Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wrażenia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Piękna i Bestia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Wto 20:21, 02 Cze 2009    Temat postu:

No to teraz ja. Spektakl ten sam, co Findurkowy, czyli 1.06 g.11, a obsada przedstawiała się następująco:

Jerzy Michalski
Ania Urbanowska
Krzysiek Żabka
Mateusz Deskiewicz
Marek Kaliszuk
Łukasz Dziedzic
Alicja Piotrowska
Anna Andrzejewska
Ewa Gregor
Bernard Szyc
Gaweł Smuk-Wolak (tutaj wierzę obsadzie przy szatniach, bo Szczerbatków nie rozróżniam tak po nazwiskach.)

Spektakl oglądałam z loży, także pewnie nie wszystko wychwyciłam. Acz muszę przyznać, że im dalej się siedzi, tym bardziej to wszystko wygląda karykaturalnie i komiksowo.

Akt I

- W "Belle" Tomek Więcek patrzył z rozkoszą na Belle, wzdychając co jakiś czas. W ogóle ciągle się kręcił i przełaził za drzewkową scenografią, żeby wyjść w innym miejscu, wynikiem czego w końcu wyszedł na sam bok sceny po lewej stronie i chyba tłumaczył zawzięcie sklepikarzowi (wykonując przy tym masę rozbudowanych gestów), że powinien zmienić wystrój swojego sklepu na bardziej reperezentacyjny. Poza tym Eliza sobie uroczo rozmawiała z jakimś panem w peruce (Artur Guza?). No i był motyw ze złodziejem (ale on już chyba wszedł na stałe, hm?).
- nie wiem jak to jest, że będąc siódmy raz na spektaklu i wiedząc w miarę dobrze, co się dzieje w jakim momencie, ciągle podskakuję kiedy Gastąą strzela ze strzelby xD
- W repryzie "Belle" Więcek zaczepił pana Fogla i obrazowo zasugerował mu, że Piękna normalna raczej nie jest. Wisło podszczypywał biegnące przed nim dziewczęta.
- Wstęp do "No matter what" wychodzi strasznie sztucznie..zawsze. Szczególnie upadki Maurycego po tym, jak się uderza o kręcące kółko. I moim zdaniem powinni wywalić to "coś", co Belle z siebie wydaje, kiedy podaje tacie młoteczek, czy tam śrubokręcik.
- Maurycy nie do końca wymierzył odległość do drzewek i podczas wykręcania zahczył o scenografię.
- Pożegnanie Belle z ojcem wyszło cudownie, tak samo jak kwestia Pięknej o szaliku. To wszystko było takie troskliwe, do tego nie wyszło sztucznie. Super.
- W scenie kiedy Babette flirtuje z Maurycym, Lumiere przyglądał się jej z nieskrywaną odrazą, mówiącą coś w stylu "to jest żałosne, a ja wcale nie jestem zazdrosny" - fajnie to wyszło.
- Podczas sceny zazdrości między Lumierem a Babette, Kaliszuk nie zapalił swoich płomyczków, przez co zawzięte zdmuchiwanie ich przez Miotełkę wyszło trochę bezsensownie.
- Tak jak Draco pierwszy raz zobaczyła ogień w kominku, tak ja wczoraj pierwszy raz zobaczyłam, że przed "Me" - kiedy Gaston prezentuje swe możliwości głosowe krzycząc imię Pięknej - Belle najpierw wygląda przez okno, a dopiero potem wychodzi. Spostrzegawczość xD
- Baaardzo podobała mi się Ania w "Me". Jej wstawki wyszły bardzo naturalnie, a tekst "Ja po prostu na ciebie nie zasługuję" już w ogóle wyszedł rewelacyjnie. Zresztą Żabek również w tej scenie był świetny. "Wieeeeem! Nikt nie zasługuje..." wyszło bosko. I dobrze, że Żabek nie szamocze się pół godziny z kieszenią wyciągając portrecik.
- Mogliby uciąć niektóre Podfruwajkowe wstawki, bo co za dużo to niezdrowo. I tak jak początkowe trzymanie się za gardło i tego typu rzeczy wychodzą świetnie, tak późniejsze chodzenie po kole z tzw. bulwersem już wychodzi sztucznie. Fragment z Lefou też bym wywaliła, ale to jeszcze wychodzi tak w miarę.
- Dziadkowi super wyszło "Proszę? Proszę Cię! Oszczędź mi tych przykrych uwag!". Zresztą cała ta scena wyszła cudnie, zarówno ze strony Cogswortha, Lumiera jak i biednej Szafy, z której wszyscy się śmieją. No i "musimy się jakoś trzymać" i panowie ściskający się (..oraz Dziadkowy wyraz twarzy) - urocze. Nie pamiętam, czy to tutaj, ale w każdym razie w którejś z zamkowych scen Dziadu zastosował swój obrocik, dzięki czemu szafeczka się otworzyła Smile
- Łukaszowy zaciesz i prawie tuptanie w miejscu z radości jest tak perfidnie wredne, że aż słodkie xD Bardzo podobało mi się, że każdym razem kiedy Belle patrzyła "w jego stronę" momentalnie stawal się poważny, tylko po to, aby po chwili znowu zacząć zacieszać. W tej samej scenie Ania była bardzo przekonująca - podobało mi się jak powiedziała kwestię o tym, że nawet się nie pożegnała. No i Rycerzyki... w sumie zawsze robią to samo, ale uwielbiam na nich patrzeć w tym momencie.
- Jak już mówiła Draco, rzeczywiście ustawianie Rycerzyków w "Home" bardzo skutecznie odwraca uwagę od Belle (a szkoda, bo to jest utwór, w którym może się popisać), no ale jednak.. Dziadu tak pięknie ich ustawiał, że nie mogłam się powstrzymać od patrzenia w tamtą stronę.
- Bardzo podobało mi się, jak w momencie gdy Szafa opowiada Pięknej o swoim występie w Operze Królewskiej, Czajnikowa przedrzeźniała ją mówiąc bezgłośnie szafowy tekst razem z Szafą. Poza tym "SIGNOOOOOREEEE!!!" w wykonaniu pani Andrzejewskiej, w połączeniu z TĄ miną.. - bezcenne.
- Uwielbiam panią Andrzejewską w scenie przymierzania sukienki przez Belle. No i wczoraj również pojawiła się moja ulubiona "figlarka" xD
- W "Gaston" mikroport Lefou strasznie trzeszczał, aż w końcu padł zupełnie i Wieco śmignął za kulisy po mikrofon i cichaczem podał go Mateuszowi. Po "Gastonie" Mateusz na chwilę wybiegł za kulisy, ale później i tak wrócił z mikrofonem i repryzę również zaśpiewał w taki sposób.
- Małgosia Szczypińska była uroczo zazdrosna o Gastona i wielce oburzona, kiedy Podfruwajki odciągnęły ją od Ciacha.
- Pod koniec repryzy wystąpił wspominany już przez Findurkę klaps wymierzony przez Gastona w tyle partie Lefou xD
- Wyczułam lekki podtekst u Dziadka, kiedy pytał (retorycznie) Rycerzyka czy nie miał tego w nocy xD
- Baduszek wyjątkowo energicznie trzepnął w stół i jeszcze później trochę znęcał się nad swoim jedzeniem.
- Flirtowanie Babette z Lumierem wyszło uroczo, chociaż przyznam że wolę wersję kichaną niż kaszlącą przed kwestią "to wszystko przez te moje ręce".
- Przed kolacją Lumiere przystawiał się do Belle. Powiedziałabym nawet, że wręcz na nią napierał. Oczywiście dopóki Babette nie stuknęła go w plecy i nie przypomniała kim powinien się interesować.
- "Gościem bądź".. Ykhm.. przyznam, że przez prawie całą tę scenę podziwiałam prawą stronę sceny i to, co się tam działo... xD Motyw z perfumami pojawił się również wczoraj, chociaż ja zauważyłam to dopiero jak już Lumiere zostal psiknięty i Szafa zabierała się za Zegara (wielce uradowanego z bycia psikanym). Duet Andrzejewska-Dziedzic w tej scenie to mistrzostwo! Ich radosne pląsy i późniejsze tango - zakończone intensywnym wygięciem Szafy w taki sposób, że chyba coś jej strzyknęło w kręgosłupku i Zegar był zobowiązany zareagować i pomóc jej się podnieść - mogłabym oglądać w nieskończoność. Jeśli chodzi o smarkanie i te sprawy, to na początku Szafa podarowała Zegarowi dolną część swojej bielizny. Dziadu spojrzał z obrzydzeniem na tę część garderoby i demonstracyjnie oddał Szafie majtasy, oczekując na chusteczkę, której się doczekał. Wysmarkał się jak trzeba, po czym oddał Szafie, która trochę ją wywietrzyła i wytrzepała po czym sama zaczęła ocierać łezki.
- Po kolacji Lumiere z dziką żądzą wpatrywał się w Belle i był dość zdenerwowany, kiedy koledzy pozbawili go możliwości pójścia z Piękną na spacer.. we dwoje.
- Podczas wczorajszego oprowadzania Dziadu wybrał opcję "Bim Bam". Lumiere na balkonie tak patrzył na Belle, że myślałam że wzrokiem zedrze z niej ubranie xD No i Dziadu baardzo zachwycał się arrasami.
- "If I can't love her" wyszło ładnie, acz szczerze mówiąc słyszałam lepsze Baduszkowe wykonania. No i "...yyyyyć" było dośc krótkie jak na Jerzego - "zaledwie" do opadnięcia kurtyny.

Akt II (tu będzie dużo krócej)

- cała scena z Królem Arturem wyszła pięknie. Zresztą.. zawsze wychodzi cudownie. Kaliszuk zamiast "i NADAL zachowuje się jak gentleman" powiedział "NA RAZIE".
- "Maison des Lunes" jak zawsze genialnie. Mogłabym to oglądać wiecznie..
- Skakanie Dziadka, kiedy Bestia przegląda się w jego szybce jak zawsze urocze. I Kaliszuk również świetnie się wpasowywał ze swoimi wstawkami, których mówić nie powinien.
- Podczas kolacji Bestia najpierw wypił cały napój za jednym zamachem i zreflektował się, gdy zobaczył, że Belle pije powolutku. No i były moje ukochane zabawy sztućcami! Uwielbiam ten moment. Do tego pani Piotrowska zaśpiewała naprawdę prześlicznie.
- I kolejny moment, który bym zmieniła.. Odejście Belle wygląda dość sztucznie, kiedy odwraca się piętnaście razy i za każdym razem robi to tak samo (zakładam, że to wymóg reżyserski, bo obie Piękne robią to tak samo). Wyrzuciłabym przynajmniej jedno zatrzymywanie się, albo chociaż zrobiła z któregoś zatrzymywanie się bez odwracania głowy. Wydaje mi się, że byłoby bardziej naturalnie.
- "A change in me" wyszło Ani pięknie. I bardzo podobało mi się jak Maurycy patrzył na Belle.
- Tuż przed "The mob song", kiedy Maurycy mówił o Bestii i Gadającym Zegarem, Jacek Wester robił genialne miny! Chociaż chwilami miałam wrażenie, że Maurycy jest bardziej zrónoważony od niego xD Tomek Gregor w tej scenie również miał genialną mimikę. Żabek naprawdę dostał w twarz, a Wieco poginał z kapciem w ostatnim rzędzie, co przyprawiło mnie o głupawkę. W sumie widząc ludzi z miotłami i szczotkami do włosów w rękach, taki pan z kapciem nie powinien być niczym nadzwyczajnym, ale kapeć w połączeniu z minami i zaangażowaniem Więcka, to już nie jest coś zwykłego xD
- Kocham minę Szafy pani Andrzejewskiej kiedy szykuje się do "ostatniego starcia" xD I "Gdzie wszyscy poszli?" w wykonaniu Lefou też kocham.
- Zamiana panów Bestiów wyszła bardzo ładnie i mimo tego, że się przypatrywałam baardzo, nic nie zobaczyłam.
- Podczas laserów wystąpiły dodatkowe efekty dźwiękowe w postaci odgłosów łapania światła przez dzieci. No i w tym momencie pojawiły się duże oklaski (prawie jak na premierze), co mnie lekko zdziwiło, bo ogólnie widownie niemrawa była pod tym względem.
- Podczas końcówki odniosłam delikatne wrażenie, że Zegar podrywał Panów Kolumnów xD
- Finału właściwie nie słyszałam (a przynajmniej nie mojego ukochanego dwugłosu), bo tak jak dzieciom się nie chciało klaskać przez cały spektakl, tak w momencie partii Pięknej i Księcia nagle postanowiły się rozklaszczeć (rozklaskać?).

Ogólnie podsumowując spektakl był udany, acz widziałam lepsze PiBki. Możliwe, że to kwestia widowni, bo mi się koszmarnie oglądało spektakl w takich warunkach, więc wyobrażam jak musiało się grać aktorom.

EDIT: A co do zdjęć po spektaklu.. Fajnie, że zrobili coś takiego, ale dlaczego ja oczywiście musiałam trafić na spektakl, po którym zdjęć już nie było? Sad Pomijając to, że sama się trochę zawiodłam, to jeszcze wcześniej napaliłam niektóre koleżanki na zdjęcia, a tu o. Szkoda..


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Wto 20:47, 02 Cze 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:31, 02 Cze 2009    Temat postu:

Byłam na Pięknej i Bestii 30 (o 16.00 z Philo i Draco) i 31.05 (o 11.00 z rodzicielką i Brutusem). Przed spektaklem szczerze mówiąc trochę się obawiałam czy wytrzymam po ośmiu godzinach wyjątkowo ciężkiej jazdy pociągiem i nieprzespanej nocy, ale po paru minutach straciłam jakiekolwiek wątpliwości - w teatrze cudownie ożywałam, choć poza nim naprawdę nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje i ledwo stałam na nogach Wink

Udało mi się obejrzeć obie obsady, tylko Belle, Lumiere, Maurycy i Miotełka byli ci sami. W sumie to prawie połowa, no ale nieważne Wink Zresztą bardzo dobrze mi się trafiło, bo oni mi się strasznie podobali i szczerze mówiąc nie miałam jakiejś szczególnej ochoty zobaczyć kogo innego w ich rolach, zwłaszcza ojca Belle i Świecznika Smile

Belle była Anna Maria Urbanowska. Podobała mi się w scenach, w których była ostrzejsza, np. jak spławiała Gastona albo kłóciła się z Bestią czy wdzierała się do zachodniego skrzydła. Sprawiała wrażenie takiej inteligentnej, nieprzesłodzonej dziewczyny. Trochę mnie drażniło, że ciągle stawała przodem do publiczności, a jak nie przodem twarzy, to en face dla odmiany, ale chyba się czepiam Wink

Bernard Szyc, który mi się trafił jako Maurycy właściwie nie wymaga komentarza, bo on za co się nie weźmie, to robi to po prostu genialnie. Ogromnie mnie śmieszyło jak się cieszył jadąc wynalazkiem przez las, wydawał nim wcześniej dźwięki kręcąc skomplikowanymi częściami, prosił o fikuśny śrubokręcik czy kiedy mówił, że "ma ochotę zostawić to... gie" i przed "gie" tak przerywał i je dodawał z zawstydzeniem Very Happy Dziwiło mnie, że inni na to nie reagowali tak radośnie i aż miałam ochotę ostentacyjnie się zaśmiewać i rozdawać sąsiadom kuksańce wzdychając "oj, dobre, dobre" Laughing No i elegancko poradził sobie z uciekającym lejkiem.

Gastonowie obaj byli znakomici. Tutaj też mnie denerwowały zbyt małe zachwyty nad "randeZ vouS" Razz Żabka chyba więcej machał nogami, za to Więcek ciągle strzelał takie przezabawne uśmiechy, w ogóle był wyrazistszy i figlarniejszy, po prostu „co za ciasteczko” Very Happy Bardzo fajnie robił wyliczankę Podfruwajkom, po czym się poddał i zgarnął wszystkie, w piosenkach też jakoś bardziej mi przypadł do gustu. W ogóle Gaston jest świetną postacią.

Cogsworth bardziej mi się podobał w wykonaniu Westera. Dziedzic był strasznie znerwicowanym Zegarem, np. jak ojciec Belle wszedł do zamku czy oglądał mu galotki, albo kiedy wyśmiewano się z jego korbki reagował histerycznie, podczas gdy Wester był raczej takim oschłym angielskim kamerdynerem. Bronił domu swojego pana, obrażał się czy oburzał, a nie panikował. Mimo tej sztywności jednak był bardzo zabawny, np. kiedy bardzo się bał przyznać Bestii, że Bella nie przyjdzie na kolację i najpierw udawał, że wcale nie zrozumiał pytania, a potem w końcu wyznał to zestresowany patrząc na rycerzyka Very Happy A w scenie kiedy oprowadza Bellę po zamku i chce odciągnąć jej uwagę od szarżującej Bestii, gdy Dziedzic oznajmia z zadowoleniem, że wszystko się udało dzięki jego refleksowi, miałam wrażenie, że to akcent humorystyczny, bo tak naprawdę nic nie zrobił i dopiero na spektaklu z Westerem załapałam o co chodziło.

Marek Kaliszuk jako Lumiere był rewelacyjny. To jego francuskie r Very Happy Z Miotełką byli przekomiczną parą, ich "Nie nie! Tak! Nie! Tak tak!" albo kłótnie o dawne obiekty westchnień były świetne. Był bardzo wdzięczny i przekonujący jako nałogowy łamacz niewieścich serc Very Happy Fajnie też sobie zapalał te świeczki jak był podekscytowany i dzielnie ręce trzymał cały czas świecznikowo w górze, no cały był wyśmienity Very Happy Ogółem to jedna z moich ulubionych postaci - Lumiere, Gaston i...

Monsieur D'Arque. Po prostu nie mam słów. Ten głos, o... ooo... ojciec, głupie kroki i przede wszystkim ruchy, takie miękkie, aaaach, wspaniałe, cudne, on chyba jest tym tytułowym Pięknym, na drugim spektaklu nie mogłam się go doczekać Very Happy A w drodze powrotnej w pociągu tak się zachwycałam Pawłem Bernaciakiem, że mnie matka mało przez okno nie wyrzuciła Razz Tutaj niestety nie mogę go sobie popodziwiać, bo u mnie to polega głównie na wydawaniu nieartykułowanych dźwięków i wykrzykiwaniu co jakiś czas dlaczego był wyborny Razz

Lefou Mateusza Deskiewicza jakoś bardziej do mnie przemawiał, bo ja lubię ludzi, których lubię, a on właśnie we mnie budził większą sympatię Smile Obaj byli fajni i zabawni, jednakowoż u Tomasza Gregora to był taki trochę paskudny cwaniak, a deskiewiczowy Lefou, choć też łobuz, wydawał mi się słodki przez swoje niedorajdztwo (yy, nie wiem co to za słowo) i aż miałam nadzieję, że w ramach happy endu Podfruwajki go docenią i się nań przerzucą Laughing Poza tym Gregor nie był jednak aż takim świetnym wypluwaczem zębów, a wytrzeszczone oczy, przepraszające miny i uśmiech Deskiewicza mnie po prostu rozłożyły Very Happy

Bardzo podobała mi się Szafa w wykonaniu Anny Andrzejewskiej – jakoś mi lepiej pasowała z wyglądu, od razu było widać, że jest wielką divą, a cmokanie i wzdychanie przez sen czy okrzyk „ach, ty figlarko!” kiedy Belle wyciągnęła z szuflady koszulkę były powalające Very Happy Co prawda nie byłam w stanie zrozumieć co śpiewała podczas swoich operowych wstawek, no ale może to moja wina Wink Za to u Grażyny Drejskiej przepiękne było dmuchanie nosa w pantalony.

Alicja Piotrowska jako Pani Czajnik śpiewała pięknie, ale wydawała mi się trochę zbyt miękka. Dorota Kowalewska, choć również serdeczna, była bardziej stanowcza i rozstawiała wszystkich po kątach, tak zdecydowanie parła do swojego celu, zawsze wszystko wiedziała najlepiej i za to ją lubię Wink Pełna troski i uczuć była głównie w stosunku do synka. Swoją drogą Szczerbatek był fajniutki, cały czas zastanawiałam się jak oni wcisnęli dziecko do tej szafki i czy kiedyś wyciągnął „chcę małym chłopcem znów być”, co w gruncie rzeczy też było słodkie Smile

Bestia była fantastyczna, zwłaszcza Sebastiana Wisłockiego. Najpierw był przerażający, ale potem już było widać, że to w gruncie rzeczy dobry chłopak, tylko porywczy, przez co postać wydawała się spójniejsza i logiczniejsza. Jerzy Michalski najpierw ciągle na wszystkich porykiwał, a potem nagle okazywało się, że to wszystko przez nadzieję i potrzebę bycia kochanym Razz Wokalnie obaj podobali mi się właściwie tak samo – byli bardzo poruszający, Michalski ma dodatkowy plus za „żyyyyyyyć”, a Wisłocki za ładny, głęboki głos, więc remis Wink A tak swoją drogą już jak byłam mała to uważałam, że w bajce Bestia po przemianie w Księcia wygląda głupio, tutaj miałam podobne odczucia – cały taki wybrokacony i złocisty, nie to co męski i powabny Gaston Laughing

Dekoracje i kostiumy moim zdaniem były wielce zacne. Draco coś wspominała, że w porównaniu z zagranicznymi to bida z nędzą, ale ja kiedy zobaczyłam, że zamek się rusza, to byłam prawie tak podekscytowana, jak dziecko które krzyknęło na początku drugiego spektaklu „Zobacz! Jeżdżające krzesełko!” na widok przesuwającego się fotela Very Happy Las był straszny, drzewka w miasteczku bardzo ładne, wyglądały tak bajkowo, wcale nie było potrzeby robić nic bardziej realistycznego. Szalenie mi się podobało miasteczko, szyldy były przefajne. Zresztą moja koleżanka kiedy jej opowiadałam o spektaklu mało mnie nie zabiła z zazdrości jak doszłam do „Misiów patysiów” Very Happy Bestia mi się bardzo podobała, taka kosmata i straszna, naprawdę wyglądała idealnie, Belle miała ładne bajkowe sukienki, wszystkie sprzęty domowe były ge-nial-ne – zapalający się Świecznik, otwierające się drzwiczki Zegara, Szafa… no, wszyscy Very Happy Gaston miał wspaniałego Presleya na głowie i wypchane mięśnie w kamizelce, Lefou wyglądał stokroć lepiej od bajkowego, którego nawet pacholęciem będąc nie lubiłam – taki kartofel z nosem jak pomidor. Trochę tylko nie rozumiałam dlaczego Podfruwajki latają w bieliźnie – miały pantalony, halki, stelaże, a o spódnicach jakoś zapomniały. Zastawa w „Gościem bądź” była po prostu niesamowita. Solniczka i Pieprzniczka bardzo charakterystyczne, Sztućce po prostu miażdżące w tych perukach, Korkociąg wybitnie korkociągowaty (nota bene Dziedzic był tu rzeczywiście przewspaniały), a te Talerzyki! Albo Serwetki! O, a Menu to już w ogóle! Very Happy W trakcie tej sceny przemknęło mi przez głowę, że teraz to już brakuje tylko fajerwerków – i nawet one były Very Happy Fantastyczne!

Podfruwajki głupiutkie w sam raz, pięknie nóżkami tupały, rozpaczały przed oświadczynami Gastona oraz dziwiły się, wyśmiewały i triumfowały po. Rycerzyki też przezabawne przez sztywność jednego i rozpacz drugiego, kiedy Belle nie dała się dźgnąć, czy huśtanie na tej dzidzie (wiem, że to tak nie do końca dzida, ale słowo mi uciekło) wieśniaka i D’Arque. W ogóle sceny zbiorowe były kapitalne, wszędzie coś się działo i każdy coś robił, a synchronizacja podczas piosenki w tawernie czy „Zabić go” była perfekcyjna.

Naprawdę już sama nie wiem co pisać, poza tym kończą mi się już synonimy do wspaniały, świetny, cudowny, klawy etc. Ja chcę jeszcze raz! Albo dwa! Albo więcej!


Ostatnio zmieniony przez margo dnia Pon 22:50, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Czw 14:21, 04 Cze 2009    Temat postu:

To ja tylko sprostuję, że ta "bida z nędzą" to się odnosiło bardziej do stanu faktycznego, nie zaś do mojej osobistej opinii do scenografii naszego PiBa, którą wielbię Wink

Czy to dziwne, że mam ochotę na jeszcze jeden...?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
margo
KMTM


Dołączył: 01 Cze 2009
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 21:38, 04 Cze 2009    Temat postu:

Przepraszam, że nie uściśliłam, chciałam po prostu podkreślić swój entuzjazm poprzez kontrast Wink

Zapomniałam jeszcze napisać, że się wystraszyłam, jak koło mnie wilki przebiegły! Very Happy I że bardzo mi się podobało gremialne potakiwanie sprzętów podczas dialogu Belle z Bestią po odparciu ataku wilków czy podpowiadanie Księciu w różnych językach słowa "proszę". Ogółem sceny zbiorowe były przednie, ale to norma w Baduszkowej Wink
Wybornie, że można sobie robić zdjęcia z aktorami, żałuję tylko, że nie wykorzystałam wystarczająco okazji, bo primo jeszcze nie do końca kojarzyłam aktorów i nie wiedziałam kogo wybrać, a secundo padałam na twarz, przez co nie zrozumiałam na czas, że pożądam zdjęć Wink Następnym razem (bo będzie następny raz, jak dwa a dwa cztery!) to nadrobię Very Happy Jeśliś dziwna, to ja też, Draco Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 10:56, 03 Paź 2009    Temat postu:

2.10
Ania Urbanowska
Sebastian Wisłocki
Krzysztof Żabka
Tomasz Gregor
Marek Kaliszuk
Łukasz Dziedzic
Ewa Gregor
Grażyna Drejska
Aleksy Perski
Kuba Kot

Na wczorajszym spektaklu działo się tyle, że nie jestem pewna czy zdołałam zapamiętać z tego chociaż połowę. Nie będę opisywać scena po scenie, także napiszę tylko o "nowinkach":
- w zespole nie było pana z rybami i nie było Więcka
- w scenie, kiedy Maurycy jest pierwszy raz w zamku, w momencie w którym Lumiere mówi: "Witam", a Zegar "I żegnam", Kaliszuk powiedział swoje, Perski wpadł plecami na Dziadka, odwrócił się krzynkął z przerażeniem "AAAAAA", na co Łukasz odpowiedział mu tym samym i tak się panowie parę razy przekrzykiwali
- w momencie, gdy Maurycy usiadł w "fotelu Pana" Dziadek wydał z siebie dźwięk, przypominający to, co wydaje z siebie na końcu Bogna Woźniak, w TYM utworze.
- Gastąą w jednym momencie wypiął swoje cztery litery do Podfruwajek xD
- podczas sceny z Podfruwajkami ("wyrwę ci te kudły!" etc), dziewczyny się lekko uśmiechały (szczególnie Marta Proskień). Ogólnie podczas spektaklu miałam wrażenie, że aktorzy są nadzwyczaj weseli Smile
- dzisiaj Tomek Czarnecki oczywiście również miał kłopoty ze wstaniem, z tym że jak próbował się przekręcić na brzuch, tak walnął o podłogę, że aż mnie zabolało xD
- w scenie, kiedy Bestia i sprzęciki prowadzą Belle do jej pokoju, Zegar stanął już przy schodach (przed całą resztą), a Wisło przechodząc koło niego, przestraszył go gromkim "BUU!".
- Szafa w jednym momencie zaczęła śpiewać "Biedroneczki są w kropeczki..." po czym dodała "co ja śpiewam?!".
- Pani Drejska raz się pomyliła i zamiast "dlaczego nie dajesz mu szansy?" zaczęła "jak poznasz...Dlaczego nie dajesz mu szansy?"
- Czajnikowa w scenie "dać/nie dać Belle jedzenia" powiedziała z aluzją "Mam to w .... nosie"
- w którejś scenie (możliwe, że w "Gościem bądź") Babette zazdrośnie "oblukała" Belle.
- w "Gościem Bądź" Szafie za chusteczkę posłużyła nogawka jej portałków. Drugą chciała się podzielić z Zegarem, ale on spojrzał na nią z pogardą i nie skorzystał z nogawki.
- w czasie oprowadzania po zamku, Dziadu wyraźnie pokazał, że zauważył Bestię, a Kaliszuk na balkonie po kwesti Belle "Jak tu pięknie!" dodał "Oui" Razz
- na początku II aktu Dziadu nie wyszedł na scenę xD Parę razy, ktoś ze sprzęciorów będących na scenie wychodził po niego za kulisy i w końcu za którymś razem, za Lumierem wybiegł Zegar Smile W efekcie tej nieobecności pani Czajnikowa musiała trochę zaimprowizować i powiedziała "Spójrzcie na różę - ja już ledwo mogę się pochylić".
- podczas rozważań, co można podarować Belle, Tomek Czarnecki ochoczo się wyrywał do oddania swojej dzidy xD
- w czasie kolacji Wisłocki coś bardzo zawzięcie opowiadał Belle, machając rękami na wszystko strony, a Cogsworth i Lumiere sobie tańczyli za schodami (chociaż Świecznik początkowo dość niechętnie)
- ząb Lefou wpadł do kanału Smile
- podobało mi się, jak w "The Mob Song" po kwestii Gastona "bierzcie wszystko, co wam wpadnie w ręce", Kasia Kurdej spojrzała ze złością i z politowaniem na swoją szczotkę do włosów Razz
- na końcu po przemianie, Zegar chciał się przytulić do Lumiera i choć początkowo Świecznik był niechętny, w końcu uległ koledze.
To tyle, z tego co pamiętam i co da się w miarę sensownie opisać (Draco pewnie jeszcze coś dopisze). Teraz ogólnie. Otóż był to najlepszy PiB jakiego widziałam. Było pełno podtekstów, dodatkowych mini-kwestii, różnych fajnych rekacji etc. Najbardziej szalał duet Dziedzic-Kaliszuk (Draco: "co oni brali?!"), ale innym głupowkowy nastrój też się udzielił. Zresztą poza głupawkami, w których wszyscy nawzajem się uzupełniali, spektakl technicznie również był naprawdę świetny.
Ania Urbanowska była genialna! Śpiewała i grała po prostu idealnie. Naprawdę, nie było ani jednej sekundy, do której mogłabym się przyczepić. Sebastian Wisłocki na początku mi się nie podobał i był trochę sztuczny, ale potem się rozkręcił i było super. Przepięknie zaśpiewał "If I can't love her". Bardzo fajnie wypadła też Agata Myśliwiec w roli Podfruwajki. Poza tym WSZYSCY byli naprawdę rewelacyjni. Oby więcej takich spektakli!


Ostatnio zmieniony przez Kuncyfuna dnia Sob 11:37, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 14:12, 03 Paź 2009    Temat postu:

2.10.2009, czyli ten sam, który Kunc opisała już powyżej.

Obsada jak wypisana powyżej, podążając za tą logiką Wink

Ten spektakl nie był zdecydowanie "Piękną i Bestią;" ja postuluję, aby tytuł zmienić na "Świecznik i Zegar". Lub także, co również było wczoraj bardzo adekwatne, "Kota nie ma, myszy harcują." Kotem przysłowiowym był tu pan Dyrektor, który pilnował swojej premiery w Łodzi, i zaprawdę powiadam wam, nic do naszego pana Korwina nie mam, ale mógłby wyjeżdżać częściej, bo to, co dostałyśmy w rezultacie, to prawie trzy godziny niekończącej się, radosnej głupawki. Był to również najlepsiejszy, najfajniejszy, najśmieszniejszy, najcudowniejszy PiB, jaki dane mi było oglądać w mojej historii ośmiu spektakli i szalenie się cieszę, że zdecydowałam się na niego pojechać. Dlatego niniejszym moje dzisiejsze wrażenia dedykuję Jaśnie Nam Panującemu Wink

No, ale od początku.

Spodziewałam się, tak, jak ostatnio, zalewającego Teatr tabunu pociech, których średnia wzrostowa nie sięgałaby mi wyżej, niż do pasa - tak kazały mi się przygotować moje poprzednie doświadczenia z "Piękną i Bestią" rano, w tygodniu. W rezultacie zalew ten był jeno przypływem, sporą część widzów stanowiły za to wycieczki młodzieży starszej, powiedzmy, wyższe klasy gimnazjum. Z dwojga złego to ja już wolę dzieci, bo dzieci zazwyczaj nie wożą się po gmachu i po widowni, jak gdyby to było ich własne podwórko z trzepakiem, gdzie mogliby sobie pogadać przy piwku i popodrywać laski, jednocześnie marudząc, że jenyyyy, jaka dziecinada! Delikwent tego właśnie pokroju usadził swoje szanowne cztery litery w rzędzie przed nami, w bezpośrednim polu widzenia biednej naszej pani Administrator. Jak tylko otworzył usta, żeby się odezwać, miałam ochotę wyciągnąć kałasznikowa i dokonać mordu z zimną krwią. Na szczęście, Delikwent podczas spektaklu siedział cicho i tylko dostał, mówiąc kolokwialnie, opiernicz od jednej z pań bileterek za używanie komórki podczas przedstawienia.

Kończąc te okołospektaklowe, okołowidzowe dygresje, dodam tylko, że spieszyłyśmy się bardzo, by zdążyć z kwiatami i ze wszystkim i że kiedy wpadłyśmy wreszcie, zdyszane, ale i ucieszone, na cudownie swojsko pachnącą widownię, było już jakieś 6-7 minut do podniesienia kurtyny. Zmiana obsady szalenie ucieszyła/dosyć zmartwiła niektóre z nas (niepotrzebne skreślić). Ja akurat byłam w tej pierwszej grupie, bo miałam wszystkich, których chciałam mieć. Chwila na usadowienie się, złapanie oddechu, wymianę zacieszów/wyrażanie żalu z powodu nieobecności Tego i Owego - i jedziem!

- Jak już Kunc zauważyła, w "Belle" dotkliwie poraził nas brak Tomka Więcka w zespole. Moim zdaniem utwór wydawał się przez to nieco zubożały, brakowało mi jego min; brak ten nadrobiły jednak młode mieszczanki, które z lewej strony przy orkiestronie zaczęły grać sobie w klasy. No i nie było Pana z Rybami, sniff.
- fikuśny śrubokręcik po raz kolejny zmienił się w kosmiczny młoteczek. Zaczyna mnie to intrygować. Czy zależy to od tego, kto akurat gra Maurycego, czy może od tego, co wypadnie z Pojazdu? Podejrzana sprawa, w końcu kosmiczny młoteczek to sprawa większej wagi, niż jakiś tam śrubokręcik, nieważne, jak bardzo fikuśny!
- Ani pięknie wyszedł wysoki dźwięk przy "A ludzie nieeeeeech... mówią co chcą." Zazwyczaj ma przy tej górze problemy. To było też świetną zapowiedzią tego, jak świetna była wokalnie przez całą resztę spektkalu; Alek Perski jednak miał nieco problemów z tym utworem.
- Odpalenie Pojazdu o mało co nie zaowocowało wylądowaniem Maurycego w orkiestronie. Na szczęście po chwili pełnej grozy Perski zatrzymał się z pełnym ulgi "Oj!"
- Ania rozegrała całą tę scenę z "No matter what" nieco inaczej, niż zwykle; odniosłam wrażenie, że jest w niej trochę więcej słodyczy, niż pamiętam. Ale było to wrażenie krótkotrwałe i tylko w tej jednej scenie, potem była już taką Belle, jaką znam i kocham.
- wejście wilków jak zwykle wywołało piskliwą panikę wśród widzów; ta panika nie uspokoiła się jeszcze, kiedy Sprzęty zaczęły w cieniu i tajniacko zajmować swoje miejsca.
- kiedy Dziadu zaczął mówić swoje kwestie pospiesznie i niżej, niż to ma w zwyczaju (znaczy się: nie aż tak piskliwie), zaczęłam podejrzewać, że coś zuego jest na rzeczy...
- ... i parę sekund później zostałam w tym wrażeniu całkowicie upewniona. Mianowicie kiedy Maurycy zostaje przywitany przez Świecznika gromkim i szarmanckim "Witam!" i odwraca się w stronę Zegara, by wrzasnąć, Zegar automatycznie powtórzył za nim. Maurycy wrzasnął jeszcze raz; Zegar wrzasnął jeszcze raz. W rezultacie otrzymaliśmy coś w stylu "AAAAA!" "AAAAAAAA!" "AAAAAAA!" "AAAAAAA!" "AAAAA! ... I żegnam!" XD
- Kaliszuk od samego początku był dla mnie Świecznikiem Idealnym, i już w scenie zapraszania Maurycego, by usiadł i ogrzał się przy kominku wiedziałam, że ma bardzo, BARDZO dobry dzień. Podejrzewam, że poza nieobecnością pana Dyrektora miała na to również wpływ obecność markowego fanklubu na widowni Smile
- pisk, jakim uraczył nas Dziadu, kiedy Perski usiadł w Fotelu Pana, mi osobiście przypominał skrzypienie paznokciami po tablicy, w dodatku bardzo długie i przeciągnięte - podziwiam, nie wiedziałam, że gardło męskie jest zdolne do takich dźwięków :O Ponadto przy "Niczego nie widziałem, niczego nie widziałem, niczego nie widziałem" Zegar postanowił zastosować technikę autosugestii, która już zaczęła przynosić pewne efekty; nie było zakrywania oczęt dłońmi w rozpaczliwym zaprzeczeniu, było za to uspokajanie się z każdym kolejnym "Niczego nie widziałem," głębokie wdechy i rosnąca, złudna błogość na twarzy. Dobra technika antystresowa, innymi słowy.
- Babette sturlała się z kolan Maurycego z uroczą gracją ^^
- przy "Uargh, Vehronique!" (mniej więcej tak to brzmiało...) Kaliszuk zrobił taką napaloną minę, że nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
- na wejściu Bestii Świecznik schował głowę w jedną z szuflad Szafy, zboczuch jeden. Dostał za to wachlarzem po głowie, a raczej po woskowym knocie.
- nie dowiem się pewnie nigdy, co brali przed spektaklem Marek i Łukasz, ale Seba przypuszczalnie brał to samo; już na jego wejściu jego ryki były tak przerysowane, że flirtowały z komizmem i nie wierzę, żeby to nie było zamierzone.
- Żabek świetnie się rusza i śpiewa w "Me," ale to genialna mimika i gra Ani przykuwała największą część mojej uwagi.
- po tekście "Ale będzie moją żoną, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości!" Krzysiek zrobił bardzo dziwny ruch; gwałtownie podskoczył do tyłu, wypinając jednocześnie tylne wdzięki, i klepnął się w nie siarczyście.
- Marta Proskień przez całe podfruwajkowe mordobicie - a raczej wyrwęcitekłakowicie - sprawiała wrażenie, jakby nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Nie dziwię się i solidaryzuję. Gdyby przede mną Gaston klepnął sam siebie w tyłek, też miałabym problemy z zachowaniem powagi.
- kiedy zamek zaczyna się obracać, a sprzęty powoli wychodzą w cieniu, Świecznik postanowił urządzić mały pokaz torreadorów; gonił mianowicie za Babette, świece trzymając przed sobą w pozie jako żywo sugerującej byka, Zegar tymczasem produkował się na próżno.
- nie było "kopcącego knota" w wykonaniu Drejskiej Sad "Idę umrzeć" było za to genialne.
- Końcówka rozmowy Świecznika i Zegara wyglądała mniej więcj tak: Lumiere: "W końcu zeżhrą cię kohhrniki! Hahaha!" Cogsworth: /wściekle, przedrzeźniając/ A ciebie rrrrdza! Ha! Ha! Ha!" Później przytulanie się na zgodę i ku pokrzepieniu serc było za to wielce słodziaszne, Zegar zresztą uparcie nie puszczał Lumiere'a aż do tekstu "To dziewczyna"/"Przecież widzę, że dziewczyna."
- Szczerbatek wykrzesał z siebie nieco gry aktorskiej przy "Do zamku przyszła dziewczyna!" - tłumaczył to swojej mamie, jak można tłumaczyć coś dziecku w przedszkolu, tonem wystawionej na próbę cierpliwości.
- Kaliszuk tak był podniecony tym, że w zamku jest dziewczyna, że nagle chwycił Cogswortha (który wpadł na scenę cały zasapany po takim wysiłku fizycznym) za ramiona i zaczął się z nim obracać, podskakując, wokół własnej osi. Zegar, sądząc po jego minie, znalazł się w siódmym niebie. Pod koniec za to tak się zakręcił, że zatoczył się niemal jak bańka-wstańka.
- na wejściu Bestii Wisło pokazał, że odpały mu nie przeszły: ryczał, syczał, warczał i próbował być grrrroźny tak, jak gdyby jego samego niezmiernie to bawiło. Ania nie dała się jednak zbić z tropu i grała fenomenalnie. Rycerzyki w tej scenie jak zwykle obłędne, Zegar jak zwykle okazał się w tej scenie strasznym samolubem Wink
- Świecznik... cóż, widać było, że Belle przypadła mu do gustu. Po ostrzeżeniu o zachodnim skrzydle oświadczył zdawkowo "No nie wolno ci tam wchodzić, no!" jak gdyby był to mało istotny szczegół.
- Kunc wspomniała już, że przechodząc obok, Bestia postanowił ryknąć z nienacka na biednego Zegara - dodam tylko, że Łukasz stanął jak wryty z miną wielce straumatyzowaną i to pozwala mi przypuszczać, że ten ruch ze strony Sebastiana nie był całkiem zaplanowany Wink
- Bestia: Moi służący są do twojej dyspozycji.
Zegar: /uniżony ukłon, krok do przodu/
Bestia /odwraca się/: I jeszcze jedno.
Zegar: /odwraca się ze srogą miną i podnosi palec w górę/
Bestia: Zjesz ze mną obiad.
Zegar: /krótka pantomima obrazująca zaproszenie na obiad/
Bestia: TO NIE JEST PROŚBA!!
Zegar: /gwałtowne zatoczenie się do tyłu, zdmuchnięty rykiem Księcia/
- "Home" wyszło Ani naprawdę pięknie i przejmująco. I ja bardzo chciałabym móc skupić się wyłącznie na niej, bo gra tu wspaniale. Ale znowu zadziałała siła wyższa i moja uwaga podryfowała w bok, w stronę Cogswortha ustawiającego z wielką dumą i pieczołowitością Rycerzy... Pod koniec, kiedy już straż została ustawiona w sposób zadowalająco reprezentatywny, Zegar (po zamienieniu paru szeptów na ucho z Czajnikową) chwycił Babette za biodra i dosłownie odciągnął ją, wyrywającą się, za kulisy.
- bardzo lubię Szafę Drejskiej i jej operowe śpiewy!
- Żabek szalał w "Gaston" i cały numer wypadł tak energicznie, że nie mogłam nie nagrodzić go brawami, do których niestety reszta widzów się nie przyłączyła. Pod koniec Żabek, podtrzymywany przez kolegów w górze, zaczął rozsyłać całusy na prawo i lewo z miną, jakby nagle został wniebowzięty i chciał krzyczeć "Aj law ju, aj law ju ol!"
- Lefou solidnie oberwał za skradnięcie Gastonowi całusa Wink
- korbka - po prostu rewelacyjnie. Do wyrywania jej zaproszona została również Babette, a lament Cogswortha nie miał sobie równych. Potem nastąpił zbiorowy "misiak" i Lumiere uraczył nas skrótem, jaki wymyślił dla swojego kumpla, zawołał mianowicie "Cogi, nie martw się, Cogi, no, wszystko będzie dobrze!" Zegar kręcił potem korbą z gniewną determinacją, jak gdyby samym kręceniem chciał ją sobie urwać.
- Wisło w dalszym ciągu uciesznie warczący i komicznie przerysowany, co wyglądało niezmiernie radośnie.
- Zegar wahał się w cieniu: wyjść, nie wyjść, wyjść, nie wyjść? I tak się cofał i wychodził parę razy.
- szał Bestii i chaos podczas gonienia go do pokoju Belle był istnym pandemonium, a ryki Wisłockiego tym razem naprawdę doprowadziły mnie na granicę wytrzymałości i mało nie spłakałam się ze śmiechu.
- wymiana zdań przed pokojem - bezcenne, zagrane fenomenalnie przez wszystkich. Było wachlowanie Bestii szybką zegarową Very Happy Klękam przed Sebastianem i Anią, oni w tej scenie wymiatają. "Proszę!" było tym razem jednym, krótkim warknięciem.
- uwielbiam Belle z pazurem, uwielbiam, no! Krótkie i bezczelne "wiem" Ani na przestrogę, że Panu nie spodoba się jej wyjście z pokoju, podbiło moje serce.
- senne ciumkanie, mruczenie, sapanie i inne odgłosy z dodatkiem pożądliwego "Veronique!" wprawiło mnie niemal w zakłopotanie; Marek, toż tu są dzieci na widowni! Zresztą duet Kaliszuk/Gregor wypadł w tej scenie jeszcze fajniej, niż wypada zazwyczaj.
- "Przecież powiedział... "Prooszęęę!" - piękne przedrzeźnienie Sebastiana.
- Ania na widok panikującego, że ją zgubił, Marka schowała się figlarnie za filar i stamtąd pomachała mu z uroczo niewinną minką.
- zaloty Kaliszuka wobec Belle były po prostu bezwstydne i Cogsworth też tak uważał: mruknął raz "No już, już, przestań," a kiedy nie poskutkowało, wrzasnął krótko i z tupnięciem "PRZESTAŃ!" O_o Panie Zegarze, czyżby zazdrość?
- na początku "Gościem bądź" Zegar prezentował jeden, wielki, gigantyczny wręcz Foch. Potem stopniowo rozruszał się wraz z muzyką, choć gibał się początkowo na boki z miną równie sfochowaną.
- całe "Gościem bądź" wyszło rewelacyjnie, Marek zaśpiewał to świetnie i zwłaszcza we fragmencie "Na co służba w domu, kiedy służyć nie ma komu" jego rozpacz była rozbrajająca - wydawało mi się wręcz, że gdyby miał włosy, rwałby je z głowy garściami. Żaku-Korkociąg rozkręcił się bardzo i z jednej miny przeszedł w parę - miał nawet coś z Terminatora i przyjemny uśmiech. Na wejściu Kieliszków zaś Dziadu był pod takim wrażeniem, że aż z miną przypominającą kulę do kręglil (O.O) wyleciał na środek sceny i o mały włos nie wmieszał się w ich szeregi. Zamiast Więcka i Szyca wśród kieliszków znaleźli się Łukasz Czerwiński i... zapomniałam, kto jeszcze, wstyd - w każdym razie pan Zastępczy Kieliszek wydawał się dość przerażony i stremowany swoją nową rolą i nawet nie udawał, że śpiewa. Zimne ognie zaś paliły się chyba dłużej, niż zazwyczaj.
- tak, jak Kunc wspominała, wczoraj Dziadu bardzo wyraźnie zobaczył Bestię (ale już po zderzeniu się ze ścianą) i pospiesznie próbował odwrócić od niego uwagę zwiedzających/jego uwagę chciał odwrócić od zwiedzających. No! Teraz tekst o refleksie wyraźnie ma sens! Very Happy Super.
- Wisło rozdarł rękaw Belle raczej powolnym i ostrożnym ruchem.
- ... ale wybaczamy, bo zaśpiewał wprost przepięknie. Wielkie brawa. Kiedy wszedł wyżej na "W nic już nie uwierzę, żyć muszę jak zwierzę!" nawet Delikwent został oderwany od swojej komórki i spojrzał na aktora - lepszej rekomendacji chyba nie znajdę Wink

Akt II:

-Drugi akt rozpoczął się wielką i nieco niepokojącą niespodzianką (i nie, nie chodzi mi tu o brak uwertury, który nie jest już żadną niespodzianką XD). Mianowicie wilki wyskakują, leją się z Bestią na oczach przerażonej Belle, walka się kończy, wilki uciekają, wychodzi służba, żeby pomóc w przeniesieniu Księcia do zamku... Zazwyczaj w tym momencie na przód wychodzi Cogsworth i rozgląda się, czy wilki aby na pewno sobie poszły i czy jest bezpiecznie. Tym razem jednak nie pojawił się i zamiast niego wyszedł Kaliszuk. Nie zmartwiło mnie to specjalnie, pomyślałam sobie "okej, mała zmiana," ale w następnej przeszedł pomiędzy mną i towarzyszkami szept: "Gdzie jest Dziadu?!" Belle opatruje Bestię, sprzęty ustawiają się w szeregu, a Zegara - nie ma. Ani widu, ani słychu, tylko aktorzy na scenie raz po raz zerkali w prawą kulisę, jak gdyby szukali go wzrokiem/czekali na niego. W pewnym momencie z tej prawej kulisy dobiegło nas dość groźne i głośne "Boing!" i w tym momencie zaczęłam się naprawdę bać. Zerkanie w prawą kulisę stało się jeszcze bardziej wymowne, a kiedy sprzęty zostawiają Belle i Bestię samych, w stronę prawej kulisy podreptał najpierw Kolumna-Sikora, a następnie Kaliszuk, który wrócił jednak sam, oglądając się co chwila przez ramię. Dziedzica - ciągle brak. Kitty później mówiła nam, że usłyszała zbliżony tekst: Ktoś: A gdzie Cogsworth?! Kaliszuk: W spiżarni XD Ja tego niestety nie dosłyszałam. Tymczasem zaczyna się "Something there," a Zegara ciągle nie ma. Wreszcie, już w trakcie utworu, po pierwszym truchtaniu, nareszcie - wrócił, cały i zdrowy, żadnych uszczerbków na zdrowiu fizycznym nie było widać, Dziadu dziarsko wkroczył w układzik, jednocześnie prezentując bardzo zdezorientowaną minę; później pani Czajnikowa zaczęła szybciorem streszczać mu przebieg wydarzeń. Wszystko zatem dobrze się skończyło pomimo konieczności pewnego improwizowania z tekstem by Kowalewska, ale przez chwilę powiało grozą/głupawką/co kto woli.
- "Jest niebieska!" nie było wczoraj wypowiedziane rozmarzonym tonem, jak to było ostatnio, ale nie szkodzi, bo ton zdezorientowanego samca jest równie ucieszny. No i pomysł Czarneckiego, żeby Belle ofiarować dzidę, rozwalił mnie kompletnie. Wiadomo, że Belle Ani jest ostrą kobitką, ale żeby aż tak...? /wizja Belle ganiającej z dzidą za Gastonem/
- przed pokazaniem Belle biblioteki Zegar zaczął stanowczo rozkazywać Księciu "Obejmij ją!" Dołączył się do tego także Świecznik i o mały włos nie powstało coś w stylu skandowania "Obejmij ją! Obejmij ją!" ("Go-rzko! Go-rzko!") Bestia posłuchał dopiero po chwili i bardzo nieśmiało.
- Wisło zaprezentował wielkiego focha przy wykłócaniu się o to, kto pierwszy przeczyta "Króla Artura" - przyznanie się do tego, że nie potrafi czytać, jak widać nie przyszło mu łatwo do pogodzenia z męską dumą.
- "Human again" wyszło bardzo ładnie, ale Marek niestety znowu miał problem z pierwszym dźwiękiem. Potem było już naprawdę super - i tak, Zegar znowu kręcił się walczykiem wokół własnej osi! Po "z dala od głupich świec" nastąpiła groźna i pełna fochów wymiana spojrzeń pomiędzy Zegarem a Świecznikiem, ale my wiemy, że to tylko chwilowy kryzys Wink
- "Maison de Lunes" uwielbiam i uwielbiać będę - Bernaciak jako Monsieur D'Arque jest obłędny. Ktoś w orkiestronie na pewno się dość zdziwił, że z nieba leci mu na głowę ząb Lefou. Ta scenka jest ogólnie tak ucieszna i komiczna, że mogę ją oglądać wiecznie, a jeszcze zagrana w tak fajny sposób, jak wczoraj... no cud miód.
- Sebastian wywołał we mnie niezmierną uciechę samym swoim widokiem, kiedy wyszedł bez surduta - widać było mianowicie jak na dłoni, że siłownia nie jest mu obca i że ostatnio dosyć rozrósł się w rejonie klatki piersiowej, kostium wyglądał na nim stanowczo przy ciasno i dostrzegłam nawet rozdarcie materiału na prawym ramieniu.
- kiedy Belle zjawiła się w swojej złocistej sukni, po widowni przeszła fala entuzjazmu zbliżona do przeciągłego "Łaaaaaaał..." Panowie Świecznik i Zegar też byli wyraźnie pod wrażeniem; Marek do tego stopnia, że aż potknął się przy przechodzeniu przez jeden z progów i przez moment miałam wrażenie, że nie zdąży złapać równowagi.
- podczas kolacji Wisło pokazał dobitnie, że i jemu udzieliła się powszechna głupawka; zaczął gestykulować bardzo entuzjastycznie na temat bliżej nieokreślony, począł tworzyć jakieś dziwne pantomimy i parę razy nawet złożył ręce do tańca bardzo w stylu Żydów w "L'chaim" i podczas Skrzypkowego wesela... i tym krótkim sposobem mamy już odpowiedź na to, jakiego Bestia jest wyznania! Takimi gestykulacjami raczył nas, dopóki Ania nie wstała i nie zaprosiła go do tańca.
- Lumiere był zdziwiony niezmiernie, kiedy Zegar skłonił się nagle przed nim elegancko i zbliżył się z zamiarem rozpoczęcia walca; jego mina wyrażała coś zbliżonego do "wtf?!" Potem Cogsworth niemalże na siłę zaczął się z nim obracać; Lumiere początkowo był chyba zbyt zdziwiony, żeby zareagować, a w końcu otrząsnął się, spiorunował biednego Łukasza wzrokiem i demonstracyjnie odwrócił się, żeby obserwować Belle z Bestią, łamiąc tym samym okrutnie zegarowe serce. Ale nie można Cogswortha winić za starania, nie?
- odejście Belle było rozegrane przepięknie, zarówno przez Anię, jak i Sebastiana. Uwielbiam oglądać ten duet w akcji... aż łezka się w oku kręci.
- "Ja wiedziałem, że pan to w sobie ma!" - dwa słowa. No comments Laughing
- "Moc klątwy wciąż działa" - dotychczas ten krótki kawałek nie robił na mnie specjalnego wrażenia, ale zaśpiewany tak, jak wczoraj... Wow *___*
- "A change in me" - ja już w ogóle nie mam pytań, zrywam się z siedzenia i biję gromkie brawo, okraszając je kwikami. Wyszło niesamowicie. Co prawda wtargnęło się tam raz czy dwa załamanie głosu, ale co z tego, skoro Ania śpiewała z prawdziwą, ujmującą głębią w głosie i dojrzałością aktorską, która mówiła dosadnie o tym, że ta dziewczyna jest już w pełni świadoma zmian w swoim charakterze i dojrzała do tego, żeby się do nich przyznać. Jestem rozkochana w jej kreacji, a w tej piosence Ania dobitnie pokazuje, że nie jest tak bez powodu.
- tłum w szlafmycach - moja kolejna wielka miłość. Oni są po prostu nie do pobicia. Kolejna scena, którą mogę oglądać w nieskończoność, łącznie z końcową, "disneylandową" bitwą o zamek. Wczoraj zaciesz nie opuszczał mnie ani przez moment.
- na koniec było bardzo wyraźnie widać, jak Żabka zbiega pospiesznie po schodach i mija się z zastępczym Bestią, krzycząc "AAAaaaaaaaaaaaa...!" A przy ostatniej scenie byłam naprawdę blisko wzruszenia.
- lasery - jedno, wielkie łaaaał, czyli reakcje publiczności jak zwykle bezcenne. A ja najbardziej uwielbiam w tym wszystkim muzykę i chór - brzmią w tym momencie po prostu niesamowicie i to w tym brzmieniu jest prawdziwa magia...
- przemienieni w ludzi sprzety domowe - i tu był jeden wielki lol, rozpoczynając od wykrzyczanej radości pani Czajnikowej ("Mam talię!!"). Zegar na widok przemienionego Księcia o mały włos nie zaczął się wachlować, a następnie ruszył w stronę Lumiere'a, wołając go bardzo zmysłowo ku sobie XD Marek wzbraniał się początkowo, ale potem to już była jedna, wielka radocha i znowu skakanie w kółko, trzymając się nawzajem za ramiona, które przerwała swoim wejściem Babette.
- kiedy Ewa Gregor oskarżała Lumiere'a "A więc wtedy bujałeś!", Cogsworth stał sobie z tyłu między nimi i bezczelnie potakiwał głową z chytrym uśmiechem mówiącym "A tak, bujał, bujał!"
- wejście Szczerbatka rozczuliło dosłownie wszystkich, nie wyłączając mnie. A potem...
- ... potem to już był jeden wielki wrzask, pisk i burza oklasków, co wprawiło mnie w niepomierne zdziwienie. Jak już pisała Kunc w temacie o publiczności, nic nie zwiastowało takiego entuzjazmu, ale to były chyba najbardziej burzliwe, gromkie owacje, jakie przeżyłam na tym spektaklu. Krótko mówiąc, aktorzy zdecydowanie na nie zasłużyli, ale mimo wszystko... szok, bardzo pozytywny, nawet, jeśli istotnie ciężko było usłyszeć Belle i Bestię przez tę ścianę dźwięku Very Happy

No i na koniec - ja naprawdę chcę jeszcze raz, a już na pewno chcę więcej TAKICH PiBów! Sad Bo wszyscy grali wyśmienicie, dawali z siebie 150 procent i co najważniejsze - widać było jak na dłoni, że sami się tym bawią i mają z tego ogromną frajdę. Uważam, że powinni mieć taką swobodę na wszystkich spektaklach, bo dopiero wtedy widać, na co ich naprawdę stać. Wielkie, wielkie brawa dla całego PiBowego zespołu!

... Ja chcę jeszcze!


Ostatnio zmieniony przez Draco Maleficium dnia Sob 21:25, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lifaen
KMTM


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 15:19, 03 Paź 2009    Temat postu:

ojej, Draco, podziwiam Cię, że tak wyczerpująco nam to wszystko opisałaś! dzięki:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draco Maleficium
Moderator (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 4374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki

PostWysłany: Sob 15:43, 03 Paź 2009    Temat postu:

A nie ma za co, to dla mnie przyjemność - mogę w ten sposób przeżyć to wszystko jeszcze raz Very Happy Akt II już wklejony do poprzedniego posta, jakby ktoś był ciekawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marina



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 19:46, 03 Paź 2009    Temat postu:

Witam, to mój pierwszy post. Nie wytrzymałam i się zarejestrowałam. Pięknie opisujecie PiB. Podziwiacie aktorów, chwalicie ostatnie spektakle! Super! Wiem, bo byłam i widziałam. Ale.... w ogóle nie poruszacie chyba najważniejszej sprawy ostatnich PiB. Bo ja zauważyłam przy ukłonach a potem na zapleczu... nowego ?! dyrygenta? Kto to? Skąd? Dlaczego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuncyfuna
Admin (KMTM)


Dołączył: 08 Mar 2008
Posty: 6841
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z prowincji.

PostWysłany: Sob 20:01, 03 Paź 2009    Temat postu:

Nowy dyrygent był dlatego, że pan Rózankiewicz dyryguje spektaklem My Fair Lady w Łodzi Smile Jak Majferkowy set się skończy, to wróci do Gdyni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.teatrmuzycznywgdyni.fora.pl Strona Główna -> Piękna i Bestia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Strona 10 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1