
Jeśli chodzi o stronę wizualną. Wnętrze domu Higginsa bardzo mi się podoba, z kolei strona zewnętrzna raczej średnio. Podobała mi się też scenografia w scenie Balu. Niby prosta i chaotyczna, ale jednak ma coś takiego fajnego w tej swojej prostocie. Kostiumy mi się podobały, chociaż uważam, że mogli dać Elizie ładniejszą sukienkę na Bal. Kapelusze w Ascot są prześliczne, poza kapeluszem pani Kowalewskiej. No i światła... Cudowne! Draco, jak byś nadal szukała kogoś do pomocy przy budowie pomnika dla Kuchty, to ja się zgłaszam!

Obsada:
- Eliza - Ola Meller. W pierwszym akcie byłam nią zachwycona. Genialnie mówiła, genialnie się ruszała. Bardzo podobało mi się jak tuż po wyjściu jej ojca od Higginsa, stała przy drzwiach i co chwilę się wychylała, żeby sprawdzić czy nie wraca. Pięknie zaśpiewała "Przetańczyć całą noc". W drugim akcie podobała mi się dużo mniej. Brakowało mi trochę jakiejś ostrości. Chwilami była trochę rozmyta i chyba wolałabym, żeby była bardziej stanowcza. Ale ogólnie mi się bardzo podobała.
- Higgins - Marek Richter. W sumie był dokładnie taki, jak myślałam. Nie zaskoczył mnie niczym, ale mi się podobał.
- Pickering - Jacek Wester. Podobało mi się, że bronił Elizy i starał się chronić ją przed "złym Higginsem". Był taki cieplutki. I fajnie wypowiadał niektóre kwestie. Jestem wstrząśnięta Smile
- Freddy - Jerzy Michalski. Fajna ciapka z niego, acz przyznam, że momentami bardzo kojarzył mi się z Willardem. Za to pięknie śpiewał.. szkoda tylko, że tak krótko.
- Alfred - Bernard Szyc. Chyba najbardziej podobał mi się w scenie u Higginsa. Ogólnie był bardzo fajny.
- Harry i Jamie - Łukasz Dziedzic i Krzysztof Wojciechowski. Ta dwójka bardzo mi się podobała. Byli świetnie zgrani i fajnie się uzupełniali.
- Służba. Wszyscy byli świetni i nie będę opisywać dokładnie, bo z góry nie zawsze widziałam twarze. Rozbroił mnie Artur Guza, który jakoś w drugim akcie udawał, że czyści klamkę, a po podsłuchaniu tego co chciał szybciutko i po cichaczu się zmył. Ogólnie służba jest genialna i tylko czekam, aż usiądę gdzieś bliżej, żeby im się poprzyglądać.

Spektakl całkiem przyjemny, acz właściwie było mniej więcej tak, jak się spodziewałam. Były momenty świetne i były dłużyzny. W pierwszym akcie piosenki bardzo spowalniały akcję, a w drugim akcja "spowalniała" piosenki. Nie jest to spektakl na który będę jeździła co chwilę i w tym sezonie już raczej sobie odpuszczę. Po wakacjach zacznę polować na drugą obsadę..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wilhelmina
KMTM


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 13:07, 05 Kwi 2009    Temat postu:

No tak... ech... ja chyba jestem jedyną osobą na forum, która była podekscytowana przed premierą, w trakcie i dalej jest Wink MFL trafia do mnie całkowicie. Uwielbiam tę historię i uwielbiam wykonanie.

Premiera się udała, ale było dużo potknięć słownych, kilka razy czapki spadały w scenach zbiorowych, jednemu tancerzowi kubeczek wyleciał, komuś mikrofon się nie włączył, gdy powinien, itp. itd.

Ale spektakl jest ładny. Taki, że jest na czym oko zawiesić - na sukniach, na kapeluszach, na pociesznych scenkach w tle albo jeszcze pocieszniejszych scenkach właściwych. Na mnie stroje robią duże wrażenie - wyglądają na dobrze zrobione, a nie tak na łapu-capu. Szczególnie piękne są białe suknie z balu - co kolejna to piękniejsza. Niektóre stroje z Ascot też ładne (aczkolwiek te kapelusze i różne dziwne wzory na ubraniach trochę psują to piękno, ale za to dodają odrobiny absurdu). Eliza często zmienia stroje i nie wszystkie mi się podobają. Generalnie jej sukienki w porównaniu z sukienkami innych kobiet są takie... zwyczajne (może takie było zamierzenie). Najbardziej podoba mi się na początku - jako kocmołuch.

Na scenie dużo się dzieje i chyba dlatego wolę siedzieć bliżej sceny. Gdy oglądałam z daleka kompletnie nie wiedziałam na czym się skupić w scenach zbiorowych. A z bliska tak jakoś łatwiej wyłapać poszczególne "zdarzenia". No i bal robi lepsze wrażenie z bliska - z daleka ogarniamy całość, ale widzimy też, że nie jest to takie "wielkie", a z bliska właśnie ma się wrażenie, jakby na balu było naprawdę dużo gości - białe suknie wręcz płyną w tym tańcu. Śliczne! Ach i och! Wink

Ojej... teraz muszę napisać coś o postaciach... ale matko... od czego tu zacząć? Bo wiecie... mnie się naprawdę wszyscy podobali.
No to tak:
Eliza - Dzięki Oli Meller polubiłam tę postać. Jej Eliza jest taka pocieszna. Świetnie zaśpiewane wszystkie piosenki. Wcześniej niezbyt do mnie trafiały, a jednak wykonanie Oli naprawdę mnie zachwyciło. "Przetańczyć całą noc" – wspaniałe, chyba to jest moja ulubiona piosenka z MFL! Cały czas to nucę Wink I nawet podobało mi się "Czekaj no Higginszczaku". Ola świetnie gra tę postać. Jest taka swobodna. Eliza to prosta dziewucha, ale nie głupia Wink I to jest już "moja" Eliza, nie chcę innej Wink

Pickering – jaka wesoła postać! Wcześniej myślałam, że nie będę lubiła Pickeringa. Ponieważ obejrzałam co nieco przed premierą miałam już gotowe wyobrażenie – myślałam, że to będzie taki sztywny jegomość, trochę taki wujek z dobrym sercem. A tu się okazuje, że Pickering jest zupełnie inny. Jest przezabawny! Bardzo podoba mi się, jak zagrał go Wester. Myślę, że wszyscy byliśmy wstrząśnięci Wink I chciałabym, aby Pickering taki pozostał. Nie chcę innego.

Ojciec Elizy – Tę postać polubiłam już wcześniej, tak jak jego wspaniałą piosenkę „With a little bit of luck”. Bernard Szyc wspaniale zagrał. No po prostu wybornie. Ta postać bardzo dużo i długo mówi, ale to co mówi i jak mówi wcale nie nudzi. Trio pod wodzą „dokumentnego gołodupca” jest bardzo wesołe i „Tylko jeden szczęścia łut” mogłabym słuchać w nieskończoność. Druga piosenka - „Muszę się żenić dzisiaj rano” już mniej mi się podoba. Scena robi wrażenie, ale Doolittle trochę w niej ginie, pomimo fraku. Wg. mnie jest to rola idealna dla Pana Szyca. Brawo!

Pani Pierce – postać, która ma śliczną, czerwoną suknię Wink Typowa szefowa służby, która trochę boi się swojego pana, ale kiedy trzeba potrafi postawić na swoim. Pani Andrzejewska jest świetna w tej roli. Lecz przyznam, że miałam jakieś takie skojarzenia z PiBową Szafą. Ciepła, kochana, pomocna. Lubię takie postaci.

Służba prof. Higginsa – ach! bez nich ten spektakl nie miałby czaru Wink Pojawiają się w każdej scenie w domu Higginsa, zawsze ich widać i słychać – wiecznie coś polerują i odkurzają. Mój wzrok najczęściej przykuwała Marta Smuk i jej miotełka Wink Udana rola lokaja w wyk. Gregora - „Przyszedł Alfred Doolittle, z zawodu śmieciarz. Wyrzucić.” Wink

Matka Higginsa – bałam się, że nie będzie mi się podobać Ewa Gierlińska w tej roli, a jednak... matka Higginsa wyszła taka jak chciałam. Niby chłodna arystokratka, a tak naprawdę ciepła i kochająca. Ma pecha, że trafił jej się taki syn Wink Podoba mi się jej stosunek do Elizy, szczególnie na końcu – w ich rozmowie.

wszyscy już? eee... nieee... Wink
Prof. Higgins – (tu następuje dość długa pauza, bo Mina się uśmiecha od ucha do ucha i nie wie co powiedzieć Wink) tak... kto mnie zna ten wie, że Prof. Higgins to moja ulubiona postać z MFL. I bardzo, bardzo chciałam, żeby ta postać została dobrze oddana. No i została... Marek Richter stworzył właśnie takiego Higginsa jak chciałam. To nie jest taki ciepły dziadziu jak z filmowej wersji, ani nie jest to taki przesadnie zdystansowany fonetyk o zimnym sercu jak z „Pigmaliona” teatru telewizji. To jest taki idealny Higgins – pewien swego, zabawny w powadze i poważny w zabawie. Podoba mi się to, że Higgins tylko na chwileczkę, pod koniec, odkrywa przed Elizą, co tak naprawdę czuje. Richter wniósł do tej postaci dużo ciepła i uroku, ale nie przesadził. Postać wciąż jest stanowcza i mówi co myśli. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to niektóre kwestie wypowiadane przez Higginsa – były trochę zbyt kolokwialne. Higgins powinien mówić idealnie (nie tylko pod względem fonetyki), a nie zawsze tak jest (wina tłumaczenia, czy aktora?) ale wybaczam. Bo i tak Higgins to naprawdę wspaniała postać. Uwielbiam dwa długie dialogi między nim a Elizą – ten po balu u niego w domu i ten pod koniec u jego matki. Kunc napisała, że jej się dłużyły, a mnie wręcz przeciwnie – chłonę każde słowo przez nich wypowiadane. Przedwczoraj i wczoraj słuchałam z taką samą uwagą, mogę nawet rzec – z zapartym tchem Wink Coś pięknego... Najwspanialsza jest ostatnia scena – z przyciemnionym światłem. Cudna! Aczkolwiek mam wrażenie, że niekoniecznie dla wszystkich zrozumiała (mówię o tych, którzy w ogóle nie znają historii). Mnie ciarki przechodzą w tej scenie. Wcześniej pisałam, ze nie chcę innej Elizy i innego Pickeringa. To teraz wam powiem, że tak naprawdę to ja nie chcę innego Higginsa. Bo ten jest dla mnie idealny.
No i jeszcze dodam, że się wczoraj wzruszyłam pod koniec, o! Wink

Pewnie zauważyliście już, że Mina o żadnym spektaklu jeszcze tyle nie pisała i na pewno się tak nie emocjonowała Wink No... to teraz już wiemy, jaki spektakl Mina lubi najbardziej Wink

Dziś zobaczę obsadę nr 2 i się boję... Nie tego, że będzie lepsza. Ale tego, że będzie gorsza. Obsada nr 1 wysoko postawiła poprzeczkę. No, zobaczymy...


Ostatnio zmieniony przez wilhelmina dnia Nie 13:40, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mefisto
KMTM


Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia/Wawa

PostWysłany: Nie 13:19, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Kunc, fajnie wszystko opisałaś. Wtrącę słowo od siebie. Siedząc "z przodu" doskonale widać "warsztat" wokalny i aktorski Oli Meller, chylę czoła. "Czekam" na Karolinę Trębacz i Renię Gosławską. Służba strojąca miny - szczególnie rozbawił mnie Paweł Bernaciak. Acz trochę "zajeżdżało" - Toniem - ale sympatycznie! Tomasz Gregor świetnie zagrał lokaja. Bernard Szyc poradził sobie z rolą - nie było "czyć skrzypka". Jacek Wester przezabawny, szczególnie w scenie "z telefonem" - wystarczył jeden gest by rozbawić publiczność:) Ale zapewne też Andrzej Śledź w tej roli wysoko postawi poprzeczkę. Anna Andrzejewska - doskonała. Okej, nie chciałbym kogoś wyróżniać indywidualnie - wszyscy zagrali świetnie; wiele wiarygodnych ról epizodycznych np w wykonaniu Alicji Piotrowskiej, czy Marka Kaliszuka:) Faktycznie Jerzy Michalski aktorsko nieco - Willard, ale wokalnie bez zarzutu :) Na próbie Tomasz Bacajewski był w tej roli bardzo przekonujący. "Pojedynek" aktorki Marek Richter - Tomasz Więcek będzie bardzo ciekawy. Łukasz Dziedzic i Krzysztof Wojciechowski - wspaniale dopełniali Alfreda. Z góry lepiej widać "zbiorówki", szczególnie scenę balu i w pełni "bruk" ulic Londynu :) Fajnie wymyślono scenę gonitwy - 3 "koniki" - chciałem zagalopować za nimi ;) W tej scenie z wersji "86"zapadła mi w pamięć charakterystyczna "bomba" na gonitwach z Ascot. Wydaje mi się, że były w MFL"86" bardziej kolorowe kostiumy; scenografia mniej symboliczna i więcej bieli. Ale wtedy były inne możliwości i trendy. Cieszy, że wielu aktorów zagrało "ponownie", ale rzecz jasna w innych kreacjach np. Krystyna Wodzyńska, Ewa Gierlińska, Anna Andrzejewska, Andrzej Śledź, Maciej Dunal, czy Krzysztof Stasierowski (wtedy fantastyczny płk. Pickering, niezapomiany "glos"!). Generalnie podobało mi się! :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Nie 14:13, 05 Kwi 2009    Temat postu:

No dobra, to teraz moja kolej. Kunc wyraziła swoje zdanie w moderacji, Mina się pozachwycała, a ja… ja tak chyba gdzieś pomiędzy jestem.

4.04.2009, obsada premierowa

Majferka okazała się lepsza, niż się spodziewałam. A to już całkiem spory sukces. Pierwszy akt niezmiernie cieszył me oko i ucho, drugi nieco się dłużył i znalazłabym tam więcej elementów, do których się można przyczepić, ale ogółem mówiąc, wyszło Baduszkowcom sprawne, porządne przedstawienie, które ogląda się z przyjemnością i które dostarcza bardzo wielu przyjemnych wrażeń zarówno estetycznych (bo rzeczywiście jest na co patrzeć, o czym za chwilę), jak i, ekhym, duchowych. Tempo akcji jest dobre i wciąga, mnogość zespołu na scenie przykuwa uwagę, a wszystkie małe etiudki, epizodziki w tle sprawiają, że gubiłam się kompletnie, gdzie patrzeć, bo wszędzie tyle się działo – i tak lubię, bardzo, bardzo lubię, bo to sprawia, że ma się ochotę iść jeszcze i jeszcze żeby wypatrzeć jak najwięcej nowości. Co za tym idzie, sceny zbiorowe rzeczywiście zachwycały, a to, co już na próbie rzucało mnie na kolana, tutaj zrobiło – tak, jak oczekiwałam – jeszcze bardziej kolosalne wrażenie, jak na przykład scena balu. Ach, jak ja kocham walc wiedeński, a tutaj choreografia jest zachwycająca, wszystko płynie, wiruje, błyszczy w świetle… A żeby błyszczeć w świetle, to światło być musi, więc tu niniejszym biję któryś z kolei pokłon Piotrowi Kuchcie; ja nie wiem, co by się z nami stało, gdyby nie jego oświetlenie. Rewelacja, po raz kolejny wspaniała robota.

Scenografia również bardzo przypadła mi do gustu, i to wszystkich pomieszczeń – nawet pusta rama domu Higginsa przypadła mi do gustu i sprawnie spełnia swoją funkcję. Scena balu to same zachwyty od góry do dołu, zakochałam się w tych żyrandolach. Dom Higginsa, salonik jego matki, ulice Londynu… Mam ochotę porwać jedną z latarni i zabrać do domu. Mogę? Proszę, proszę, proooszę! Natomiast jeśli chodzi o kostiumy, to rozpiszę się o tym jeszcze w odpowiednim dziale, ale tu napiszę tylko, że podobały mi się, zwłaszcza to pomieszanie z udziwnionymi, fantazyjnymi kreacjami z innymi, bardzo przeciętnymi noszonymi przez trójkę głównych bohaterów. I łaaa, ja chcę pelerynę Elizy! Piękna. Nawet peleryna wyjściowa Jekylla z Rozrywki została sromotnie pokonana. Dracze oczarowana planuje niecne włamanie się do magazynu kostiumów nocą.

Choreograficznie, jak już wyżej pisałam, to cud i miód i właściwie wszystkie sceny zbiorowe pokierowane są sprawną ręką, cieszą oko i w ogóle ochy i achy. W tym miejscu chylę czoła przed naszym zespołem, bo nie zawiedli i taka chmara ludzi na scenie, każdy wie, co ma robić i robi to w przecudowny sposób – brawa. Jest i elegancja, dystyngowanie, poczucie elity, świetnie odegrana arystokracja – i jest brawurowy świat londyńskiej ulicy, który, przy całym moim zamiłowaniu do świata socjety, bije arystokratów na głowę; to właśnie sceny uliczne najbardziej przypadły mi do gustu. Tancerze – jak zwykle, cudowni. Akcent wszystkich – przeucieszny, a jeśli już przy tym jesteśmy, to… CHÓR! *_____* Pisałam to już wielokrotnie, ale tutaj to zasługuje na wielkie litery – nawet, jeśli nie lubi się MFL, to warto pojechać do Muzycznego na ten spektakl choćby tylko po to, żeby posłuchać chóru. Brzmi tak, że klękajcie, narody, dokładnie, jak lubię – z mocą, silne, potężne głosy, a nie jakieś ciche pojękiwania, jakie nieraz dostajemy, piękne harmonie, rewelacyjne zgranie… Nic, tylko się zachwycać i piać. Do tej pory myślałam, że mimo, że brzmienie naszego zespołu jest świetne, to B-wayowi raczej w Polsce nie dorównamy, ale teraz… no. To lubię.

No dobrze, to skoro już omówiłam tło, wypada przenieść uwagę na tych, co grali pierwsze skrzypce…

Eliza – Ola Meller. W pierwszym akcie rewelacja. Cudownie grała, śpiewała pięknie (aczkolwiek miałam wrażenie, że przez część „Przetańczyć całą noc” męczy się z tym utworem; no, ale jak się słucha na co dzień wykonania Grażyny Brodzińskiej…). W wersji „wulgarny kocmołuch” rzuca na kolana i za to ogromne brawa. Potem, w drugim akcie… też dobrze, a nawet bardzo. Niektóre kwestie w rozmowach z Higginsem brzmiały w jej wykonaniu dokładnie tak, jak sobie je wyobrażałam, a jednak… brakowało mi czegoś, być może pewnego urozmaicenia w tonie, w sposobie wypowiadania kwestii. Gdyby w końcowej rozmowie z Higginsem Ola wprowadziła nieco więcej urozmaicenia, wypadłoby moim zdaniem znacznie lepiej, a tak było… dobrze. Ale jednak po brawurowym pierwszym akcie pozostało mi trochę niedosytu. Zwalam na balkon i czekam na okazję przyjrzenia się jej grze z bliska.

Profesor Henry Higgins – Marek Richter. Ja również uwielbiam tę postać. Faktycznie, Richter nie był ani ciepłym dziadziusiem, ani zimnym draniem – mieszanka wyważona bardzo odpowiednio. Ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się, nawet bardzo, niektóre sceny wypadły dokładnie tak, jak tego chciałam. A już „Mamo!” końcowe – rewelka. Właściwie nie mam się do czego przyczepić, bo Richter okazał się raczej taki, jakim spodziewałam się go w tej roli zobaczyć, ogólnie bardzo dobrze i wokalnie pięknie. Aczkolwiek nie do końca przekonuje mnie jego specyficzne „przeciąganie” niektórych słów, zarówno w śpiewaniu (głównie) jak i przy wymowie angielskich nazw. Troszkę drażniło.

Pickering – Jacek Wester. Nie mam się do czego przyczepić. Zabawnie, ciepło, a jednocześnie w jego kreacji miałam wrażenie, jak gdyby to ciepło i grzeczność były nie do końca świadome, w pewnym stopniu machinalne, co dodawało niejednoznaczności do postaci. Rozwalił mnie podtekst o tym, gdzie się kupuje kobiece stroje i skąd szanowny Pułkownik to wie. Scena z telefonem – super. Bardzo naturalnie, pociesznie… No nic dodać, nic ująć, podobało mi się bardzo. Piękny taniec przy „The rain in Spain.” Również jestem wstrząśnięta Wink

Alfred Doolitle – Bernard Szyc. Bez gadania i z miejsca mój faworyt! Przy jego monologu w gabinecie Higginsa prawie płakałam z uciechy, genialne wyczucie komizmu postaci, cudownie pociągnięte kwestie, nawet krótkie „Nie” w pytaniu, czy Doolitle ma odrobinę moralności, powaliło mnie na kolana. Chylę czoła, czapki z głów i co tam jeszcze. Sceny z jego udziałem zaliczają się bez wątpienia do moich najulubieńszych w całym spektaklu, a już końcówka „Jeden szczęścia łut” rozbroiła mnie totalnie. Cicho tam, tu się śpi! Genialne XD Dracze kwiczy z uciechy. A skoro już o tym mowa, to Jamie i Harry (Krzysiek Wojciechowski i Dziadu) dopełniali tego obrazka cudnie, brzmieli we trójkę z Szycem uciesznie, tańcowali nie mniej udanie i ogółem czego tu nie kochać, naczelne żulki londyńskie rządzą na całej linii. No i nie muszę chyba dodawać, co zrobiła ze mną solówka Harry’ego pod koniec „Muszę się żenić”…?

Pani Pierce – Anna Andrzejewska jak zwykle nie zawiodła, uwielbiam ja oglądać i to by było na tyle, nie mam pytań, brava. To samo tyczy się reszty służby – marzę, żeby móc im się do woli przyglądać, a jak oni pięknie brzmią razem…! Super, trudno mi wybrać ulubieńca, rewelacyjny zespół i chcę więcej.

Bardzo bym chciała na obsadę numer 2… Dlatego tym bardziej czekam na relacje z dzisiejszego spektaklu.

No i cóż tu więcej rzec…? Udany spektakl. Polubiłam go. Przerósł moje oczekiwania, ale jednocześnie nie sprawił, że rozkochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie jest idealny, swoje wady ma - poza super dynamicznymi scenami jest parę dłużyzn, zwłaszcza w drugim akcie, i chodzi mi tu niestety bardziej o rozmowy Elizy i Higginsa - po raz kolejny zwalam na balkon, odległości nie sprzyjają odbiorowi takich kameralnych scen. Z przyjemnością obejrzę raz i drugi i pewnie jeszcze trzeci, bo czemu nie, ale mimo wszystko nie przebija moim zdaniem niektórych innych spektakli obecnie granych w Baduszkowej. Jest potrzebny, na pewno będzie bardzo popularny i dobrze, zasługuje na to. Wszyscy po raz kolejny udowodnili, że kochamy ten Teatr nie bez powodów. Fajnie, że jest Majferka. Jednak ja mimo wszystko jeszcze poczekam na „moją” premierę…

EDIT: No i na śmierc zapomniałam o Freddym XD Co chyba samo w sobie sporo mówi o moim podejściu do tej postaci... No więc nie lubię tego typu bohaterów. Są mdli. Tym bardziej cieszę się, że Jurek Michalski poszedł w stronę komizmu i sympatycznej bezradności, w tym bliski jest "Pigmalionowi" i temu, jak sama widzę tę postac. Zrobił dobre wrażenie, a to już całkiem sporo, jeśli chodzi o Freddy'ego. No i parę Jerzowych Dźwięków wkradło się w piosenkę i wbiło Dracze w siedzonko, jak dobrze, stęskniłam się. Następnym razem podejmuję się mierzyc czas.


Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Nie 14:47, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola
KMTM


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: czarna dupa

PostWysłany: Nie 15:41, 05 Kwi 2009    Temat postu:

hmmm.
03.04.09 generalna. obsada taka jak na premierze ;>

No jestem miło zaskoczona, nie spodziewałam się właściwie.
Ze zbiorówek to scena ślubu wymiata.. rewelacja.
Walc pięknie wygląda..Aktorzy śmiesznie wyglądają w tych perukach Very Happy

Ola Meller jest rewelacyjna w 1 akcie jak i drugim. chylę się przed nią nisko. Brawa! pięknie spiewala... i aktorsko świetnie.

zreszta Brawa dla wszystkich aktorow bo wedlug mnie zrobili kawal dobrej roboty.. zreszta jakby mogło być inaczej Very Happy

Bardziej mi sie podobał Bacajewski w roli Frediego. nie umiem powiedzieć dlaczego.. ale jakos bardziej mi sie podobal na probie. Michalski wokalnie dal czadu jak zwykle zreszta Smile

Bernard Szyc pokazal klase Smile ogormnie mi sie podobal.

Kostiumy są świetne, tak samo scenografia. Smile

czekam na inna obsade, bo mnie ciekawosc zżera Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina



Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 806
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 17:45, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Dzięki Kochani za wrażenia. Z tego co napisaliście wnioskuję, że MFL zdecydowanie się udało Very Happy Z niecierpliwością czekam na wasze relacje z dzisiejszego spektaklu Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gienek



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: GDYNIA

PostWysłany: Pon 16:53, 06 Kwi 2009    Temat postu:

!!! OLA MELLER !!!
Piekna jak zawsze,wspaniala jak zawsze,slodka jak zawsze,jej anielski glos piesci me uszy - ona sama jest ANIOLEM !!!
Dziekuje,za to ze jestes Olu Wink


Ostatnio zmieniony przez Gienek dnia Pon 17:16, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Pon 19:13, 06 Kwi 2009    Temat postu:

No, Kochani.. jak tam druga premiera? ;>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> My Fair Lady Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1